8,2 C
Warszawa
piątek, 26 kwietnia, 2024

Pegasus po amerykańsku, czyli Patriot Act – Michał Mońko

26,463FaniLubię

Zagrożenia terrorem, działaniami przeciw państwu i wolności obywateli, wymuszają ingerencje służb w prywatność. Służby muszą wiedzieć na czas, a nie po zamachu. W roku 2001 służby nie zdążyły przed Bin Ladenem. Teraz mają zdążyć. Dla ochrony wolności trzeba wycofać się z wolności. Podejmiemy wszelkie jawne i niejawne środki – powiedział prezydent G. W. Bush po ataku na WTC. – Obronimy wolność.

Niespełna sześć tygodni po ataku na Nowy York w 2001 roku prezydent Bush podpisał ustawę pod nazwą Patriot Act. Ustawa znosi dotychczas obowiązujące procedury, uniemożliwiające rządowym agencjom ingerencje w prywatność obywateli. Nie określano techniki ingerencji, pozostawiając to kompetencji FBI. W ostatnich latach narzędziem podsłuchów może być izraelski Pegasus.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Po 11 września 2001 roku wiele krajów wzmocniło bezpieczeństwo narodowe kosztem prywatności swych obywateli. Amerykańskie prawo o dostępie do informacji (EFOIA) oraz o ochronie prywatności (PA= Privacy Act) zostało mocno ograniczone. Ustawy te miały służyć Ameryce do końca XXI wieku, służyły do ataku na World Trade Centre. Wolność nie przysłużyła się wolności – argumentował zwolennik Patriot Act.

Podpisana 26 października 2001 ustawa wyposażyła rządowe agencje wywiadu i przestrzegania prawa w nadzwyczajne uprawnienia. Jednocześnie zniosła dotychczas obowiązujące procedury. Obszerny, liczący 342 strony Patriot Act, wniósł do przepisów regulujących komunikację społeczną szereg istotnych zmian.

Zasadnicza nowość ustawy dotyczy totalnej inwigilacji obywateli za pomocą najnowocześniejszych technologii informacyjnych, a także dotychczasowych technik. Eksperci prawni twierdzą, że niedoskonały, zbyt pochopnie przyjęty przez Kongres i podpisany przez prezydenta Patriot Act narusza m.in. Pierwszą poprawkę do Konstytucji USA.

Pierwsza poprawka mówi, że Kongres nie może stanowić ustaw ograniczających wolność słowa albo prasy. Ale tu nie chodzi o wolność słowa, ale wolność od terroru i strachu, mówią zwolennicy Patriot Act.

Patriot Act ma szlachetną nazwę i szlachetne intencje – zapowiada walkę z terroryzmem. W istocie jest interpretowany przez środowiska liberalne i lewicowe jako zamach na fundamentalne prawa obywatelskie, z których Amerykanie byli dumni. Wielu Amerykanów jest zdania, że Patriot Act naruszył granicę, jaka dzieli to, co prywatne od tego, co państwowe.

Dzisiaj, na mocy prawa, odpowiednie służby mogą śledzić korespondencję, odczytywać sms-y, e-maile, mogą podsłuchiwać rozmowy telefoniczne, sprawdzać, jakie kto odwiedza strony www, jakie wypożycza książki, jakie towary kupuje przez Internet.

Agenci służb mogą fotografować i filmować biorących udział w pokojowych protestach i demonstracjach etc. Wszystko to narusza głęboko zakorzenione w Ameryce przeświadczenie, że obywatel amerykański, zgodnie z konstytucją, cieszy się wieloma wyjątkowymi prawami i wolnościami.

Samorządy miast i organizacje praw obywatelskich oprotestowują Patriot Act od momentu powstania ustawy, twierdząc, że jest sprzeczna z Konstytucją. American Civil Liberties Union (ACLU), zwana strażnikiem amerykańskich wolności, opublikowała raport, w którym surowo ocenia nadużywanie przepisów Patriot Act, szczególnie stosowanie inwigilacji zwyczajnych obywateli.

