18,4 C
Warszawa
piątek, 3 maja, 2024

Niemiecki pacjent- Aleksandra Polewska – Wianecka

26,463FaniLubię

Mija właśnie 75. rocznica wyzwolenia KL Dachau, obozu, który nie tylko zaczął funkcjonować jako pierwszy, ale również uznawany był przez nazistów za obóz wzorcowy. Otwarto go już w marcu 1933 roku i do wybuchu II wojny światowej osadzano w nim głównie przeciwników politycznych Hitlera, w tym m.in. komunistów. Od grudnia 1940 roku niemieckie władze w Berlinie zdecydowały o koncentracji wszystkich osób duchownych znajdujących się do tej pory w różnych obozach koncentracyjnych w jednym – KL Dachau. Stał się on od tego momentu w III Rzeszy centrum więzienia aresztowanych księży. Z ogólnej liczby 2720 duchownych zanotowanych w aktach obozowych 95 proc. było księżmi Kościoła katolickiego. Około 2/3 uwięzionych duchownych stanowili księża, zakonnicy i seminarzyści z Polski. W 1940 roku aresztowani polscy duchowni postanowili zawierzyć swoje losy św. Józefowi.

Krytyczne chwile

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Regularnie modlili się za pośrednictwem świętego z Nazaretu o ocalenie i powrót do domu. Zwracali się do niego jako do tego, który niegdyś uratował małego Jezusa przed Herodem. Wierzyli, że teraz ochroni ich przed ziejącym nienawiścią władcą III Rzeszy. Jak czytamy w spisanych relacjach byłych więźniów Dachau, również świeckich, na pomoc św. Józefa więźniowie obozu mogli liczyć także w codziennych trudach.

Wiosną 1945 roku wojna miała się ku końcowi, jednak więźniowie Dachau wcale nie byli pewni czy dożyją wyzwolenia. Ks. biskup Franciszek Korszyński, w swej głośnej, acz nieco zapomnianej już książce Jasne promienie w Dachau, tak opisuje tamte wydarzenia: „Nadeszły dla nas krytyczne chwile w kwietniu 1945 roku, kiedy to władze obozowe, chcąc zastosować się do polecenia Himmlera, iż żaden więzień nie może wpaść żywy w ręce nieprzyjaciela, na różny sposób usiłowały nas zniszczyć. Pomimo iż czyniły to w tajemnicy przed nami, rozmaicie maskując swe niecne zamiary, to jednak wiedzieliśmy o tym, zdawaliśmy sobie sprawę z grożącego nam niebezpieczeństwa, a jednocześnie rozumieliśmy dobrze, iż nikt z ludzi nie może przyjść nam ze skuteczną pomocą, że nikt od śmierci nas nie zachowa, chyba sam Bóg. (…) Wrócono wtedy do myśli oddania się w opiekę kaliskiemu św. Józefowi, by za jego przemożnym orędownictwem uzyskać od Boga cud wyzwolenia. (…) Codziennie wieczorem, przez dziewięć dni, zbieraliśmy się (…) i wspólnie modliliśmy do św. Józefa, prosząc nie o co innego, lecz o cud wyzwolenia. Wiedzieliśmy bowiem, że tylko cudem możemy być zachowani przy życiu i wyprowadzeni z obozu. Nowennę tę zakończono 22 kwietnia, w uroczystość Opieki św. Józefa, w niedzielę, i w tym też dniu, stosownie do powziętej uprzednio uchwały, dokonano uroczystego aktu oddania się kaliskiemu św. Józefowi”.

Rozkaz Himmlera

W połowie kwietnia Himmler, przewidując przybycie do Dachau wojsk amerykańskich, wysłał do komendanta obozu depeszę następującej treści: „Poddanie obozu nieprzyjacielowi jest nie do pomyślenia. Cały obóz należy natychmiast ewakuować. Żaden więzień nie może wpaść żywy w ręce nieprzyjaciela”. Krótko później Himmler potwierdził ten rozkaz w drugiej depeszy z instrukcją, że w razie konieczności komendant KL Dachau jest upoważniony do uśmiercenia wszystkich więźniów obozu bombami gazowymi. Do użycia bomb miało dojść 29 kwietnia 1945 roku o 21.00. Dzień wcześniej jednak, komendant KL Dachau, postanowił zignorować rozkaz Himmlera, informując o tym obozową administrację. Zebrał wszystkich w swoim gabinecie i oznajmił, że obóz należy przekazać aliantom w stanie nienaruszonym za pośrednictwem przedstawiciela Czerwonego Krzyża. W zarządzie obozu powstał rozłam. Spora część obozowych esesmanów, przebrawszy się w cywilne ubrania lub nawet obozowe pasiaki, nocą z 28 na 29 kwietnia, opuściła samowolnie obóz rozpraszając się po okolicy. W KL Dachau pozostało 130 uzbrojonych osób gotowych spełnić wolę Himmlera.

