Wspaniałe uroczystości, debaty i wzruszenia, spotkania z dawno nie widzianymi, a przecież bliskimi ludźmi, a nawet pojawienie się paru ogromnie zasłużonych, lecz jakoś dotąd trzymających się z boku. Jakże potrzebne są takie wydarzenia!
Przede wszystkim – ogromna wdzięczność należy się tym, którzy zorganizowali uroczystości. Na pewno wielu, ale w najpierwszej kolejności Gosi i Romkowi Zwiercanom – dla ich tytanicznej pracy aż brakuje adekwatnych słów.
Drugie wrażenie to dojmujący brak tych, których na kolejnych rocznicach już nie spotykamy. Może to i rzecz naturalna, ale przecież oni wszyscy odchodzą przedwcześnie. To uczucie straty, niemożliwej do wypełnienia pustki musiało nam towarzyszyć na spotkaniach wrocławskich, gdyńskich i warszawskich. Od wielu bowiem słyszałem słowa w rodzaju: „Strach pomyśleć, ilu kolejnych nie spotkamy na następnych obchodach”. Może więc z następnymi nie powinniśmy czekać do kolejnej okrągłej rocznicy? Może mniejsze, skromniejsze, także powiązane z walnymi zebraniami Stowarzyszenia Solidarność Walcząca powinniśmy organizować już nie co pięć lat, ale co roku? Takie wydarzenia zawsze są impulsem, sprzyjającym powstawaniu publikacji, choćby i niewielkich filmów dokumentalnych czy audycji. Debaty sprzyjają odkrywaniu wątków dotąd niejasnych czy nieznanych oraz upowszechnianiu prawdy o przeszłości. Zwracają też uwagę historyków, mediów, organów władzy państwowej i samorządowej, co służy wiedzy o tej roli Solidarności Walczącej, jaką odgrywała w najnowszych dziejach Polski. A jest to przecież wiedza inspirująca, mogąca służyć przyszłym celom – chwalebnym, twórczym, wielkim.
Solidarność Walcząca jest jednym z najcenniejszych składników historycznego dziedzictwa Polski ostatniego półwiecza. Mimo to ciągle jeszcze jesteśmy na początku dzieła dokumentowania i upamiętniania jej dokonań.
Artur Adamski