W sierpniu 2002 roku ACLU wraz z kilkoma innymi organizacjami, zajmującymi się przestrzeganiem praw człowieka, zażądało, powołując się na EFOIA (Electronic Freedom of Information Act Amendments), czyli na ustawę o dostępie do informacji), aby FBI poinformowało ACLU, w jaki sposób korzysta z Patriot Act.

W żądaniu poproszono prokuratora generalnego o ujawnienie, ile razy FBI skorzystała z uprawnień nadanych przez Patriot Act, ile razy FBI zażądała od bibliotekarzy i księgarzy ujawnienia kartotek obywateli, ile razy wszczęto działania wobec osób tylko dlatego, że korzystały z uprawnień jakie gwarantuje im Pierwsza poprawka.

Kiedy prokurator generalny odmówił udzielenia informacji, ACLU wystąpiła w październiku 2002 roku na drogę sądową. Dopiero wówczas prokurator generalny przedstawił 350 stronicowy raport, z którego jasno wynikało, że FBI nadużywała swoich uprawnień, wielokrotnie bez nakazu poddawała obywateli inwigilacji, choć nie toczyło się wobec nich żadne śledztwo.

W wyniki akcji ACLU aż 142 społeczności w 27 stanach wystosowało protest w sprawie wykorzystywania Patriot Act do gwałcenia prywatności. Wśród protestujących miast były Filadelfia, Detroit, San Francisco, Nowy Jork i inne.

Nie wszystkie społeczeństwa uznają, że podstawowe sfery życia człowieka powinny podlegać prywatności, czyli być wolne od zewnętrznej ingerencji lub od publicznego zainteresowania. Stany Zjednoczone należą do tych krajów, które już w latach sześćdziesiątych przystąpiły do tworzenia prawa, określającego dostęp do informacji i granice prywatności.

W 1974 roku Kongres USA przyjął Privacy Act, ustawę regulującą sprawy gromadzenia, kontroli, zawartości, rozpowszechniania i stosowania informacji osobowych i pokrewnych.Ponadto Kongres przyjął Right of Financial Privacy Act (1978), Foreign Intelligence Surveillance Act (1978), Intelligence Identities Protection Act (1982) chroniący informacje identyfikujące funkcjonariuszy wywiadu USA, agentów i źródła informacji z dziedziny bezpieczeństwa narodowego.

Ustawa o prywatności (PA) zobowiązywała instytucje federalne, by przestrzegały zasady, że nie będzie żadnych tajnych systemów gromadzenia akt osobistych i będzie obowiązywać polityka otwartości w kwestii gromadzenia danych. Zasadę tę złamał Patriot Act, ustawa wymierzona w terrorystów naruszająca prywatność Amerykanów.

Pojęcie prawa do prywatności, ochrona prywatności to w prawie niektórych państw rzecz stosunkowo nowa i wciąż rozwijająca się. Najogólniej prywatność oznacza czyjeś sprawy osobiste, stanowi czyjąś osobistą własność. Prywatność to sytuacja, w której niejawne osobiste informacje – fakty, obrazy, zdjęcia, nagrania, opinie – ujawnione w miejscu prywatnym, nie stają się dostępne dla osób trzecich.

W społeczeństwie informacyjnym wszyscy jesteśmy dostawcami i użytkownikami sieci. Urodzenie się jest momentem zapisu pierwszej informacji o człowieku w LAN (Local Area Network). Posuwamy się dalej, żeby mieć schowek w WAN (Wide Area Network). A później już tylko krok do sieci globalnej GAN (Global Area Network). Każde słowo sczepione z innymi słowami w sieci jest elementem hipertekstu.

Kliknięcie na jedno słowo wywołuje słowa następne, kliknięcie na słowa następne, wywołuje potok słów. Zbiory słów, dokumentów, znaków stanowią zasoby banków informacji, zasoby władzy nad obywatelem.

