12,5 C
Warszawa
piątek, 26 kwietnia, 2024

Kacper Słomka – Poezja to prawda i mądrość

26,463FaniLubię

Z autorem rozmawia Stanisław Srokowski

Jesteś laureatem drugiej nagrody w dziedzinie poezji naszego konkursu. Przypomnij krótko początki swojejtwórczości.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Pierwsze, jeszcze niedojrzałe próby poetyckie podejmowałem w wieku 14 lat, ale naprawdę zacząłem pisać na studiach i wtedy też brałem udział w konkursach ,,Gazety Obywatelskiej” i czasopisma ,,Magna Polonia”, co z czasem zaczęło mi przynosić pierwsze nagrody i publikacje.

Co dla Ciebie stanowi wartość w poezji?

Przede wszystkim prawda i mądrość. Poezję uważam wówczas za wartościową, kiedyumiem znaleźć w niej sens wyjaśniający ważne idee i rzeczywistość. Kiedy mogę odnaleźć w niej odpowiedź na pytania drążące człowieka. Pod tym względem uważam uprawianie poezji za swego rodzaju artystyczną formę uprawiania filozofii. Dlatego też podziwiam nieustannie talent poetycki takich autorów jak Zbigniew Herbert i Stanisław Barańczak, a z autorów przedwojennych Józef Czechowicz i Jan Kasprowicz.

W jakim nurcie literackim widzisz swoją twórczość?

Trudno mi odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie, gdyż od pewnego czasu eksperymentuję z różnymi środkami wyrazu i sposobami pisania. Gdybym miał użyć jakiegoś terminu, który łączyłby je w jedno, to myślę że, nazwałbym własną twórczość pisaniem neomodernistycznym, w kontrze do modnego dziś postmodernizmu, który uważam za prąd wybitnie szkodliwy dla rozwoju naszej literatury.

Próbujesz sił w prozie i dramacie? Jak Ci idzie?

Udało mi się napisać sporą liczbę opowiadań utrzymanych w nurcie hiperrealizmu, spośród których na łamach ,,Gazety Obywatelskiej” został opublikowany ,,Chłód”, innym tego typu opowiadaniem jest ,,Świt nic nie zmieni”. Co do dramatu to obecnie jestem w trakcie pisania sztuki ,,Bracia Piastowie”, która stanie się dramatem historycznym, z akcją dziejącą się na początku rozbicia dzielnicowego Polski. Utwór ten mam już na ukończeniu.

Jakie echa wywołał Twój najnowszy tomik wierszy w rodzinie, wśródznajomych, czytelników ? Jak sobie radzisz z dystrybucją?

Tomik ,,55 Światów” został bardzo ciepło przyjęty w rodzinie, jak również w społeczności lokalnej, w Jelczu-Laskowicach, gdzie miałem swój pierwszy wieczór autorski. Większość znajomych ma o nim dobre zdanie, większość opinii krytycznych ma swoje uzasadnienie i stanowi dla mnie zachętę do dalszej pracy, choć muszę powiedzieć także o zupełnie niezusadnionych atakach osób z uczelni, które nigdy książki nie czytały, a mimo to formułują zarzuty o promowanie przeze mnie rzekomo nienawistnych treści, co jest absurdem. Dystrybucja jest z powodów obecnej epidemicznej sytuacji dosyć utrudniona, jednakże jakoś sobie radzę.

Wiersze

Do ręki, pałki, bębna

,,Pozostał tylko bęben
i bęben gra nam dalej”
Zbigniew Herbert ,,Pieśń o bębnie”
Pałko, co rytmicznie, niezmordowanie,
bijesz w bęben-
bądź pochwalona.
Bez ciebie rytm potrzebny kolumnom
nie istniałby i właśnie przez to
nie byłoby komu ani dla kogo
kolbami wprowadzać ładu,
wrzaskiem zaczynać rewolt.
Bębnie, który zawsze dźwięczysz w marszu,
dla białych, czerwonych, brunatnych
(ach niewinne barwy) szturmówek-
bądź pochwalony.
Przecież za Tobą idąc, te wszystkie kolumny
w piasek się w końcu rozsypują zawsze,
kiedy ty wreszcie milkniesz i padasz-
o instrumencie muzyczny tyranii,
o instrumencie barbarzyńców.
Ręko co trzymasz pałkę, bęben-
przeklęta bądź na wieki.
Obiecujesz to, czego nie możesz spełnić-
ucieczkę od cierpienia, od samotności śmierci.
Ci w kolumnach i stadach ci wierzą, a potem?
Potem umierają bez przebaczenia.
I w śmierci swojej każdy z nich jest pojedynczy-
pierwszy i ostatni i jedyny raz- w końcu pojedynczy-
boleśnie i radykalnie- najboleśniej-
dla siebie samego.

Lament nocny

,,Jest już wieczór. A tutaj wieczory są ogromnie smutne(…) Jakże zdołam wyrazić ci całą moją rozpacz”, Gabriele D’Annunzio ,,Rozkosz”.

