My mamy ojca Maksymiliana. Hiszpanie Alberto Melendeza Boscę. To właśnie jego nazwali „walenckim Kolbem”. On także nie zawahał się oddać życia za bliźniego.
Działo się to w czasie prześladowań religijnych w Hiszpanii, tuż po wybuchu hiszpańskiej wojny domowej ( 1936-1939). Alberto Meléndez był czwartym z dziesięciorga dzieci Pablo Meléndeza Gonzalo, sławnego prawnika z Walencji, dobrego katolika i członka Akcji Katolickiej.
Jak czytamy w archidiecezjalnym tygodniku „Paraula”, Alberto miał 27 lat, był kawalerem świeżo po studiach prawniczych, kiedy we wrześniu 1936 r. do drzwi jego rodzinnego domu przy ul. Kolumba w Walencji zakołatali „czerwoni” – milicjanci z Frontu Ludowego. Przyszli, aby aresztować ojca rodziny Pablo Meléndeza i jego najstarszego syna, który nosił takie samo imię. Pablo junior był już wtedy żonaty i miał dwoje dzieci. Alberto, chcąc go ratować, podał się za niego. Aresztowano go wraz z ojcem i przewieziono do więzienia w Walencji. W więzieniu znajdowali się również ich znajomi, więc Alberto, nie chcąc, aby zamiana wyszła na jaw, poprosił ich, by nazywali go imieniem starszego brata. Pablo senior i Alberto zostali rozstrzelani nad ranem 24 września 1936 r., a ich martwe ciała porzucono na drodze wiodącej do Castellar. Zidentyfikowani przez jedną z sióstr, zostali pochowani na Cmentarzu Generalnym w Walencji.
Młody Alberto znalazł się w gronie 91 hiszpańskich męczenników (66 księży diecezjalnych, 8 osób zakonnych i 17 świeckich), którzy zostali zabici z nienawiści do wiary w latach 30. XX w. W Walencji zakończył się niedawno diecezjalny etap ich procesu beatyfikacyjnego.
Pablo Meléndez senior został beatyfikowany już wcześniej wraz z o. José Aparicio Sanzem i 231 towarzyszami. Uczynił to w 2001 r. w Madrycie Ojciec Święty Jan Paweł II. Hiszpanie mają już w sumie 2069 świętych i błogosławionych męczenników z tego najtragiczniejszego w historii Hiszpanii okresu.