Aby właściwie spożytkować władzę nad elektroniką, w roku 1994 powołano w USA instytucję pod nazwą Electronic Privacy Information Center (EPIC) z siedzibą w Waszyngtonie. Jest to ośrodek badawczy nad prywatnością elektroniczną. Zwraca on uwagę na kwestie wolności obywatelskich, ochronę prywatności, przestrzegania Pierwszej poprawki do Konstytucji USA etc.

Kwestią komunikacji internetowej zajmuje się Public Voice. Jest to projekt powołany do życia, by promować udział opinii publicznej w tworzeniu polityki w dziedzinie Internetu w takich sferach, jak prywatność i wolność wypowiedzi, ochrona konsumentów i zarządzanie Internetem.

Szefowie Public Voice organizują międzynarodowe konferencje, publikują raporty, współpracują z ODCE i UNESCO, umożliwiają wspólne spotkania przywódców organizacji pozarządowych i działaczy społeczeństwa otwartego z przedstawicielami rządu.

Zarówno Public Voice, jak i EPIC domagają się poszanowania zasady, że człowiek ma prawo do tajemnicy rozmów twarzą w twarz i za pośrednictwem środków technicznych, a także do tajemnicy informacji przekazywanych sekretnie. Ma prawo posługiwać się tekstami zaszyfrowanymi, sygnałami graficznymi, świetlnymi, muzycznymi, dźwiękowymi itd. Coraz więcej ludzi dostrzega niebezpieczeństwo związane z gromadzeniem, przechowywaniem i udostępnianiem informacji.

Prostym przykładem naruszenia prywatności jest wkroczenie na czyjś prywatny teren, napaść fizyczna, podsłuchiwanie rozmów, naruszenie tajemnicy korespondencji w wersji tradycyjnej czy elektronicznej.

Naruszeniem jest nieuzasadnione najście czyjegoś odosobnienia, zacisza domowego, wtargniecie do czyjegoś domu, zaglądanie do okien przez lornetkę, podgląd kamerą, podsłuch w telefonie, przeszukanie portfela, powtarzające się i natarczywe telefony, wgląd w dane finansowe, rachunki bankowe bez zgody zainteresowanego, wgląd w karty biblioteczne korzystających z bibliotek i z wypożyczalni video.

Prywatność obywateli narusza władza, narusza rząd, kiedy ogranicza dostęp do czegoś, ogranicza wolny wybór w takich sferach życia, jak małżeństwo, rodzicielstwo, edukacja dzieci.

Naruszeniem prywatności jest wykorzystywanie czyjegoś wizerunku czy nazwiska, np. w reklamie, co może wywołać uszczerbek na uczuciach osoby zainteresowanej.

Publikowanie osobistych, prywatnych faktów takich, jak dane podatkowe, stosunki seksualne, listy osobiste, relacje z rodzinnych kłótni i sprzeczek, przebieg leczenia, zdjęcia osób w domu, publikacje przedstawiające osobę w fałszywym świetle naruszają prywatność. Naruszeniem prywatności jest ujawnienie tajemnicy stosunków pacjent-lekarz, ksiądz-wierny, adwokat-klient.

Skodyfikowane zasady prawa do prywatności przewidują o wiele więcej sytuacji, które są naruszeniem fundamentalnych praw człowieka i mogą być uznane za szkodę w świetle prawa do prywatności.

Najwięcej prywatnych informacji rejestrują instytucje ochrony zdrowia, szkoły, instytucje ubezpieczeniowe, służby specjalne. Przeciętny urzędnik z Nowego Jorku, nafciarz z Teksasu, nauczyciel z Anchorage na Alasce odnotowani są w kilkudziesięciu, a niekiedy w kilkuset kartotekach.

Oprócz federalnych akt, każdy obywatel jest odnotowany w aktach instytucji stanowych, zarówno państwowych, jak i prywatnych. Nie można wcale być pewnym, że ostatnia informacja o człowieku wpływa do jego teczki w momencie jego śmierci, bo schowki z informacjami o obywatelach nigdy nie są ostatecznie zamknięte.

