5,3 C
Warszawa
sobota, 20 kwietnia, 2024

ZMASOWANE OSZCZERSTWA CZYLI PERMANENTNY SKŁADNIK DZIEJÓW EUROPY – Artur Adamski

26,463FaniLubię

Historia pełna jest stanów nikczemnego obłędu, w którym dziesiątki państw, jak jeden mąż, przystępowały do jakiegoś bezrozumnego podłego dzieła okraszonego argumentami wzniosłych wartości. Nie brak też skrajnych przypadków, w których większość stolic kontynentu z entuzjazmem rzucała się do kopania grobu własnej cywilizacji.

Radość samobójczych hodowców bestii

Kiedy ruskie, pruskie i habsburskie satrapie rozszarpywały Rzeczpospolitą, Europa przyjmowała to z milczącą aprobatą. Polityczne elity niektórych stolic, de facto będące ofiarami propagandy zaborców, dawały wyraz swej uldze czy nawet entuzjazmowi. Według wyobrażeń i wiedzy owych ptasich móżdżków znikało bowiem groźne źródło anarchii, rzekomy rozsadnik ciemnoty i zacofania (z pierwszym w Europie systemem powszechnej oświaty, największymi bibliotekami publicznymi kontynentu, pierwszą nowoczesną konstytucją itd. itp.). Jedynie politycy Turcji potrafili zauważyć, że dzikie bestie pożerające Polskę rozrastają się właśnie do rozmiarów agresorów, jakich świat cały dotąd nie widział. Zgodnie z ich przewidywaniami utuczone na naszym kraju Prusy wydzierały potem terytoria niemal wszystkich swoich sąsiadów, a przeobrażone w zjednoczone Niemcy wciąż łaknęły więcej i więcej, w następnym stuleciu topiąc glob w oceanie krwi dwóch wojen światowych. Ambicje ruskiego więzienia narodów nie były mniejsze. W połowie XIX w., w czasie wojen krymskich, powstrzymywać je musiała koalicja kilku państw Zachodu. Rozrośnięte na krzywdzie sąsiadów i własnych mieszkańców, opiewane przez francuskich filozofów państwo, w którym dziećmi chłopów handlowano jak królikami, zapragnęło swymi standardami uszczęśliwić resztę ludzkości. A bolszewicka wersja samodzierżawia znów znalazła entuzjastów, teraz już na wszystkich kontynentach i z licznym gronem kreatur, pełniących rolę piewców nie mniej skutecznych, niż wcześniej Wolter, Rousseau czy Diderot.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Euforia niecierpliwego czekania na własną śmierć

Z wojny polsko-bolszewickiej mamy mnóstwo wzajemnie się uzupełniających świadectw, spisanych zarówno przez jedną, jak i drugą stronę. Eugeniusz Małaczewski czy Zofia Kossak-Szczucka utrwalili szczegółowe opisy zagłady terenów, zajmowanych przez Armię Czerwoną. Mordowano na nich każdego, kto nie przypominał prostego chłopa i jeśli tylko zdążono, doszczętnie palono wszystko, co wyglądało bogaciej od włościańskiej chaty. Czerwonoarmista Izaak Babel niemal każdy swój list zaczynał od radosnych słów „codziennie wyrzynamy szlachtę”, choć w oczach jego żołnierzy szlachtą był każdy, kto nosił buty. Orgia masowego mordu nie zawsze była dostatecznie skoordynowana z budową podstaw nowego ustroju. W relacji Babla tą niespójność dała o sobie znać w pewnym miasteczku, w którym sołdaci tego samego bolszewickiego oddziału na jednym z placów miejscowości rozpoczęli werbowanie Żydów do komunistycznej formacji a na drugim Żydów należących do tych samych rodzin właśnie wyrzynano, postrzegając ich jako wrogów ludu. Taki właśnie walec bestialskiej zagłady był z entuzjazmem oczekiwany nie tylko przez otumanione miliony Niemców, Czechów czy Anglików, blokujących dostawy amunicji dla samotnie walczącej Polski, ale też przez rządy wielu europejskich państw, z brytyjskim na czele. Francja w sytuacji tej dostrzegła przede wszystkim okazję do krociowych zarobków. Spodziewając się, że mająca nóź na gardle Polska za dostawy amunicji zapłaci każdą cenę, żądała za nie sum, jakich świat nie widział. W całej Europie jedynymi, potrafiącymi pojąć, że Polska nie tylko siebie, ale wszystkie narody kontynentu broniła przed zagładą, były Węgry. Cała reszta w najlepszym razie była obojętna. Wiele rządów, z brytyjskim na czele, czynnie opowiadała się po stronie bolszewików. Tabuny polityków, dziennikarzy i tzw. „autorytetów” przeklinały Polskę, stającą na drodze Armii Czerwonej. Niesiony przez nią komunizm miał ich zdaniem przynieść szczęście całej ludzkości. W nierównym boju na śmierć i życie nasi ojcowie nie tylko byli wtedy sami. Nienawistnie złorzeczono im wówczas z bardzo wielu państw Europy. A oni wiedzieli swoje. I tylko i wyłącznie oni – mieli rację!

