16,8 C
Warszawa
wtorek, 30 kwietnia, 2024

Ojczyzna zamiast małżonka – Katarzyna Błażewicz -Brzechowska

26,463FaniLubię

W nocy z 9 na 10 września 1943 r., w okolicy majątku Osowiec k/Grodziska Mazowieckiego dokonano zrzutu cichociemnych. Mieli oni w Polsce kontynuować działalność konspiracyjną. Gdy oczekujący zobaczyli na ziemi pierwszy spadochron, podbiegli i jakież było ich zdziwienie, gdy w stroju skoczka rozpoznali kobietę. Wśród 316 cichociemnych była tylko jedyna kobieta, Elżbieta Zawadzka „Zo”.

Jej droga życiowa nie była łatwa. Urodziła się 19 marca 1909 r. w Toruniu, wówczas pod zaborem pruskim. Ojciec, Władysław to, były podoficer armii pruskiej. Matka, Marianna z d. Nowak, zajmowała się prowadzeniem domu i wychowywaniem dzieci. Było ich dziewięcioro. W atmosferze strachu i napięcia wszyscy rozmawiali wyłącznie po niemiecku. Rodzina była inwigilowana i usiłowano ją zgermanizować, ale bez skutku. Takie miała dzieciństwo przyszła cichociemna. Uczyła się również w niemieckiej szkole.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Po I wojnie światowej, w 1920 r. Toruń został przyłączony do Polski. Jedenastoletnia Ela widziała wkraczającą do miasta armię Józefa Hallera. Zapamiętała ten dzień do końca życia. W wolnej Polsce rodzice natychmiast zapisali dzieci do polskich szkół. Nie było to łatwe, bo żadne nie znało języka ojczystego. Dzięki ogromnej chęci i wytrwałości pokonała tę przeszkodę.

W 1926 r. zdała maturę i po roku pracy na poczcie, odłożyła pieniądze na studia. Kontynuowała naukę na Wydziale Matematyczno-Przyrodniczym Uniwersytetu Poznańskiego. Tu poznała paramilitarną organizację Przysposobienia Wojskowego Kobiet (PWK). Ta struktura powstała podczas I wojny światowej. Kobiety zaczęto angażować do pracy w armii, np. w służbie sanitarnej, kurierskiej, jeździe konnej, a nawet w grupach bojowych. Na IV roku studiów została członkiem armii, a po ukończeniu dwuletniego kursu – instruktorem PWK.

Po studiach pracowała jako nauczycielka w szkole podstawowej, a po zdobyciu tytułu magistra filozofii w zakresie matematyki uczyła w szkołach średnich i tam organizowała drużyny i hufce dziewcząt PWK.

Przekazywała nie tylko wiedzę, ale uczyła też patriotyzmu przede wszystkim poprzez swoją postawę. W 1932 r. Elżbieta Zawadzka pełniła funkcję adiutantki, a wkrótce została komendantem. W Pniewach w szkole kierowanej przez matkę Urszulę Ledóchowską założyła hufiec PWK. Dzisiaj jest tam klasztor ss. urszulanek.

Do 1939 r. los rzucał Zawadzką w różne regiony Polski, na Pomorze, Śląsk i do Wielkopolski. Wszędzie dawała wzór patriotycznej postawy. Jej praca zaowocowała w czasie II wojny światowej. Poznała wiele kobiet, z którymi się zaprzyjaźniła i na które mogła liczyć w każdej sytuacji.

W pierwszych dniach września 19039 r. Zawadzka otrzymała rozkaz przedostania się do Lwowa i zameldowania u naczelnej komendantki PWK, Marii Wittek. Jednak 22 września Sowieci opanowali Lwów, więc musiała wrócić do Torunia. W tym czasie Niemcy rozpoczęli eksterminację polskiej ludności na Pomorzu. Starszy brat Elżbiety został wywieziony do Auschwitz, gdzie zginął w 1943 r. Reszta rodziny uratowała życie, podpisując volkslistę, ale jednocześnie zaangażowali się w konspirację.

W listopadzie Zawadzka złożyła przysięgę w Służbie Zwycięstwu Polski. Pod pseudonimem „Zelma” pojechała na Śląsk. Tam, dorabiając na życie szyciem butów, organizowała punkty kontaktowe i angażowała coraz więcej kobiet do walki z okupantem. W tym czasie została też kurierem i jeździła po całej Polsce: do Częstochowy, Krakowa, Opola, Wrocławia, Kielc i Warszawy. Przekazywała dowództwu raporty o pracy wywiadowczej. Miała też polecenie nawiązania kontaktu z szefem Wydziału Łączności Zagranicznej kryp. „Zagroda”. Zlecono jej również zorganizowanie łączności ze sztabem Naczelnego Wodza w Paryżu, a później w Londynie. Cieszyła się więc bezgranicznym zaufaniem dowództwa. Jej ogromnym atutem była świetna znajomość niemieckiego. Umiała dochować tajemnicy, zachowywała odpowiedni dystans w kontaktach, wyróżniała się odwagą i pogodą ducha.

