14,7 C
Warszawa
piątek, 26 kwietnia, 2024

Pocztowe łamanie granic – Artur Adamski

26,463FaniLubię

Z poubeckich materiałów, zachowanych w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej wynika, że w latach sześćdziesiątych Służba Bezpieczeństwa przeprowadzała kontrolę co najmniej połowy krajowych listów, wysyłanych do i ze stolicy Polski.

Wiele świadczy o tym, że przynajmniej w niektórych okresach SB czytała wszystkie listy, jakie przechodziły przez warszawskie urzędy pocztowe. Trudno ocenić, jaką skalę kontrola korespondencji (będąca złamaniem paragrafów nawet obowiązującej wówczas „konstytucji”) miała w powojennym czterdziestopięcioleciu w innych miastach i regionach Polski. W okresie stanu wojennego – jawnie cenzurowane były wszystkie listy (koperty były otwierane, listy czytane, przybijano pieczątkę „Ocenzuowano”). Jedna z nie wiadomo na ile wiarygodnych opowiastek z tamtego czasu dotyczyła cenzorskiej ingerencji w treść listu. Jego autorka pisała o rozwoju ruchowym swego kilkumiesięcznego dziecka: „Jasio już siedzi”. Esbecki cenzor, sądząc, że „siedzenie” dotyczy osoby przynajmniej kilkunastoletniej i oznacza formę częstej wówczas represji, słowo „siedzi” miał skreślić, zastępując je słowami: „jest internowany”.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Na pewno od 1944 do 1989 roku wyspecjalizowani funkcjonariusze bezpieki kontrolowali korespondencję dużej części obywateli – część wg listy, część w drodze kontroli wyrywkowej, obejmującej nie mniej, niż 20% przesyłek. Kontrola stuprocentowa pojawiała się w okresach i miejscach kryzysowych, np. na Wybrzeżu po Grudniu 1970. Przez cały okres PRL – u niemal całkowitą kontrolą obejmowano korespondencję zagraniczną. W szczególności listy do i z krajów zachodnich. W celu umożliwienia czytania listów przez SB stworzona została specjalna kategoria tajnych współpracowników. W dokumentach występują oni jako OZ – osoby zaufane lub osoby zabezpieczenia. Współpracownicy ci często nie byli zobowiązani do standardowej aktywności donosicielskiej, ale mieli obowiązek umożliwiania działalności funkcjonariuszy tajnych organów. Czyli np. właśnie – ułatwiać funkcjonariuszom czytanie cudzych listów czy prowadzić „wyławianie” każdej poczty wysyłanej czy odbieranej przez osoby znajdujące się w zainteresowaniu komunistycznych służb.

Pomimo wszystkich tych utrudnień Solidarność Walcząca już w 1983 roku rozpoczęła akcję prenumeracyjną swoich gazetek. Pisma Solidarności Walczącej można było zaprenumerować, oczywiście nie w urzędzie pocztowym, ale niemal tak samo, jak się prenumeruje oficjalnie wydawane czasopisma. Do adresata przychodziły one zwykłą pocztą, w kopertach, a w przypadku reklamacji (że jakiś numer nie dotarł) wysyłka była powtarzana. Tym sposobem prasa Solidarności Walczącej trafiała w latach osiemdziesiątych do tysięcy jej stałych czytelników.

Gazetki Solidarności Walczącej często zawierały apel: „Przeczytałeś? Wyślij na wieś!” Chodziło o to, by niezależna prasa docierała tam, gdzie rzadziej bywa ona kolportowana. Solidarność Walcząca aż do 1990 roku prowadziła akcję wysyłania tysięcy przesyłek z podziemną prasą na tysiące wiejskich adresów. Najczęściej były to pozyskiwane z książek telefonicznych adresy wiejskich remiz strażackich, sołtysów, kół gospodyń wiejskich, szkół itp. Czasem otrzymanie koperty pełnej różnych gazetek było sensacją. Czasem przerażeni odbiorcy odruchowo biegli z nimi na milicję. Najczęściej otrzymane gazetki były czytane po kolei przez wszystkich mieszkańców wioski a nawet krążyły po całej gminie.

W 1983 roku Solidarność Walcząca podjęła próbę „pocztowego przedarcia się na teren Związku Sowieckiego”. W tym celu wyprodukowane zostały tysiące kopert, opatrzonych nadrukiem Towarzystwa Przyjaźni Polsko – Radzieckiej. Koperty te zostały wypełnione rosyjskojęzycznymi gazetkami, ulotkami, znaczkami, mini – plakatami. Żeby nie wzbudzać podejrzeń – wysłano je z kilkudziesięciu różnych miast Polski. Adresy pozyskane zostały sposobem podobnym do „wiejskiej wysyłki krajowej”. Tajemnicą pozostawało, jak duża część tej wysyłki zdoła się „przedrzeć” przez wschodnią granicę i dotrzeć do adresatów. Czyli – na ile esbeccy kontrolerzy poczty dadzą się nabrać na koperty z nadrukowanym logiem TPPR – u z Leninem oraz sierpem i młotem.

Po kilku dniach głośno zabrzmiały informacje o efektach wysyłki. Pierwszy donosił o tym serwis światowy BBC. Brytyjscy korespondenci w swych komunikatach informowali o co najmniej dziesiątkach przesyłek, które dotarły. Dziennikarze powoływali się na własne informacje, stąd przypuszczać można, że odbiorcami listów były także osoby, z którymi mieszkający w Związku Sowieckim Brytyjczycy mieli bezpośredni kontakt. Radiowe serwisy sekcji polskiej BBC o wydarzeniu tym mówiły w tonie sensacyjnym. O zagraniu na nosie sowieckiej KGB przez polską Fighting Solidarity z rozbawieniem i entuzjazmem informowała zachodnia prasa. Wymowa tych informacji była taka, że „pomimo stłumienia Solidarności czołgami Jaruzelskiego działalność polskiego podziemia wdziera się na teren Związku Sowieckiego”.

Trudno oszacować, jak duża część wysyłki dotarła do miejsc przeznaczenia. Rozsiane one były po całym terytorium państwa sowieckiego – od Wilna, Grodna i Lwowa po Sachalin i Kamczatkę. Z wiadomości, które w ślad za BBC uzupełniali korespondenci innych zachodnich mediów, mających korespondentów w ZSRS wynikało, że do wskazanych adresów dotarła wielka część, prawdopodobnie znacząca większość wysyłek. Nie wiadomo, jaka ich część od razu została zaniesiona na milicję lub KGB. Nie ulega natomiast wątpliwości, że po tej akcji kontrola listów, wysyłanych z Polski do ZSRS, została bardzo zaostrzona. Ten pocztowy „mecz SW kontra KGB” zakończył się jednak niekwestionowanym rezultatem 1:0 dla Solidarności Walczącej.

Artur Adamski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content