2 C
Warszawa
niedziela, 8 grudnia, 2024

Zielona zagłada – Jerzy Pawlas

26,463FaniLubię

ONZ straszy katastrofą ekologiczną, eurokraci postulują zero emisyjność brukselskiej gospodarki do 2050 roku. Jak na razie ekologiści nie dostrzegają, że rewolucja ekologiczna może wywołać rewolucję społeczną

Nie wiadomo, czy ludzie podzielą rojenia ekologistów i eurokratów, gdy eksperci utrzymują, że nie ma dowodów na anomalie klimatyczne. Nie wiadomo, czy zgodzą się na nieuniknione ubóstwo energetyczne, będące konsekwencją bez emisyjnej gospodarki. W końcu nie jest tajemnicą, że wpływ gospodarki zero emisyjnej (gdyby zaistniała) na zmiany klimatyczne byłby zgoła śladowy – obniżenie ziemskiej temperatury o 0,5-0,6 o C.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Natomiast koszty takiego ambitnego przedsięwzięcia są wymierne i policzalne. Szacuje się go na trudno wyobrażalną kwotę 300 bln USD (przy rocznych wydatkach 50 bln USD). W konsekwencji byłby to koniec światowej gospodarki (kreowanie pustego pieniądza). Dla porównania – koszty wychodzenia z pandemii pochłonęły 30 bln USD, na czym nieźle zarobiły instytucje finansowe.

Zero emisyjność gospodarki wymusiłaby rewolucyjne przekształcenia w produkcji i otoczeniu człowieka (sposób budowania domów, urządzenia AGD, samochody). Gigantyczny absurd ambitnych pomysłów ekologistów pokazują eksperci na przykładzie zwykłej lodówki (n.b. drożeją w wyniku unijnych regulacji), bez której trudno wyobrazić sobie normalne życie.

Otóż przyszłościowa lodówka ekologiczna byłaby produkowana według zero emisyjnej technologii, w bez emisyjnych fabrykach. W ten sposób trzeba by wymienić ponad 5 mld starych lodówek (przy obecnej produkcji ok. 200 mln rocznie) – taka jest skala przedsięwzięcia. A przecież w gospodarstwie domowym używa się wiele innych urządzeń. Roczne światowe wydatki na sprzęt AGD to ok. 500 mld USD.

Tymczasem ekologizm może być również znakomitym argumentem w walce ekonomicznej. To właśnie woda (jej domniemany brak) posłużyła stronie czeskiej w jej staraniach o usunięcie polskiej konkurencji w energetyce opalanej węglem brunatnym.

Jedni chcą ograniczenia do 2050 roku emisji gazów cieplarnianych o 55 proc. (w porównaniu do 1990 roku), inni postulują sprawiedliwą transformację energetyczną i powszechną dostępność energii, jeszcze inni – nie chcą, by ochrona klimatu spowolniła brukselski rozwój gospodarczy. Już zarysowały się konflikty, bo Niemcy są przeciwni wspólnemu zakupowi gazu (jak w przypadku zakupu preparatu na COVID-19) – chcą przecież zarobić na NS 2.

Ci, którzy postawili na wiatr, srodze się zawiedli. Podobno na skutek zmian klimatycznych zmalała jego siła (w 2021 roku o 15 proc.). Trzeba było więc przeprosić się z węglem, bądź zwiększyć zużycie gazu (ceny wzrosły nawet o kilkaset procent). Można też zarobić na prawach do emisji CO2 (cena z 25 euro przekroczyła 60 euro). Wizja zero emisyjności coraz bardziej kosztowna i mgławicowa.

Ekoterror

Zgodnie z tradycją – socjalizm produkuje problemy, które potem bohatersko usiłuje rozwiązywać. Nie inaczej soc-liberalizm brukselski. Troska o dobrostan zwierząt prowadzi do ograniczania hodowli. Trzeba więc importować mięso. Południowoamerykańskie jest tanie, bo nie ma obostrzeń sanitarnych. W konsekwencji tamtejsi rolnicy będą wycinać lasy deszczowe pod uprawę i hodowlę. Ucierpi klimat, zwiększy się emisja gazów cieplarnianych. Europejskie rolnictwo upadnie.

