Przez dwa lata mieszkańcy sporej, tzw. cywilizowanej części globu pozostawali w areszcie domowym pozbawionym dostatecznych podstaw prawnych, jak i całkowicie bezzasadnym z medycznego punktu widzenia. Jego rezultatem są poważne, różnego rodzaju zjawiska psychospołeczne, gospodarczo-ekonomiczne, polityczne. Zjawiska jednoznacznie negatywne. Co zamierzamy z tym zrobić?
Wojna o Ukrainę z dnia na dzień zdjęła z agendy epidemię wirusa SARS-CoV-2. Media głównego nurtu, pozostające w dyspozycji grupy trzymającej władzę nad światem euroatlantyckim, zajęły się Putinem, praktycznie detronizując demonicznego wirusa, modne preparaty genetyczne typu mRNA i rozciągłe skutki antynaukowego szaleństwa, jakie ogarnęło świat zachodni (oraz Chiny) od początku roku 2020. Ale przecież bankructwa małych firm i kłopoty firm średnich są bez wątpienia zakorzenione w „zamknięciu świata na dwa lata”, z powodu wirusa powodującego infekcję o stopie śmiertelności mocno poniżej jednego punktu procentowego.
Napływające wiadomości o zaburzeniach psychicznych oraz niechęci do życia wśród dzieci i młodzieży też nie wzięły się znikąd: brak regularnych zajęć szkolnych, jak i bezpośrednich kontaktów z grupą rówieśniczą niewątpliwie sprzyjał poczuciu wykorzenienia z realu, przy jednoczesnym uzależnieniu od świata wirtualnego. Z kolei erozji postaw moralnych u części środowisk lekarskich oraz personelu medycznego trudno nie wiązać z dyletanctwem „tzw. zaleceń WHO” oraz nieskrywanym korumpowaniem publicznego lecznictwa przez potrójne dotacje w przypadku raportowania „pozytywnych wyników testu na CoViD-19”.
Ogólne zarządzanie „pandemią”, wykreowaną głównie przez ludzi Tedrosa Adhanoma Ghebreyesusa oraz posłuszne tyranii sanitarystów media, też wskazuje na istotny rys tego, co się działo w zachodnim świecie w okresie między lutym 2020, a lutym roku 2022. Kiepsko mówiący po angielsku Etiopczyk-marksista, z dyplomem w zakresie medycyny publicznej, nie sprawia bynajmniej wrażenia osoby przejmującej się dobrostanem ludzkiej populacji. Natomiast u nas profesora nauk medycznych Łukasza Szumowskiego, który dość szybko zorientował się, że nie idzie w tym wszystkim o zdrowie pacjentów, zastąpił wygadany ekonomista z doktoratem, wykazujący obecnie nieskrywane aspiracje polityczne. Już tylko te przywołane fakty wskazują, że tzw. pandemia była głównie gigantyczną operacją dyscyplinująco-finansową, niezwiązaną z dbałością o ochronę czy poprawę sanitarnej kondycji społeczeństw. W przeciwnym razie dziś kłopotano by się o wywołane zamknięciem dostępu do leczenia zgony nadmiarowe, idące niekiedy w setki tysięcy przypadków. I znacznie liczniejsze niż śmiertelne skutki infekcji CoViD-19.
Sanitaryzm WHO wykreował dług zdrowotny
Z początkiem maja br. w parlamencie europejskim, podczas trzeciego międzynarodowego szczytu poświęconego epidemii CoViD-19, miało miejsce ważne wystąpienie, całkowicie zignorowane jednak przez media strzegące oficjalnej pandemicznej hagady. Otóż 3 maja zabrał głos dr David Martin, który w krótkiej, ale bardzo instruktywnej prezentacji powiedział m.in., że laboratoryjne uzłośliwianie naturalnych wirusów odzwierzęcych ma już całkiem długą tradycję; że pierwszą chimerę (tj. zmodyfikowany patogen, który nie występuje w naturze) stworzono w laboratorium w roku 1965; że zaledwie ćwierć wieku później opatentowano szczepionki mRNA przeciwko sfabrykowanym (engineered) koronowirusom i że szczepionki te ze względu na szybkość mutowania pochodzących z laboratoryjnej „obróbki” konstruktów nigdy nie były skuteczne.
