Małgorzata Bonikowska należy do analityczek politycznych najczęściej wypowiadających się w mediach.
Tzw. Wikipedia informuje, że jest to „politolożka” od lat związana z ośrodkami takimi, jak Centrum Stosunków Międzynarodowych i całe mnóstwo innych. Włącznie z takimi, jak Instytut Lecha Wałęsy. I to chyba wystarczyłoby już za odpowiedź na wszystkie nasuwające się pytania. A nasuwać się one muszą, kiedy jakże często przychodzi wysłuchiwać tyrad o tym, jak to nieskończenie szlachetna i praworządna jest Unia Europejska wraz ze swoimi wszystkimi organami i chyba każdą osobą zatrudnioną w jej strukturach. Z opowieści Bonikowskiej wynika, że mityczna Bruksela to centrum niedościgłych standardów uczciwości, przejrzystości, transparentności. Słuchając Bonikowskiej nabrać można wrażenia, że także – świętości. A rząd Mateusza Morawieckiego, Prawo i Sprawiedliwość wraz z wielką częścią tego, co my tu w naszym nieszczęsnym, jakże nieudanym kraju mamy – dokładnie przeciwnie. Z tej przyczyny to Berlino – Bruksela zawsze ma rację a przedstawiciele polskiego państwa – nigdy.
Niedawno na antenie Polskiego Radia 24 pod adresem Bonikowskiej padło wreszcie kilka arcy – logicznych, najbardziej oczywistych pytań. Po dłuższej chwili milczenia Bonikowska odpowiedzieć potrafiła tylko w jeden sposób: „Wie pan, jak wszyscy wokół przekonują do czegoś, do czego ja przekonana nie jestem, to ja się wtedy zastanawiam, czy przypadkiem to ta większość nie ma racji.” Ta odpowiedź wyjaśnia wszystko. I ostatecznie definiuje wartość wszystkiego, co mówi Bonikowska. I co mówią wszyscy inni, których azymutem jest stadny odruch otoczenia. Jeśli nikt jeszcze tej pani tego nie powiedział to może ode mnie się dowie o istnieniu takiej nieznanej jej zasady, że prawda leży tam, gdzie leży a nie tam, gdzie leży wg większości. Bo gdyby tak było to by znaczyło, że rację miała większość wybierająca Hitlera, jak też większość radośnie uginająca grzbiet przed caratem, Leninem, Stalinem, Pol Potem, Kim Ir Senem. Prawda nie leży też nigdy pośrodku, bo to by znaczyło, że jeśli wg jednej opinii np. Polska leży w Azji a wg innej, że w Australii to wg tej „prawdy pośrodku” miejsce Polski wypadłoby gdzieś w okolicach Borneo. A prawda, tak jak Polska, leży nie tam, gdzie to ktoś to ustali, czy z ruchu stada wywnioskuje, lecz tam, gdzie leży. I nigdzie indziej.
Jest takie pojęcie, którego nazwa brzmi: osobowość. W przypadku rzeczywistej analizy czy prawdziwej nauki – dla osobowości liczą się tylko fakty i logiczne myślenie. Jeśli chce się być osobowością naukową czy po prostu prawdziwym analitykiem to nie może być miejsca dla uwzględniania w swym myśleniu tego, co myśli tłum i w którym kierunku zmierza owczy pęd. Bo jak ktoś ma stadne odruchy to znaczy, że nie ma do powiedzenia niczego więcej ponad to, co w głowie ma każdy z szeregowych członków stada. I niestety tylko do takiej wartości ograniczają się tzw. analizy” pani Małgorzaty Bonikowskiej.
Artur Adamski