14,9 C
Warszawa
piątek, 26 kwietnia, 2024

Polska musi mieć alternatywę – Artur Adamski

26,463FaniLubię

Przed rokiem zmarł dr Ryszard Żółtaniecki, autor wnikliwych analiz polityki zagranicznej. Nigdy nie opowiadał się za wyjściem Polski z Unii Europejskiej, ale zawsze podkreślał, że nasze państwo musi być przygotowane do funkcjonowania także poza jej strukturami.

Nie zapominajmy bolesnych lekcji historii

Warto dbać o serdeczne, bliskie i przyjazne relacje z politycznymi partnerami. Czy oznacza to też, że przynajmniej tych, z którymi łączy nas szczególnie wiele, obdarowywać powinniśmy pełnym zaufaniem? Odpowiedź może być tylko jedna: nigdy i żadnych. Świat polityki cechuje się bowiem permanentną dynamiką. Potencjał jednych podmiotów rośnie, innych spada, najsolidniejsze z sojuszy mogą skorodować do stanu całkowitej fikcji a w ich miejsce pojawić się mogą alianse zaskakujące swą egzotyką, lecz pomimo tego – śmiertelnie skuteczne. Każdy, kto zna polską historię, przypadki takie zna aż do bólu. Warto też znać odrobinę „historycznej statystyki”. Są tacy, którzy liczą takie rzeczy a ustalili oni dość ściśle, że w dziejach świata aż trzy czwarte zawartych sojuszy w momencie próby nie spełniło swojej roli. Na czterech liczących na pomoc traktatowego sojusznika aż trzech, w momencie gdy jego pomocy potrzebowało najbardziej, zostało wystawionych do wiatru! Okazuje się też, że statystycznie co dziesiąty sojusznik nie tylko zostawiał swego alianta na pastwę losu, ale sam zmieniał front, przyłączając się do wrogów!

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Można by więc zadać pytanie, czy w ogóle warto zawierać sojusze, czy np. warto, żebyśmy byli członkami NATO i czy w razie takiej potrzeby przyszłaby Polsce z pomocą US Army? Tego, czy w razie takiej potrzeby stanęłyby w naszej obronie Stany Zjednoczone (rojeniami o pomocy Francji czy Niemiec nawet nie zawracajmy sobie głowy), nie wiemy. Nie wiedzą tego też jednak potencjalni agresorzy. Wymienioną powyżej statystykę znają oni doskonale i niewykluczone, że dotąd nie zaatakowali nas właśnie z tego powodu, że sami nie mają pewności w tej samej, co i my sprawie. Bo może jednak byłoby tak, że sojusz amerykańsko – polski okazałby się należeć do tych szczęśliwych 25%. Czyli do tych trzykrotnie rzadszych przypadków, w których w razie napaści na jednego z sojuszników drugi orężnie staje w jego obronie. Umowy sojusznicze warto więc mieć, ale nie wolno przeszacowywać ich znaczenia. Nikogo, kto nie potrafi liczyć przede wszystkim na siebie i do celu tego nie posiada choć minimalnych środków, nigdy nie będzie traktował poważnie żaden poważny partner.

Analogicznie rzecz się ma z interesami, realizowanymi w ramach Unii Europejskiej. Tam też nikt nikomu złamanego eurocenta nie da na nic, co nie leżałoby w interesie tego, kto tego eurocenta daje. Wyjątków od tej reguły nie było, nie ma i nie będzie. We wszystkich naszych działaniach, związanych ze Wspólnotą Europejską, konieczny jest więc zdrowy sceptycyzm i twarda obrona własnego interesu. Tym bardziej, że państwem w UE dominującym w stopniu coraz większym są Niemcy. Każdy, kto choć trochę zna naukowy czy kulturalny dorobek naszych zachodnich sąsiadów, oczywiście musi ogromnie go cenić. Sam, mając na studiach taki wybór, zdecydowałem się na pogłębianie przez parę semestrów wiedzy o literaturze niemieckiej, którą nadal uważam za bardziej interesującą od szeregu innych, które też miałem do wyboru – od angielskiej, francuskiej, iberyjskiej, rosyjskiej czy amerykańskiej. Genialne są dokonania niemieckich wynalazców, niemieckim chemikom zawdzięczamy nawozy pomnażające plony i ratujące ludzkość od klęsk głodu. Będąc rodowitym wrocławianinem uwielbiam też dzieła niemieckich architektów, z Richardem Pludermannem, Maxem Bergiem, Karlem Friderikiem Schinklem i całą dynastią Langhansów na czele. Nie zmienia to jednak mojej oczywistej oceny tradycji niemieckiej państwowości.