Zaspokajanie bestii czyli geniusze z europejskich salonów

Kiedy Hitlerowi pozwolono już złamać większość postanowień traktatu wersalskiego oraz wchłonąć Austrię propaganda III Rzeszy rozpętała histerię na temat rzekomych prześladowań niemieckiej mniejszości, zamieszkującej Czechosłowację. Zaraz, gdy propagandowa kampania odniosła sukces, polegający na powszechnym na zachodzie Europy współczuciu dla ciemiężonych Niemców, Hitler postawił żądania terytorialne. Dla tego kroku też wkrótce uzyskał przychylność dużej części polityków, mediów i opinii publicznej zachodniej Europy. Urobiona ona została w takim stopniu, że Niemcy zaczęli się cieszyć zrozumieniem i empatią, równocześnie zaszczuwając Czechów jako prześladowców, gotowych wywołać kolejną światową wojnę w imię dalszej okupacji terenów, jakoby nigdy im się nienależących.

Czechosłowacja miała solidny układ sojuszniczy z Francją i Wielką Brytanią. Berlin i Londyn oświadczyły jednak rządowi w Pradze, że cofną swe gwarancje, jeśli nie odda Hitlerowi żądanych przez niego terytoriów. Czechosłowacja nagle znalazła się pod presją niemal całej Europy, jej sojusznicy z dnia na dzień stali się rzecznikami jej rozbioru. Warto przypomnieć, jak wtedy zachowała się Polska. Krótko przed monachijską konferencją, mającą zmusić Czechosłowację do przekazania dużej części swego obszaru III Rzeszy, na polecenie polskiego rządu ambasador Kazimierz Papee spotkał się z prezydentem Beneszem informując, że jeśli Praga nie ulegnie naciskom ze strony Niemiec, Wielkiej Brytanii, Francji i Włoch to stanie się możliwe współdziałanie Polski i Czechosłowacji w nieograniczonym zakresie. Znaczyłoby to, że obydwa państwa mogłyby razem stanąć przeciwko Hitlerowi. Oferta ta niestety nie został przyjęta, nasz południowy sąsiad uległ potężnym naciskom większej części Europy. Zaspokojenie żądań niemieckiej bestii z entuzjazmem zostało przyjęte przez opinię publiczną Zachodu, brytyjski premier chełpił się rzekomym uratowaniem pokoju. Wkrótce okazało się, że wszystko, co uzyskał Chamberlain z Daladierem, polegało na umożliwieniu Hitlerowi połknięcia całej Czechosłowacji. A to oznaczało dozbrojenie wermachtu (nasi południowi sąsiedzi mieli jedną z najlepiej wyposażonych armii i jeden z najpotężniejszych przemysłów zbrojeniowych świata) oraz oskrzydlenie Polski, co nasze położenie strategiczne czyniło potwornie trudnym.

Czy po serii zbrodniczej bezmyślności Francji i Anglii tamtejsze rządy, elity i opinie publiczne zweryfikowały swoje poglądy? Ależ skąd! Kiedy wszystkie możliwe pomyje wylano już na Czechów, doprowadzając do likwidacji ich państwo, wielu zaczęło wskazywać Polskę jako szwarccharakter Europy. Teraz to my mieliśmy być winni wybuchu wojny, nie chcąc ustąpić rzekomo słusznym żądaniom Hitlera. We Francji mówiono o nas powszechnie: „Wywołali wojnę, kłócąc się o Gdańsk”. Jeszcze bronił się Modlin i Hel, a żołnierze gen. Kleeberga odnosili sukcesy w okolicach Kocka, gdy na łamach londyńskiego „Timesa” żądano zapomnienia o Polsce i zawarcia porozumienia z Hitlerem. Stanowczo opowiadał się za tym m.in. jeden z najgłośniejszych pisarzy, noblista Georg Bernard Shaw. Winston Churchill, kilka miesięcy później stający na czele rządu, był w nim osamotniony jako zwolennik nieulegania Hitlerowi. W elitach politycznych, parlamencie, mediach niezliczoną ilość razy bowiem powtarzano, że na całym kontynencie europejskim pozostały już niemal wyłącznie kraje, które albo zostały przez Niemcy pokonane, albo poszły z nimi na ścisłą współpracę. Zadajmy sobie pytanie, jak potoczyłyby się dzieje świata, gdyby wtedy postąpiono zgodnie z wolą większości ówczesnych polityków, elit, mediów i opinii publicznej zachodniej Europy.

