20,6 C
Warszawa
niedziela, 28 kwietnia, 2024

Indoktrynacyjna porażka Jędrychowskiego: nie zdołał zsowietyzować Mateusza Morawieckiego!

26,463FaniLubię

Kandydat na posła do Sejmu z listy PO, który 37 lat temu przez jeden rok szkolny jedną godzinę w tygodniu prowadził lekcję z klasą, w której jednym z uczniów był obecny premier polskiego rządu ubolewa nad tym, że nauczanie owego wówczas osiemnastolatka okazało się być jego porażką. Precyzyjnie nazywa to: „porażką pedagogiczną”.

Jak wiadomo „pedagogika” to pojęcie wywodzące się z greki i w języku tym znaczące dosłownie: „prowadzenie dziecka”. Porażka Jędrychowskiego z „prowadzeniem Morawieckiego” polegać więc musiała na tym, że nie zdołał on doprowadzić tego młodego wówczas człowieka tam, dokąd zamierzał go doprowadzić. Należałoby więc ustalić – dokąd, jako ów pedagog, Jędrychowski usiłował swoich uczniów doprowadzić. Sprawdzić to nie jest trudno, gdyż zbadać wystarczy, jakiego przedmiotu on nauczał i jakie idee wtłaczał w umysły młodych ludzi w ramach procesu ich formowania. Jedno i drugie wiemy doskonale: Jędrychowski uczył przedmiotu, którego celem było marksistowsko – leninowskie indoktrynowanie młodego pokolenia. Jeśli ktoś ma co do tego jakiekolwiek wątpliwości – niech zajrzy do obowiązującej w drugiej połowie lat osiemdziesiątych podstawie programowej czy choćby podręcznik do przedmiotu, jakiego nauczał Jędrychowski. Zapewniam, że każdy, kto spotka się z owym stekiem bolszewickich sofizmatów wątpliwości nie będzie miał żadnych. I będzie pewien, że celem tego wątku PRL-owskiego „edukowania” było prosowieckie indoktrynowanie polskiej młodzieży. Mówiąc prosto a zarazem precyzyjnie: sowietyzowanie polskiej młodzieży. O tym, na czym to polegało, dowiedzieć się można zaglądając do konspiracyjnej prasy tamtego czasu albo do archiwów Radia Wolna Europa, emitującej wówczas cykliczny program pt, „Co to jest sowietyzacja, czyli przed czym musimy się bronić?” Zarówno artykuły z nielegalnie wydawanej prasy, jak i audycje zagranicznych rozgłośni w wielkiej mierze były reakcją właśnie na sowietyzujące treści programowe, wtłaczane do młodych umysłów przez komunistycznych politruków zainstalowanych w polskich szkołach.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Nie wszyscy nauczyciele przedmiotu, który był żywiołem Jędrychowskiego, poddawali się sowietyzacyjnym nakazom. Wielu na swoich lekcjach przemycało inne treści a najbardziej łajdackie pomijało, pobudzało do samodzielnego oceniania, indywidualnego dochodzenia do wniosków. Wielu, ale nie Jędrychowki. On był jednym z tych, którzy z zadaniu powierzonemu mu przez komunistyczną partię, do której oczywiście sam też należał, starali się wywiązać w stopniu maksymalnym a może jeszcze większym. Marksistowsko – leninowskiemu praniu młodych mózgów oddawał się z pasją, niespożytym entuzjazmem i zaciekłością. Sowietyzowanie młodych Polaków była jego żywiołem, życiową radością, najpierwszym powołaniem. Tak właśnie wspominają to jego uczniowie. Bez wątpienia sukcesy odnoszone w tym dziele były dla niego źródłem radości. A porażki – sprawiały mu ból.

Właśnie z powodu tego bólu wierzę Jędrychowskiemu gdy mówi, że Mateusz Morawiecki był jego „pedagogiczną porażką”. Uczeń ten był bowiem jednym z tych, którzy zsowietyzować mu się nie dali. Świadomość skali swej indoktrynacyjnej klęski musiała nie odstępować Jędrychowskiego przez całe dziesięciolecia. Do dziś mówi o niej przecież ze zbolałym wyrazem twarzy. Zarazem jednak Jędrychowski staje dziś przed szansą wielkiej naprawy niegdysiejszych porażek. Zadanie, jakie w latach PRL-u postawiła przed nim jego komunistyczna partia, być może będzie mógł wkrótce realizować już nie w skali pojedynczych szkolnych klas, ale całego kraju! Okazało się bowiem, że Donald Tusk bierze na listy wyborcze swojej partii agentów SB w rodzaju Wołoszańskiego, najbliższych współpracowników Goebelsa stanu wojennego, do których należy niejaki Rozenek i im podobnych. Znalazło się więc miejsce i dla Jędrychowskiego! Pozycja posła na Sejm da

mu może niezrównaną perspektywę naprawienia wszystkich swoich indoktrynacyjnych porażek. A kto wie, czy po dostaniu się do Sejmu nie zostałby mu powierzony resort oświaty? Wtedy to już na pewno spełnić by się mogły jego wszystkie „pedagogiczne” marzenia. Jako poseł, a tym bardziej minister, mógłby sowietyzować już nie tylko Mateusza Morawieckiego, jego szkolne koleżanki i kolegów, ale zbiorowości o kolosalnym rozmiarze. Ból dawnej porażki może ustąpić a życiowe powołanie – doczekać wielkiego spełnienia!

Artur Adamski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content