Naćpany kłamstwami motłoch idzie i depcze, i rozbija, i demoluje. „Masa miażdży na swej drodze wszystko to, co jest inne, indywidualne, szczególne i wybrane – pisał w międzywojniu Jose Ortega y Gasset w „Buncie Mas”. – Kto nie jest taki sam jak wszyscy, kto nie myśli tak samo jak wszyscy, naraża się na ryzyko eliminacji”.
Knajacka masa nie jest jednorodna, składa się z odrębnych grup, wężowisk, kotłowisk. Dominują uczniowie z domów, w których się ogląda TVN, słucha TOK FM i czyta „Gazetę Wyborczą”, czyli „wehikuł prawdy”. No i coś jest w tym wehikule prawdy, zapewne jest specyficzna prawda, bo Trocki z pewnością uznałby wehikuł za plagiat z bolszewickiej „Prawdy”.
Sunąca ulicami masa pozdrawia zgromadzoną na chodnikach gawiedź, a gawiedź na chodnikach pozdrawia knajacką masę. W czole pochodu – transparent: „Aborcja bez granic”. Za transparentem uczone twarze, naukowcy uniwersyteckiej etyki. Oni żądają eutanazji. Od poczęcia do śmierci – śmierć na życzenie. Żądają śmierci naukowcy w rozmowach studyjnych, kawiarnianych i ulicznych.
– A co, kurwa, moje ciało! – krzyczy nastolatka. – O, jak chcę, to zabiję, to się zabiję! Okay?
– Hej! Hej! Aborcja jest okay! – krzyczy prowodyrka, która mogłaby być matką nastolatek. Jej krzyk jest jak kamerton i zarazem trąbka – ton krzyku i hasło do krzyku.
– Hej! Hej! Aborcja jest okay!!
Grubo ubrana z plecaczkiem na plecach, prowodyrka knajackiego strajku uderza plecami o kordon policji i krzyczy przez megafon:
– Wypierdalać!! Nie ma, kurwa, między wami jednego sprawiedliwego policjanta! Wypierdalać!”
„Karmiony kłamstwami motłoch!” Te słowa wypowiedział John Boehner, lider mniejszości republikańskiej w Kongresie, określając tłum przed Białym Domem w Waszyngtonie.
Ale tłum podpalający w Polsce kościoły, obalający krzyże, dewastujący zabytkowe kamienice, wykrzykujący knajackie przekleństwa, to – wedle polityków Brukseli i Waszyngtonu: „Zew wolności i prawdy, wołanie o wolnoś i prawdę!”
Obok mnie starsza kobieta ociera twarz chustką. Pytam, co się stało? Odpowiedź jest cicha, ledwo słyszalna:
– Ten pan napluł na mnie.
Patrzę. Widzę dobrze ubranego mężczyznę. To znany naukowiec, wykładowca etyki w wyższej uczelni. Często występuje w TVN.
– To nie pan – mówię. – To cham!
– Ależ jak można… tak mówić? – strofuje mnie starsza pani. – Nie bądźmy tacy jak oni. Nie przystoi nam tak nazywać ludzi.
– Mnie przystoi, bo ja obalałem komunę i wiem, jak mówić do komunistów, żeby mnie zrozumieli.
– Uważaj! – woła do mnie wykładowca etyki na uczelni. – Zaraz i ty dostaniesz w mordę!
– Uważaj! – odzywam się. – Byłem kowalem w kopalni i walę pięścią jak młotem.
Z boku słyszę ordynarne, knajackie wyzwiska. To prowodyrka strajku wyzywa policję, wyzywa rząd i wielokrotnie powtarza:
– Wypierdalać!!! Wypierdalać!!
Dzieci krzyczą za prowodyrką:
– Wypierdalać!!
Starsza pani, na którą napluł etyczny cham, zwraca się do rozczochranej na wietrze prowodyrki:
– Proszę pani! Nieładnie tak się wyrażać. Nieładnie. Tu są dzieci. Nie widzi pani? To nasza przyszłość. A pani tak nieładnie…
– Spierdalaj stara kurwo, bo ci zaraz przypierdolę!
Starsza pani wybucha płaczem. Po chwili pyta przez łzy, gdzie jesteśmy? Kto opanował ulice Warszawy.
– Bunin zapewne by powiedział, że to Pieczyngowie – mowię. – Owszem, lud to dziki, ale nie dzikszy od oszalałej prowodyrki. To bolszewicki motłoch, a zatem potomkowie Pieczyngów.
Radzę starszej pani, żeby poszła sobie do domu, bo ktoś znowu na nią napluje.
– Że też kary boskiej nie ma na taką – wzdycha starsza pani i odchodzi.
Prowodyrka jakby napiła się szaleju. Obok niej widzę trzy posłanki – dwie z Platformy Obywatelskiej i jedną z Lewicy. Pewne siebie, nacierają na policję. Wiedzą, że za nimi stoi Bruksela i Waszyngton.
Knajacką prowodyrkę strajku ulicznego, wykrzykującą: „Wypierdalać!!!”, wspiera wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej, Věra Jourová z bratniej Republiki Czeskiej. Jourová chwali bandyckie zachowania tzw. strajku kobiet, a prowodyrkę nazywa bojowniczką o wolność.
Prowodyrka ma także wsparcie Madeleine Albright, amerykańskiej polityczki, byłej Sekretarz Stanu, byłej ambasador USA przy ONZ. Albright zapowiedziała, że cała potęga Ameryki przeciwstawi się „atakom na demokrację” w Polsce. Ameryka nie pozwoli zamknąć ust tej wspaniałej kobiecie, łaknącej wolności i wołającej o demokrację i wolność: „Wypierdalać!!!”.
Albright nie zna języka polskiego i zapewne nie wie, że słowo „Wypierdalać!!!” znaczy po angielsku: „Get the fuck out”. Słowo to nie odnosi się zatem do wolności w Polsce. Zaś w Gwatemali, Nikaragui i w Panamie jest słowem, które adresowane do Amerykanów, oznacza: „Wypierdalać!!”
Tymczasem zrobił się wieczór i gdyby nie posypało śniegiem, można byłoby powiedzieć, że jest szaro. Ale jest ciągle biało z odcieniem brudu, niesionego przez motłoch. A policja? Cierpliwa, jak mówi minister policji. Cierpliwa i profesjonalna policja troszczy się o tłum, żeby mu nic się nie stało.
Najserdeczniej przepraszam czytelników „Obywatelskiej” za cytowane przeze mnie knajackie słownictwo, używane przez prowodyrów strajku ulicznego; chciałbym pokazać w ten trudny sposób, jakiego to wolnego słowa bronią politycy twardego jądra Europy i politycy Ameryki.