26 C
Warszawa
wtorek, 30 kwietnia, 2024

Szaleństwa manipulatorów – Jerzy Pawlas

26,463FaniLubię

Unikając konfrontacji demokratycznej (wybory), jak również intelektualnej (relatywizm wyklucza z naukowej debaty) lewicowo-elgiebetyckiemu totalniactwu pozostają fejki, postprawda, mowa nienawiści, przemysł pogardy, pedagogika wstydu, insynuacje, prowokacje, poniżanie przeciwników, tworzenie wyimaginowanych wrogów i ofiar.

Tego jeszcze nie było. Na budynku Komisji Europejskiej profanacja polskich barw narodowych. Polskie godło przedstawiono na tęczowym tle. Sprawca happeningu „Stop.>> Stref wolnych od LGBT>> w Polsce” to Stowarzyszenie przeciw homofonii. Bezprecedensowy incydent (co na to administracja brukselska) pozostał bezkarny, tak jak dowcipniś przykręcający tabliczki „Strefa wolna do LGBT” pod nazwami miejscowości. I to oszustwo bierze za dobrą monetę zarówno biurokracja brukselska, jak również amerykański kandydat prezydenta z ramienia demokratów. Dla pomysłodawców tych obrzydliwych przedsięwzięć konsekwencje wizerunkowe naszego państwa nie mają znaczenia.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Raport Komisji Europejskiej dotyczący praworządności też jakoś uchodzi, choć to kolekcja absurdu. Urzędnicy krytykują m.in. karanie za obrazę uczuć religijnych i narodowych czy jawność przynależności organizacyjnej sędziów, bronią stronniczego (lewicowo-liberalnego) rzecznika praw obywatelskich, praw kobiet (aborcja) czy rzekomo dyskryminowanych elgiebetyków. Urzędnicy brukselscy przekraczają uprawnienia traktatowe, tworząc definicje tzw. praworządności i strasząc łączeniem jej z przydziałem funduszy unijnych. Ostatni przykład solidarności brukselskiej to groźby Kateriny Barley, wiceprzewodniczącej PE, zagłodzenia (finansowego) Węgier i Polski. Niezrażony tym eurodeputowany Władysław Cimoszewicz porywa się na krytykowanie Niemców za niezbyt skuteczne łączenie funduszy UE z tzw. praworządnością.

Tymczasem amerykańska ambasadorka w ramach swojej misji reklamuje LGBT – „jako dobrą stronę historii”. Jak na to wpadła – nie zdradza. Natomiast Gowinowska reforma uczelni poszła tak daleko, że studenci najstarszego polskiego uniwersytetu będą mogli używać imion zgodnie z wybraną przez nich płcią kulturową. Za zgodą władz UJ – zamiast dociekać prawdy, będą poszukiwali swojej orientacji seksualnej.

Stołeczny magistrat też nie próżnuje, patronując marszom barbarzyńców spod znaku sześciokoloru, chętnie profanujących przedmioty kultu religii katolickiej. Ostatnio rozesłał pismo do dyrektorów szkół, przestrzegając ich przed zapraszaniem księży na rozpoczęcie roku szkolnego. Z kolei gdańska prezydentka nie tylko prowadzi antypolską polityką zagraniczną, szkalującą demokratycznie wybrany rząd. Podczas tegorocznego marszu równości – co stało się już tradycją – prowokacyjnie obrażano uczucia religijne, bez reakcji władz miejskich. Gdańsk dla wszystkich, w różnorodności siła, wspólnie przeciw wykluczeniom – głosiły transparenty. Jak wiadomo, owe wykluczenia nie dotyczą katolików.

Demokracja medialna

Nie jest tajemnicą, że Parlament Europejski uaktywnia produkcję raportów, złożonych z antypolskich kłamstw czy insynuacji, podsuwanych przez totalną opozycję, właśnie przed wyborami lub gdy w naszym kraju przeprowadzane są systemowe reformy. Nie inaczej media polskojęzyczne, które zdominowały krajowy rynek medialny. Rezultaty są widoczne, bo elektorat województw zachodnich i północnych tradycyjnie głosuje na lewicę (SLD) czy liberałów-aferałów (PO).

