25,3 C
Warszawa
wtorek, 30 kwietnia, 2024

Wyższe wykształcenie – Wacław Leszczyński

26,463FaniLubię

Przed II wojną światową polskie uczelnie odznaczały się bardzo wysokim poziomem nauczania, a ich absolwenci byli uznanymi na świecie uczonymi, inżynierami, prawnikami, lekarzami, pedagogami itd. Obecnie, tylko dwie polskie uczelnie znalazły się w pierwszej pięćsetce (!) uczelni światowych. Studenci nie wiedzą, kim był Tadeusz Kościuszko, absolwenci podają datę Powstanie Warszawskiego na 1988 r. i stan wojenny na rok 1989 oraz plotą o przywiązywaniu dzieci do tarcz w bitwie pod Cedynią.

Upadek polskich uczelni zaczął się po 1945 r., gdy komunistyczne władze zaczęły usuwać z uczelni profesorów ocalałych z dokonanej przez Niemców i Sowietów rzezi polskiej inteligencji. Ich miejsce zajmowali niedouczeni aktywiści partyjni. Równocześnie, fałszowano historię i narzucano błędne teorie „naukowe”, uznawane przez władze za obowiązujące. Ze względu na słabość kadr uczelni, obniżył się poziom nauczania, mającego „uformować nowego socjalistycznego inteligenta”. Wykształcenie prócz wymiaru ideologicznego i politycznego nie było sprawą ważną. Nie było ono potrzebne, aby zostać prokuratorem, dyrektorem, oficerem („nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera”), czy posłem, a zwłaszcza sekretarzem PPR (PZPR). To był „awans społeczny” ludzi niewykształconych (nieraz półanalfabetów), ale „zaangażowanych politycznie”. Gwarantowało to ich lojalność wobec władzy. Tacy ludzie, mianowani „naukowcami”, dobierali kadrę z osób w większości będących takimi, jak oni sami, dbając też, aby nie przewyższali ich intelektualnie. Tak w wielu dyscyplinach naukowych postępowała reprodukcja miernoty. Odziedziczyła ona po swoich patronach komunistyczne i ateistyczne poglądy.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Zadaniem uczelni jest kształcenie! Jej pracownicy zobowiązani są prowadzić badania naukowe, co gwarantuje odpowiednio wysoki poziom (zaktualizowanej) edukacji oraz „jedność dydaktyki i nauki”, ale nie jest celem samym w sobie. Trudno ocenić jakość kształcenia. Komisja Akredytacyjna dokonuje tego w oparciu o dane, niekoniecznie oddające poziom kształcenia. Próbą oceny, był przeprowadzony na studentach polskich uczelni, w latach 70.XX wieku, test wiedzy z programu całości studiów (poza I rokiem). Pewnym miernikiem jakości są dokonania badawcze kadry nauczającej. Zaczęto więc oceniać jej poziom naukowy, w oparciu o liczbę publikacji, zwłaszcza zamieszczanych w międzynarodowych czasopismach. Stwierdzono wielki potencjał badawczy uczelni i zaczęto oceniać je i jej pracowników w oparciu o liczbę zdobytych punktów za publikacje, dochodząc do „punktozy”. Stworzono też „uczelnie badawcze”. Skutkiem takich działań był brak zaangażowania pracowników w kształcenie, traktowane jako „stratę czasu”, przy zdobywaniu „punktów”. Ostateczny cios zadało nauczaniu szkodliwe prawo, oddzielające naukę od kształcenia. Utworzono rady naukowe dyscyplin, oderwane od dydaktyki. Dziekani, mianowani (jak w PRL) przez niepodzielnie rządzącego rektora, nie mają wpływu na poziom wykładowców.

Poprzednie ekipy władzy „umasowiły” wyższe kształcenie przez finansowanie uczelni w oparciu o liczbę studentów. Uczelnie obniżały więc wymagania i wymyślały „nowe kierunki” studiów, by zdobyć kandydatów. Zwiększano liczebność grup laboratoryjnych i seminaryjnych (także magisterskich!). To wszystko prowadziło do obniżenia poziomu kształcenia, ilość nie przechodzi w jakość. Władze wielu uczelni starają się też przypodobać studentom, zwłaszcza tym krzykliwym. Znaczenie ma „poprawność polityczna”, tym większa, im niższy poziom kształcenia uczelni. Na niektórych uczelniach wprowadzono „proporcjonalność płciową” przy zatrudnianiu. Intelektualnie słabszy kandydat będzie miał większe tam szanse od lepszego, ze względu na płeć. Nawet uczelnie zwane katolickimi propagują potępioną przez Papieża ideologię gender. Są uczelnie, na których do studenta nie można się zwracać jego imieniem, ale takim, jakie sobie wymyśli. Władze pewnych uczelni, mentalnie tkwiące w czasach PRL, popierają studentów, propagujących aborcję i marksistowską ideologię gender i na ich żądanie represjonują wykładowców za mówienie prawd naukowych. Tak też było w czasach nazizmu i komunizmu, gdy „ideologiczni” studenci zarzucali uczonym „niepoprawne” wówczas poglądy. Wielu studentów i absolwentów nie wyniosło z uczelni wiedzy ani zasad etyki. Przyszli lekarze przeciwnikom aborcji grożą szkodzeniem im na zdrowiu, a bojówki złożone m.in. ze studentów i absolwentów uczelni napadają i biją ludzi, niszczą mienie, profanują symbole religijne i narodowe oraz bazgrzą po zabytkach.

Na tle innych uczelni wyjątkowa wydaje się Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Chciał na nią się dostać wysokiej rangi działacz lewicowy. Nie został jednak przyjęty ze względu na niespełnianie warunków wymaganych przez uczelnię. Lecz wygrał sprawę w sądzie i znów będzie starać się o przyjęcie na tę uczelnię.

Widocznie wie o jej wysokim poziomie naukowym i dydaktycznym.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content