Rocznie na zakrzepicę choruje w Polsce ok. 100 osób na każde 100 tys. Choć w wielu przypadkach choroba przebiega bezobjawowo, prowadząc do śmierci, można jej skutecznie zapobiegać – przekonywali uczestnicy warszawskiej konferencji zorganizowanej z okazji Światowego Dnia Zakrzepicy.
Zakrzepica jest chorobą dotykającą ludzi praktycznie w każdym wieku. W grupie 25-35 lat choruje ok. 30 osób na 100 tys. a w przedziale wiekowym 70-79 nawet 300-500 osób na 100 tys. Średnio, co roku notuje się 100 przypadków zachorowań na każde 100 tys. Polaków.
„Choroba dotyka ludzi w każdym wieku, w tym także dzieci. Ważną informacją, często bardzo nieprzyjemną dla naszych chorych jest to, że najważniejszym powikłaniem zakrzepicy jest zgon” – mówił prof. Zbigniew Krasiński z Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu.
Mechanizm choroby jest zawsze taki sam.
„Powstaje skrzeplina, najczęściej w układzie żył głębokich kończyny dolnej. To są skrzepliny grubości kciuka i długości 20-30 cm. Taki wąż, który zatyka naczynie i może powodować obrzęk, bolesność. Ale nie musi – opowiadał obrazowo prof. Piotr Pruszczyk z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Czasami taka skrzeplina odrywa się od miejsca, w którym powstała. – Płynie z prądem przez układ żył, przez część serca, prawy przedsionek, prawą komorę, wpływa do tętnic płucnych, tam powodując zatorowość płucną” – wyjaśniał prof. Pruszczyk.
Wtedy pojawia się gwałtowne zasłabnięcie, duszność, a nawet zgon.
„Ta choroba ma różne oblicza. Oblicze związane z zakrzepicą żylną i zatorowością płucną. Problem w tym, że część objawów jest niecharakterystyczna, a wielu pacjentów nie ma wręcz żadnych objawów” – dodał prof. Pruszczyk. Dla wielu osób pierwszym epizodem zakrzepicy jest zatorowość płucna i śmierć.
Prof. Pruszczyk wspomniał też, że czynnikiem zwiększającym ryzyko zakrzepicy jest również czynnik genetyczny, bo w polskiej populacji co 20 osoba jest nosicielem wrodzonej, tzw. trombofili (nadkrzepliwości).
Ponieważ zakrzepica nie daje objawów lub daje ich niewiele, naszą czujność powinny budzić takie znaki ostrzegawcze jak: obrzęk jednej kończyny, zarówno ręki, jak i nogi, przyspieszenie tętna, kaszel z krwiopluciem, gorączka, ból.
„To objawy, których nie powinniśmy ignorować. Zwłaszcza, jeśli połączymy je z tym, co robiliśmy przed ich wystąpieniem, np. długo podróżowaliśmy w jednej pozycji, na skutek infekcji leżeliśmy w łóżku kilka dni, mieliśmy operację albo wieszaliśmy firanki przez kilka godzin z rękoma w górze” – mówił prof. Krasiński.
Z problemem zakrzepicy dobrze jest zaznajomiony prezydent miasta Poznania, Jacek Jaśkowiak, który także był uczestnikiem opisywanej konferencji.
„Zastępca mojego poprzednika, wysportowany człowiek, biegający maratony i jeżdżący konno, spadł z konia. Nie było to bardzo poważne zdarzenie, ale zmarł z powodu zakrzepicy. Podobnie było z dr Janem Kulczykiem, u którego zaczynałem swoją karierę biznesową, z tego, co wiem, ten komponent miał poważny udział w jego śmierci” – mówił prezydent Jaśkowiak.
Bo skrzeplina może powstać w żyle każdego z nas. Większe prawdopodobieństwo tego zdarzenia występuje u osób otyłych, palących papierosy czy zażywających leki antykoncepcyjne.
Prezydent Jaśkowiak sam niedawno musiał kontrolować swoje zdrowie pod kątem zakrzepicy.
„W zeszłym roku, w grudniu, poślizgnąłem się w Warszawie na chodniku i złamałem nogę. Prof. Krasiński mnie uczulił, że oczywiście złamanie trzeba leczyć, ale trzeba również unikać tych konsekwencji, które dotknęły wspomnianego już zastępcy prezydenta miasta Poznania” – wspominał prezydent Jaśkowiak.
Rocznie notuje się w Europie ponad pół miliona zgonów z powodu zakrzepicy. „Największym problemem, jaki w tym przypadku widzę, jest społeczna świadomość problemu. Zarówno wśród pacjentów, jak i przedstawicieli świata medycznego” – stwierdził prof. Tomasz Urbanek ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach.
Według niego ludzie nie zdają sobie sprawy, że ryzyko wystąpienia zakrzepicy rośnie w przypadku osób otyłych, z żylakami, często podróżujących np. samolotem, gdzie długo się siedzi w jednej pozycji.
„Po drugiej stronie, medycznej, kiedy przyjmujemy pacjenta do zabiegu, nie zawsze patrzymy na czynniki ryzyka. To absolutnie powinno być standardem postępowania, a czasami nam ucieka” – mówił prof. Urbanek.
W przypadku zakrzepicy potrzebna jest pełna świadomość, że pewnych objawów nie należy lekceważyć.
„Przedyskutowanie, nawet z lekarzem rodzinnym, prawdopodobieństwa klinicznego, czy to może być zakrzepica i czy robimy diagnostykę, też może być ważne” – dodał prof. Urbanek.
Podobnie uważa prof. Pruszczyk. „Powinniśmy budować świadomość możliwości wystąpienia tej choroby. Bo przebyta zakrzepica i zatorowość są potężnymi czynnikami ryzyka kolejnego epizodu zakrzepicy” – podsumował. Zakrzepicę można leczyć środkami przeciwzakrzepowymi, ale tylko wtedy, kiedy ma się świadomość jej zagrożenia.
Źródło informacji: PAP MediaRoom