Potrafiła znaleźć bezpieczne drogi kurierskie, by przekazywać informacje o sytuacji w kraju. Organizowała trasy i punkty przerzutowe. W tym czasie przyjęła pseudonim „Zo”. Tworzyła też punkty kontaktowe na terenie Rzeszy Niemieckiej. Jeździła do Berlina po pieniądze dla polskiego podziemia.

Towarzyszyło jej ogromne napięcie, przecież w każdej chwili mogła być aresztowana. W swojej misji ponad 100 razy przekroczyła granice w różnych częściach Europy. Tylko cudem udawało jej się uniknąć aresztowania przez gestapo. Były miesiące, w których dla bezpieczeństwa musiała przejść przez „kwarantannę”. Często zmieniała tożsamość. W 1942 r. po przymusowej przerwie w działalności konspiracyjnej pojechała z misją do Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie. Dopiero za trzecim razem z tożsamością Angielki dotarła do Wielkiej Brytanii. Miała spotkać się z gen. W. Sikorskim, by zdać mu relację z kraju i uświadomić, że kobiety są pełnowartościowymi żołnierzami. Chodziło o ustalenie praw wojskowych dla płci pięknej. Niestety generał nie miał czasu wysłuchać dokładnie relacji „Zo”. Śpieszył się na Bliski Wschód. W drodze powrotnej zginął w Gibraltarze 4 lipca 1943 r. „Zo” chciała wrócić do kraju, by dalej działać w podziemiu. W tym czasie jedyną dla niej drogą powrotu był zrzut. Przeszła więc w Glasgow skrócony kurs spadochronowy. Wszelkie umiejętności teoretyczne i praktyczne już posiadała. Sama szkoliła przyszłych cichociemnych.

W 1943 r. powróciła do kraju i zameldowała się w Komendzie Głównej Armii Krajowej. Niestety gestapo ją śledziło i musiała ponownie zaliczyć kwarantannę. Schronienia udzielił jej klasztor ss. Niepokalanek w Szymanowie.

Jednak dzięki staraniom Elżbiety Zawadzkiej udało się uregulować sytuację prawną kobiet w wojsku. W październiku 1943 r. prezydent Władysław Raczkiewicz wydał Dekret o Ochotniczej Służbie Kobiet.

Po krótkiej przerwie wróciła znowu do pracy w konspiracji. Tymczasem w jej otoczeniu rozpoczęły się liczne aresztowania. Zastępca Komendanta „Zagrody” pseudonim „Jarach” okazał się agentem gestapo. Aresztowano rodziców i siostrę Elżbiety. Dowództwo wysłało „Zo” na kolejną kwarantannę. Wspomniana „wsypa” była największą w historii Wydziału Łączności Zagranicznej.

1 sierpnia w Warszawie wybuchło Powstanie. Będąc oficerem kwatery głównej Armii Krajowej pierwotnie udzielała się jako sanitariuszka, zajmowała się poleconym przez kierownictwo sprawami, przyjmowała ludzi wychodzących z kanałów, dokonywała inspekcji punktów medyczny, przenosiła granaty tzw. filipinki. Ostatnim powstańczym zadaniem było wydostanie się z Warszawy i oddawanie „Zagrody” w Krakowie. Nie było to łatwe. Musiała przedostać się kanałami, by ostatecznie 3 października wyjść z Warszawy z ludnością cywilną. Miała ze sobą specjalny rozkaz Tadeusza „Bora” Komorowskiego, który nakazywał placówkom AK udzielania jej wszelkiej pomocy.

Znowu szukała nowych kontaktów i trasowała szlaki na Zachód. Między innymi wytyczyła drogę Zdzisławowi Jeziorańskiemu i jego żonie. Tak wspominał Nowak – Jeziorański spotkanie z „Zo”: Była surowa, poważna, trochę szorstka i bardzo rzeczowa… w czasie rozmowy nie padło nic, co nie wiązało się ze służbowym tematem”.

