8,7 C
Warszawa
sobota, 27 kwietnia, 2024

Najsztub chce śmierci Tuska? – Artur Adamski

26,463FaniLubię

Niejaki Najsztub (uchodzący za dziennikarza, choć znany głównie z nikczemnych wyczynów całkowicie innego rodzaju) zapewne motywowany jednym z największych pragnień swojego żałosnego żywota, jakim jest łaknienie rozgłosu, ogłosił światu swoją propozycję, adresowaną do Donalda Tuska. Tym razem wykwit najsztubowego „intelektu” polegał na podsunięciu smętnej pamięci niegdysiejszemu „prezydentowi Unii Europejskiej” rady, by premiera Mateusza Morawieckiego – uderzył w twarz.

Pomysł jak pomysł – czegóż oczekiwać po pomyślunku kogoś formatu Najsztuba? Z powodu oczywistych ograniczeń nie był on w stanie uwzględnić pewnych dla każdego, komu głowa służy do myślenia, oczywistych następstw sytuacji, w której Tusk rzeczywiście skorzystałby z rady kudłatego chłopka – roztropka. Na swoje szczęście Tusk jednak intelektualnie góruje nad żałosnym pismakiem (co nie jest żadnym wyczynem, to standard przytłaczającej większości populacji) i dzięki temu – nadal żyje. Tusk żyje bo wie, czym by się skończyło skorzystanie z „myśli”, jaką było uwieńczone sukcesem mozolne przedarcie się zbłąkanego neuroimpulsu przez najsztubową mózgownicę.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Żyje, bo trochę wie, kim jest Mateusz Morawiecki i jaką ma za sobą drogę. Nie jest ona tajemnicą, obecny premier w wielu wywiadach mówił o niej nie raz. Na przykład o tym, że pierwszych kilkanaście lat życia spędził w tej części Wrocławia, przy której najbardziej zakapiorskie rewiry dawnej warszawskiej Pragi uchodzić by mogły za sielskie oazy spokoju a może nawet kulturalny salon. W latach siedemdziesiątych wrocławskie okolice ulic Kilińskiego, Ołbińskiej czy Krętej skupiały ogromną część miejscowego społecznego marginesu. Mnóstwo podwórkowych kolegów młodego Mateusza wychowywało się bez ojców, bo wielu permanentnie siedziało w więzieniach. Szkoła podstawowa, do której uczęszczał przez osiem lat, znana była jako najgorsza we Wrocławiu, o ile nie w całym województwie. Być może więcej w niej było rozbojów i bójek (nierzadko z użyciem ostrych narzędzi), niż realizacji programów nauczania. Gangi polskie z cygańskimi (większość miejscowych dzieci narodowości romskiej uczęszczała właśnie do tej szkoły) ścierały się ze sobą tak często i tak brutalnie, że krew płynąca po schodach nie była tam niczym nadzwyczajnym. Tak, jak i wybijane zęby niczym groch sypiące się po bruku. I w tym wszystkim – ktoś taki, jak Mateusz Morawiecki. Nie tylko z pełnej rodziny (wielka w tych rewirach rzadkość!) to jeszcze „profesorski synek”, którego ojciec i matka pracowali na uczelniach. Cóż mogło tam budzić większą agresję? Młody Mateusz nie tylko jednak w wieku kilku już lat odporność na ciosy zamienił na zdolność zadawania takich, przed którymi respekt czuli hersztowie wszystkich podwórkowych band. Każdemu z nich przyszło się przekonać, jakim zaczepienie go jest ryzykiem. A on nie tylko nie bał się konfrontacji, ale przystępował do niej natychmiast. I jej rozstrzygnięcie też zwykle bywało natychmiastowe. Zdumiewające połączenie wielkiej kultury i zdolności fizycznego nokautowania przeciwników nie raz opisywała znana producentka filmowa i telewizyjna Alicja Grzymalska, wraz z Morawieckim uczęszczająca do tego samego XIII LO. „Bywało, że ktoś go zaczepiał – wspomina ta reżyserka wielu filmów dokumentalnych – i zwykle była to jego ostatnia taka próba. Mateusz miał zwyczaj ostrzegania, przed zadaniem ciosu. Kiedy jednak to nie pomagało mówił „Jeśli koniecznie chcesz w mordę – to dostaniesz”, po czym zwijający się z bólu natręt rezygnował z dalszej walki nawet jeśli dysponował dwakroć okazalszą posturą.” Być może właśnie te nabyte w niebezpiecznych realiach dzieciństwa umiejętności przesądziły o sportowych sukcesach Mateusza Morawieckiego. Jako tenisista stołowy w swoim klubie nie miał sobie równych. Wygrywał w poważnych zawodach a z oferty dołączenia do kadry narodowej zrezygnował z powodu innych życiowych planów.

Co by się więc stało, gdyby Tusk skorzystał z tego, co pod jego adresem wymajaczył Najsztub? Należałoby się liczyć z tym, że nim Tuskowa ręka przebyłaby ćwierć drogi ku realizacji tego samobójczego planu – biedna głowa „króla Europy” już by odpadała. I to nie sama, bo razem z płucami.

Jeśli więc jest jeszcze na tym świecie jakiś nieszczęśnik skłonny do wysłuchiwania jakichkolwiek rad Najsztuba, to niech liczy się z samobójczymi skutkami, jakimi mogłoby się zakończyć korzystanie z jego rad.

Artur Adamski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content