Nie gryząc się w język, dr Martin powiedział również, że wszystkie dotychczasowe patogeny skutkujące u człowieka ostrą niewydolnością oddechową (tj. wirusy typu SARS) są rezultatem celowych starań badaczy oraz wynikiem eksperymentów laboratoryjnych i że należy mówić o nich wprost w kategoriach broni biologicznej, natomiast ich przypadkowe lub celowe uwolnienie (release) z biolaboratoriów trzeba uznać za pogwałcenie konwencji o broni biologicznej oraz terrorystyczny atak przeciwko rodzajowi ludzkiemu. Mocno powiedziane, nieprawdaż? Czy audytorium w PE zaprotestowało na takie dictum? Czy wygwizdało mówcę? Nie, wręcz przeciwnie, wystąpienie spotkało się z aplauzem słuchaczy, choć warto też mieć świadomość, że swych mocnych, bulwersujących tez Amerykanin nie kierował bynajmniej do członków zgromadzenia ogólnego, lecz tylko do grupy zainteresowanych tematem europarlamentarzystów z niektórych frakcji politycznych w PE.
Może warto, choćby krótko, przedstawić osobę, która z punktu widzenia prof. prof. Simona, Pyrcia, Guta czy Pinkasa, o doktorze Niedzielskim już nie wspominając, wygłasza takie herezje, wołające wręcz o pomstę do Komisji Europejskiej czy Ursuli Albrechtówny, po mężu von der Leyen. Kimże jest ten cały dr Martin, że na tyle sobie pozwala? Otóż David E. Martin, PhD, jest założycielem i prezesem firmy M.CAM Inc., spółki akcyjnej, założonej 21 października 1998 i zarejestrowanej w Charlottesville, Virginia, USA. Dr Martin (licencjat z biologii, fizjologii i medycyny sportowej – 1989, magister nauk ścisłych – 1992, doktorat z fizjologii i medycyny sportowej – 1995) sam przestawia się jako biznesman, naukowiec, autor, kreator wizji, wynalazca, doradca z dalekosiężną perspektywą, ojciec, przyjaciel i twórca dobrze funkcjonującej firmy, która chce przywrócić ludzkości wymiar prawdziwie ludzki i pomóc w rozwijaniu przedsiębiorczości.
Jednak najistotniejsze w tej autoprezentacji są bodaj dwie sprawy: informacja o tym, że firma M.CAM Inc. specjalizująca się m.in. w dziedzinie finansowania innowacji, zajmuje się ponadto białym wywiadem gospodarczym, jak również wzmianka o przeprowadzonej przez dr. Martina osobiście analizie około 4 tys. patentów zgłoszonych w latach 1999 – 2020…
To prawda, że założyciel M.CAM Inc. pozostaje wytrawnym mówcą. Można rzec, że jest (w amerykańskim stylu) wręcz wygadany: płynnie prowadzi narrację, chwilami może aż zbyt płynnie. Świetnie moduluje głos, wprowadza heurystyczne dialogi, stosuje puenty, ale to przecież tylko wyćwiczalne techniki retoryczne. Ważniejszy chyba jednak jest fakt, że sprawnie używając tego instrumentarium, przekonuje, iż cała tzw. pandemia CoViD-19 była w istocie szykowanym od półwiecza aktem wojny przeciwko rodzajowi ludzkiemu. Intrygujące, nieprawdaż?
Zakaźny klon z defektem replikacji
Powtórzmy więc, że dr David E. Martin złożył przed odbiorcami swej prezentacji w PE kilka bardzo znamiennych oświadczeń.
Primo: Koronowirus jako model replikowalnej i bardzo „plastycznej” struktury został wyizolowany już w roku 1965. I od razu wiedziano, że to jest patogen!
Secundo: rok później dokonano pierwszej wymiany danych na ten temat między USA a Wielką Brytanią. A w 1967 roku po raz pierwszy zmodyfikowany patogen wstrzyknięto eksperymentalnie ludziom. A więc pół wieku przed „Wydarzeniem 201(9) oraz „niespodziewanym atakiem koronowirusa”, który miał się wyłonić z tradycyjnej chińskiej miseczki zupy z nietoperza…
Tertio: w drugiej połowie lat 70. zaczęto zmodyfikowany patogen aplikować zwierzętom, głównie psom i świniom. W latach 80. hodowcy zauważyli, że zwierzęta cierpią z tego powodu na zaburzenia żołądkowo-jelitowe, a w roku 1990 Pfizer – tak ten sam koncern! – opatentował pierwszą szczepionkę zawierającą białko kolca!
Quarto: wkrótce też okazało się, że te szczepionki z białkiem kolca po prostu nie działają, bo patogen jest zbyt labilny i nader szybko mutuje. Wiele prac naukowych, które powstały między 1990 a 2018 rokiem, bez żadnych wątpliwości dowodziło, że takie „szczepionki z białkiem kolca” to zwyczajny humbug.