Gromadzone, przetwarzane i udostępniane informacje można podzielić na prywatne i publiczne, znajdujące się w posiadaniu organów władzy. Dokumenty można odsłuchać lub zrozumieć przy użyciu środków technicznych. A zatem słowo dokument odnosi się nie tylko do papieru z napisanym na nim tekstem czy do obrazów, ale także do zapisów, dokonanych przy pomocy środków elektronicznego przetwarzania danych. Można powiedzieć, że dokument to przedmiot, który zawiera pewnego rodzaju informację.

Dokumenty oficjalne, zawierające informacje podlegające tajemnicy, mogą być oznaczone jako tajne. Kwestię tajemnicy regulują specjalne przepisy o tajemnicy. Należy od razu powiedzieć, że bez odpowiedniej ochrony pewnych informacji niemożliwe byłoby bezpieczeństwo narodowe, tożsamość i integralność zarówno społeczeństw, obywateli, jak i państwa. Jest oczywiste, że powinny istnieć prawnie usankcjonowane sfery niejawne w życiu osobistym, jak i w życiu państwowym, społecznym i gospodarczym.

Społeczeństwa demokratyczne starały się od dawna regulować równolegle dostęp do informacji oraz ochronę tajemnicy i prywatności. Jak wiele informacji może obywatel spodziewać się od swego rządu? Jaki zakres dostępu do informacji może być mu dany? Jak pogodzić dążenie do tajemnicy państwowej i do tajemnicy prywatnej z dążeniem społeczeństwa i poszczególnych obywateli do coraz szerszego dostępu do informacji?

Wolność człowieka zależy w dużym stopniu od tego, ile ma prywatności, a wolność kraju zależy najczęściej od ochrony informacji. W krajach demokratycznych i w krajach zmierzających ku demokracji, prywatność obejmuje takie sfery, jak: dom, własność, korespondencja, zdrowie itd. Niemal we wszystkich społeczeństwach i kulturach podstawową sferą prywatności jest dom. Następne po domu sfery prywatności to własność i zdrowie. Nierzadko zdrowie jest sprawą szantażu, gry politycznej itd.

Praktyka pokazuje, że najmniej chronionymi sferami prywatności są finanse osobiste. Zbieranie danych w sektorze finansów przez banki, instytucje kredytowe, podatkowe i ubezpieczeniowe jest nierzadko powiązane z wymianą albo nawet ze sprzedażą danych. Często pracownicy np. salonów sprzedaży samochodów „przechodzą” z bazami danych do firm ubezpieczeniowych. I odwrotnie.

Służby specjalne podsłuchują rozmowy telefoniczne, kontrolują sms-y, korespondencję internetową i tradycyjne listy. Niektóre słowa „ożywiają” pajęczą sieć. Służby specjalne, niczym zwinne pająki, próbują złowić tego, kto wypowiedział coś, co może zagrozić państwu. Służby pracują też nad umysłami konsumentów hamburgerów i informacyjnych fastfoodów.

Przeciętny Amerykanin atakowany jest codziennie przez 1700 komunikatów telewizyjnych i radiowych. Zanieczyszczenie umysłów informacyjnymi śmieciami osiąga szczyty. Zamiast uczyć umysł i doskonalić duszę, dowiadujemy się, że dobrem najwyższym jest np. osiąganie coraz wyższego poziomu materialnego bytowania.

Przekonywaniem, namawianiem, narzucaniem zajmuje się przemysł perswazyjny. Spece od perswazji potrafią przełożyć każdy problem na odpowiedni język, za pomocą którego przekonują najbardziej zatwardziałych indywidualistów.

