1.6 C
Warszawa
środa, 6 listopada, 2024

Wspólnota – Michał Mońko

26,463FaniLubię

W każdej dziedzinie aktywności społecznej – gospodarczej, politycznej, edukacyjnej, kulturalnej, religijnej – istotnym czynnikiem ogniskującym działania jednostek jest wspólnota, która obejmuje to, co zwie się społeczeństwem i to, co zwie się państwem.

Czym jest wspólnota? To związek jednostek, które angażują się na rzecz wspólnego dobra. W zamian otrzymują wartości przewyższające ich indywidualne wyrzeczenia. W ten sposób sprawdza się zasada, że demokracja jako ustrój polityczny, może istnieć tylko tam, gdzie wspólnotę interesów i wartości uznaje zdecydowana większość obywateli.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

„Upadek demokracji następuje wówczas, gdy owa wspólnota interesów i wartości rozpada się, kiedy zgoda co do zasad i celów przestaje istnieć, kiedy jakieś ugrupowanie nie chce dalej działać poprzez państwo, lecz pragnie stanąć ponad państwem” – pisze prof. John Hamilton Hallowell w książce „Moral Foundation of Democracy” (Moralne Podstawy Demokracji).

Upadek demokracji w Polsce zaczął się już po 1945, gdy demokrację zaczęli reprezentować „szczerzy demokraci” z naganem u pasa i w togach wolnych sędziów na rozkaz partii. W czasach PRL mieliśmy demokrację ludową. Pod tą nazwą funkcjonował zamordystyczny reżim sądów doraźnych, funkcjonowały rozstrzeliwania pod chałupami, wtrącania przeciwników politycznych do obozów albo do więzień.

Na przestrzeni dziesięcioleci PRL wykształciły się w Polsce dwa narody. Jeden naród związany z sowieckim okupantem, a drugi występujący przeciw polskim sowietom. Ten pierwszy naród, to obywatele pierwszej kategorii, ludzie władzy, często nie znali języka polskiego. Drugi naród to obywatele drugiej kategorii, bezpartyjni.

PRL należał do licznej grupy czerwonych królewiąt. To były dzieci sekretarzy partii, wysokich funkcjonariuszy państwa, sędziów i prokuratorów wojskowych. Latem królewięta podróżowały samolotami nad Adriatyk. Tam pływali jachtami. Zimą wylatywali do Szwajcarii. Nie czyścili swoich butów. Mieli służbę. Nie jeździli tramwajami. Mieli kierowców.

Królewięta, poskromieni w 1956, przeszli do opozycji wobec reżimu. Trwali w tej opozycji aż do 1989, kiedy przyczepili się do butów stoczniowców i górników i w tych butach wzięli władzę w nowej Polsce, czyli w PRL bis. A prawica? Też wzięła swoje. To dzisiaj zaspane dzieci we mgle politycznej. Właśnie szukają papuci, bo bez papuci nie wyjdą z domu.

Po tzw. odwilży w 1956 roku już nie było sądów doraźnych i masowych rozstrzeliwań, wystarczyły więzienia i szykany. W nowej Polsce, wymyślonej w 1989 w obiekcie MSW w Magdalence, demokracja stała się pojęciem wieloznacznym. Stała się zabawą. Komisja Europejska, przykładowo, chce dla Polski demokracji, w której władza będzie należała do tzw. wolnych sądów.

Z rozpowszechnianiem się tego poglądu powraca zainteresowanie inicjatywami społecznymi i politycznymi, które sytuowały się dotąd na marginesie dyskusji nad społeczeństwem obywatelskim, choć mają w Polsce długą i bogatą tradycję. Mianowicie, powraca zainteresowanie działaniami zbiorowymi lub instytucjami, które łączą cele społeczne z funkcjami politycznymi.

Można dziś mówić nie o jednej zasadzie demokracji, ale o kilkunastu zasadach, które określają społeczeństwo demokratyczne. Najważniejsze z tych zasad, to suwerenność społeczeństwa obywatelskiego; wolność i równość jednostek w społeczeństwie; uznanie większości jako fundamentu wyłaniania władzy; respektowanie odmienności podmiotów życia publicznego; stosowanie konsensusu i kompromisu w życiu publicznym.

