10,8 C
Warszawa
sobota, 27 kwietnia, 2024

Zwyczajni święci – Ludwik i Zelia Martin – Dobre Nowiny

26,463FaniLubię

Ksiądz Thierry Henault-Morel jest kustoszem sanktuarium św. Ludwika i Zelii Martin, rodziców św. Teresy od Dzieciątka Jezus, w Alencon na północy Francji.

Chyba nie sposób mówić o św. Ludwiku i św. Zelii, nie wspomniawszy o ich bardzo popularnej córce, św. Teresie z Lisieux. Niektórzy twierdzą jednak, że należałoby nazywać ją św. Teresą z Alençon…

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Oczywiście możemy mówić, że św. Teresa jest z Alençon, ponieważ tutaj się urodziła i przeżyła pierwsze lata u boku obojga rodziców Ludwika i Zelii Martin. Tutaj została ochrzczona. To śmierć mamy, która zmarła na nowotwór w wieku 46 lat, sprawiła, że owdowiały tata przeniósł się wraz z córkami do Lisieux. Teresa miała wówczas cztery i pół roku. Jednak w jej pamięci zdążyły się wyryć wspomnienia, w szczególności pięknych, wiejskich pejzaży wokół miasta. W późniejszym czasie przynajmniej dwukrotnie wracała do Alençon, razem z ojcem i siostrami na wakacje u przyjaciół ojca. A kiedy przyjeżdżała do Alençon, naturalnie szła na grób mamy…

Ludwik i Zelia Martin zostali przez Kościół ogłoszeni świętymi. To wydarzenie odbiło się szerokim echem. Czy dokonali oni czegoś wyjątkowego?

To nie byli pierwsi małżonkowie, którzy zostali uznani przez Kościół za świętych. Na szczęście żyli wcześniej inni małżonkowie, których Kościół ogłosił świętymi. W przypadku Ludwika i Zelii nowość polega na tym, że zostali ogłoszeni świętymi razem, jednocześnie. Po raz pierwszy prowadzone najpierw indywidualnie i oddzielnie procedury beatyfikacyjne Ludwika i Zelii zostały decyzją Pawła VI połączone i zaczął się toczyć już wspólny proces beatyfikacyjny, potem kanonizacyjny. W gruncie rzeczy poprzez tę parę małżonków Kościół chce pokazać wszystkim świadectwo świętości w małżeństwie. Małżeństwo jest bowiem godną podziwu i przebogatą drogą do świętości poprzez miłość: zarazem małżeńską, rodzicielską, rodzinną, braterską pośród rodzeństwa… I ta miłość jest przeżywana nie tylko wewnątrz małżeństwa, lecz także ma się ukonkretniać i wyrażać w życiu zawodowym, w solidarności z potrzebującymi, w zaangażowaniu społecznym, politycznym i kościelnym, jak to czynili święci Ludwik i Zelia w swojej epoce. W istocie, owa miłość, w oparciu o sakrament małżeństwa, odmienia się przez te wszystkie przypadki, przybiera najróżniejsze oblicza. Jestem przekonany, że na tym polega siła świadectwa małżonków Martin: małżeństwo jest drogą do przeżywania świętości we wszystkich aspektach życia ludzkiego.

Bardzo lubię ten fragment z adhortacji apostolskiej Pawła VI Evangelii nuntiandi, gdzie mówi co prawda o Ewangelii, ale można to odnieść do świętości, którą przeżywamy zarówno w skomplikowanym świecie polityki, życia społecznego, gospodarczego, jak i w miłości, w rodzinie, w wychowywaniu dzieci i młodzieży, w pracy zawodowej i w cierpieniu…

Czy Ludwik i Zelia dokonali czegoś wyjątkowego? Myślę, że cechuje ich coś innego, mianowicie świętość, do której wszyscy jesteśmy wezwani. Przypomina o tym II Sobór Watykański w Konstytucji Lumen gentium (n. 40): „Dlatego dla wszystkich jest jasne, że wierni każdego stanu i zawodu powołani są do pełni życia chrześcijańskiego oraz doskonałej miłości”.

My zawsze mamy tendencję, by szukać spraw, wydarzeń wyjątkowych, niecodziennych, niesamowitych, cudownych. Także w dziedzinie świętości, w życiu duchowym. Ale to nieraz prowadzi do wniosku, że skoro sami nie jesteśmy wyjątkowi, nie dostąpiliśmy niesamowitych łask, to świętość nie jest dla nas: chętnie zostawilibyśmy ją innym! Otóż nie, świętość jest dla każdego z nas, o czym w swoim czasie przypominała św. Teresa. Na przykład współcześni rodzice: właśnie dlatego, że prowadzą życie zawodowe, robią interesy, zarządzają, a przy tym wychowują dzieci, zajmują się domem. To wszystko nie powinno jednak przeszkadzać im na drodze do świętości. Świętość jest dla wszystkich, nie tylko dla wybranych, dla elity – właśnie o tym z mocą i czułością przypominają Ludwik i Zelia Martin. Byli przedsiębiorcami, rodzicami, społecznikami, mieli liczną rodzinę, zajmowali się biednymi, wychowywali córki, jeździli na wieś, zmagali się z chorobami, przeżywali śmierć najbliższych – i w swej codzienności zostali świętymi.

