4,2 C
Warszawa
piątek, 26 kwietnia, 2024

Uchodźcy czy narzędzia agresji? – Artur Pietrzak „MIŚ”

26,463FaniLubię

Migracje wielkich rzesz ludzkich to zjawisko znane od zarania dziejów. Stąd każdy, kto choć trochę zna historię wie, z jakimi konsekwencjami się one wiążą.

Większość Europejczyków to potomkowie przybyszy. Przodkowie dzisiejszych mieszkańców naszego kontynentu w największej części przybyli z subkontynentu indyjskiego, w nieco mniejszej z Uralu i jego okolic czy z ziem otaczających Kaukaz. Jedynym narodem, o którym do końca nie wiadomo, skąd się w Europie wziął, są Baskowie. Niektórzy z nich więc mawiają, że są „jedynymi rdzennymi Europejczykami”.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Lekcje z przeszłości

Ruchy wielkich mas ludności wtedy, gdy polegały one na zasiedlaniu terenów bezludnych, nie były źródłem cywilizacyjnych czy politycznych konfliktów. Zupełnie inne były następstwa przemieszczania się ludów w czasach, gdy istniały już państwa. Osiedlanie się Germanów na terytoriach Imperium Rzymskiego z czasem doprowadziło do zmian demograficznych, które przesądziły o jego ostatecznym upadku. Masowy napływ Niemców na Śląsk, uruchomiony w połowie XIII wieku spowodował, że region stanowiący jeden z bastionów polskiego państwa i polskiej kultury w szybkim tempie zaczął zatracać swoją tożsamość. W efekcie Wrocław wraz z dzielnicą, w której zapisano pierwsze polskie zdanie i gdzie działali pierwsi polscy luminarze nauki, na długie wieki został przez Polskę utracony. Podobny dramat przeżyła niedawno Serbia, której kolebką państwowości, serbskim odpowiednikiem naszej Wielkopolski, jest Kosowo. Przez kilkadziesiąt lat było ono jednak terenem intensywnego osadnictwa przybyszów z Albanii. Przed dwudziestu laty rozpętali oni histerię o rzekomych prześladowaniach, jakie tę muzułmańską mniejszość miały spotykać ze strony Serbów. Kolosalna skala oszczerstw, nagłośnionych przez największe światowe siły polityczne wraz z propagandową furią doprowadziły do rozbioru Serbii, w realizacji którego zhańbiły się wojska NATO. Tę wymazywaną z naszej pamięci lekcję powinniśmy dobrze pamiętać. Wszystkie informacje o rzekomo tragicznym losie nowych mieszkańców prastarego Kosowa okazały się bowiem oszczerstwem a po zbrodni dokonanej na Serbii zapłonęły najstarsze z cerkwi i inne pomniki jej kultury. Niekontrolowany napływ obcych cywilizacyjnie migrantów zakończył się okaleczeniem europejskiego państwa, kosztem którego na naszym kontynencie wyrósł bastion agresywnego islamu.

Nie każdy przybysz jest uchodźcą

Szukający schronienia przed wojną i prześladowaniami to zjawisko precyzyjnie zdefiniowane. Nie należy do niego dziewięćdziesiąt kilka procent podążających ku zachodniej Europie z krajów Azji i Afryki. Jego niespotykana wcześniej skala to wynik paru całkowicie nowych okoliczności. Pierwsza polega na tym, że na najodleglejszych nawet sawannach Afryki w powszechnym użyciu są dziś nieznane wcześniej narzędzia komunikacji. Nie ma tam dostępu do prądu elektrycznego, ale są smartfony ładowane energią słoneczną. Zastanówmy się, co sami byśmy uczynili dowiadując się dzięki nim, że gdzieś daleko są kraje, po dotarciu do których za samo w nich istnienie każdy dostaje miesięcznie więcej euro, niż jego ojczyzna ma rocznego produktu krajowego brutto na głowę obywatela. Tym więc, że większość mieszkańców Afryki pragnie przenieść się do Europy, nie ma się co dziwić. Druga generująca migrację okoliczność to siły mające na celu degradację świata chrześcijańskiego, wykorzystujące wędrowne masy jako oręż do realizacji swojego planu. Niestety mamy w Europie zamożne i wpływowe środowiska, dążące do radykalnych zmian cywilizacyjnych. Zarówno różnej maści lewacy, jak i naczelny ich sponsor George Soros, multimilioner opętany pragnieniem gruntownej zmiany świata, nieprzeliczonym tysiącom zapewniają np. transport przez Morze Śródziemne. Równocześnie takie kraje, jak Turcja, Rosja czy Białoruś, masy przybyszów z dalekiego świata zaczęły wykorzystywać jako środek nacisku lub odwetu. Po wcześniejszym apogeum migracji, jakie nasz kontynent przeżył w roku 2015, perspektywa pojawienia się kolejnych setek tysięcy ludzi o nie zawsze jasnych intencjach, budzi niepokój a nawet przerażenie. Ten więc, kto falę tę jest w stanie powstrzymać, może stawiać różne warunki i wiele uzyskać. Do tego dochodzi organizująca nielegalne szlaki migrantów i zarabiająca na tym krocie zorganizowana przestępczość.

