21,5 C
Warszawa
środa, 1 maja, 2024

Samorządność upartyjniona – Jerzy Pawlas

26,463FaniLubię

Demokracja lokalna patologizuje odśrodkową, antyunitarną opozycję polityczną.

W tym roku samorządy dostaną dodatkowo 13,7 mld zł, ale nie przestają narzekać, że brakuje im pieniędzy w budżetach. Rząd chce nas zagłodzić – alarmują postępowi (antyrządowi) samorządowcy z PO. – Zleca nam coraz więcej zadań, a pieniędzy skąpi.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

– Atom dla samorządów, energetyka jądrowa szansą dla transformacji energetycznej na Śląsku i Zagłębiu – domagają się działacze lokalni. Tkwią w brukselskim obłędzie zielonego ładu i zapominają, że stąpając po pokładach czarnego złota, powinni dążyć do wdrożenia czystych technologii węglowych.

Elbląscy samorządowcy dopominają się od rządu środków na sfinansowanie kilometrowego odcinka pogłębionego kanału. Chcą samorządowego portu morskiego. Niemniej dotychczas byli przeciwni przekopowi Mierzei Wiślanej. Teraz antyrządowy samorząd chce antyrządowego portu.

Stołeczny przykład

Z bliżej nieokreślonych powodów izba senacka, w której znalazł schronienie marszałek z prokuratorskimi zarzutami, ma znaleźć siedzibę w Pałacu Saskim. Izba nie zasłużyła na taki przywilej. W tym gmachu powinny się raczej znaleźć zbiory polskiego dorobku cywilizacyjnego, dokumenty historii, dzieła kultury, nauki, techniki. Tymczasem wspomniany marszałek senacki oddelegował do Rady Odbudowy Pałacu Saskiego Małgorzatę Omilanowską, byłą minister kultury, która zamierzała tynkować ślady po wojennych kulach na elewacjach warszawskich kamienic. Stołeczny magistrat był przeciwny odbudowie Pałacu, ale rada wystawiła Ewę Malinowską-Grupińską. Pozostaje wierzyć, że tak skonstruowany organ doradczy usprawni rekonstrukcję Pałacu.

Co tam wolność słowa czy pluralizm opinii i poglądów – tak oczywiste w demokratycznej infosferze – gdy Rafał Trzaskowski chce zlikwidować kanał TVP Info – „narzędzie manipulacji, propagandy i szczucia Polaków na siebie. Nikt już nie odbuduje wiarygodności TVP Info”. Jednak okazało się, że zainicjowane przez niego zbieranie podpisów pod petycją o likwidację TVP Info jakoś ustało.

Konsekwentni są natomiast stołeczni urzędnicy – zarabiają więcej niż ministrowie czy premier. Wiadomo – PO dobrze płaci. Miejski skarbnik osiąga 380 tys. zł rocznie (o 140 tys. zł więcej niż premier – 236 tys. zł). Opozycja PiS w urzędzie przekonuje, że im wyższe zarobki, tym większa niekompetencja – ale to nie ma większego znaczenia. Tymczasem trwa wyścig burmistrzów do zarobków, bo można jeszcze dorabiać w radach spółek miejskich. Z wyjątkiem jednego zarabiają więcej niż prezydent stolicy – 160 tys. zł. I nic to, że samorządowa ustawa kominowa, grasująca mafia reprywatyzacyjna czy kontrola NIK. Przecież sądy są za PO.

Nie od dziś wiadomo, że rodzina, wspólnota religijna i społeczności lokalne to matecznik polskości, obywatelskości, patriotyzmu, tradycyjnych wartości. Dlatego są tak systematycznie atakowane przez lewackich partyzantów ideologicznych, nie bez udziału władz samorządowych. Nawet w szczecińskim przedszkolu dyrektorka nie chce być gorsza – usuwa krzyże z sal dydaktycznych wbrew woli rodziców. Środowiska elgiebetyckie prześcigają się w organizacji homoparad, oczywiście z poparciem lokalnych władz (w stolicy przewodzi im prezydent). Takiego poparcia nie uzyskują ani Marsz Niepodległości, ani Marsz Powstania Warszawskiego, ani organizowane od 2006 roku w setkach miast i miasteczek Marsze dla Życia i Rodziny, w których uczestniczy ponad 100 tys. ludzi.

