13,4 C
Warszawa
piątek, 26 kwietnia, 2024

WANSEE 1942, CZYLI WYMORDOWAĆ ICH WSZYSTKICH – Artur Adamski

26,463FaniLubię

Większość rocznic, związanych z zagładą Żydów, we wszystkich krajach Zachodu odbija się bardzo głośnym echem. A zawsze niemal niezauważalnie mija rocznica kluczowa dla tej tragedii.

Nie pasuje do użytecznej wersji historii

Właśnie minęło 79 lat od konferencji, na której państwo niemieckie postawiło sobie za cel wymordowanie wszystkich osób narodowości żydowskiej. Czy okrągła rocznica, przypadająca w styczniu 2022, będzie zamilczana w podobnym stopniu, jak te z poprzednich dekad? Dwie przyczyny pozwalają przypuszczać, że także osiemdziesięcioleciu jednej z najbardziej zbrodniczych decyzji w dziejach świata także nie zostanie nadana należna ranga. Po pierwsze – wiedza o konferencji w Wansee musi prowadzić do wniosku o odpowiedzialności za Holocaust tylko i wyłącznie Niemiec, co utrudniłoby obciążanie tą zbrodnią jakichkolwiek „winowajców zastępczych”. Po drugie – przypomnienie, że decyzja o zagładzie zapadła dopiero w roku 1942, może demaskować mitologię, według której od początku wojny Żydzi mieli być narodowością najbardziej prześladowaną i eksterminowaną. Prawda natomiast jest taka, że w czasie pierwszego roku okupacji, zarówno w liczbach bezwzględnych, jak i w ujęciu proporcjonalnym, ginęło więcej Polaków, niż Żydów.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Świadectwa nie pasujące do wykreowanego obrazu

Niedawno wydane wspomnienia Jana Olszewskiego zawierają m.in. epizod z roku 1941. Rodziców przyszłego premiera odwiedziła ich znajoma. Od paru miesięcy mieszkała w warszawskim getcie, z którego wychodzenie nie było wówczas bardzo trudne. Zaraz po powitaniu znajoma Olszewskich bardzo emocjonalnie wyraziła im współczucie z powodu ich życia po zewnętrznej stronie muru getta. Stwierdziła, że w żydowskiej części miasta w ogóle nie ma Niemców, a porządku pilnuje tam wyłącznie nowoutworzona policja, w całości złożona z mężczyzn jej narodowości, w przedwojennej Polsce znanych jako adwokaci, radcy prawni czy notariusze. Natomiast zaledwie wyszła z getta, znalazła się w tłumie przerażonych warszawiaków, uciekających przed łapanką, po czym różne przejawy terroru i nieustannego zagrożenia życia towarzyszyły jej na każdym kroku. Dla mnie, syna Polaków z ziem w 1939 roku wcielonych do Rzeszy, takie świadectwo nie jest zaskoczeniem. Kto zna wojenną historię tej części Polski ten wie, że od września 1939 Niemcy wszędzie poszukiwali nie żadnych Żydów, ale powstańców wielkopolskich i śląskich, polskich nauczycieli, działaczy niepodległościowych, liderów lokalnych społeczności. To ich, a nie Żydów niemiecka piąta kolumna wskazywała w każdej zajmowanej wielkopolskiej wiosce i to ich każdego dnia Niemcy rozstrzeliwali. Do końca listopada 1939 nikt z krewnych mojego ojca nie miał już domu. Każdemu ograbionemu Polakowi za cały majątek służył co najwyżej bagaż złożony z kołdry i odrobiny odzieży (jakikolwiek bardziej wartościowy przedmiot był konfiskowany) i tylko z tym w rękach Niemcy pędzili Polaków do obozów, na roboty przymusowe czy inną poniewierkę. Rodziny mojej matki wówczas nie wyrzucono z domu, ale jak wszystkim Polakom w tej części kraju, pod najsurowszymi sankcjami natychmiast zakazano nawet rzeczy tak normalnych, jak wchodzenie do parków, używanie aparatów fotograficznych czy wsiadanie na rower. Polscy rodzice mogli nadać dzieciom przychodzącym na świat wyłącznie jedno imię z sześciu, na które zezwalali Niemcy. Już w 1939 roku każdy polski mieszkaniec Wielkopolski musiał też mieć na ubraniu naszyty znak polskiej narodowości. W tym okresie podobne prześladowania nie dotykały jeszcze osób narodowości żydowskiej. To Polacy mieli wówczas powody do podawania się za Żydów, a nie odwrotnie. Polaków przymusowo wywożono bowiem na roboty do Niemiec a Żydów nie. Mieli więc oni powody do uznawania się za traktowanych lepiej. Na to, że za kilkanaście miesięcy się to zmieni, nic jeszcze nie wskazywało. Pierwsze transporty, kierowane do obozu Auschwitz, składały się z osób narodowości polskiej a nie żydowskiej i to w polskie elity były wymierzone wszystkie największe akcje eksterminacyjne roku 1940.

