14,7 C
Warszawa
piątek, 26 kwietnia, 2024

Aleksandra Brzozowska – Stanisław Srokowski

26,463FaniLubię

Na tej stronie debiutują zwykle laureaci konkursów literackich. Od czasu do czasu pojawia się też interesująca indywidualność, która nie uczestniczy w bieżących konkursach, ale w zaciszu domowym przez lata udoskonala swój warsztat poetycki. Właśnie z takim przypadkiem mamy do czynienia. Aleksandra Brzozowska przysłała mi swoje wiersze z pytaniem, czy chciałbym je ocenić i podzielić się własną opinią. Po kilkumiesięcznych konsultacjach przekazuję Czytelnikom jej strofy. Z wykształcenia jest politolożką. Pracowała jako dziennikarka w „Dzienniku Bałtyckim”, a od 2016 roku prowadzi wraz z mężem firmę geodezyjną i studiuje logopedię na Uniwersytecie Gdańskim. ( St. S.)

OSWAJAM RZECZYWISTOŚĆ

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

( Z autorką rozmawia Stanisław Srokowski )

Kiedy i jak zaczęła się Pani przygoda literacka?

W wieku 11 lat napisałam dla mojej siostry pierwszą „powieść przygodową”.

W szkole podstawowej zaczęły powstawać pierwsze nieporadne wiersze.

W liceum otrzymałam wyróżnienie w ogólnopolskim konkursie pn. „Turniej Jednego Wiersza o Laur Plateranki”. Na studiach zdarzało mi się prezentować poezję w kameralnym gronie. Następnie pochłonęła mnie „dorosłość” i porzuciłam poetycką twórczość, jako niezbyt praktyczny element życia. Jakieś dwa lata temu wróciłam do pisania wierszy. Okazało się, że tworzenie nadal sprawia mi wiele radości i jest dla mnie ważne.

Czym wobec tego jest dla Pani poezja?

Jest grą, inspirującą zabawą słowami, ale też sposobem oswajania rzeczywistości i świata emocji, wyrażania siebie, mówienia o sprawach ważnych i mniej istotnych w sposób nieoczywisty.

Jak powstaje wiersz? Proszę opisać ten proces.

Zazwyczaj jakaś fraza „błąka się” po mojej głowie i nie daje spokoju, nalega, by się nią zająć i obudować jakimś dłuższym tekstem. Kiedy umysł się wycisza – najczęściej przed zaśnięciem – przychodzą pomysły. Jeśli ich nie zapiszę od razu, szybko ulatują z pamięci.

Dlatego od razu zapisuję „szkielet wiersza” w telefonie, a następnego dnia czytam jeszcze raz i zastanawiam się, co zmodyfikować, ulepszyć.

Ma Pani swoich ulubionych poetów? Co u nich Pani imponuje?

W. Szymborska, Cz. Miłosz, B. Leśmian, Z. Herbert, J. Twardowski. Lubię też ballady Mickiewicza. Trafność spostrzeżeń współgra z pięknem słowa. Ich strofy są często jak strzała trafiająca w sam środek tarczy. Dla mnie to słowa, które „mają moc”.

Jak reagują na Pani wiersze najbliżsi, rodzina, koleżanki i koledzy?

Poezja jest raczej „niszowym” zajęciem. Najbliżsi reagują uprzejmie, ale nie mam w otoczeniu osób, które dzieliłyby moje zainteresowania poetyckie i od których mogłabym uzyskać jakąś szerszą informację zwrotną.

Aleksandra Brzozowska

WIERSZE

ANONSE I OGŁOSZENIA

Niech nadzieja zakwitnie we mnie,
jak kwiaty między skałami.
Niech znajdę dom,
Dobry i ciepły, jak chleb i kubek grzanego wina.
Nasyć mnie i upij nadzieją.
Niech problem nie martwi, a zmiana
– mimo wszystko – spokój niesie.
Przyślij miłość – przez Anioła – listem poleconym, proszę.
Priorytety czasem giną.
Czekam
I skrzynki na listy szukam,
A przy okazji nowego mieszkania.

CHAOS

W tym wirze bez końca
Pełnym dołków i wzniesień
Żyjesz gdzieś Ty –
Człowiecze.
Raz na biegunie odwagi,
Raz na biegunie tchórzostwa.
Odmieniając przez przypadki
pokłady pychy, rozdarcia, życiowej niewiedzy,
Rozplątujesz cierpliwie
Supełki tego chaosu.
A one chichoczą, bo wiedzą, że
Ciągną się bez końca.

***

Poduszka pełna marzeń.
Pióra w niej lekkie,
Gorące od wspomnień,
Lecz serce
Jak róża uschnięta
W parku
Pobladłych uczuć.