Podczas gdy w krajach południowoeuropejskich bezrobocie przekracza 30 proc., niespłacone kredyty bankowe sięgają 900 mld euro, a w innych krajach unijnych kryzys ekonomiczny, energetyczny, ekoinflacja i putinflacja – unijni biurokraci majaczą o jakiejś praworządności, zielonym ładzie, prawach człowieka sprowadzających się do aborcji, eutanazji i przywilejów dla mniejszości seksualnych. Samorządy opanowane przez PO postępują podobnie. Co tam bezdomni i budownictwo komunalne, zadłużone szpitale, niedopłaceni nauczyciele. Zachować komunistyczne pozostałości w przestrzeni publicznej, promować w szkołach ideologię elgiebetycko-genderową, finansować in vitro, a przede wszystkim zwalczać prawicę – to jest to. I jeszcze dyskryminować kierowców na rzecz rowerzystów oraz betonować miasta pod przykrywką ekologicznych haseł.

Międzymiastówka antykulturowa

Wsławiony bluźnierczą „Klątwą” stołeczny Teatr Powszechny kooperuje z łódzkim Teatrem Powszechnym. W efekcie powstało chrystianofobiczne wypracowanie „Imagine” w reżyserii Krystiana Lupy. Teatralna manifestacja ateizmu i komunizmu sprowadza się do rewolucyjnego przesłania, deklamowanego z pasją przez aktorów – „wypier… z tą Biblią”.

Monika Strzępka, nowy dyrektor stołecznego Teatru Dramatycznego, rozpoczęła działalność od wystawienia rzeźby waginy. Dotychczas była znana z włożenia tęczowej aureoli aktorce grającej Matkę Boską. W realizacji swojej wolności artystycznej licytuje skandalem poprzedniego dyrektora tego teatru Tadeusza Słobodzianka, który brylował spektaklem „Nasza klasa”, przedstawiającym Polaków mordujących Żydów.

Stawiamy na dyskusję, wymianę argumentów, tak niezbędną we współczesnym świecie, nie zaś na dyskryminację, karanie, szykanowanie, nawoływanie do prześladowania czy promowanie mowy nienawiści – deklamuje rzecznik krakowskiego prezydenta. Niezależnie od tego miasto sfinansowało Festiwal Reportażu „Non-Fiction”, na którym dyskutowano o tolerancji i zapewnieniu przywilejów środowisku LGBT. Wśród panelistów był wojujący transseksualista, znany jako agresywny hejter. Nawołuje do rewolucji obyczajowej, prawa do aborcji i koedukacyjnych toalet. Na razie krakowscy podatnicy nie organizują marszów protestacyjnych.

Tymczasem lewicowa propaganda sięga nawet osiedlowych placówek kulturalnych, gdzie promuje się rewolucję feministyczną na przykładzie biografii Fridy Kahlo, wyzwolonej biseksualistki, przeciwniczki ustroju patriarchalnego, komunistki (przyjaciółki Lwa Trockiego). Nie brak też zielonego obłędu w dyskusjach o architekturze „odpowiedzialnej ekologicznie”.

To tylko fragment postępowych aktywności miejskich PO, bo nie ustają ingerencje w szkolnictwo, choć to nie kompetencje samorządów. Gdy nie ma pieniędzy na podwyżki płac dla nauczycieli, znajdują się środki na ich szkolenia genderowo-elgiebetyckie. I nikt już nie myśli, by dać młodzieży wybór, np. organizując drużyny harcerskie czy promując idee Sokolstwa („Ramię krzep, ojczyźnie służ”).

Historia i teraźniejszość

Wolne samorządy antyrządowe zdominowane przez PO zaznaczają swą niezawisłość nawet w tak symbolicznych okolicznościach jak święta państwowe czy rocznice historyczne. Nie włączyć syren w godzinę wybuchu Powstania Warszawskiego – to akt odwagi i samorządowej polityki historycznej. Nie świętować Powstania Wielkopolskiego – jak to czyni poznański magistrat – to demonstracja antyrządowej niezależności i patriotyzmu w wersji PO. Dalszy krok ku regionalizacji kraju.