I tak widocznie ma być, bo wspomniane media polskojęzyczne (głównie kapitał niemiecki i szwajcarski) nie podejmują jakże istotnego tematu dekoncentracji mediów. Powinny więc nadal okupować polską przestrzeń publiczną i świadomość społeczeństwa, choć takiego kuriozum nie ma na całym świecie. Trudno wiec mówić o demokracji, pluralizmie czy wolności słowa, gdy media polskojęzyczne ukierunkowują (formatują) poglądy i nastroje społeczne, które przecież rzutują na preferencje elektoratu.

Jak się okazało, w antykościelnej nagonce biorą udział nie tylko agenci peerelowskich służb specjalnych (także duchowni), ale także zakładane przez nich media, ochoczo eksponujące rzekome przewiny księży. Wiarygodność takich laurek, przygotowanych na setną rocznice urodzin papieża Jana Pawła II, jest więc żadna, ale smród wytworzony wokół Kościoła niewątpliwy. Podobnie jak smród wokół rządzących, gdy media polskojęzyczne straszyły górniczą demonstracją w stolicy, co było wierutnym kłamstwem. W tej sytuacji trzeba nie tylko zdekoncentrować media, ale także wzmocnić media publiczne, bezpardonowo zwalczane przez totalną opozycję.

Ideo-ekonomika

Tymczasem media polskojęzyczne nie ustają w reklamowaniu patriotyzmu konsumenckiego. W praktyce sprowadza się on kupowania polskich (podobno) produktów w zagranicznych sieciach handlowych, które nb. stosują rozbudowaną optymalizację podatkową lub udają, że działają „na stratach”, nie płacąc podatku. Inspektorzy handlowi zanotowali skargi kupujących – w sklepach Biedronki są wprowadzani w błąd co do kraju pochodzenia warzyw czy owoców. Błędy uzasadnione, dlatego UOKiK zarzucił tej sieci handlowej naruszanie interesów klientów. Jej właściciel nie zgadza się z zarzutami.

O skuteczności mediów polskojęzycznych świadczy rosnące poparcie dla budowy elektrowni jądrowej. Mieszkańcom obiecuje się miejsca pracy, rozwój gminy, a nawet tańszą elektryczność. We wszystkich proponowanych gminach lokalizacyjnych poparcie przekroczyło połowę ankietowanych. W dodatku 67 proc. badanych sądzi, że nasz kraj potrzebuje elektrowni jądrowej, bo obecne źródła energii są niewystarczające. Kto im to wmówił, gdy zasoby węgla szacuje się na kilkaset lat, a gaz (import) nieograniczony – można się domyślać.

Biurokracja brukselska nie ustaje w pomysłach wiązania bliżej nieokreślonej praworządności z rozdziałem funduszy pomocowych, co nie ma traktatowego umocowania, podobnie jak próby wprowadzenia kwot za nieprzyjmowanie imigrantów. Tymczasem uchodzi jej uwadze fakt, że do naszego kraju przybyło blisko 2 mln ukraińskich uchodźców (rzeczywistych, bo ich kraj zaatakował rosyjski agresor). To jednak nie ma dla niej żadnego znaczenia. Nie ustaje w krytyce polskiego rządu, w oskarżaniu go o ksenofobię, o brak solidarności europejskiej, chociaż – podobnie jak praworządność – nie wiadomo, co ona znaczy.

Jak na razie konsternacja, bo nie ma funduszy na wybawienie gospodarki brukselskiej z korona-kryzysu i ustanowienie Europejskiego Zielonego Ładu. Niemniej realizacji marzenia o bezemisyjnej gospodarce może pomóc właśnie korona-wirus (ograniczenie produkcji), bo skąpe środki z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji (dla naszego kraju – 7,5 mld euro) to tylko kropla w morzu potrzeb. Jak widać, zielona ideologia ma się nijak do realiów gospodarczych.

Zagłada planety

Nasza ziemia jest zagrożona z powodu przeludnienia i zmian klimatycznych – głoszą zieloni prorocy. Trzeba więc rozwijać produkcję alternatywnego mleka i mięsa. Media w wielu krajach już reklamują te produkty, traktując ich konsumpcję jako postępową modę. Młodzi ulegają tym perswazjom, nie wnikając, że nowy przemysł alternatywnej żywności to niezwykle intratny biznes, nie mówiąc o dodatkowych wpływach z planowanego przez UE podatku od mięsa.

