10,3 C
Warszawa
sobota, 27 kwietnia, 2024

Atak smoleński, czyli wielki test – Artur Adamski

26,463FaniLubię

Nieustanne eksperymentowanie, prowokowanie, testowanie to niemal codzienność politycznej działalności aktywnych przywódców wielu państw.

W naszej historii najlepszym tego przykładem jest działalność marszałka Józefa Piłsudskiego. Afronty, incydenty, awantury, które prokurował w relacjach głównie z Francją nie wynikały z jego cech charakteru. Ten ojciec polskiej niepodległości nigdy nie dowierzał rządzącym w Paryżu. Chciał wiedzieć, jak ten sojusznik zachowa się w sytuacji kryzysowej. Wielu francuskich polityków doprowadzało to do szewskiej pasji. A sternikowi naszego państwa chodziło tylko o to, by w tych grach uzyskiwać wiedzę pozwalającą przewidzieć, jak się zachowa Francja, jeśli Polska będzie potrzebowała jej pomocy.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Rosja też chciała wiedzieć, z kim ma do czynienia w przypadku Polski. Czy w obliczu narodowej tragedii lub zbiorowego zagrożenia nasze społeczeństwo zdoła się zmobilizować, jaki wpływ ma na nie prorosyjski aparat propagandy i jaki jest rzeczywisty rozmiar wpływów putinowskiej agentury w elitach politycznych naszego państwa? Eksperyment w postaci śmierci prezydenta i kilkudziesięciu najważniejszych postaci życia publicznego, w okolicznościach pełnych niejasności, musiał zaowocować wieloma wnioskami. Przyniósł odpowiedzi na cały szereg pytań. Tych, które na Kremlu zadawano sobie na pewno od bardzo dawna.

Po tym, co wiemy dzisiaj, powinniśmy ponownie skupić uwagę na wydarzeniu od Tragedii Smoleńskiej do ponad dwa lata wcześniejszym. 23 stycznia 2008 roku w katastrofie samolotu Casa zginęła dwudziestoosobowa elita Sił Powietrznych RP, do której należeli gen. Andrzejewski i kilkunastu wyższych oficerów, będących naczelnymi dowódcami naszego lotnictwa. Wszyscy byli absolwentami najwyższej rangi uczelni USA, do których dopuszcza się wyłącznie sojuszników najbardziej zaufanych, a zarazem fachowców najlepszych z najlepszych. W roku 2008 zginęli więc ludzie, których bardzo trudno zastąpić i których wyeliminowanie to dla polskiej obronności strata bardzo znacząca. Z naszą dzisiejszą wiedzą o tym, jak Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych działała w sprawie prezydenckiego Tu-154 wnioskować można tyle, że do jej orzeczeń należy podchodzić co najmniej z ostrożnością. Bez względu jednak na to, jaka była przyczyna tragedii pod Mirosławcem, w Moskwie wyciągnięto z niej na pewno jeden wniosek. Taki, że nawet największy cios w fundamenty polskiego bezpieczeństwa niemal w nikim może nie budzić podejrzeń o możliwość czyjegoś świadomego działania. Rozmiary naiwności, obojętności na sprawę narodowego bezpieczeństwa oraz upośledzenia wyobraźni Polaków w roku 2008 musiały zostać na Kremlu ocenione jako bardzo wysokie.

To, co się działo w Polsce od godzin porannych 10 kwietnia 2010, musiało być obserwowane przez całe sztaby specjalistów rosyjskiego imperium z jeszcze większą uwagą. Służyły temu też kolejne „wrzutki”, ogłaszane przez prorosyjską propagandę. Pierwsza z nich, czyli informacja o oderwania skrzydła odrzutowca w wyniku „zderzenia” z czubkiem brzozy, nie była niczym innym, jak wyłącznie przeprowadzanym w skali masowej testem na inteligencję. Dzięki niemu władcy Rosji otrzymali informację, jaki odsetek obywateli III RP składa się ze skrajnych matołów. Czyli pozbawionych jakiejkolwiek zdolności samodzielnego myślenia, więc gotowych zaakceptować absolutnie każdy kretynizm, nawet o tak krańcowych rozmiarach. Z bólem musimy przyjąć tę gorzką prawdę, że do tej grupy należy pokaźna część naszego społeczeństwa.