Sporządzony podczas stołecznej prezydentury prof. Lecha Kaczyńskiego raport o stratach wojennych w Warszawie (szacowanych na 45 mld USD z 2004 roku) nie został szerzej rozpowszechniony ani przedstawiony stronie niemieckiej. Podobno w obawie przed zaburzeniem stosunków dobrosąsiedzkich.

Tymczasem nie widać końca dekomunizacji przestrzeni publicznej. Samorządowcy z PO zachowują we wdzięcznej pamięci sowieckich „wyzwolicieli”, co urąga prawdzie historycznej. IPN szacuje, że pozostało jeszcze ok. 40 pomników poświęconych czerwonoarmiejcom. Stołecznym radnym nie przeszkadza aleja Armii Ludowej, co świadczy o ich sympatiach i proweniencji politycznej. Nie przeszkadza też stalinowski Pałac Kultury, który wciąż straszy w stolicy. Radni nie weryfikują również peerelowskiej poprawności politycznej i nie zmieniają określenia „hitlerowcy” na „Niemcy” na tablicach upamiętniających miejsca rozstrzelania warszawiaków przez Niemców.

Co tam jednak przeszłość, ważna przyszłość – od homoparady do genderowej dyktatury. Stołeczny prezydent aspiruje do wdrażania lewackich haseł w polityce miejskiej. Pretekstem do jego rozporządzenia ma być zwalczanie dyskryminacji. Konkretnie – idzie o „prowadzenie sieci współpracy Równe Miejsce dla miejsc usługowych wolnych od dyskryminacji”. Cokolwiek by to znaczyło w nowomowie genderowej, pomysł jest niekonstytucyjny (zakaz ingerencji w życie prywatne obywateli, wolność sumienia i wypowiedzi). Kodeks równego traktowania karałby usługodawców, którzy nie uwzględnialiby „tożsamości i ekspresji płciowej” oraz „orientacji seksualnej” klientów. Trudno o lepszą propagandę gender, pomijając praworządność.

Dekonstrukcja w zieleni

Podczas gdy nie ustają narzekania na brak pieniędzy w stołecznej kasie (druga linia metra miała być gotowa na zawody piłkarskie w 2012 roku, tramwaj na Modlińskiej w 2021 roku), także dla kierowców autobusów, to magistrat nie szczędzi ich na zwężanie ulic, na ścieżki rowerowe, „osłupianie” chodników, ogródki ozdobne i łąki kwietne. Mogłoby się wydawać, że stołeczna demokracja to rządy rowerzystów, ogrodników i producentów słupków.

Jeżeli celem magistratu jest dyskryminacja kierowców i blokowanie centrum miasta – to cel został osiągnięty. Tym bardziej, że – jak to przed wyborami – rozpoczął się sezon remontowy, więc korki będą zwielokrotnione. Jednak ekologiści nie protestują. Protestują radni PiS, że miasto jest źle zarządzane, nadrabia straty podwyżkami cen parkowania i odholowania źle zaparkowanych aut, zwiększaniem obszarów płatnego parkowania, przy zmniejszaniu miejsc postojowych – ale nie mają racji (większości).

Trwa dekonstrukcja miasta. Historyczną zabudowę i ciągi ulic dewastuje się przekształcaniem ich struktury, zielenią i tzw. spowalniaczami. Zabytkowa zabudowa ulega zniszczeniu, tak jak kamienica, w której urodził się ks. Ignacy Skorupko. Jakby miasto wstydziło się swojej przeszłości. Plac Trzech Krzyży zamienia się w plac obsadzany drzewami, zasłaniającymi unikatowy gmach Domu Towarowym Braci Jabłkowskich. Po wojnie burzymurki z Biura Odbudowy Stolicy wyburzały tradycyjną zabudowę, bo „burżuazyjne” kamienice miały ustąpić miejsca socjalistycznej zabudowie. Teraz dekonstrukcyjne rojenia rugują tradycyjne miasto.

Pozostawiając na boku tę patologię, trzeba skonstatować, że polska struktura samorządowa to w zdecydowanej większości gminy do 20 tys. mieszkańców. I to oni wybierają swoich reprezentantów, kształtują swoje władze. Na tym poziomie nie ma miejsca na partyjność z jej uwarunkowaniami. Tymczasem opozycja nie ustaje, by upartyjniać samorządy, co jest sprzeczne z ideą samorządności.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content