Tymczasem prawem człowieka jest nie tylko aborcja czy eutanazja, nie tylko elgiebetyckie przywileje, ale także uznawanie „praw zwierząt”. I właśnie kawiorowa lewica zabrała się do walki o „prawa zwierząt”. Postuluje, by w każdym powiecie prowadzić schronisko dla zwierząt. Bezdomni czy bezrobotni jej nie interesują.

Mimo gwarantowanej wolności gospodarczej, coraz więcej odbiorców energii preferuje prąd z OZE niż z węgla. Fabryki, urzędy, banki chcą być ekologiczne, choć bałtycki wiatr wieje tylko przez pół roku, a słońce świeci jeszcze krócej. Nic to, firmy będą dyktowały warunki producentom energii, nie zważając na to, że energia odnawialna jest wciąż kilka razy droższa, niż tradycyjnie wytwarzana (z węgla). Rząd, wychodząc im naprzeciw, planuje zmniejszyć do 500 metrów odległość wiatraka (turbiny wiatrowej) od budynków mieszkalnych.

Charakterystyczne, że „miłośnicy zielonej planety” nie biorą pod uwagę nowoczesnych (czystych) technologii spalania węgla, który zapewnia naszemu krajowi niezależność energetyczną. Tak, jakby nikt nie czytał Porozumień Paryskich, które nie przewidują likwidacji kopalń czy dekarbonizacji. Niemniej na „obronie przyrody” można nieźle zarobić, o czym świadczą zarobki aktywistów ekologicznych. Nic więc dziwnego, że już setka organizacji rolniczych apeluje do resortu rolnictwa o zawieszenie „inspekcji” aktywistów ekologicznych, którzy rekwirują zwierzęta w trosce o ich dobrostan, czyniąc sobie źródło utrzymania z ich sprzedaży.

Od przedszkola

Sześciokolorowa edukacja od najmłodszych lat. Szkoły powinny być otwarte dla neomarksistowskich seksedukatorów w postępowym kraju. Jednak młodzież nie wie, jak działa manipulacja. Aktywiści demoralizatorzy mogą liczyć na sukcesy. Już lewaccy i elgiebetyccy bojówkarze atakują furgonetki „Stop pedofilii” i „Pro-life”. Inauguracja roku akademickiego na Uniwersytecie Warszawskim pod sześciokolorowymi flagami i pod przewodnictwem Hartmana i „Margot”. Ktoś zezwolił na oflagowanie, ktoś targnął się na cudzą własność (budynek uczelni), stygmatyzując go sześciokolorem.

Już można mówić o pewnych osiągnięciach, bo nasz kraj przoduje w świecie pod względem laicyzacji społeczeństwa. Okazuje się, że tylko 69 proc. uczniów ostatnich klas szkół ponad gimnazjalnych określa się jako wierzący (10 lat temu było ich 83 proc.). Na lekcje religii uczęszcza ok. 70 proc. uczniów (w 2010 roku – pond 90 proc.). W niedzielnej mszy św. uczestniczy 25 proc. młodych, starszych (ponad 40 lat) – połowa. Tak wygląda oświeceniowy postęp.

Tymczasem Katolicki Uniwersytet Lubelski zamierza współpracować z serwisem onet.pl (tak jak z innymi agencjami prasowymi – PAP czy KAI), a przecież szwajcarsko-niemiecki portal uważny jest za antypolski, proelgiebetycki, także proaborcyjny i proeutanazyjny. Dzięki współpracy lubelska uczelnia miałaby propagować wartości chrześcijańskie, nauczanie Jana Pawła II. To przechodzi wyobraźnię przeciętnego obywatela, chyba że uczelnia zamierza promować swoich „postępowych” wykładowców (tolerancja, otwarty katolicyzm).

Jak widać, pandemii agresywnego lewactwa – jak mówi prof. Andrzej Nowak – towarzyszy pandemia globalnego ogłupienia.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content