12,5 C
Warszawa
piątek, 26 kwietnia, 2024

Rynek prawdy – Michał Mońko

26,463FaniLubię

Rynek mediów stanowi centralną sferę publiczną, definiowaną jako przestrzeń między rządem, a społeczeństwem. Medialne przedsiębiorstwa funkcjonują jako jednostki gospodarcze i z tego tytułu podlegają regulacjom prawnym, dotyczącym konkurencji i monopolu. Ale telewizja, radio i Internet, a także gazety opiniotwórcze i produkcja reklam, nie są pod względem biznesowym tym samym, co fabryki gwoździ i smaru do wozu. To przedsiębiorstwa szczególnego rodzaju.

Telewizja, operująca wieloma kodami przekazu, należy do głównych mediów rynkowych. Depcze jej po piętach Internet, dalej jest operujące jednym kodem radio, jeszcze dalej są gazety.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Media podlegają konkurencji, ale konkurencja na rynku mediów, szczególnie tych opiniotwórczych, ma skutkować czymś więcej niż tylko niższymi cenami i lepszą jakością. Nade wszystko konkurencja ma zapewnić różnorodność produktów, co oznacza prezentowanie różnych poglądów, wyrażanie różnych opinii, pośredniczenie w negocjacjach i sporach politycznych. Niedopuszczalne jest zdominowanie rynku przez jeden produkt, czyli przez jedną opinię, rozpowszechnianą przez dominujące medium.

Produktem telewizji i Internetu nie są jednostkowe, indywidualne opinie albo jednostkowe punkty widzenia. To są przekazy wytworzone w konkretnych okolicznościach, dostępne dla odbiorców jako rzekomo wspólnie podzielane widzenie świata. Inaczej mówiąc, przekazywane przez media znaczenia, wartości i przekonania są systemami opisującymi i wyjaśniającymi świat, a zatem są ideologiami.

Należy tu zadać sobie pytania, w jaki sposób ideologie funkcjonują w społeczeństwie jako konfiguracje znaczeń? W jaki sposób prowadzą do krystalizowania się systemów przekonań? W jaki sposób rozprzestrzeniane ideologie stają się kolektywnymi reprezentacjami grup społecznych? Jak to się stało, że obce ideologie, podważające fundamenty państwa i narodu, tak łatwo zburzyły porządek polityczny i instytucjonalny nowej Polski?

Odpowiedz jest jedna i nie ma odpowiedzi drugiej. Obce ideologie wdarły się do Polski i opanowały umysły znacznej części społeczeństwa. To fakty potwierdzane p[rzez ulice dużych miast! Obce ideologie wdarły się za pomocą takich mediów, jak „Gazeta Wyborcza” po roku 1989 i TVN po roku 1997.

To kamery TVN formowały i nadal formują postawy społeczne i polityczne wobec Kościoła, wobec rządu RP, wobec tradycji polskiej, wobec Polski. Kamery TVN kreowały kobietę wolności, która w istocie była i jest wulgarnym monstrum, posługującym się knajackim językiem.

To kamery TVN zarejestrowały niesłychane słowa Donalda Tuska, współzałożyciela Kongresu Liberalno – Demokratycznego, dwukrotnego premiera rządu RP, dwukrotnego przewodniczącego Rady Europy, przewodniczącego Europejskiej Partii Ludowej. Tusk zaadresował swoje słowa do Andrzeja Dudy, prezydenta Najjaśniejszej Rzeczypospolitej: „Lepszy dla Ciebie byłby świt zimowy. I sznur, i gałąź pod ciężarem zgięta”(!).

TVN koncentruje się na krytyce wszystkiego, co polskie. Oskarża, lekceważy odbiorcę, nakazuje, nęka – dzień po dniu, godzina po godzinie. Umniejsza wartość i samoocenę odbiorcy. Nie mówi: Trybunał Sprawiedliwości; mówi: Trybunał Przyłębskiej. To jawna pogarda wobec instytucji państwa i wobec publiczności.