Od czasu, gdy brukselscy ekologiści odsunęli leśników, opiekujących się Puszczą Białowieską, oddając pole do nieskrępowanego działania kornika-drukarza – postępuje dewastacja tego wyjątkowego drzewostanu. Nie można pozyskiwać uschniętych drzew. Szacuje się, że w puszczy pozostaje 4-4,5 mln m3 drewna. Wzrasta zagrożenie pożarowe. Giną rośliny, które nie mogą rozwijać się zwałowiskach drewna. Zwierzyna dokarmia się na okolicznych polach uprawnych. Już 8-9 tys. ha puszczy to suchy las. Brukselscy ekologiści triumfują.

Program rozbudowy drogi wodnej Odra to perspektywa połączenia Bałtyku z Dunajem i Morzem Czarnym. Szczecin stałby się jednym z głównych europejskich portów śródlądowych (transport rzeczny to ponad 550 mln ton towarów). Nic dziwnego, że niemieccy ekologiści protestują. Inwestycja zagrozi siedliskom przyrodniczym, zwiększy erozję niemieckiego brzegu rzeki, wpłynie negatywnie na klimat, rolnictwo, bilans wodny – i co tam jeszcze. Rozbudowa i regulacja Odry to prawdziwa klęska żywiołowa. Ochrona przyrody – jak kapitał – ma narodowość.

Podczas gdy niemieccy ekologiści nie protestują przeciw wydobywaniu węgla w swoim kraju, to ochoczo – zresztą przy pomocy polskich kolegów – czynią to w naszym kraju. Chociaż udają organizacje pozarządowe, to przecież korzystają z grantów budżetowych. Jak widać – respektują interesy sponsorów. Bo przecież nowy zielony ład ma służyć przemysłowi niemieckiemu (eksport technologii OZE), zaś polska gospodarka ma być terenem eksportowym, neokolonią biznesu zielonej ideologii.

Obiad z drukarki D3

Organizacje anty hodowlane postulują wprowadzenie zakazu spożywania drobiu czy jajek. Mają długoletnie doświadczenia w straszeniu dzieci (konsumpcja mleka i nabiału powoduje powstawanie trądziku czy nowotworów). Sylwia Spurek, europoseł, chce wprowadzić podatek od mięsa, co wywołałoby znaczący wzrost jego cen. Brukselska polityka rolna ma zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych w rolnictwie o 28,4 proc. do 2030 roku, choć nie będzie to miało żadnego znaczenia dla kondycji naszej planety.

Eksperci przestrzegają, że utopijne pomysły ekologistów to zamach na bezpieczeństwo żywnościowe państw brukselskich. Spadek produkcji we wszystkich sektorach rolnictwa (drób, wołowina, wieprzowina, zboża, owoce, warzywa) sięgnie od 5 do 15% . Nastąpi też wzrost kosztów produkcji (o 10 proc.), za co zapłacą rolnicy i konsumenci.

Unia nie zamierza zabraniać, ani ograniczać rolnikom hodowli zwierząt, wprowadzać podatku od mięsa, zmuszać rolników do ograniczania emisji CO2, ani zmuszać ich do czegokolwiek wbrew ich woli – przekonuje w mediach społecznościowych Janusz Wojciechowski, komisarz ds. rolnictwa. Planowany budżet rolny UE – ok. 400 mln euro – ma wesprzeć rolników, zapewniających bezpieczeństwo żywnościowe w sposób zrównoważony, przyjazny dla środowiska, klimatu i dobrostanu zwierząt. Jak na razie rolnicy czekają na od dawna obiecywane wyrównanie dopłat.

Jeżeli brukselski zielony ład zniszczy europejskie rolnictwo, to pozostaje import żywności oraz produkcja jej substytutów. Fundacja Billa Gatesa eksperymentuje w hodowli mięsa z in vitro. Upowszechniające się restauracje wegańskie i wegetariańskie zyskują hojnych sponsorów. W końcu, gdy mięso hodowane w laboratoriach stanieje, nic nie staje na przeszkodzie, by stało się popularne. A wtedy tradycyjne rolnictwo – nawet w wersji ekologicznej – niepotrzebne.

Przekręty energetyczne

Niemcy zlikwidowały swe atomówki i chcą ten pomysł narzucić innym krajom. Po co im nowoczesna technologia jądrowa, gdy Niemcy mogą im sprzedawać rosyjski gaz. Z kolei lansowane przez nich technologie odnawialne (wiatraki, panele słoneczne) znacząco zweryfikowały warunki pogodowe. W efekcie w pierwszej połowie 2021 roku tylko 43 proc. zużytej w Niemczech energii pochodziło z OZE. Natomiast produkcja prądu z węgla wzrosła o 35 proc. Okazało się, że mimo deklaracji o dekarbonizacji, nie można z niego zrezygnować.