Można przypuszczać, że na beneficjentach tragedii z 10 kwietnia 2010 roku zrobiło wrażenie kilka tygodni wielkiego narodowego poruszenia, czego przejawami był masowy udział w pogrzebach i wielu innych patriotycznych uroczystościach. Z tym większą więc uwagą wrogowie Polski musieli śledzić skutki uruchomienia swych popleczników, atakujących zgromadzenia oddających cześć ofiarom, dążących do splugawienia miejsc pamięci, niszczących wizerunek niedawno tragicznie zmarłych postaci polskiego życia publicznego. Kierownictwo rosyjskiego imperializmu (i zapewne nie tylko ono) w tym wyjątkowym w naszej historii czasie, współdziałając z potężnymi w naszym kraju organami postkomunistycznej propagandy, uruchomiło działania mające na celu atomizację polskiego społeczeństwa. W mniejszym nasileniu jest ona kontynuowana, a polega na kreowaniu, głównie w kręgach ludzi młodych, postaw skrajnego cynizmu, opartych na odwróceniu elementarnego porządku wartości. Nieprzyjazne Polsce media zaczęły lansować modę na pogardę dla znaków konstytuujących polskość wraz ze wszystkim, co stanowi istotę polskiej tradycji. Aktywność tej współczesnej piątej kolumny doprowadziła do pojawienia się zwyrodnialców atakujących obrzędy religijne i uroczystości poświęcone pamięci narodowej. Działalności będącej kwintesencją zbydlęcenia nagłaśniane przez propagandę „autorytety” o antypolskim rodowodzie nadawały rangę rzekomych nowoczesnych ruchów obywatelskich. Bez wątpienia klika Putina wyciągnęła z tych eksperymentów wniosek, że kolejne pokolenia tych, których w 1944 roku Moskwa zainstalowała w celu sprawowania władzy nad Polską, nadal mają u nas poważne wpływy. I że w przypadku otwartej konfrontacji z naszym krajem nie zabraknie jej dobrze ulokowanych i wyposażonych ośrodków, gotowych zadawać Polsce zabójcze ciosy także od środka. Ustaleniem bezcennym zarówno dla Rosji, jak i dla innych wrogów Polski, było też to, jaka część polskich obywateli to obojętni na sprawy ojczyzny żraczo-sracze, którym wszystko jedno, czy ich państwo jest niepodległe czy też w ogóle go nie ma.

Bez wątpienia bezcenne dla Rosji informacje płynęły z obserwowania poczynań działających w Polsce sił politycznych. Tego, jaka część polskich przywódców gotowa będzie sprzedać elementarne polskie interesy, zaprzeczyć każdej prawdzie, przychylić się do każdego kłamstwa, opowiedzieć się po stronie wrogów Polski. Tak, jak w okresie Sejmu Czteroletniego rosyjski ambasador, Otto von Stackelberg, pilnie obserwował i raportował Katarzynie II o tym, kto w polskim Sejmie jest patriotą i państwowcem, a kto chętnie stanie po stronie Rosji, tak po Katastrofie Smoleńskiej przyglądała się polskim elitom politycznym i raportowała putinowska agentura. Obok liczenia Polaków podatnych na zbydlęcenie, skłonnych do wykorzystywania tragedii do własnych korzyści czy rojenia o polsko-rosyjskim pojednaniu zaraz po antypolskim ataku Rosji nasi wrogowie mieli też możliwość obserwowania reakcji naszych partnerów. Czyli tego, czy w wyjątkowej dla siebie sytuacji Polska może liczyć na sojuszników. Wydarzenia te były przecież źródłem wiedzy, czy w razie takiej potrzeby pospieszą jej z pomocą czy pozostawią ją samą.

Możemy być więcej niż pewni, że zarówno Rosja, jak i inne nieprzyjazne Polsce państwa, pilnie obserwowały wydarzenia, które nastąpiły po Tragedii Smoleńskiej i wyciągnęły z nich mnóstwo arcyważnych dla siebie wniosków. Tym bardziej my sami musimy mieć własne poglądy i koniecznie robić z nich najwłaściwszy użytek.

Artur Adamski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content