W dziejach naszego kontynentu niektóre państwa zapisały się jako te, które stawały w obronie całej Europy. W roku 732 wódz Franków Karol Młot w bitwie pod Poitiers powstrzymał zbrojny pochód islamu, który wdzierał się już na terytorium dzisiejszej północnej Francji. Floty państw europejskiego południa w 1571 podobną rolę odegrały w obronie naszej cywilizacji przed ekspansją Turcji. Najwięcej w obronie wspólnego europejskiego domu dokonała Rzeczpospolita. Bez obrońców Chocimia nikt nie byłby w stanie zatrzymać armii większej od połączonych potęg Europy. Bez Sobieskiego Wiedeń stałby się kolejną stolicą islamu a bez polskiego zwycięstwa w roku 1920 Zachód znalazłby się pod terrorem bolszewizmu. Natomiast rola, jaką w Europie odgrywała państwowość niemiecka, jest odwrotnością polskiej. Nigdy nie stawała ona w obronie Europy, za to stanowiła dla niej permanentne śmiertelne zagrożenie. Tak, jak tradycja polskiego mesjanizmu polegała na niesieniu wolności, tak bezlik niemieckich narracji ugruntowywał przekonanie Niemców o ich rzekomo wrodzonym powołaniu do panowania. Dla wychowanych w tym duchu naturalnym jest forsowanie własnych interesów kosztem degradacji innych (niczym innym nie jest Nord Stream) czy wprowadzanie zasad prawnych odrębnych dla siebie i dla pozostałych członków wspólnoty (prawem zwierzchnim dla członków UE ma być prawo Unii, ale dla RFN stanowi je Sąd Krajowy w Karlsruhe). Przykładem skrajnej odmienności w pojmowaniu zasad takich, jak solidarność czy empatia, są wydarzenia związane z zakupem szczepionek. Przypomnijmy, że prezydent USA zaoferował Polsce dostawy w pierwszej kolejności. Polska z nich zrezygnowała uważając, że wszyscy członkowie Unii Europejskiej powinni je dostawać równocześnie, w proporcjonalnych wielkościach. O podobnym zrozumienia dla potrzeb innych u Niemców nie ma mowy. Niech inni ustalają sobie kolejność między sobą, oni zgarniają dla siebie wszystko, co tylko wyrwać są w stanie. Jeśli więc Unia Europejska ma mieć takich przywódców to rację miał Ryszard Żółtaniecki mówiąc: „bądźmy gotowi do życia poza Unią”.

Zbyt dużo podstępów i półprawd, by ufać Brukseli

W kampanii, poprzedzającej referendum w sprawie członkostwa w UE, niezliczoną ilość razy pokazywano nam Europarlament, podając ilość miejsc, oczekujących na deputowanych z Polski. A ledwie w tej wspólnocie się znaleźliśmy okazało się, że proporcje tej „siły polskiego głosu” właśnie się zmieniają, oczywiście na naszą niekorzyść. Jaki promil Polaków miał świadomość, że taka operacja od dawna była przygotowywana? Czy nie informowanie o niej nie było wprowadzaniem w błąd? Ciekawe też, jak wielu naszych obywateli w ogóle wiedziało, że Europarlament w najmniejszym stopniu nie jest czymkolwiek w rodzaju parlamentu któregokolwiek z państw. I że nie jest on absolutnie niczym z kategorii władzy ustawodawczej a jego rola jest jedynie – opiniodawcza? Trudno oprzeć się porównaniu wyborów do Europarlamentu z tzw. wyborami, jakie mieliśmy w latach PRL-u. Co prawda, w przeciwieństwie do lat przed rokiem 1991, do rejestracji kandydata nie trzeba już zgody organów komunistycznego reżimu, ale cała reszta wygląda podobnie. Tak, jak w PRL-u rzeczywista władza nie pochodziła z wyboru obywateli, bo było nią KC PZPR, tak w Unii Europejskiej też ona z niego nie pochodzi, gdyż dzierży ją nie wybierana przecież w wyborach – Komisja Europejska.