Zaszczuwanie narodów – permanentna metoda cyników bez wyobraźni

W latach dziewięćdziesiątych przewagę w parlamentach, rządach, na uczelniach i w mediach Zachodu osiągnęli weterani lewackiej rewolty z roku 1968. Miłośnicy Marksa, Gramsciego, Mao Tse Tunga marzący o rewolucji kulturowej na wzór chińskich hunwejbinów za najpierwszego z wrogów postrzegają chrześcijaństwo a za sojusznika w walce z nim – radykalny islam. W swoich państwach szeroko otwarli więc bramy dla przybyszów ze świata arabskiego, postrzegając w nich skutecznych dekonstruktorów cywilizacji, którą pragną zmienić nie do poznania. W 1996 roku dostrzegli oni wielką szansę dla realizacji swych celów – utworzenie w Europie pierwszego państwa islamskiego. Na terenie najstarszej z serbskich prowincji (kolebki serbskiej państwowości, będącej odpowiednikiem naszej Wielkopolski z Gnieznem i Ostrowem Lednickim) zaczęła działać partyzantka, złożona z osiedlających się na tym terenie islamskich przybyszów z Albanii. Zachodnioeuropejskie elity i media rozpoczęły wtedy gigantyczną, skrajnie oszczerczą furię. Programy telewizyjne wypełniono informacjami o rzekomych masowych rzeziach, których mieli dokonywać Serbowie. Na wyścigi wypowiadały się watahy typów w rodzaju Bronisława Geremka, płaczliwymi głosami bredzących o jakichś mordach i wielotysięcznych tłumach uchodźców, z głodu i mrozu mających ginąć gdzieś w górach. Metodą spreparowanej histerii, kolosalnej kampanii oszczerstw, szerzenia nienawiści do serbskiego narodu a w końcu nalotów bombowych – zmuszono Serbię do rozbioru ich państwa, polegającego na wydarciu im regionu, stanowiącego kolebkę ich państwowości. Wtedy okazało się, że wśród tych, których Serbowie mieli prześladować, nie sposób znaleźć jednej skrzywdzonej ofiary. Natychmiast za to w płomieniach pożarów unicestwione zostały prastare cerkwie i inne skarby najdawniejszego serbskiego dziedzictwa. Doprowadzając metodą kłamstwa, krzywdy i zbrodni do utworzenia sztucznej, kulturowo i mentalnie Europie obcej państwowości, lewaccy wrogowie naszej cywilizacji zrobili duży krok w dziele unicestwiania tożsamościowej wspólnoty naszego kontynentu. Jak widać antychrześcijańska nienawiść neobolszewików dawno odebrała im resztki rozumu. Nawet zradykalizowani islamiści mają bowiem czasem odrobinę respektu dla chrześcijan, jako klękającego przed Bogiem, wierzącego „ludu Księgi”. A jeśli szatański pomysł zniszczenia znanej nam Europy wespół z bojownikami islamu by się powiódł – pierwszymi ofiarami tego dzieła byliby lewacy. Ziejący nienawiścią do religii i wszystkiego, co się z nią wiąże, nihiliści zamiast wszelkich zasad mający hasełko „róbta co chceta”, do tego na piedestale stawiający perwersje seksualnych dewiacji – w islamskiej Europie nie będą przecież mogli liczyć na choćby cień jakiejkolwiek litości.

Przeciwskuteczne owoce kłamstwa

Atakowanie kłamstwem często obraca się przeciw jego siewcom. Dwór Nerona szczuł Rzymian przeciw chrześcijanom, w efekcie padł pod ciosami własnoręcznie wznieconej burzy. W XVII w. Kozacy stali się ofiarami własnej antypolskiej mitologii, gdy pod jej wpływem wybierali związek z Rosją prowadzący do ich własnej ostatecznej zagłady. W Drugiej Rzeczpospolitej przedstawiciele mniejszości żydowskiej każdą najzwyklejszą sąsiedzką awanturę natychmiast zgłaszali do Ligi Narodów jako przeprowadzony przez Polaków pogrom. Skutkiem tego – kiedy w okupowanej Polsce Niemcy mordować zaczęli naprawdę – w szerokim świecie dominowało już przekonanie o niskiej wiarygodności informacji na temat losu narodu znanego z permanentnego popadania w krańcową przesadę.

Wiele razy w swej historii Polska była celem zmasowanej agresji z wielkim udziałem nie tylko największych potęg politycznych, ale i postaci, powszechnie uchodzących za największe autorytety całej epoki. Częścią naszego narodowego losu było poddawanie nas przepotężnym naciskom, ostracyzmowi i zaszczuwaniu. W każdej z tych sytuacji pełnia moralnych racji była tylko i wyłącznie naszym udziałem. Z perspektywy dekad i wieków w pełnej jaskrawości widać nikczemność i głupotę stronników tego, co w dziejach Europy było najpodlejsze – pruskich Fryderyków, ruskiej Katarzyny, Lenina, Hitlera czy Stalina. Szczekanie z ław Europarlamentu kundelków na służbie budowniczych Czwartej Rzeszy nie powinno na nas więc dziś robić żadnego wrażenia.

A głupkowate listy pięćdziesięciu ambasadorów powinny nam jedynie uświadamiać skalę mentalnej zapaści dużej części współczesnego świata. Stoczyć się do poziomu sygnatariuszy tego rodzaju bredni byłoby dla naszej ojczyzny ogromnym upadkiem.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content