Patriot Act idzie zdecydowanie dalej od ustawodawstwa europejskiego w zwalczaniu terroryzmu. Nowe zdefiniowanie terroryzmu i poszerzenie tegoż pojęcia o tzw. terroryzm wewnętrzny, umożliwia amerykańskim agencjom szerszą i głębszą inwigilację społeczeństwa. W poczuciu większości Amerykanów, Patriot Act stanowi zagrożenie dla prywatności i wolności obywatelskich. Zagrożone jest zwłaszcza prawo do prywatności komunikacji on-line i wszelkiej internetowej aktywności.

Zwiększona kontrola i nadzór nad obywatelami dokonuje się w Ameryce poprzez rozszerzenie prawa do stosowania takich narzędzi inwigilacji, jak zakładanie podsłuchów, instalowanie kamer, przeszukanie mieszkań bez nakazu, wezwanie na przesłuchania przed sądem pod byle pretekstem.

Policja może wchodzić do domu obywateli, zabierać ich własność bez poinformowania, że przeszukanie się odbyło i że cokolwiek wzięli. Agenci mogą śledzić działania organizacji politycznych i religijnych i osób prywatnych, przeciwko którym nie toczy się żadne śledztwo ani które nie przejawiają żadnych oznak kryminalnej działalności.

Przedstawiciele Departamentu Sprawiedliwości zapewniają, że dotychczasowe akcje federalnych agencji, możliwe na mocy Patriot Act już ochroniły tysiące Amerykanów przed śmiertelnym zagrożeniem ze strony terrorystów. Obywatel nigdy nie dowie się, że jest lub był pod obserwacja FBI, że agenci sprawdzali książki, jakie czytał, strony internetowe, które odwiedzał, demonstracje, w jakich brał udział, msze, w których uczestniczył.

Na mocy sekcji 215 ustawy Patriot FBI może nakazać pracownikom bibliotek, księgarń, operatoriom internetowym i telekomunikacyjnym, szpitalom, bankom, kościołom, organizacjom wyznaniowym, partiom politycznym, stowarzyszeniom ujawnienie intersujących agencję informacji.

Ustawa nakłada też zakaz informowania kogokolwiek o przypadkach gromadzenia przez FBI informacji na obywateli na mocy Ustawy. Bibliotekarze nie mogą ujawnić, ile razy i kiedy odwiedziło ich FBI i czego zażądało.

Departament Sprawiedliwości odrzuca twierdzenie ALA, że FBI nadużywa prawa. Twierdzi, że agenci FBI, chcąc uzyskać wgląd w kartoteki, muszą najpierw zdobyć nakaz sądowy. Muszą przekonać sąd, że wgląd w kartoteki jest uzasadniony.

W czerwcu 2002 roku Unia Europejska przyjęła dyrektywę pod nazwą Electronic Communications Privacy Directive, regulującą prywatność elektronicznej komunikacji. Na mocy tej dyrektywy, państwo członkowskie Unii może ustanowić prawo, nakazujące operatorom telekomunikacyjnym albo dostarczycielom internetowych usług, zachowywanie danych pozyskanych w ruchu telekomunikacyjnym, pochodzących z telefonów komórkowych, telefonów stacjonarnych, faxów, e-maili etc.

Powstaje pytanie, czy w czasach zagrożeń i nadzoru obywateli za pośrednictwem technologii informacyjnych jest szansa na prywatność? Poradniki grup alternatywnych, zajmujących się ochroną prywatności, doradzają, jak nie wplątać się w globalną sieć informacyjną. Płacić gotówką, nie wypożyczać książek z bibliotek. Nie chorować, nie zostawiać śladów na piśmie. Pracować na swoim, często zmieniać adres, nie odbierać poczty pod adresem zamieszkania.

W ten sposób można znacznie ograniczyć ilość informacji o sobie. Są też wyjścia bardziej radykalne. Można zmienić tożsamość, ukryć się, zostać pustelnikiem bez adresu. Wszystko zależy od tego, ile prywatności chce się ochronić, a ile prywatności oddać państwu.

Michał Mońko

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content