5 km do Dachau

W sobotę, 28 kwietnia, 42. Dywizja Piechoty amerykańskiej, znaną jako „Rainbow”, czyli „Tęcza” przemieszczała się z Monachium w kierunku miasta Furth. Wojskowy młody lekarz, Alvin Weinstein zwrócił uwagę na mijany drogowskaz z napisem „Dachau 5 km”. Drogowskaz przykuł jego uwagę, bo słyszał kiedyś o tej miejscowości. Dwa lata wcześniej, jako stażysta w nowojorskim szpitalu opiekował się pacjentem z zapaleniem opon mózgowo-rdzeniowych. Mężczyzna majaczył i wykrzykiwał coś po niemiecku. Gdy wrócił do formy, Alvin wszystko mu opowiedział i zapytał, skąd zna niemiecki? Czy ma może niemieckie pochodzenie? Mężczyzna był Niemcem. W 1933 roku, kiedy Hitler doszedł do władzy, on razem z dwoma innymi członkami partii opozycyjnej do NSDAP, jawnie sprzeciwili się rządom nazistów. Wszyscy trzej zostali aresztowani i skazani na pobyt w wielkim więzieniu w bawarskim mieście Dachau. Weinstein w swoich wspomnieniach nie zdradza nazwiska pacjenta, w związku z tym i my go dzisiaj nie znamy. Opowiada jednak, że po pięciu latach od skazania, w roku 1938, „niemiecki pacjent” razem z dwoma innymi współwięźniami, przekupili strażnika obozowego i uciekli z Dachau. Oczywiście musiał również natychmiast zbiec z Niemiec. Przedostał się do Rotterdamu, a stamtąd odpłynął statkiem do Ameryki jako uchodźca polityczny. Weinstein nie dowierzał jednak opowieściom pacjenta o horrorze, jaki ten przeszedł w Dachau. Dopiero kiedy w 1944 roku, w Europie, zobaczył okrucieństwa nazistów na własne oczy uznał, że Niemiec nie konfabulował. „Od razu powiedziałem pułkownikowi Downardowi, że słyszałem, iż w Dachau jest więzienie dla więźniów politycznych – wspominał po latach Weinstein.

– Później moje słowa zostały potwierdzone przez lokalnych mieszkańców”. Pułkownik przekazał wieści o więzieniu w Dachau swemu przełożonemu generałowi majorowi Harremu J. Collinsowi, a ten wysłał do Dachau grupę zwiadowczą pod dowództwem swojego zastępcy, generała brygady Henninga Lindena, by przeprowadził rozpoznanie. Amerykanie zjawili się jednak pod bramą obozu dopiero następnego dnia, a zarządzający obozem Niemcy byli przekonani, że mają do czynienia z dużą i silną grupą wojska. Żaden z nich nie sądził, że w rzeczywistości to tylko oddział zwiadowczy. W związku z tym, wyobrażając sobie tę znaczącą dysproporcję sił, wywiesili przy bramie białą flagę.

Wspomnienia biskupa Korszyńskiego

A jak tamte kwietniowe dni wspominali uwięzieni księża? Biskup Korszyński we wspomnianej książce pisze: „W niedzielę, dnia 29 kwietnia 1945 roku, w miarę jak strzały karabinowe stawały się częstsze i wyraźniejsze, budziło się w nas i potęgowało pewne podniecenie – z ogromnym napięciem oczekiwaliśmy aliantów. Aż oto, gdy słońce już dobrze nachyliło się ku zachodowi, o godzinie piątej czy nieco później po południu, dały się słyszeć gromkie wołania: Amerykanie! Amerykanie! (…) Na balkonie tzw. zurhausu ukazał się oficer amerykański i ręką dał znać, by uciszyła się kipiąca wrzawą, przeszło trzydziestotysięczna masa więźniów. W jednej chwili stało się cicho jak w kościele. A wtedy oficer powiedział po niemiecku: Teraz jesteście wolni. Wzruszenie opanowało nas wszystkich. Każdy tę chwilę przeżył na swój sposób. A wszyscy zaczęliśmy wołać: Dziękujemy! Dziękujemy! Znowu powstała wielka wrzawa. Wówczas (…) oficer wyciągnął rękę, by nas uciszyć, a kiedy zapanowała cisza, powiedział donośnym głosem, również po niemiecku: Nie dziękujcie nam, ale Bogu.” Amerykańscy żołnierze wspominali ten moment dokładnie tak samo. Wkrótce potem amerykańscy żołnierze przeszukujący pomieszczenia administracji obozu, w biurku zbiegłego w nocy komendanta znaleźli rozkaz zgładzenia KL Dachau, który miał zostać wykonany jeszcze tego samego dnia o godz. 21.00.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content