Quinto: ale oto w roku 2002 laboratorium Ralpha S. Barica z Uniwersytetu Północnej Karoliny w Chapel Hill opatentowało „zakaźny klon koronowirusa z defektem replikacji”. Dostali ów patent, mimo że się nie należał i to z dwóch powodów – a) nie powinno się patentować obiektów będących cząstką Przyrody, nawet cząstką w istotny sposób zmodyfikowaną; b) bo „zakaźny klon z defektem replikacji” to przecież – jak powiedział 3 maja br. w Brukseli David Martin – broń biologiczna zaadresowana do konkretnego organizmu, ale nie zarażająca innych!
Wypadało by pamiętać, że międzynarodowe konwencje zabraniają wytwarzania i produkcji m.in. broni biologicznej. Nawet broni tak precyzyjnie (selektywnie) adresowanej… Ale co tam konwencje, nie wszystkie państwa przecież je podpisują, a już z przestrzeganiem tych traktatów, jak wiadomo, różnie bywa. Warto jeszcze dodać, że badania w laboratorium dr. Barica finansował w latach 1999-2002 nie kto inny, lecz ów cichy, obnoszący się wręcz z przymilnym uśmiechem szef NIAID dr Anthony Fauci. I wisienka na torcie: patent dla laboratorium w Chapel Hill poprzedził o rok pojawienie się wirusa SARS-1.
Co za niesamowity zbieg okoliczności! Wirus typu SARS to konstrukt laboratoryjny, tego nie ma w naturze – wyjaśniał dr Martin. – Bytujące w naturze koronowirusy powodują infekcje grypopodobne, w rodzaju przeziębienia czy zapalenia żołądka i jelit. Natomiast wirusy typu SARS są groźne dla życia, bo atakują system oddechowy człowieka.
Nic dziwnego, że rok później laboratorium Ralpha S. Barica wystąpiło z wnioskiem o rejestrację patentu na wirusa SARS, który według ich oświadczenia miał zostać wyizolowany od ludzi, a w istocie stanowił sekwencję pobraną z Chin… To nielegalne, to naprawdę przestępstwo – podkreślał dr Martin w Brukseli – gdyż naruszało zarówno traktaty międzynarodowe, jak i prawo amerykańskie. Zresztą Urząd Patentowy początkowo dwukrotnie odmówił im rejestracji, ale wreszcie uległ i w roku 2007 patent przyznał. Jak to możliwe? Sapienti sat!
Trudna prawda czy pandemiczna hagada?
Rewelacje dr. Martina dowodnie potwierdzają fakt, że przez dwa lata zarówno media, jak i podporządkowane Światowej Organizacji Zdrowia systemy lecznictwa działające w nominalnie suwerennych państwach Zachodu okłamywały opinię publiczną, gwałciły sumienia lekarzy wiernych Hipokratesowi oraz wykluczały z debaty i nakładały anatemę na uczonych, którzy wytrwali w postawie naukowej, nie dając sobie wmówić, że całą wirusologię sprzed epoki laboratoryjnych konstruktów SARS można wyrzucić do kosza na śmieci. Ale przecież dr David E. Martin w tym, co twierdzi, nie pozostaje osamotniony. Spora grupa przytomnych badaczy, epidemiologów-statystyków, wirusologów i lekarzy pierwszego kontaktu jeszcze w początkach roku 2020 alarmowała, że utrzymywana w poetyce bio-horroru propaganda kowidowa nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
Dzięki nowoczesnym technologiom komunikowania się dość szybko udało się dotrzeć do publikacji naukowych, z których jasno wynikało, że wirus został sfabrykowany w laboratoriach Chapel Hill i Wuhan, podczas gdy konsekwencja, z jaką w wyniku dezinformacji WHO został rozwleczony po świecie, mocno utrudniała wiarę, że to jedynie skutek przypadkowego wycieku, czyli ucieczki patogenu z niezbyt szczelnego laboratorium. Natomiast dr David E. Martin, podążając za patentami, czyli w istocie za pieniądzem!, jeszcze raz te najgorsze podejrzenia potwierdza.
CoViD-19 to zamierzony akt biologicznego ataku przeciw ludzkości. Znamy nazwiska frontmenów operacji Event 201(9). Podobnie jak przynajmniej część nazwisk beneficjentów bezprecedensowej akcji prowadzonej pod hasłem „Wyszczepić ludzkość”. No i wiedza, o co najmniej dwuznacznych skutkach aplikowania zdrowym organizmom preparatu z białkiem szczytowym, stale się powiększa. W Stanach Zjednoczonych pacjenci szpitali coraz częściej zastrzegają sobie przed operacją, żeby krew do ewentualnej transfuzji pochodziła od dawców nieszczepionych. Powtarza się więc znany sprzed lat casus krwi skażonej wirusem HIV. Pytanie, co zamierzamy z tym zrobić.
Waldemar Żyszkiewicz
24 czerwca 2023 autor prawdajestciekawa.pl