W jaki sposób żyli święci na co dzień? Czy może Ksiądz podać jakieś przykłady?

Przy drugim domu rodziny Martin w Alençon, w którym jest obecnie poświęcone jej muzeum, znajduje się kaplica. W przejściu między domem a kaplicą są trzy stopnie, a na nich wyryte trzy zdania, które dobrze ujmują sposób życia Ludwika i Zelii, a więc ich drogę do świętości.

Pierwsze to: „Bogu pierwszemu służyć”. To pierwszy, najważniejszy punkt orientacyjny na ich drodze. Ludwik i Zelia byli dwiema istotami, które dały się pociągnąć Bogu. Oboje mieli wielkie nabożeństwo do Matki Bożej, choć było ono może bardziej widoczne u Zelii. Oboje w swoim czasie myśleli o całkowitym poświęceniu się Bogu w życiu zakonnym. Ludwik zostawił piękną modlitwę opartą na słowach z Pieśni nad Pieśniami: „Pociągnij mnie za sobą! Pobiegnijmy do wonności olejków twoich!” (Pnp 1,4 – LXX). A św. Teresa, zapewne nieświadoma, jak wiele znaczyły te słowa dla jej ojca, miała napisać komentarz do tego samego zdania niedługo przed śmiercią, gdy już nie mogła utrzymać kałamarza i pióra, ołówkiem, pośród ostatnich zapisków. W każdym razie mamy tu stały element, u rodziców i u córki, wielkie pragnienie Boga, wielkie upodobanie w Bogu, któremu w sposób zupełnie naturalny zostawia się pierwsze miejsce w życiu.

Ludwik i Zelia rozpoczynali dzień od Mszy Świętej. Chodzili do kościoła wcześnie rano, na „mszę ubogich”. To było również wyrazem ich braterstwa w wierze z biednymi. Rano i wieczór rodzice wraz z córkami modlili się wspólnie całą rodziną. Z listów Zelii wiemy, że co wieczór przed snem, gdy córki były już w łóżkach, miała czas na modlitwę osobistą.

Myślę, że warto, abyśmy regularnie zadawali sobie pytanie, jak wygląda nasza relacja z Bogiem, czy może nie oziębła, czy On wciąż jest wielką miłością mojego życia?

Drugie zdanie to: „Sprawiedliwość i miłość (caritas)”. O ile pierwsze zdanie, „Bogu pierwszemu służyć”, odnosiło się do pierwszych trzech przykazań i do Pana Boga, o tyle drugie skupia naszą uwagę na bliźnim, na miłości braterskiej.

Ludwik i Zelia stale troszczyli się o ubogich. Ludwik ukształtował swoją duchowość i wrażliwość w konferencjach św. Wincentego a Paulo. Dzielił się nią z żoną i córkami. Nie wahali się przyjmować wspólnie potrzebujących pod swym dachem. Ważne było to – jak pisał inny uczeń św. Wincentego a Paulo, bł. Fryderyk Ozanam – żeby dawać jałmużnę w taki sposób, aby obdarowany nie poczuł się dotknięty, lecz żeby między obdarowującym a obdarowanym zaistniała jakaś forma wzajemności.

Był więc w ich życiu wymiar miłości braterskiej. Ale był też wymiar dążenia do większej sprawiedliwości, szczególnie w wymiarze społecznym. Chodziło o to, by nie tylko zwalczać skutki niesprawiedliwości, jak ubóstwo, lecz także świadomie i czynnie budować sprawiedliwość.

I trzecie zdanie: „Miłość i zaufanie”. Te dwa słowa często powracają w korespondencji Zelii, a także w pismach Teresy. U matki można „miłość i zaufanie” traktować jako pewien rys w wychowaniu. Pisała na przykład: „Twardość, surowość nigdy nikogo nie nawróciła, jedynie miłość może odmienić serce mich córek”. A zatem głosi prymat miłości i ufności, jakby „mimo wszystko”, stale odnawianej wbrew zawodom.

Co ciekawe, świętość w życiu Ludwika i Zelii nie jest jakimś ideałem, który mieliby wprowadzać w życie za wszelką cenę i niejako wytężając muskuły. Jest raczej prostą, zwyczajną historią, która nie zawsze biegnie tak jakby sobie tego życzyli. Przecież chcieli zrealizować to powołanie, które uznawali za pierwsze – powołanie do życia zakonnego. A wybrali drogę życia małżeńskiego. Przecież nie chcieli, by w małżeństwie dotknęły ich choroby – nowotwór Zelii i zwyrodnienie układu nerwowego u Ludwika czy gruźlica u Teresy. A w tym wszystkim, co Bóg zsyłał im nieoczekiwanego, niejednokrotnie bolesnego, żyli wiarą i nadzieją.

Przy takiej postawie, przy takiej ufności, nawet jeśli nie wszystko idzie tak jakbyśmy tego chcieli, Pan Bóg z wydarzeń naszego życia stwarza naszą historię świętą. On znajdzie sposób, by obdarować nas jeszcze obficiej, by dać nam skarb, o który nie prosiliśmy, o którym nawet nie myśleliśmy…

Rozmawiał Piotr Rak

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Żródło:Dobre Nowiny

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content