***

Kalendarz wspomnień
Cofa swoje kartki.
Jest krzyk łez –
Tych niewypłakanych,
Bo jestem przecież dzielna.
Pamięć – nie jak eter,
Nie paruje,
Więc nie uspokaja.
Dręczy, drąży.
Rzeźbi nadzieję
w opornym kruszcu znużenia.

***

Czy kiedykolwiek czułeś
Gorący oddech,
Obserwowałeś z bliska
Czyjąś twarz,
Słuchałeś szeptu,
Wtulałeś się w ciepło
I zaczynałeś rozumieć,
Że to jednokierunkowa po ból?

***

W ciepłym kubku piwnej herbaty
Szukam twoich oczu.
W konarach drzew
Plątaniny twoich włosów.
Mocnych ramion kształty kontempluję.
Mając Cię tak blisko,
plany, niczym pająk
Swoją pajęczynę snuję.
Przebijają się przez nią myśli
Całkiem paskudne, gnuśne, krnąbrne
I nie mam już sił
Oplatać ich wciąż ciaśniej,
Ignorować i dławić,
Jako złudzenia niemądre.

***

Nieproszona zjawiłaś się nagle.
Tak jakby przypadkiem.
Niby uprzejmie dygnęłaś,
Elegancko ukłoniłaś.
Niejasną noc,
Zdumiony świt,
Dziwaczne popołudnie
Podarowałaś.
Na wszelki wypadek – zwiałam.
I tak mnie dogoniłaś, Zmiano – wariatko.
Niech Ci będzie, ale – na litość – zmień garderobę wreszcie!
Czy Ty musisz wciąż przebierać się w problem?

SZUKAJĄC PEŁNI

Szukając pełni, nie rozmieniaj się na drobne
W bankomacie strachu,
Ani w kiosku przesadnej rozwagi.
Nie oddawaj się na służbę Agencji Zapobiegliwości,
Ani Ministerstwu Utartych Schematów i Jedynych Słusznych Racji.
Łatwo potłuc świnkę z marzeniami i zmieść ją na szufelkę
Świętego spokoju oraz cudzych snów.
Nie ma już powrotu do tamtych nominałów.
Pozostaje rdza banału.

NIEDOSYT

Część mnie jak monada,
zamknięta w słoiku zakręconym na butapren.
Jak dziecko bez grosza przed wystawą z lodami.
Część mnie w słoiku.
Otworzysz go nie inaczej, tylko tłukąc słoik.
Oto mój dylemat więźnia.

CZERWONA SUKIENKA

Zakładam dziś czerwoną sukienkę,
Której nie nosi się ot, tak.
Będę ubierać się lekko, by fruwać wysoko.
Zrzucam balast fałszywych oskarżeń
Niechcianych powinności i niedopowiedzianych ocen.
Będę błaznować i śmiać się do rozpuku,
Właśnie tak, jak nie wypada.
Do obłędu doprowadzę moralną policję.
Porażki będę przyjmować z niefrasobliwością,
Szyderców uwierać pewnością siebie.
Zamierzam mylić nuty bez zażenowania,
nieprzyzwoicie hucznie odnosić sukcesy
i zmieniać bieg wydarzeń szampańskim stanem ducha.
Przeplatam nitki z czerwonej sukienki
Pomiędzy każdą zmarszczkę na twarzy i każdy moment zwątpienia.
Doklejam do rzęs zbyt krótkich i warkoczy za cienkich.
Czerwoną sukienkę wkładam do mojego serca,
By już zawsze pamiętać, że jestem kimś więcej,
Niż myślę, że jestem.

***

To przez Ciebie
Nie mogę spać.
Spacerujesz powoli
Po mych myślach,
Po mych snach.
Uporczywie.
Nie mogę spać.
Patrzę na księżyc w pełni,
Spójrz jaki nagi.

***

Jak manna z nieba, jak jabłko z drzewa,
Spadłeś i utkwiłeś w mojej świadomości.
Odtąd kogut o poranku ochrypnie.
Zwiadowca skieruje zwrotnicę na inne tory.
Dziegieć będzie smakował mniej gorzko,
A przypływ zamieni się w odpływ.
Rzeka popłynie pod górę.
Już nic nie będzie tak samo.

***

Czas pędzi,
A ciebie nie ma.
Zmyka i parska śmiechem,
A ciebie nie ma.
Drwi ze smutnego bzu,
Który, o dziwo (jak on to robi?) – nadal rozkwita,
Choć ciebie nie ma.

***

Powiedziałam
„Nie wolno”
Robiąc krok naprzód.
Westchnęłam
„Nie mogę”
Krążąc wokół przepaści.
„Nie powinnam”
Błysnęło mi jeszcze w głowie,
Lecz spadłam
Jak dojrzałe jabłko z drzewa
Tłukąc sobie boki

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content