Kontekstem wypowiedzi przewodniczącego Tuska pod Pałacem Prezydencki był tzw. Lex TVN, przyjęty przez Sejm RP. W poniedziałek, 27 grudnia 2021 roku, prezydent Andrzej Duda poszedł na rękę opozycji totalnej. Zawetował krytykowaną ustawę! Co znaczy weto prezydenta Dudy? Weto oznacza wolność dla interesów amerykańskich w Polsce i jednocześnie oznacza uszczerbek na suwerenności Polski.

Na rynku mediów działają podmioty, których potrzeby i aspiracje są odmienne, nierzadko sprzeczne. Sytuacja każdego gracza rynkowego, jak widzimy w przypadku TVN, zależy od jego sytuacji politycznej, prawnej i ekonomicznej. TVN, należący do potężnej spółki Discovery (gigant AT&T). Stanowi okruch fuzji Warner Media i Discovery, których wartość przekracza 150 miliardów dolarów!

Fuzja gigantów medialnych może wnosić do TVN programowe i materialne zmiany, co jest istotne nie tylko dla TVN, ale także dla ładu medialnego w Polsce. Tymczasem nikt ze spółki Discovery ani z konglomeratu AT&T nie odezwał się do konstytucyjnych organów „ładu medialnego” w Polsce. Nikt też nie odezwał się w tej kwestii z twardego jądra Europy i z kochającej wolność Ameryki. Bo tam, w Ameryce, Polska jest przedmiotem, a nie podmiotem interesów politycznych i gospodarczych.

Polska chce unormować stuprocentowe własności Discovery w Polsce. Wszystko w zgodzie z Konstytucją, z prawem krajowym, z prawem unijnym. Zaprotestowała Platforma Obywatelska. Zaprotestowała tzw. opozycja totalna. Zaprotestowała TVN, wzywają tłumy, a nie publiczność, do obrony „wolnych mediów”. Co zagraża TVN? Zgodnie z prawem europejskim TVN powinien sprzedać 51 procent akcji.

Niedawno te same siły polityczne i medialne protestowały w obronie wolnych mediów drukowanych, odkupionych przez Orlen od niemieckiej firmy Verlagsgruppe Passau Capital Group.

Walkę o „wolne media”, czyli o interesy amerykańskie z pogwałceniem „ładu medialnego” w Polsce i prawa unijnego w Europie, poparła Věra Jurová, wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej, która tradycyjnie krytykuje Polaków. Jurová dobrze wie, że w unijnych krajach Amerykanie nie mogą mieć 49 proc. własności, a w Polsce mają 100 procent własności.

W obronie Amerykańskiego Fortu TVN w Polsce zaprotestował Departamentu Stanu, no i amerykański charge d’affaires w Warszawie. Wystąpił też przeciw Polsce, znany z poszturchiwaniu Polaków, Frans Timmermans, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej, pochodzący z Holandii, którą nie wiedzieć czemu wyzwalały spod okupacji niemieckiej wojska gen. Maczka!

Ta sytuacja na polskim rynku mediów i na polskim rynku polityki jest charakterystyczna dla krajów postkolonialnych i zależnych od byłych imperiów. Państwa kolonialne wciąż nie mogą wyzbyć się swych dawnych nawyków, gdy robili w Afryce albo w Azji, co im się chciało, traktowali tubylców jak nieludzi, a zawsze zgodnie ze swymi potrzebami i interesami.

W systemie rynkowym dochodzi do koncentracji własności, także do koncentracji mediów, a to oznacza równocześnie koncentrację opinii i ideologii. Rodzą się paneuropejscy nadawcy, którzy wcale nie gwarantują realizacji celów tradycyjnie przypisanych mediom narodowym.

Tymczasem media stają się interesem niewielu, stają się narzędziem, wykorzystywanym przeciw wielu. Kto chce zmienić ten fatalny układ, pada ofiarą tegoż układu. Zmowa na rynku mediów jest też zmową na rynku politycznym. Przykładem jest obrona interesów amerykańskich, zwanych w Polsce obroną „wolnych mediów”.

