9,6 C
Warszawa
sobota, 27 kwietnia, 2024

Solidarność Walcząca w obronie warszawskiego Radia Solidarność – Artur Adamski

26,463FaniLubię

29 sierpnia 1982 Służba Bezpieczeństwa aresztowała twórcę działającego w stolicy Radia Solidarność. Wraz ze Zbigniewem Romaszewskim do więzienia trafiła też jego żona. Solidarność Walcząca podjęła wtedy działania mające na celu zarówno nadawanie kolejnych audycji podziemnej warszawskiej radiofonii, jak też pomoc uwięzionym, których sądzono w dwóch kolejnych procesach.

Janusz Krusiński, wrocławski radiowiec Solidarności Walczącej zwrócił się wtedy do przywódców swojej organizacji z propozycją udania się do Warszawy i nadania kolejnych audycji Radia Solidarność. Kornel Morawiecki wskazywał na duże ryzyko tak spontanicznych akcji, ale zgodził się z argumentem, że radiowa działalność warszawskiej Solidarności nie może być przerwana wraz z aresztowaniem Romaszewskich. Tym bardziej, że ich dalsza obecność w eterze zdejmowała z oskarżonych przynajmniej część odpowiedzialności za nielegalną działalność radiową. Jak się wkrótce okazało, emisje wrocławskich nadawców były słyszalne w Warszawie na znacznie większych obszarach stolicy niż wcześniej.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

W marcu 1983 Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego skazał Zbigniewa Romaszewskiego na cztery i pół a Zofię Romaszewską na trzy lata więzienia. Ich córka wraz z mężem Jarosławem Guzym zwróciła wtedy uwagę na pewną niejasność dowodów, jakimi posługiwał się pułkownik Stanisław Błasikiewicz. Ten główny ekspert gen. Kiszczaka od spraw fonicznych był twórcą powstałego w latach sześćdziesiątych Wydziału Fonoskopii w Zakładzie Kryminalistyki Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej. Przed sądem twierdził, że ponad wszelką wątpliwość zidentyfikował głos spikerki Radia Solidarność jakoby należący do Zofii Romaszewskiej. Zięć Romaszewskich, Jarek Guzy postanowił podjąć próbę dalszej walki sądowej na płaszczyźnie merytorycznej. Zaczął więc poszukiwać specjalisty, który podjąłby się podważenia ekspertyzy Błasikiewicza. W sterroryzowanym kraju nie było to łatwe – odmówili munaukowcy z Warszawy i Poznania. Zadania natychmiast podjął się dr Wojciech Myślecki z Politechniki Wrocławskiej, o którym ani Guzy, ani Romaszewscy nie wiedzieli, że jest jedną z najważniejszych postaci Solidarności Walczącej. Pozostawała tylko kwestia dopuszczenia przez komunistyczny sąd do wypowiedzenia się w czasie procesu kogoś takiego, jak Myślecki. Zdaniem Jarosława Guzego pomogła w tym niefrasobliwość sądu, który ani nie rozpoznał Myśleckiego jako niepodległościowego działacza z wielkim opozycyjnym dorobkiem, ani też najwyższej klasy fachowca, a zarazem doskonałego mówcy, w starciu z którym Błasikiewicz nie miał szans. Jak wspominał Jarosław Guzy: „ Myślecki wygłosił godzinną, wspaniałą, niezwykle przekonującą mowę, a potem pułkownik całkowicie poległ w walce na argumenty. Kolejne celne zdania Myśleckiego obnażały braki w przygotowaniu teoretycznym, metodologicznym i w logice wywodów Błasikiewicza”. Główny ekspert Kiszczka, miażdżony fachowymi i dobitnymi argumentami, w końcu uciekł się do desperackiego stwierdzenia, że „głos Zofii Romaszewskiej zidentyfikował ze stuprocentową dokładnością”. Myślecki jakby tylko na to czekał. Zwracając się do sądu stwierdził: „Nawet Albert Einstein głosił, że w naukach przyrodniczych sto procent pewności nie istnieje! Widocznie pan pułkownik Błasikiewicz nie tylko uważa, że wie lepiej od Einsteina, ale też ma się za jedynego nieomylnego”.

Męki naczelnego eksperta MSW od analiz fonoskopijnych przerwał sąd, który udał się na długą naradę. Znając realia PRL-owskiego sądownictwa, domyślać się można, że polegała ona na poinformowaniu o zaistniałej sytuacji najwyższych funkcjonariuszy reżimu i oczekiwaniu na ich decyzję. Okazało się, że było nią zakończenie procesu przy utrzymaniu wyroku poprzedniej instancji. Wielka kompromitacja sądu oraz retoryczne i merytoryczne zmasakrowanie eksperta MSW najwyższego szczebla przez doktora Wojciecha Myśleckiego stało się jednak wielką sensacją. Triumfujący naukowiec nie został zidentyfikowany jako działacz Solidarności Walczącej (jeśli by się tak stało – siedziałby już w więzieniu), ale dla wszystkich było już jasne, że jest on postacią ze swej antykomunistycznej i niepodległościowej aktywności znaną co najmniej od roku 1968. Jeszcze bardziej wymowne było to, że krótko przed procesem Romaszewskich sam, oczywiście z powodów politycznych, przez wiele miesięcy siedział w więzieniu.

Starcie Błasikiewicz kontra Myślecki było więc jak pojedynek reprezentanta interesów sowieckich z rzecznikiem niepodległości. Wymierzony w tej walce perfekcyjny nokaut radował polskie serca, budząc wiarę w sens walki o lepsze jutro ojczyzny.

Artur Adamski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content