4,2 C
Warszawa
piątek, 26 kwietnia, 2024

Henry Kissinger – krańcowy łajdak, skończony kretyn czy po prostu ruski agent? – Artur Adamski

26,463FaniLubię

Osobiście wypowiedź byłego sekretarza stanu USA przyjąłem z zadowoleniem. Mam bowiem nadzieję, że dzięki niej bardziej powszechna będzie świadomość tego, jakiego kalibru kanalie, będące zarazem mega – idiotami, mogą stanowić gremia decydujące o losach naszego świata.

Wypełnianie waszyngtońskiego Białego Domu najzwyklejszymi bałwanami ma bardzo długą tradycję. Franklin Delano Roosevelt w konkurencji tej ma bardzo wielu konkurentów, wśród których miernoty takie, jak Barack Obama wcale nie należą do najsilniejszych. Na nasze i połowy świata nieszczęście tym mega – bałwanem i zarazem giga – szują był właśnie Roosevelt, za którego czasów Stalin miał pełne prawo uznawać Biały Dom za zamorski departament moskiewskiego Kremla. Sowieccy agenci, zatrudnieni w rolach najbliższych i najbardziej zaufanych doradców żałosnego pajaca (wybieranego przez Amerykanów rekordową ilość razy!) gwarantowali stuprocentową sterowalność tej kreatury.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Po latach, kiedy do elit politycznych Stanów Zjednoczonych zaczęło docierać, jaką rolę odgrywali Harry Hopkins, Henry Wallace i inni, w najwyższym stopniu decydujący o biegu amerykańskiej polityki pojawiły się przypuszczenia, czy aby kimś tego samego rodzaju nie jest Henry Kissinger.

Nie jest on rodowitym Amerykaninem, lecz pochodzącym z Niemiec Żydem, który do Stanów Zjednoczonych wyemigrował będąc już nastolatkiem. Wsparcie odpowiednich fundacji umożliwiło mu ukończenie Harvardu. Samo brzmienie nazwy najlepszego z amerykańskich uniwersytetów w wielu wywołuje odruch zginania kolan. Obciążonym taką przypadłością proponuję lekturę opus magnum Kissingera. Owe dzieło życia absolwenta tej sławnej uczelni, który ukończył ją z wyróżnieniem a potem uzyskał nawet tytuł doktora nosi tytuł „Dyplomacja”. Znając realia szkolnictwa Polski międzywojennej gwarantuję, że gdyby pierdoły noszące ten dumny tytuł były wypracowaniem zdającego egzamin dojrzałości naszego przedwojennego maturzysty to dostałby on nie tylko pałę z wykrzyknikiem, ale też z zaleceniem, by w przyszłych latach, dla własnego dobra, próbował on szczęścia przed komisją, która durnia tego nie miała jeszcze okazji poznać. Z zawartych w tej upiornej cegle wykwitów intelektu Kissingera dowiedzieć się bowiem np. możemy, że w roku 1920 Polska dokonała zbrojnej napaści na Rosję. I nie jest to błąd odosobniony, bo duża część posiadanej przez tego osobnika wiedzy o świecie nie odbiega od tego standardu. Trudno też o cokolwiek bardziej prymitywnego od tego, co szumnie nazywane bywa „myślą polityczną” Kissingera. Konstrukcja cepa uchodzić przy niej może za niedościgły w swej kreatywności popis geniuszu i wzorzec finezji. Całe bowiem kissingerowe „myślenie” to tylko wnioski chłopka – roztropka z móżdżkiem dotkniętym nie tylko deficytem elementarnej wiedzy, ale i sumienia. Wszystko w nim sprowadza się do głoszenia, że silnym wolno wszystko a obowiązkiem słabszych jest się podporządkować albo zlikwidować. Jego ostatnie łajdackie majaki na temat Ukrainy nie różnią się niczym od wcześniejszego pasma kretynizmów i nikczemności, jakie stanowiły całą treść jego politycznej biografii. Czym się bowiem ta kreatura w historii zapisała? Wyciągnął z izolacji Chiny, które skorzystały z okazji, skopiowały wszystko, co im Kissinger i jemu podobni udostępnili i po paru dekadach urosły do roli potęgi sposobiącej się do panowania nad całym światem. Czy to nie było do przewidzenia? Dla ignoranta takiego, jak Kissinger, który mimo pisania książek o Chinach nie pojmował ani rzeczywistego potencjału ani tradycji państwa o historii dłuższej od wszystkich innych, jak widać nie. A to w zasadniczej mierze właśnie „dzięki” niemu Stany i cały zachodni świat coraz bardziej liczyć się muszą z możliwością III wojny światowej w starciu właśnie z nimi. To Kissinger doprowadził też do klęski w Wietnamie, za co dostał pokojową Nagrodę Nobla (głośno oprotestowaną przez trzeźwą część Komitetu Noblowskiego, która oświadczyła, że po takim skandalu nie chce mieć z nim więcej do czynienia). W latach największego zagrożenia sowiecką agresją dążył do maksymalnego rozbrojenia Zachodu. Upierał się przy nim także wtedy, gdy forsowany w USA wysoki budżet wojskowy łamał już kręgosłup nie potrafiącym temu wyzwaniu sprostać Sowietom. Nie odmawiał sobie nawet atakowania ludzi takich, jak Sołżenicyn, przy równoczesnym deklarowaniu miłości do Gorbaczowa. Trudno się dziwić, że amerykańska prawica coraz głośniej podnosiła pytania: „Komu on służy? Dla kogo pracuje? I jak mogło dojść do tego, że w naszym kraju jest tym, kim jest?”

Jedno jest więcej, niż pewne. Gdyby to nieszczęście dłużej piastowało urząd sekretarza stanu, lub choćby miało podobnych do siebie następców, sowieckie imperium trwałoby nadal w stanie absolutnie nienaruszonym. Jednego tylko nie wiadomo – czy zachodnią granicę miałoby na Łabie czy może na wschodnich wybrzeżach Atlantyku.

Dobrze, że Kissinger przypomniał o sobie, wygłaszając swoją kolejną łajdacką brednię. Mam nadzieję, że dzięki temu Polacy będą lepiej pamiętali, jak często wśród wielkich tego świata pojawiają się najbardziej złowrogie upiory. Także wśród tych, w których pokładamy swoje nadzieje, na których liczymy, których uważamy za przyjaciół. Prawda jest bowiem taka, że nie brakuje wśród nich osobników w rodzaju Rooseveltów czy Kissingerów. Potworów powszechnie podziwianych, wyróżnianych najbardziej prestiżowymi laurami, potrafiących się ujmująco uśmiechać i lać miód na nasze serca. Im więcej tych uśmiechów i im więcej tego miodu tym bardziej musimy mieć własną głowę na własnym karku. Tym trzeźwiej myśleć, tym roztropniej każdy ruch obserwować, tym pilniej swego pilnować. A wszystko po to, by kolejny raz śmiertelny strzał w plecy nie spotkał nas w chwili najbardziej dla nas krytycznej.

Artur Adamski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content