Jako minister edukacji i nauki w rządzie premiera Mateusza Morawieckiego, syna Kornela Morawieckiego czyni Pan wiele dla dobra naszego kraju, wychowania, oświaty i nauki w szczególności. Sytuacja w tych obszarach jest bardzo skomplikowana, wymaga podejmowania trudnych i odważnych decyzji. Pragnąłbym zwrócić się tą drogą do Pana Profesora z propozycją pewnej, w moim przekonaniu istotnej, modyfikacji aktualnego systemu rozdziału funduszy budżetowych na badania naukowe dla pracowników szkół wyższych, ubiegających się o ministerialne granty. Jest to duża grupa osób, której potrzeby finansowe mogą być ze zrozumiałych względów zaspokojone tylko w niewielkiej części.
W oparciu o doświadczenie własne i innych humanistów, składających niejednokrotnie wnioski grantowe, chciałbym zainteresować Pana Ministra sytuacjami powtarzającymi się, a rozstrzyganymi w ministerstwie na niekorzyść wnioskodawców w sposób ewidentnie krzywdzący, wbrew społecznemu poczuciu sprawiedliwości. Nie jest tajemnicą, że tzw. eksperci angażowani do oceny wniosków i wywodzący się z tych samych środowisk badawczych, co i wnioskodawcy, nie zawsze rzetelnie wykonują swoje zadania (opłacone przez ministerstwo), formułując opinie rażąco sprzeczne ze stanem faktycznym: ilością i jakością dorobku naukowego danego wnioskodawcy, a także tendencyjnie przedstawiając, de facto dyskwalifikując, wartość zgłaszanego projektu. Konkretne przypadki poważnych potknięć owych ekspertów wskazują, że albo (1) nie mają oni wystarczającej wiedzy w zakresie ocenianego projektu badawczego, czyli są ignorantami, albo (2) celowo rozmijają się z prawdą materialną, czyli są kłamcami. Rozstrzygnięcie, pryncypialne dla losu danego wniosku, czy zachodzi (1), czy (2), jest trudne i nieinteresujące dla urzędników ministerialnych.
Istnieje prosty sposób wyeliminowania tego rodzaju skandalicznych nieprawidłowości: wszystkie recenzje wewnętrzne (dys)kwalifikujące wnioski grantowe powinny być jawne i zamieszczane na stronie ministerstwa, zanim zostanie podjęta decyzja finansowa o (nie)przyznaniu środków finansowych konkretnemu badaczowi. Skoro jawne są recenzje doktoratów i habilitacji, to dlaczegóżby nie miały być upubliczniane recenzje ekspertów, w tym „ekspertów”? Wówczas na pewno niejeden kłamca powstrzymałby się przed swym niegodnym czynem, by nie ryzykować utraty dobrego imienia w swoim środowisku.
Będę bardzo wdzięczny Panu Profesorowi za ustosunkowanie się do powyższej propozycji.
Jan Wawrzyńczyk, em. prof. zw. Uniwersytetu Warszawskiego (www.nfjp.pl)