1 września 1939 r. o świcie wojska niemieckie bez wypowiedzenia wojny rozpoczęły działania zbrojne, przekraczając na całej długości swe granice z Polską. To wydarzenie dało początek tragicznej w skutkach dla całej ludzkości II wojnie światowej.
O godzinie 4.40 niemieckie lotnictwo przeprowadziło atak bombowy na Wieluń. Ten akt był zbrodnią wojenną i zapowiedzią barbarzyńskich działań niemieckich najeźdźców. Depcząc wszelkie normy moralne i prawne, dążyli oni do masowej eksterminacji ludności cywilnej podbitej Polski na niespotykaną dotychczas skalę.
O godz. 4.45 pancernik „Schleswig-Holstein” – przybyły do Gdańska z kurtuazyjną wizytą – rozpoczął ostrzał Polskiej Wojskowej Składnicy Tranzytowejna Westerplatte. Przez siedem dni załoga pod dowództwem mjr. Henryka Sucharskiego odpierała liczne niemieckie ataki – z Zatoki Gdańskiej i z lądu oraz bombardowana z powietrza. 7 września wobec zdecydowanej przewagi nieprzyjaciela i wyczerpania możliwości obrony podjęto decyzję o kapitulacji.
Jednocześnie z momentem rozpoczęcia ostrzału Westerplatte nastąpiło uderzenie Niemców na znajdującą się przy Heveliusplatz Pocztę Polską, funkcjonującą na mocy międzynarodowych postanowień w Wolnym Mieście Gdańsku od 1920 roku. W budynku poczty przebywało wówczas 86 osób, wśród nich dziesięcioletnie dziecko, wychowanka dozorcy i pracownik PKP. W skład sił niemieckich atakujących Pocztę Polską w Gdańsku wchodziły: specjalny oddział gdańskiej Schutzpolizei oraz pododdziały SS Wachsturmbann „Eimann” i SS-Heimwehr Danzig.
Pierwszy atak, mimo że Niemcom udało się wedrzeć do budynku, zakończył się niepowodzeniem ich akcji i został odparty. Kolejny atak przeprowadzony około południa i wzmocniony wozem pancernym policji oraz ostrzałem artyleryjskim również zakończył się powstrzymaniem napastników. Trzeci atak nastąpił po kilkugodzinnej przerwie w wymianie ognia o godz. 17.15. Szturm oddziałów niemieckich został poprzedzony detonacją ładunków wybuchowych założonych wcześniej w podkopie pod frontonem poczty oraz ostrzałem artyleryjskim budynku. Po zajęciu przez Niemców części gmachu, polscy pocztowcy schronili się w piwnicy, skąd prowadzili ostrzał.
Około godz. 18 po wielogodzinnej skutecznej obronie, Niemcy zdecydowali o podpaleniu gmachu. Wpompowali do jego piwnic benzynę i podpalili ją. W wyniku tych działań żywcem spłonęło kilku pocztowców. Ten fakt wpłynął na podjęcie przez obrońców poczty decyzji o kapitulacji. Jako pierwszy opuścił płonący budynek dyrektor dr Jan Michoń. Mimo, że trzymał w dłoni białej flagi został przez Niemców zastrzelony. Wychodzący po nim naczelnik poczty Józef Wąsik – według relacji – został przez nich spalony miotaczami ognia. Kolejnych Polaków opuszczających gmach poczty zatrzymano. Sześciu z nich, korzystając z zaistniałego zamieszania, zbiegło. Jednak ranny podczas ucieczki Alfons Flisykowski, ukrywszy się w pobliskiej kamienicy, został wydany przez mieszkającą tam Niemkę. Franciszek Mionskowski natomiast został schwytany 2 września. Czterem pozostałym udało się ukryć i przeżyli II wojnę.
Obrońcy Poczty Polskiej, którzy zginęli w czasie walk, zostali pochowani na cmentarzu na Zaspie. Aresztowani wówczas pocztowcy polscy skazani zostali przez Niemców w przeprowadzonych 8 września i 29 października procesach sądów polowych na karę śmierci. Wyrok wykonano wczesnym rankiem 5 października 1939 r. Pocztowcy, którzy nie brali udziału w obronie, zostali w większości aresztowani i osadzeni w obozach koncentracyjnych.
Przeprowadzona w 1995 r. przez Sąd Krajowy w Lubece rewizja procesu polskich pocztowców gdańskich z 1939 r. stwierdziła naruszenie fundamentalnych zasad i procedur postępowania sądowego m.in. w kwestii naruszenia kodeksu karnego Wolnego Miasta Gdańska, traktatu wersalskiego i konwencji haskiej IV. W konsekwencji postępowania sądowego w 1998 r. ogłoszono wobec straconych pocztowców wyrok uniewinniający. Niewątpliwie do rewizji procesu z 1939 r. oraz faktycznego uznania jego wyroku za zbrodnie sądową przyczyniła się wydana przez zasłużonego przyjaciela Polaków i znawcy tematyki niemieckich zbrodni nazistowskich popełnionych na ziemiach polskich książka Dietera Schenka „Die Post von Danzig. Geschichte eines deutschen Justizmords” [Reinbek bei Hamburg 1995; wyd. polskie: Poczta Polska w Gdańsku. Dzieje pewnego niemieckiego zabójstwa sądowego, Gdańsk 1999].
Należy przypomnieć, iż odpowiedzialni za wydanie w 1939 r. z pogwałceniem obowiązującego prawa wyroków śmierci, które zostały wykonane – nigdy po wojnie nie ponieśli konsekwencji. Prokurator dr Hans-Werner Giesecke i sędzia dr Kurt Bode kontynuowali rozpoczętą w III Rzeszy karierę w Republice Federalnej Niemiec. W swej bezkarności wspierani byli do śmierci przez przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości RFN, którzy kilkakrotnie umarzali wszczęte przeciw nim dochodzenia.