Święty Jan Kanty został kanonizowany już w 1767 r. Ze sporej liczby przedstawionych łask za cuda uznano pięć. Jeden z tych cudów był nad wyraz dziwny…
Teresa Chylińska wracała z jarmarku w Kętach do swojego domu w Żywcu. Na wozie wiozła towary, których nie udało się jej sprzedać. Kiedy dojechała do miejsca, gdzie miała się przeprawić przez rzekę Sołę, okazało się, że nie będzie to możliwe. Był czas roztopów i Soła wezbrała, a nurt był zbyt rwący. Kobieta postanowiła wtedy przeprawić się górami. Upchnęła towary i pieniądze do koszy, objuczyła nimi dwa konie, a przewodnicy powiedli je stromymi górskimi ścieżkami. Gdy schodzili już z góry, nagle jeden z koni upadł. Udało się go wprawdzie uratować, ale kosze stoczyły się do rzeki. Początkowo poszły na dno, ale po chwili znów się wynurzyły, a bystry nurt uniósł je w kierunku Kęt. Widząc to, zrozpaczona kobieta pobiegła do pasterzy, którzy paśli na wzgórzu bydło. Obiecując sowitą nagrodę, prosiła ich, by rzucili się na ratunek. Ci woleli jednak nie ryzykować.
Kiedy kosze z towarami i pieniędzmi odpłynęły już w siną dal, kobieta upadła na kolana i wezwała na pomoc bł. Jana Kantego. „O bł. Janie Kanty! Tobie polecam moje towary, w tobie ufam, że mi się powrócą” – prosiła. Chwilę później nadbiegła służąca z wieścią, że kosze… cofają się w górę, przeciwnie do biegu rzeki. Teresa nie chciała temu wierzyć, jednak kiedy wieść tę powtórzył także jeden z przewodników, sama zobaczyła ów dziw na własne oczy. Kosze dopłynęły do brzegu i można je było bez problemu wyciągnąć. Handlarka była przeszczęśliwa i – jak pisano przed wiekami – „z współtowarzyszami swemi błogosławiła Panu, iż raczył okazać jak mocne jest przed nim wstawianie się Sługi Jego Jana”.