Mitologia świata bez granic

Jak zawsze nie brakuje naiwnych pięknoduchów rojących o niczym nieograniczonym prawie przemieszczania się i likwidacji wszelkiego rodzaju granic. Odwieczna i niezmienna prawda jest jednak taka, że nie zawsze muszą one być absolutnie nieprzenikalnymi murami, lecz jednak istnieć – muszą. Tak, jak na co dzień regulujemy to, kto wchodzi nie tylko do naszego domu, ale i na teren naszej posesji tak i musimy mieć choć minimum kontroli nad tym, kto zamierza przebywać na terenie naszego kraju. Z badań wynika to jasno – większość z miliarda i trzystu milionów Afrykańczyków pragnie znaleźć się w Europie. Marzących o tym mieszkańców Azji jest jeszcze więcej. Są to liczby kilkakrotnie większe od całej populacji Unii Europejskiej nawet wespół z Wielką Brytanią, Norwegią i Szwajcarią. Przyjęcie choćby i dziesiątej części tych, którzy chcieliby do Europy przybyć, musiałoby się zakończyć jej dziejową katastrofą.

Już jednak na obecnym etapie piętrzą się oczywiste skutki konieczności współżycia w jednym kraju zbiorowości przynależnych do bardzo odmiennych cywilizacji. Migranci ze świata islamu zwykle nie przychodzą z intencją podporządkowania się regułom świata, w którym się osiedlają. Przychodzą z wolą zmiany świata europejskiego na swój, z europejskim jaskrawo sprzeczny. Pól konfliktu jest mnóstwo. Np. w naszym kręgu cywilizacyjnym bigamia traktowana jest jako przestępstwo, w niektórych państwach Zachodu zagrożone karą wielu lat więzienia. Niedawno np. zdarzyło się, że przybysze, którym przyznano azyl, skorzystali z prawa do sprowadzenia rodzin i okazało się, że każdy z nich ma kilka żon. W świetle obowiązującego prawa powinni zostać za to osądzeni i skazani. Podobnie rzecz się ma np. z zasadą ścigania z urzędu przypadków współżycia płciowego z dziewczynkami poniżej piętnastego roku życia. A wielu migrantów zawiera swoje związki małżeńskie z dziewczynkami jeszcze młodszymi i ma z nimi dzieci. I co z tym zrobić? Skazywać ojców i zamykać w więzieniach? Podobnych obszarów prawno – cywilizacyjnych zderzeń jest całe mnóstwo. Zgodzić się więc trzeba z konkluzją profesora Feliksa Konecznego, wg której nie jest możliwe funkcjonowanie na tym samym obszarze społeczności kierujących się całkowicie odmiennymi kanonami etyki. Nie mogą w tym samym miejscu funkcjonować wzajemnie sprzeczne kodeksy prawa. Rozlew krwi jest wtedy bowiem tylko kwestią czasu.

Pomagać nie generując nieszczęścia

Chyba każdy zauważył, że wszystkie dostępne w naszych sklepach banany pochodzą z Ameryki Południowej. Dlaczego Europa nie sprowadza ich z o wiele przecież bliższej Afryki? Podobnie rzecz się ma z niemal wszystkimi produktami właściwymi dla krajów tropikalnych. Trochę europejskich inwestycji oraz polityka importowa mogłyby doprowadzić do wzrostu poziomu życia w Afryce, której być może aż tak wielu nie chciałoby wtedy opuszczać. A jeśli już potrzebna jest szybka pomoc żyjącym w niedostatku to zawsze lepiej świadczyć ją na miejscu a nie sprowadzając ludzi z drugiego końca świata, by utrzymywać ich u siebie. Takie działanie generuje przecież problemy zarówno w miejscu, które migranci opuszczają jak i w tym, do którego przybywają. Jeśli zdolni do przebycia kilku tysięcy kilometrów porzucają swoje ojczyzny to skazują je na degenerację. Czy nie lepiej pomóc w tym, by energia napędzająca migrację służyła raczej podnoszeniu poziomu rozwoju krajów, które migranci decydują się opuszczać?

Magazyn w pełnej wersji poniżej. Kliknij i czytaj online!

Możliwe powiększenie oraz pobranie

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content