Obserwując hasła na Paradzie Równości, zauważyłem jedno, które mnie zaintrygowało i pobudziło do pewnej refleksji. „Jezus szedłby z nami” – wydało mi się jakieś znajome i podobne do innego hasła, które również nawiązywało do obecności Pana Boga, ale które widniało na klamrach pasków u żołnierzy Wehrmachtu. Oni w ten sposób próbowali dodać sobie pewności siebie i usprawiedliwić to, co robią. W swoim rozważaniu doszedłem do zaskakującego i szokującego mnie samego wniosku, że Jezus Chrystus rzeczywiście jest z nimi. Zarówno z tymi, którzy ponad 80 lat temu wzniecili wojnę, jak i z tymi, którzy dzisiaj, na ulicach polskich miast Jego obecnością chcą usprawiedliwić swój grzech i proponowaną społeczeństwu niemoralność.
Chrystus jest z nimi wszystkimi, skoro był nawet z tymi, którzy go ukrzyżowali, i za nich się modlił. Bóg nie opuszcza grzesznika, ale towarzyszy mu. Nie jest to jednak droga na osiołku podczas wjazdu do Jerozolimy, przy wiwacie tłumu, który widział w nim Króla. Jest to droga krzyżowa, w trakcie której był poraniony, wyzywany i poniżany. Chrystus stoi obok nas w koronie cierniowej i patrzy na nasz grzech, wierząc do końca, że powrócimy do Niego jak marnotrawni synowie.