Swoją ostatnią wyprawę kurierską odbyła w styczniu 1945 r. do Szwajcarii. Stamtąd przez Wiedeń do Krakowa, w którym zastała już sowietów. W Krakowie spotkała się z ppłk. Marią Wittek, która przeniosła ją do cywila. Zawadzka czuła się jednak wciąż żołnierzem, składała przecież przysięgę. W Toruniu przekonała się, że rodzice i siostra Adela żyją i zgłosiła się do Warszawy po rozkazy. Jej kolejnym zadaniem było zorganizowanie łączności i kolportażu obszaru zachodniego Polski. Chciała działać na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Od 1946 r. praca konspiracyjna wydawała się jej coraz bardziej bezcelowa. Nawet nie wiedziała, że jej organizację Delegaturę Sił Zbrojnych przekształcono na Zrzeszenie Wolność i Niezawisłość. Wykonała jeszcze kilka zdań związanych z odnowieniem kontaktów na Zachodzie. Wkrótce jednak wycofała się z działalności konspiracyjnej. Włączyła się w odbudowę zniszczonego przez wojnę kraju. Jednocześnie podjęła pracę na rzecz PWK, która jednak została wcielona przez komunistów do tzw. „Służby Polskie”. Ta praca dla Zawadzkiej stała się nie do przyjęcia. Nie chciała przekazywać treści szkalujących zarówno władze przedwojenne jak i konspiracyjne. W styczniu 1948 r. ostatecznie zrezygnowała. Zaczęła pracować jako referent naukowy w Polskim Instytucie Służby Społecznej w Łodzi i jednocześnie jako asystentka – wolontariuszka w Katedrze Pedagogiki Społecznej Uniwersytetu Łódzkiego. Kierownik tej katedry prof. Radlińska zaproponowała Zawadzkiej, by zrobiła doktorat. By mieć z czego się utrzymać uczyła w Liceach dla Dorosłych w Łodzi, Toruniu, a następnie w Olsztynie. Całym sercem oddała się pracy pedagogicznej i wychowawczej. Angażowała młodzież do pracy społecznej i organizowała wycieczki krajoznawcze. Była zobowiązana zdać egzamin z filozofii. Nie zdała, ponieważ jej rozumienie przedmiotu nie było zgodne z linią wytyczoną przez partię. W 1951 r. zaczęła być obserwowana przez Urząd Bezpieczeństwa. 5 września tego roku do jej skromnego mieszkania w Olsztynie wtargnęli funkcjonariusze UB. Po szczegółowej rewizji zawieźli ją do aresztu śledczego, a następnego dnia do Warszawy przy ul. Koszykowej i później na Rakowiecką. Zarzucono Zawadzkiej, że współpracowała z siatką szpiegowską. Przesłuchania były okrutne. Wielokrotnie wznawiano rozprawy rewizyjne za każdym razem zwiększając wymiar kary. Ostatecznie sąd skazał „Zo” na dziesięć lat więzienia oraz utratę wszelkich praw.

Ojciec Władysław Zawadzki kilkakrotnie zwracał się do Najwyższego Sądu Wojskowego, a także do Bieruta o zwolnienie z więzienia lub darowanie kary ale bezskutecznie. Dopiero 25 lutego 1955 r. po rozpatrzeniu wniosku rewizyjnego zmieniono wyrok na pięć lat. Elżbieta Zawadzka została zwolniona. Wróciła do Torunia do pracy nauczycielskiej i naukowej. W 1965 r. uzyskała tytuł doktora nauk humanistycznych na Uniwersytecie M. Kopernika w Toruniu, a w 1972 r. stopień doktora habilitowanego w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Krakowie. W 1978 r. przeszła na emeryturę, ale dalej kontynuowała pracę naukową. W dalszym ciągu z pasją zajmowała się działalnością społeczną. Wszystko dla ukochanej Ojczyzny.

Chciała zachować i upamiętnić to, co po wojnie zostało okryte tajemnicą i co sama przeżyła. W 1987 r. utworzyła w Toruniu Klub Historyczny. Rok później współtworzyła Muzeum i Archiwum Żołnierzy AK. W 1990 r. dzięki jej staraniom powstała Fundacja Archiwum Pomorskiego AK, któremu przekazała zbiory i relacje oraz pamiątki byłych żołnierzy AK. Fundacja istnieje do dzisiaj i prowadzi działalność archiwalną, edukacyjną, muzealna i popularyzatorską. Od marca 2009 r. nosi nazwę Fundacji generał Elżbiety Zawadzkiej. W 1996 r. uzyskała tytuł profesora zwyczajnego, a w 2008 r. skończyła pracę „Słownik kobiet odznaczonych Orderem Wojennym Virtuti Militari”.

Generał Elżbieta Zawadzka odeszła na wieczną wartę w Toruniu 10 stycznia 2009 r.

Tak się poświęciła dla działalności patriotycznej i społecznej, że nie założyła rodziny i jak sama mówiła nigdy tego nie żałowała. W polskich domach mieszkają te, które przejęły sztafetę.

Została odznaczona:

  • w 1943 r. Srebrnym Krzyżem Orderu Wojennego Virtuti Militari;
  • 1944 r. Orderem Wojennym Virtuti Militari;
  • 1995 r. Orderem Orła Białego.
  • W 2002 r. otrzymała tytuł Kustosza Pamięci Narodowej. W 2006 r. awansowana do stopnia generała brygady.

Katarzyna Błażewicz-Brzechowska

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content