Praktyka pokazuje, że kraje europejskie na ogół właściwie rozumieją konieczność dekoncentracji konglomeratów medialnych i rynku mediów. Unia Europejska nie traktuje mediów jak każdego innego sektora przemysłu: wprowadza specjalne ograniczenia odnośnie koncentracji i monopolizowania rynku, promuje konkurencję na rynku mediów, zgodnie zresztą z zapisami Traktatu Rzymskiego.

Na szczególną uwagę zasługuje przeciwdziałanie amerykanizacji nadawania. Chodzi o zaśmiecanie europejskich anten śmieciowymi produkcyjnymi Hollywood, promującymi fałszywe potrzeby i fałszywy obraz świata. Ale gdy Polska chce uregulować medialne interesy amerykańskich gigantów na polskim rynku mediów (chodzi o Warner Media i Discovery), urzędnicy Komisji Europejskiej protestują!

W kwestiach programowych dyrektywy europejskie wymagają, by nadawcy audiowizualni w państwach EU przeznaczali większość czasu antenowego na produkcję europejską, co ma chronić rynek przez dominacją amerykańską. Polska realizuje dyrektywy UE. Europejskie zapisy o wspólnym kulturowym dziedzictwie są niesłychanie ważne, zwłaszcza dla mniejszych państw, które muszą stale chronić się przed kulturowym i technologicznym imperializmem.

Ze względu na specyfikę mediów drukowanych i elektronicznych, instytucje zajmujące się ochroną konkurencji mają problemy z definiowaniem poszczególnych rynków mediów audiowizualnych, drukowanych i reklamowych. Problem dotyczy rzetelnego ustalenia, czy rynek, na którym dochodzi do połączenia własności przedsiębiorstw medialnych, jest jeszcze rynkiem konkurencyjnym, czy już oligopolem, czy może nowo powstały konglomerat monopolizuje ten rynek. Odpowiedź zależy od właściwego zdefiniowania sektorów rynku.

Departament Stanu upomina się wolność mediów w Polsce, a w istocie upomina się o rynek interesów TVN. Ot, takie przyzwyczajenie, wyniesione przez Amerykanów z poszturchiwania Salwadoru i Kostaryki. Tam wolny rynek rządzi się motywem zysku, a media nadają taki program, jaki zapewnia największe zyski przy minimalnych kosztach. Kostaryka jest wolna i demokratyczna dopóki Amerykanie robią tam zyskowne interesy. Niewielki Salwador nie podskoczy, bo padnie. Polska wybije się na wolność po amerykańsku, bo prezydent Duda podpisał to, co chcieli Amerykanie.

Polska była demokratyczna, gdy na rynku tolerowała nawet osiemnastokrotne przekroczenie dopuszczalnej koncentracji mediów opiniotwórczych. Mieliśmy w telewizji lat dziewięćdziesiątych „rodziny telewizyjne”, składające się nawet z dziewięćdziesięciu sześciu osób! Pracowały te rodziny na stanowiskach dziennikarzy, lektorów, szefów redakcji, dyrektorów! Było kilka „rodzin” składających się tylko z sześciu – ośmiu członków. I było dobrze, i nikt nie wychodził na ulice żeby protestować.

Gdzie szukać źródeł obecnej sytuacji na polskim rynku mediów? Za sytuację na dzisiejszym rynku mediów odpowiadają błędy i wypaczenia rządzących w latach dziewięćdziesiątych. Przede wszystkim zawiniła tu zmowa w Magdalence i decyzje rządu premiera Mazowieckiego.

Po roku 1989 media zostały przejęte przez służby specjalne i przez funkcjonariuszy partii komunistycznej. Fatalne błędy popełniła Komisja Likwidacyjna RSW Prasa. Jeszcze większe błędy popełnił rząd premiera Mazowieckiego, powołując Komisję Likwidacyjną, złożoną z ludzi skrajnie niekompetentnych.

Wiem, co mówię, bo w tym czasie byłem przewodniczącym Rady Pracowniczej 69 najważniejszych w Polsce tygodników i miesięczników. Byłem też przewodniczącym Społecznej Komisji Likwidacyjnej RSW Prasa i przewodniczącym Jury Konkursu na Naczelnych Redaktorów.

