Święto Niepodległości to dzień niezwykle ważny dla większości z nas. Z roku na rok przybywa licznych imprez i atrakcji w różnych zakątach kraju, choć bez wątpienia największym wydarzeniem jest organizowany w Warszawie Marsz Niepodległości.
Polacy chętnie pojawiają się w tym dniu w stolicy aby wziąć udział w tym przedsięwzięciu, zamanifestować swój patriotyzm, poczuć się częścią biało czerwonej rodziny. W tym roku Marsz przebiegał w wyjątkowo radosnej atmosferze, mnóstwo rodzin z dziećmi, śpiewających hymn Polski pośród morza biało – czerwonych flag. Grupki rozstawionych po drodze prowokatorów, związanych z agenturą rosyjską w Polsce, pokroju Krzysztofa Kramka czy dyżurna, ordynarna , agresywna pato-starucha zwana Babcią Kasią, znana opinii publicznej z tzw. Strajku Kobiet, zostały zauważone na czas i wyprowadzone z pochodu, co pozwoliło na kontynuację pokojowej manifestacji. Oprócz kilku drobnych incydentów, do których bez wątpienia należy zaliczyć niesiony przez środowisko Grzegorza Brauna transparent z napisem Stop Ukrainizacji Polski, tegoroczny Marsz przebiegł bez zakłóceń, w dobrej atmosferze.
Wrogowie patriotów
Niestety, opozycja totalnie niekonstruktywna, znów zaklina rzeczywistość określając po raz kolejny patriotyczny pochód mianem „faszystowskiego”. Ten nieprawdziwy przekaz idzie w świat, za pośrednictwem powielających go w mediach społecznościowych polityków związanych z PO i Lewicą . Sytuację podsycają zaangażowane politycznie media pokroju TVN, w których wykluczeni z marszu prorosyjscy prowokatorzy określani są mianem bohaterów nękanych czy torturowanych rzekomo przez policje podczas Marszu. Prowokatorzy odmówili okazania dokumentów na wezwanie policji , co jest obowiązkiem, więc musieli zostać przewiezieni na komendę celem ustalenia ich personaliów. Teraz opowiadają przed kamerami, jakoby byli torturowani, bo ich chwilowo zatrzymano. Za tortury uznają brak toalet na miejscu zatrzymania czyli na zewnątrz, choć w tym wypadku adresatem skarg powinien być stołeczny ratusz. Co do zasady w krajach uchodzących za cywilizowane nie do pomyślenia jest zakłócanie jakiejkolwiek demonstracji, ponieważ uznawane jest to za zachowanie antydemokratyczne – każdy ma prawo do protestu. W poprzednich latach działacze obecnej opozycji totalnie niekonstruktywnej przygotowywali na okoliczność Marszu Niepodległości, największej tego typu demonstracji patriotyzmu w Europie, liczne prowokacje. Była próba spalenie budki strażniczej przed Ambasadą Rosyjską w Warszawie, przygotowana przez służby za rządów PO, co przyznał były minister Bartłomiej Sienkiewicz w podsłuchanych rozmowach u Sowy. Była pomoc niemieckich bojówkarzy , którzy atakowali maszerujących patriotów czy prowokacje policjantów w cywilach atakujących demonstrantów w tłumie. W tym roku prowokacje się nie powiodły, a demonstracja przebiegała w sposób radosny i pokojowy. I to właśnie martwi przeciwników Marszu. Są też niepocieszeni, bo tuż przed 11 listopada impreza została uznana przez Sąd za cykliczną, a co za tym idzie, może się odbywać co roku.
Walka o prawdę
Reakcja tzw. totalnie niekonstruktywnych na tegoroczny Marsz musi zastanawiać. Ale wpisuje się ona w haniebną politykę antypolskości lansowaną przez te środowiska. Wmawianie opinii publicznej, że ulicami Warszawy idą faszyści, a nie patrioci, że to chuligani, a nie radośnie świętujący niepodległość Polacy defilują na ulicach Warszawy, jest nikczemną manipulacją. Niestety te preparowane i rozpowszechniane opinie znajdują podatny grunt, szczególnie za granicą gdzie wiedza o realiach życia w naszym kraju wciąż jest bardzo mała.
Kilka dni przed Marszem Niepodległości podobne zmasowane ataki medialne skierowano na obecnego Ministra Edukacji i Nauki, prof. Przemysława Czarnka. Pretekstem było przyjęcie przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej tzw. Lex Czarnek 2.0, czyli nowelizacji prawa oświatowego. Kilka miesięcy wcześniej pierwsza poparta przez posłów nowelizacja nie została podpisana przez Prezydenta Andrzeja Dudę pod pretekstem konieczności „nie wywoływania konfliktu w trudnej, związanej z wojną za naszą wschodnią granicą sytuacji”. Tym razem projekt złożony przez grupę posłów, w dużej części tożsamy z tym poprzednim, ma szanse na akceptację głowy państwa. Skrajnie agresywne reakcje opozycji na te proponowane przez ministra Czarnka zmiany w prawie oświatowym dowodzą słuszności jego decyzji i pomysłów nowelizacji. Niestety, podobnie jak w przypadku Marszu Niepodległości, awersja pewnych środowisk do patriotyzmu i wszystkiego co polskie, całkowicie wypaczyła przekaz na temat proponowanych w oświacie zmian.