Każdą zasadę demokracji, jeśli się chce, można oczywiście zakwestionować. Opozycja totalna demonstruje pogląd, że społeczeństwo nie jest suwerenne, jeśli władzę w kraju sprawuje formacja konserwatywna, a nie lewicowo–liberalna, jak choćby PO, Nowa Lewica i PSL/ZSL. Zwolennicy rządów lewicowo–liberalnych nie czują się dzisiaj wolni i wychodzą na ulicę protestować przeciw większości, która wyłoniła rządy konserwatywne.

Dzisiaj dawni królewięta, a faktycznie już dzieci i wnuki dawnych królewiąt, mają sytuację niepewną. Niby wszystko znowu należy do nich, a jednak… czują się jakby byli na opisanym przez Adama Mickiewicza paryskim bruku. To bruk śliski i ruchomy, jak ruchome są piaski.

No więc uzasadniony jest niepokój, a miejscami nostalgia za szczęśliwym dzieciństwem, gdy miliony szły pod czerwonymi sztandarami i pod portretem Generalissimusa i pozdrawiały przywódców partii i narodu. Dzisiaj szczęśliwe miliony mają iść pod sztandarami tęczowymi, a nie czerwonymi.

Nostalgia jak narkotyk wzmacnia i odtwarza narkotyczne obrazy utraconej ojczyzny dzieciństwa. Znana reżyser, córka pułkownika UB, pamięta jak nosił ją na rękach Bierut. Znana socjolog, córka Bieruta, mówi o swym ojcu, że to był najukochańszy człowiek. Mniej znani wnuczkowie Bieruta to dziś dyplomaci na Zachodzie. Sekretarz KC PZPR, zwany komunistycznym betonem, ma dziś willę pod Nowym Jorkiem.

Czy jednak mimo wszystko mamy demokrację? To pojęcie zostało omówione w pracy Josepha Schumpetera „Kapitalizm, socjalizm i demokracja. Demokracja jest systemem rządów, w którym obywatele w czasie wyborów przekazują partiom politycznym prawo do sprawowania władzy. A zatem obywatele nie rządzą sami, ponieważ w większości spraw nie mają pełnej wiedzy i jasnego punktu widzenia albo ich punkt widzenia nie jest ugruntowany.

Z demokracją wiąże się praworządność. Pojęcie praworządności oznacza po prostu przestrzeganie prawa. Sposób rządzenia oparty na poszanowaniu prawa określany jest pojęciem legalizmu. Opozycja lewicowo–liberalna kwestionuje zasady legalizmu. Nie uznaje demokratycznych instytucji. To zaś jest anarchią i zamachem na państwo.

W czasach PRL legalizmem była wola partii komunistycznej. Obowiązywała praworządność socjalistyczna, czyli wyższość polityki nad prawem. Gdy moja siostra Marychna zignorowała polecenie partii, aby skazać sądzonego człowieka na dwanaście lat, i uniewinniła sądzonego, natychmiast została zwolniona z pracy i pozbawiona prawa wykonywania zawodu sędzi.

Sędziowie, którzy w czasach PRL orzekali zgodnie z wolą partii komunistycznej, dzisiaj krzyczą o wolnych sądach, jeżdżą na skargę do Brukseli. To przypomina schyłek osiemnastego wieku, gdy warchoły Rzeczypospolitej jeździły na skargę do Petersburga. Tam o rządzeniu Polską decydowała Katarzyna Wielka.

O co toczy się spór między formacją lewicowo–liberalna i formacją prawicowo–konserwatywną? Spór toczy się o tzw. wartości europejskie.

Prawica sprzeciwia się wprowadzeniu do przedszkoli nauki masturbacji czterolatków. Nie godzi się też na działalność związku zawodowego prostytutek żeńskich i męskich. Nie godzi się na małżeństwa jednopłciowe. Prawica sprzeciwia się też dyskusji nad modelem „nowoczesnej” rodziny, w której syn mógłby kopulować siostrę i matkę, a ojciec córkę i syna.

Tymczasem ojczyzna narodowa została zastąpiona przez ojczyznę ideologiczną. W tej ideologicznej ojczyźnie, wspieranej przez lewicę z Brukseli i przez komunistów z Luksemburga, nie ma wspólnoty losu i pamięci. Jest Europa. Jest tłum zdominowany przez opozycję totalną, która działa ponad państwem i wbrew państwu. Na razie prawica cofa się przed tym zanarchizowanym działaniem.

Michał Mońko

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
269SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content