Rzec by można, iż w czasie pierwszych w dziejach ludzkości świąt wielkanocnych – czyli pierwszego święta Paschy – miał miejsce jeden z najbardziej spektakularnych, biblijnych cudów: przejście Izraelitów przez otwarte wody morskie. Dziś chrześcijanie coraz rzadziej wierzą, że towarzyszące Mojżeszowi cuda kiedykolwiek się wydarzyły. Historię opisaną w Księdze Wyjścia coraz częściej traktujemy jako piękną, starożytną legendę. Tymczasem coraz więcej nie mających nic wspólnego z Kościołem uczonych, wyraża przekonanie, iż Księga Wyjścia mówi prawdę.
Morze otworzyło się. Egipt opanowały wielkie ciemności. Faktem stała się plaga żab, szarańczy i pomór bydła. Nawet wody Nilu stały się czerwone jak krew. Gdybyśmy zapytali jakiegokolwiek Żyda, przez jakie morze przeszli jego pradawni rodacy, gdy Bóg wyprowadzał ich z niewoli egipskiej, ten bez zastanowienia odpowiedziałby nam, że przez morze trzcin. Dlaczego nie przez Czerwone? Ano dlatego, że w najstarszym hebrajskim tekście Księgi Wyjścia, nie ma mowy o Morzu Czerwonym. Widnieje natomiast określenie yam sûf oznaczające morze trzcin lub ewentualnie morze sitowia. A morze trzcin to nic innego jak teren bagienny. Hebrajskie słowo „czerwony” jest łudząco podobne do słowa „trzcina”, a św. Hieronim, dokonując w IV wieku pierwszego przekładu Księgi Wyjścia na język łaciński, nie dostrzegł po prostu owej subtelnej różnicy. Takie błędy translatorskie zdarzyć się mogą najlepszym tłumaczom, a błędna nazwa morza i tak nie zmieniła istoty historii Exodusu. Przez całe wieki jednak zastanawiano się w jaki sposób Izraelici mogli przejść przez morze, które jest tak głębokie? Gdyby ruszyli przez jego suche dno wpadliby natychmiast w wielki dół. To natomiast spowodowałoby wśród nich wielki chaos, a jak wiemy do chaosu nie można było dopuścić, bo uciekinierzy czuli na plecach oddech goniących ich Egipcjan. Kiedy więc naukowcy dopatrzyli się błędu w przekładzie Księgi Wyjścia, zaczęli zastanawiać się, gdzie owe Morze Trzcin, o którym mówi hebrajski oryginał, mogłoby się znajdować. Szybko znaleźli takie miejsce. Starożytne źródła egipskie wspominają o istniejącym w kraju faraonów miejscu zwanym Trzcinami. Na współczesnych zdjęciach satelitarnych odkryto sporych rozmiarów depresję we wschodniej części Delty między polami uprawnymi, a Półwyspem Synaj. W czasach antyku były tam bagna. I prawdopodobnie to one właśnie pochłonęły wojska faraona, które ścigały lud Mojżesza. Wciąż jednak pozostaje pytanie – w jaki sposób do tego doszło? Bo nawet jeśli mówimy o Morzu Trzcin, to przecież ono również musiałby się otworzyć.
Tajemniczy pumeks
Wielkie odkrycia naukowe dotyczące Exodusu, jak to zazwyczaj bywa, zaczęły się przypadkiem. Na północnych krańcach Egiptu od wieków zalegały tony tajemniczego pumeksu. Nie byłoby w tym fakcie niczego zastanawiającego gdyby w krainie faraonów, lub jego bliskim sąsiedztwie istniał czynny wulkan. Jednak najbliższy z możliwych znajdował się około 800 kilometrów na północny zachód od Egiptu. Chodzi tu o wulkan na Santorini, jednej z wysp Morza Egejskiego. Miejscowi geolodzy postanowili w końcu rozwiązać tę zagadkę i ze zdumieniem skonstatowali, iż pumeks pochodzi właśnie z Santorini. Mało tego. Taka lawa występowała wyłącznie na tej wyspie. Jednak jakim sposobem trafiła – w dodatku w takich ilościach – do Egiptu? Uczeni byli zgodni co tego, że mogła się do tego przyczynić jakaś potężna siła przyrody. Na przykład kataklizm.