Wojna z nauką
Oponenci twierdzą, że minister chce rzekomo narzucić wychowanie w duchu patriotycznym, z którą to ideą jakoby nie zgadza się jakaś bliżej nieokreślona „większość rodziców”. Trudno zaakceptować taką retorykę . Wychowanie w duchu miłości własnej Ojczyzny jest bezwzględną wartością, przyjętą pozytywnie przez ogromne rzesze Polaków . Oczywiście zdarzają się przypadki ludzi, którzy nie lubią własnego kraju, ale można by zadać pytanie – co tu jeszcze robią w dobie otwartych granic? Przecież nikt im nie broni wyjechać. Sugerowanie, jakoby wpajanie miłości Ojczyzny w procesie wychowania miało być łamaniem demokracji, jest śmieszne w sytuacji, gdy te same środowiska, ci sami ludzie z opozycji totalnie niekonstruktywnej w ramach rzekomej demokracji, chcą akceptacji dla najbardziej absurdalnych z punktu widzenia biologii i nauki postaw. Żądają byśmy uznali, że istnieje kilkadziesiąt płci, choć biologia definiuje wyraźnie podział na kobiety i mężczyzn, oczekują od nas przyjmowania, że ktokolwiek z chwili na chwile może uznać, że raptem zaczął reprezentować inną płeć i ponoszenia konsekwencji tego faktu. Oczekują uwielbienia dla tęczowych parad, podczas których ludzie prowadzą drugich ludzi na smyczy i innych absurdów. Tęczowy korowód jest ich zdaniem pozytywny, a ten biało czerwony, patriotyczny pochód świętujący Niepodległość należy rozwiązać, ograniczyć, zdyskredytować. Wycieczki sex-edukatorów po szkołach i umożliwianie im prowadzenia zajęć lekcyjnych ma być zdaniem opozycji ważne dla wychowania, a propagowanie patriotycznych treści i nauczanie miłości Ojczyzny zbędne. Określają je mianem zaścianka czy faszyzmu. Nie ustają w dyskredytacji środowisk patriotycznych, nawet za cenę własnej kompromitacji
Brak wiedzy
Krytykowany przez nich tak ochoczo autor podręcznika do nowego, wprowadzonego przedmiotu historia i teraźniejszość, prof. Roszkowski, to prawdziwa legenda okresu transformacji. Jego książki wydawane pod pseudonimem Andrzej Albert z wypiekami na twarzy czytaliśmy wówczas jako opozycjoniści walczący z komunistycznym, prosowieckim reżimem To z nich dowiadywaliśmy się o zawiłych losach naszej historii i kraju, z nich czerpaliśmy wiedzę o Polsce. Jakim ignorantem trzeba być, aby nazywać wybitnego profesora – historyka – zaściankiem czy kiepskim autorem? A jednak, totalnie niekonstruktywni obrzucili prof. Roszkowskiego błotem, grożono mu też fizycznie . Minister Czarnek stał się przedmiotem nieustających ataków, bo wartości, które propaguje, zagrażają niedouczonym lewakom. I to jest ten moment, w którym powinniśmy zdecydowanie powiedzieć BASTA LEWACKA HAŁASTRA !
Nie dajmy się zwariować. Doszliśmy już do smutnego etapu, na którym ludzie mądrzy obawiają się wyrazić swoje myśli, żeby nie urazić uczuć ludzi głupich! Tak być nie może. Nie będziemy tłumić patriotyzmu, miłości Ojczyzny, godzić się na kolidujące z nauką uznawanie czyjegoś widzimisię za fakt.
Spojrzenie w przyszłość
Chcemy normalnej szkoły, w której przyszłe pokolenia otrzymają rzetelną wiedzę, a nie lewacki bełkot, nie poparty w żaden sposób nauką. Komuniści manipulowali nami dość długo, ale daliśmy radę. Tym razem też tak będzie. To bardzo dobrze, że wychowanie kolejnych pokoleń wraca pod nadzór kuratorów oświaty. Przecież ktoś musi kontrolować proces kształcenia oraz wychowania dzieci i młodzieży. Rodzice mają prawo wiedzieć czy ich dzieci nie są na terenie szkoły indoktrynowane przez lewackich edukatorów, czy nie wmawia im się bredni w tracie lekcji, czy nie nakłania do takich czy innych postaw seksualnych. Szkoła powinna uczyć i wychowywać. Akceptowanie przez kuratora zewnętrznych podmiotów prowadzących zajęcia na terenie szkól jest jak najbardziej pożądane. Przecież to kurator jest instancją sprawującą nadzór nad szkołami w imieniu ministra. Powinien też móc wyrazić opinię na temat dyrektorów szkół. W tej chwili ta sprawa postawiona jest na głowie. Oto samorządy, w dużych miastach, głównie opanowane przez PO SLD, celowo wymieniają dyrektorów przed wyborami, gwarantując im kadencyjnie długie zarządzanie. Tego typu manipulacje zdarzyły się w moim mieście Łodzi, gdzie oświata w samorządzie jest od lat zdominowana przez działaczy SLD. Efekt – czerwona Łódź. To trzeba uporządkować. Samorządy są organem prowadzącym szkoły w sensie organizacyjnym. Zgodnie z przepisami, oświatę i edukację w sensie merytorycznym nadzoruje właściwy minister. W terenie robi to za pośrednictwem kuratorów. I tak być powinno. Nie dajmy się zwariować ani manipulować. Patriotyzm to nie faszyzm. A demokracja to nie demoralizacja. Poszanowanie wolności to nie anarchia.
Jako naród mamy niejeden powód do dumy. I tego żaden pokrętny polityk pokroju Donalda Tuska i jego wyznawców nie zmieni. Choćby nie wiem ile razy powtarzał, że polskość to nienormalność, coraz bardziej oczywistym jest, że Tusk to nie polskość !