Załóżmy jednak, że w imię przynależności do wspólnej europejskiej rodziny godzimy się z tym, że w strukturach tej międzynarodowej organizacji nie obowiązują reguły demokratyczne. Oprócz organów zarządczych Unia Europejska ma też bowiem coś w rodzaju „centrum europejskiej idei”. Jest nim Dom Historii Europejskiej. Wybudowany za kolosalne pieniądze z także naszych podatków jest on miejscem, w którym ostatecznie zwątpić można w jakąkolwiek przyszłość tworu zwanego Unią Europejską. Pytaniem, jakie ciśnie się na każdym kroku, jest przerażająca myśl o upiornych obłąkańcach – konstruktorach tak potwornie oszczerczej wizji dziejów naszego kontynentu. Pragnieniem towarzyszącym wszystkim znającym pojęcie, którego nazwa brzmi „Europa”, musi być potrzeba jak najszybszej ucieczki z wyprodukowanego w Brukseli koszmaru. Sowieckie Biuro Informacyjne z agencją TASS, posiłkowanymi przez redakcje moskiewskiej „Prawdy”, naćpaną maksymalnymi dawkami środków psychoaktywnych, nie byłyby w stanie wymyślić bzdury równie wielkiej, jak to mega – kłamstwo, jakim jest brukselski Dom Historii Europejskiej. Najbardziej konstruktywna myśl, jaka może się pojawić po obcowaniu z tym stekiem neobolszewickich bredni musi mieć brzmienie: Żółtaniecki miał rację – Polaka musi mieć alternatywę dla swej obecności w Unii Europejskiej. Bo jeśli jej przyszłość ma być budowana na przekazie tak wrogim prawdzie, jakim jest wizja dziejów Domu Historii Europejskiej – wspólny europejski dom przyszłości przed sobą nie ma żadnej.

Czym powinna być Unia Europejska?

Dzisiejsza UE jest zaprzeczeniem niemal wszystkich zamierzeń jej ojców – założycieli. Nie widać też przesłanek, mogące dawać nadzieję, że kiedyś będzie to „wspólny europejski dom”. Jakiekolwiek zapisywanie w polskiej konstytucji czegokolwiek na temat polskiego członkostwa w Unii Europejskiej – absolutnie nie może więc mieć miejsca. Póki Unia nie powróci na drogę, którą wskazał jej główny inicjator Robert Schuman ,UE powinna być dla nas tylko i wyłącznie organizacją, do której należeć możemy, ale nie musimy. Obecnie głos jakichkolwiek rzeczywistych wyższych wartości jest w organach UE głosem wołającego na puszczy. Nie istnieje więc żaden argument, mogący przemawiać za przynależnością na jakiejkolwiek zasadzie innej od opartej na rachunku własnych korzyści. Bądźmy więc w Unii tak długo, jak długo uznawać to będziemy za dla nas opłacalne.

Obecna UE nie jest niczym z kategorii znanego z dawnych wieków „europejskiego uniwersum”. Jest ona strukturą dającym rozmaite możliwości, ale też areną brutalnej realizacji wielkich a nie zawsze zbieżnych z naszymi interesów. Nie wolno zamykać oczu na fakt, że obecny kierunek jej rozwoju może oznaczać zagrożenie dla polskiej podmiotowości. Pamiętajmy więc zalecenie Żółtanieckiego – bądźmy gotowi także na budowanie swojej przyszłości poza strukturami UE.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content