Sen nie chce przyjść-
gwiazdy są teraz wściekłe.
Bo rozpaliłem im stos-
stos z naszych myśli i słów.
A tymczasem ofiary,
nie widzą
naszych ciał obok siebie.
Rozdzieliła nas droga i dni
i stos nasz nie może się złączyć w jedność.
Płomienie osobno płoną
i w tej ciemności
jeden wrzask słyszę
żywiołów.
Woda chcę nas rozdzielić,
ogień połączyć pragnie,
wicher chce nas rozerwać,
ziemia zjednoczyć chce słyszę ich wrzask.
Najbliższe dni będą trudne,
zanim nie złączy się nasz ogień.
Czekam przywiązany do ziemi
i wołam dalekim szeptem.
Chodź- bądź mi pochodnią-
chodź- bo kolejny wieczór ogromnie jest smutny-
więc wołam znów- przyjdź-
przyjdź prędko, zanim pochłonie mnie rozpacz…

Lament więzienny

Świecy zabrakło tlenu,
ogień zrazu buchający żarem
rozlał się w wosk.
Świecy zabrakło tlenu.
Dokąd teraz będą zmierzać ćmy?
Gdzie ulotnią się strażnicy nocy,
skoro ulotnił się
żar?
Świeca jest głucha i nie usłyszy głosu zza ścian.
A tam także powoli
brakuje tlenu
i inni gasną.
Tylko za drzwiami stoją dumne konie.
Ale one zaraz wejdą na statek,
popłyną w ciemność,
nowych traw będą szukać,
za wielką wodą.
My chodzimy po dziedzińcu więzienia.
Kochana przyjaciółko, jak bardzo oboje pragniemy,
by mąk tych nadszedł wreszcie koniec,
ale nie będzie końca prędko.
Kosmiczna przyjaciółko, tylko twoje światło pozostaje,
tylko twoje światło pozostaje przy mnie,
gdy wydeptuję ścieżki poprzez mrok.
Chodzimy po dziedzińcu więzienia,
tuż pod oknami przechadza się śmierć.

W lecie

Wdziej odzież barwy krwi,
sok truskawkowy jest na niej mniej widoczny,
poza tym lubię tę jedną twoją sukienkę tej barwy.
I słuchaj: możesz mi uwierzyć-
nie oskarżą Cię o cześć dla młodych mumii.
Kto niby miałby to zrobić teraz,
no powiedz mi kto by mógł,
kto by się w mej obecności odważył,
no powiedz:
kto?

Warkocz

Widzę Ciebie piszącą tekst-
twój warkocz jak kłos zboża nad ziemią żyzną,
spuszczony ponad zeszytem.
Wzrok twój wisi nad kartką papieru jak nóż,
za chwilę padnie cios pióra.
Ja patrzę na warkocz i rękę, i czekam.
Robi się bolesne to czekanie,
jakbyś to we mnie wbijała to pióro.
Patrzę na Ciebie ukradkiem,
każdy wspominam dotyk, każde rozstanie-
to pędzi tak jak fal przypływ…
Warkocz twój jak kłos pszenicy uzłocony,
oczy jak jeziora czyste…
to pędzi tak jak fal przypływ,
pędzi jak fal przypływ
i pędzi na mnie.
Każdy ból stanie się dalekim wspomnieniem,
kiedy wzrok podniesiesz wreszcie
a potem padniesz.

Wykładowca historii idei

(pamięci profesora Stanisława Ciesielskiego)

To on
uczył nas o ewolucji wszystkich ,,izmów”,
od ich korzeni w krwawym lecie roku Bastylii,
po ich rozkwit w krwawej pierwszej połowie
wieku Gandhiego i Adolfa Hitlera,
resistance non-violence i bomby atomowej.
To dzięki niemu dobrze wiem,
że ci, co najszybciej miotają słowem ,,faszyzm”.
najczęściej nic o nim nie wiedzą
i kłamią.
To dzięki niemu dobrze rozumiem,
To, czego nie rozumieją nieznający dziejów ludzkiej myśli,
że przypisanie tego czy innego ,,izmu” nigdy nie jest prawdziwym argumentem.
To dzięki niemu zrozumiałem,
że najwyższą władzą jest być
imperatorem własnego mózgu, uszu i języka-
to ta władza przynosi największą chlubę
choć zarazem obarcza cierpieniem-
zwykła rzecz.
To on uczył nas, że człowiek
nie jest reprezentantem tych czy innych ,,izmów”.
Jest Człowiekiem.
Odszedł z tego świata, właśnie w tym momencie,
kiedy zaczęto masowo zapominać
jego nauk.
Ale odchodził spokojny, we śnie.
Wielki spokój wielkiego historyka.
Spokój przynoszony przez świadomość,
że to co jest, było zawsze.
Tak jego cień odśpiewał lament dziejów.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content