Zasadniczym błędem była Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Największym błędem byli ludzie tworzący Radę, która decydowała o potężnym majątku i o potężnej władzy mediów.

Należy spytać, jakim cudem i na jakich zasadach niektórzy dostali koncesję na uruchomienie telewizji, a niektórzy nie dostali koncesji? Na jakich zasadach w mediach pracowali funkcjonariusze służb specjalnych, mundurowi oficerowie wojska i MSW, a także konfidencji i funkcjonariusze partii? Pisałem, że konfidenci i funkcjonariusze pracowali nawet w „Tygodniku Solidarność”. Zajmowali też znaczące stanowiska w kancelariach, w partiach konserwatywnych i prawicowych.

No więc brakuje nie tylko ładu medialnego, ale po prostu zwyczajnego ładu w życiu publicznym. Mówimy o mediach, o sądach, o demokracji, ale nie mówimy o upadku morale ludzi zaufania publicznego, o ludziach cynicznych, wypranych z myślenia kategoriami państwa i narodu, gardzących ludźmi ulicy, zwanych stonką.

Ludzie uchodzący za ludzi zaufania publicznego są mistrzami kreacji, manipulacji, obracania rekwizytami dobra, miłości. Ludzie ci kreują swoje wizerunki i poprzez media kreują odbiór swoich wizerunków. Każą publiczności przyjmować opinie mediów jako opinię publiczną. I, rzeczywiście, nie ma w Polsce opinii publicznej, nie ma sądu opinii publicznej. Jest opinia zadymionego propaganda tłumu.

„Nie ma sądu publicznego, opartego na kryterium etyki i faktów, a to, co powszednio nazywamy opinią publiczną, jest niczym innym jak etykietą poszczególnych grup – etykietą nalepioną na zjawiska nie w celu określania go zgodnie z prawdą, ale aby wyzyskać go na własna korzyść – pisał w 1903 roku Bronisław Dobek w „Przeglądzie Zakopiańskim”. – To też brak tego sądu społecznego daje się nam okropnie we znaki: ludzie z kieszeniami zamiast serca, a żołądkami zamiast mózgu, chodzą w jasny dzień ulicami ludnych miast, a przechodnie widzą z ich ramion wyrastające skrzydła i na ustach uśmiech anielski”.

Na salonach nowej Polski można spotkać byłego sekretarza PRON, kierującego

w czasie stanu wojennego propagandą WRON. Można spotkać byłego sekretarza PZPR, odznaczającego się w czasach PRL bezpardonową walką z Kościołem i prawicą. Można spotkać dziennikarskie wróble, które dzięki stanowi wojennemu obsiadły i zapaskudziły wysokie stanowiska w gazetach i w telewizji.

Nie jest w Polsce tak, że są jakieś idee, prawa, umowy, zasady, których nie można zawetować, odrzucić, naruszyć, wrzucić do kosza. Ludzie, którzy od czasów Magdalenki wszystko mogą, wycofali się z ustawy o ochronie dobrego imienia Polaków. Bo Polacy nie muszą mieć dobrego imienia. Wycofali się z ustawy o ochronie zwierząt. A po diabła chronić zwierzęta?! Wycofali się z ustawy o ochronie ładu medialnego. Niechże TVN rozłupuje polskie mózgi, jak się rozłupuje orzechy laskowe albo orzechy włoskie !

Czemu nie wycofać się teraz z sądów? Czemu nie wycofać się z Turowa? Jeśli się nie ma wpływu na ład medialny w kraju, to nic się nie ma i nic nie jest już ważne. A zatem, należy się nie wygłupiać, podkulić ogon, nie stroszyć piór, nie napinać mięśni i nie udawać, że jeszcze o coś chodzi, gdy po zawetowaniu Lex TVN już o nic nie chodzi. Nawet nie chodzi o trwanie w dziejach, a tylko o przetrwanie do następnych wyborów.

Michał Mońko

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content