Tsunami bez precedensu
Santorini w czasach antyku zwane było Therą. W XVI wieku p. n. e. na Therze miał miejsce największy w dziejach cywilizacji wybuch wulkanu. Huk, który mu towarzyszył, był tak potężny, że jak twierdzą naukowcy – jego dźwięk czterokrotnie okrążył Ziemię. Istniejąca przed erupcją wyspa w jej wyniku została zatopiona. Dziś Santorini to maleńki archipelag, w sercu którego widać spopielone pozostałości wulkanu. Jego wybuch był tak silny, że wzbudził w basenie Morza Śródziemnego falę o cechach tsunami. A jak wiemy tsunami powstają wyłącznie na oceanach. I wszystko wskazuje na to, że to właśnie owe nietypowe tsunami przetransportowało aż do Egiptu fragmenty santoryńskiej lawy. I nie tylko. Jak wiadomo tsunami to fala, która mieści w sobie nieprawdopodobne ilości wody. By mogła powstać, musi nie jako wessać w siebie niewyobrażalną liczbę jej hektolitrów.
Naukowcy badający tajemnice egipskiego pumeksu przeprowadzili liczne symulacje komputerowe, które wykazały w sposób jednoznaczny, iż fala powstała na skutek santoryńskiego wybuchu, wchłonęła nawet wody stykające się z północnymi krańcami Egiptu, a w tym z całą pewnością z obszaru Delty. Czyli, innymi słowy, z terenu, z którym wiąże się lokalizację Morza Trzcin. „Wyssana” przez tsunami fala, nie zniknęła bynajmniej na moment. Izraelici mieli dość czasu, by przejść przez Morze Sitowia. Przechodzili wprawdzie w pośpiechu, ale nie to się liczyło. Ważne było to, że przeszli. Pamiętamy, że goniące ich wojska faraona zalała już woda. Dodajmy, że w świetle omawianej przez nas teorii, była to woda, która wracała na swoje miejsce. Wspomniane już przez mnie symulacje komputerowe wykazały także inne, zaskakujące konsekwencje santoryńskiej erupcji, które w zadziwiający sposób potwierdzają kolejne – dotychczas zagadkowe – zjawiska towarzyszące Exodusowi. Odkrycia naukowe odnoszące się do historii Mojżesza, to prawdziwy temat rzeka. I to nie byle jaka rzeka, prawdziwy Nil. Nil, którego wody, jak mówi Księga Wyjścia, zamieniły się w krew.
Nauka potwierdza plagi egipskie
Cofnięcie wód morza nie było jedynym efektem wybuchu. Kolejnymi okazały się na przykład plagi egipskie. Włącznie z tą, która dotyczyła zamiany wód Nilu w krew. Jak mówi Księga Wyjścia faraon nie miał najmniejszego zamiaru wypuścić ludu Mojżesza z Egiptu, a w odpowiedzi na jego upór Bóg zesłał na jego krainę 10 straszliwych plag. Jak wskazuje Biblia najpierw wody Nilu zamieniły się w krew. Opis ten przypomina nieco scenariusz horroru, jednak największa rzeka świata nie tyle wypełniła się stricte krwią, co zmieniła kolor na krwistoczerwony. Nil zaczął cuchnąć. Nie można było się do niego zbliżyć i oczywiście nie sposób było napić się wody. Ponieważ jednak krwisty Nil nie wywarł poważniejszego wrażenia na faraonie, Bóg Hebrajczyków zrzucił na jego Imperium kolejne nieszczęścia: robactwo, plagę żab, masowe wyginięcie bydła, szarańczę, wrzody, grad i ciemności. Faraon jednak pozostawał nieugięty do czasu, gdy Najwyższy zesłał na Egipt plagę śmierci wszystkich pierworodnych. Gdy śmierć zabrała także królewskiego syna, władca Egiptu ustąpił. Według Starego Testamentu Bóg zesłał plagi posługując się prawami przyrody. Czy jednak istnieją dowody na występowanie tak spektakularnych zjawisk w naturze?
Fisteria
Pewnego letniego dnia 1991 roku mieszkańcy Newborn w Północnej Karolinie odkryli, że woda w rzece Neuse jest czerwona jak krew. Przyczyną okazały się zdychające ryby. Najgorsze jednak miało dopiero nadejść. Osoby pływające wcześniej w rzece, a nawet pracujące w jej pobliżu zauważyły na swoich ciałach dziwne rany. Przypominały one rany, które pojawiły się również na wspomnianych już zdychających rybach. Zagadkową katastrofę ekologiczną, na którą składała się nie tylko krwista woda i martwe ryby, ale również odrażające wrzody, szybko zaczęto porównywać do znanej z Księgi Wyjścia plagi egipskiej. Jej właściwą przyczyną okazała się mutacja genetyczna mikroorganizmu morskiego zwanego fisterią (pfiesteria piscida). Jej nagły rozwój spowodował zanieczyszczenie środowiska i zabarwienie wody na czerwono. Sytuacja pogorszyła się, kiedy rzeka Neuse wylała. Nieopodal jej brzegów znajdowało się wiele farm, w których hodowano świnie. Farmy wytwarzały tony odpadów, a część z nich trafiała do rzeki. Amerykańscy epidemiolodzy zgadzają się z twierdzeniem, że zanieczyszczenie środowiska w starożytnym Egipcie mogło spowodować pierwszą plagę, czyli zdychanie ryb i zabarwienie wody na czerwono.