Szermując hasłem zwalczania globalnego ocieplenia, Niemcy nie korzystają ze swoich złóż węgla kamiennego, lecz importują go (głównie z Rosji i Kolumbii) w ilości przekraczającej 50 mln to rocznie (mniej więcej tyle, ile wynosi polskie zużycie). Charakterystyczne, że działalność kopalni została zawieszona (w każdej chwili mogą podjąć wydobycie). Taka praktyczna filozofia znacznie różni się od polskiej. U nas po prostu likwiduje się kopalnie – nierozsądnie (przyszłość może przynieść nowe czyste technologie) i ostatecznie. Niezależnie od tego – zamykanie kopalń (przecież nie wydzielają CO2) nie jest żadnym lekarstwem dla środowiska, jeżeli rzeczywiście wymaga ono terapii.

Ideologiczne zacietrzewienie nie pozwala racjonalne spojrzeć na rzeczywistość, bo walka z kopalniami to walka za zdrowym rozsądkiem. Nikt nie policzył dokładnie, czy brukselska gospodarka przeżyje fanaberie zielonych. Z drugiej strony likwidacja energetyki węglowej to cyniczna kolonializacja „nowych” państw brukselskich. Tak więc, niemiecka energia i technologie OZE górą, bo co tam solidarność unijna, gdy robi się interesy.

Podczas gdy Niemcy rozbudowują swe kopalnie węgla brunatnego, które potem fedrują jakoś bezszkodowo dla środowiska, to polskie inwestycje w tej dziedzinie są oprotestowywane przez miłośników przyrody, jak to było np. po Gubinem. Nie inaczej z Turowem, konkurencją dla czeskiego górnictwa (przodownika europejskiego). I podczas gdy niemiecka administracja poprzestaje na deklaracjach anty węglowych, to polska posuwa się do konkretnych decyzji rządowych. Czy nie za wcześnie ? Czy wszystko zostało rzetelnie policzone ? Takie pytanie stawiają ci, którzy przeżyli komunizm – upadł zanim się zrealizował. Z zieloną utopią może być podobnie.

Cywilizacja bez emisyjna

Indie nie zmniejszą emisji gazów cieplarnianych, bo to bzdurna walka z globalnymi zmianami klimatycznymi. Szwajcaria nie zrezygnuje z paliw kopalnych po 2050 roku. Będą dozwolone w wojsku, policji i służbach mundurowych. Niezależnie od zielonych pomysłów, państwa posiadające złoża węgla kamiennego czy brunatnego (Chiny, czy Rosja), eksploatują je, uzyskując tanią energię (i konkurencyjne produkty). Argumentują, że ograniczanie emisji gazów cieplarnianych dzięki likwidacji kopalń, nie może mieć istotnego wpływu na środowisko.

Tymczasem ambicje ekologistów nie uwzględniają prozaicznej okoliczności. Już teraz w „nowych” krajach brukselskich wydatki na energię przekraczają 22 proc. kosztów utrzymania gospodarstwa domowego.

Zieloni aktywiści zebrali 5,5 tys. podpisów ludzi, przeciwnych palenia węgla. To wystarczyło, by w województwie mazowieckim (5,5 mln mieszkańców) za kilka lat obowiązywał zakaz palenia węgla w piecach. Brukselski zielony ład – wymuszony przez zieloną ideologię – spowoduje ograniczenie suwerenności państw członkowskich, pomijając koszty tej rewolucji, gdy zieloni domagają się podniesienia cen uprawnień do emisji CO2 (150 euro za tonę w 2030 roku).

Jak przekonują obradujący na ONZ – owskim szczycie klimatycznym w Glasgow – ludzkość jest „skazana na transformację energetyczną”. Ta bezdyskusyjna pewność wynika z „katastrofalnych zmian klimatu”. Ekologiści mantrują, że „globalne ocieplenie powoduje skrajne zjawiska pogodowe”, zaś zieloni-prawnicy udowodniają swoje dogmaty – „redukcja emisji CO2 jest obowiązkiem prawnym wynikającym z europejskiego prawa klimatycznego”. Tak więc, szczyt to „ostatnia nadzieja dla świata”. Obraduje pod hasłem – „Ludzie, planeta, dobrobyt”.

Ujawnia ono nową formę dobrobytu, jaką będzie ubóstwo energetyczne, będące konsekwencją wykorzystania „nowych możliwości zielonego wzrostu.”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
266SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content