Żaby i robactwo
Zanieczyszczenie wody mogło zmusić do wyjścia na ląd nawet miliony żab, a jak wiemy żaby były drugą z egipskich plag. Kiedy żaby zaczęły zdychać, na lądzie zaczęły mnożyć się muchy i wszy – trzecia plaga. W wyniku wyginięcia ryb i żab zwiększyła się populacja owadów, te zaś przenosząc choroby zabijały konie i bydło – czyli spowodowały plagę wyginięcia bydła. Ukąszenia owadów doprowadziły też do powstawania pęcherzy i pryszczy – a więc plagi szóstej. Zatem naukowcy wiedzą już na pewno, iż fisteria mogła wywołać sześć pierwszych plag. Czy jednak uczeni odkryli też, co spowodowało kolejne?
Egipskie ciemności
Skąd wzięły się na przykład przysłowiowe już egipskie ciemności? 18 maja 1980 roku wybuchł wulkan na Górze Świętej Heleny w stanie Waszyngton w USA. Erupcja zabiła żywe stworzenia w promieniu 30 kilometrów. Dodatkowo wyrzuciła w powietrze prawie jedną trzecią objętości góry i miała siłę około 400 megaton trotylu – czyli 20 tysięcy razy większą niż pierwsza bomba atomowa zrzucona na Hiroszimę. Słup popiołu miał wysokość 18 kilometrów. 800 tysięcy metrów sześciennych pyłu i popiołu spadło tylko na miasto Yakima. Była to najbardziej śmiertelna i kosztowna erupcja w historii Stanów Zjednoczonych. Wyemitowane do atmosfery kolumny popiołu krążyły blisko 3 tygodnie wokół Ziemi. Tereny w promieniu 160 kilometrów pokrywały ciemności. Wszędzie zapalano latarnie, a kierowcy jeździli z włączonymi światłami i przy pomocy samochodowych wycieraczek usiłowali oczyszczać z popiołu szyby samochodów, by móc cokolwiek zobaczyć. Ciemności egipskie za czasów Mojżesza były również konsekwencją opisanego przeze mnie w ubiegłym numerze wybuchu wulkanu na Santorini.
Badania oceanografów i klimatologów
W dniu wybuchu wiatr wiał w kierunku południowo-wschodnim, czyli w stronę państwa faraonów. Świadczą o tym próbki pyłu wulkanicznego wydobytego z dna morza. Największe natężenie pyłu kierowało się w stronę Delty Nilu, a więc w kierunku opisanego dwa tygodnie temu Morza Trzcin, które przekraczali Izraelici. Oceanografowie pobrali z terenów Delty próbki piasku, błota i mułu. W czasie wierceń trafili na materię wulkaniczną związaną z wybuchem na Santorini. Na podstawie wyników badań zdołali wskazać potencjalne skutki wybuchu na obszarze Delty.
Z całą pewnością miał tam miejsce opad popiołu. Klimatolodzy natomiast przeprowadzili komputerową symulację klimatycznych skutków erupcji. Pierwszą rzeczą jaką zaobserwowali były całkowicie zasłaniające słońce chmury popiołu. Najpierw opadał z nich popiół, a później doszło do niezwykłych zjawisk pogodowych, typowych dla wybuchach wulkanów: pojawiły się błyskawice i grad. Zatem wykazano, iż erupcja na Santorini mogła uruchomić kolejne egipskie plagi. Ponadto, jeśli przyjrzymy się klimatowi Egiptu, zaobserwujemy suszę występującą najsilniej na obszarach wyżynnych u źródeł Nilu. Przepływ Nilu staje się wówczas słabszy. Gdy obniża się jego poziom, a woda stoi w bezruchu, może zamienić się w śmiertelną truciznę na skutek zanieczyszczeń i opadu trujących minerałów z chmur pyłu. Stwarza to idealne warunki do wystąpienia plag. Jedyną wciąż niewyjaśnioną plagą pozostaje śmierć pierworodnych.