Oglądając „Listę Schindlera”, odnieść można wrażenie, że krakowskie getto powstało na początku niemieckiej okupacji. W rzeczywistości zaczęło powstawać dopiero w marcu 1941. Największe, warszawskie, istniało od października 1940. Najwcześniej, bo w lutym 1940, Niemcy utworzyli getto we wcielonej do Rzeszy i przemianowanej na Litzmanstadt Łodzi. W relacjach spisywanych przez Żydów w okresie powstawania przeznaczonych dla nich dzielnic, można przeczytać, że raczej nie spodziewali się, że kiedyś będą one dla nich śmiertelnymi pułapkami. Znając stawiane w Sejmie II Rzeczpospolitej przez posłów żydowskich żądania wykrojenia z terytorium Polski enklaw wyjętych spod polskiej jurysdykcji Niemcy ogłaszali, że tereny gett stanowić będą terytoria autonomiczne. O tym, że podstęp okazał się skuteczny świadczą entuzjastyczne zapiski lidera żydowskiego samorządu w Warszawie, przewidującego że „Niemcy kiedyś odejdą, a nasza autonomia pozostanie”. Realia pierwszych kilkunastu miesięcy okupacji nie wskazywały na to, że Żydzi spotkać się mogą z ludobójstwem o skali większej od wymierzonej w Polaków. Za dobrą monetę wzięli prawo do utworzenia samorządów, na jakie nie pozwalali Polakom. Później dopiero okazało się, że rolą, jaką dla owych Judenratów przewidzieli Niemcy, było ich wykorzystanie jako kluczowego narzędzia masowej Zagłady. Zanim jednak getta okazały się piekłem, a organa żydowskiej autonomii mechanizmem, bez którego straszliwe ludobójstwo nie osiągnęłoby swojej skali, te dzieła często były postrzegane nie jako zagrożenia, lecz jako szansa.

Źródła antyżydowskiej wrogości Niemców

Po stuleciach prześladowań w wieku XIX mieszkający w Niemczech Żydzi doczekali się swobody prowadzenia różnorakiej działalności. Często osiągali wielkie sukcesy jako przemysłowcy, ludzie nauki i kultury. Ich odrębności nie umacniały znane z przedrozbiorowej Polski przywileje opieki królewskiej, własnego Sejmu, prawa czy sądownictwa. Niemieccy Żydzi szybko integrowali się więc z niemieckim państwem i wtapiali w niemiecki naród. Pierwsza od dziesięcioleci wielka eksplozja niechęci do Żydów miała miejsce w latach osiemdziesiątych XIX w., kiedy to po latach dynamicznego rozwoju, napędzanego miliardami, wydartymi pokonanej Francji, doszło do ciężkiego kryzysu i gwałtownego zbiednienia społeczeństwa. Za winnych tej sytuacji, słusznie czy nie, wielu uważało żydowskich finansistów i bankierów. Kolejna fala niechęci pojawiła się wraz z klęską w I wojnie światowej, a jeszcze większa nadeszła w roku 1929, wraz ze światowym kryzysem gospodarczym. Winnych znów szukano poza własną zbiorowością, gdyż cechą niemieckiej tożsamości od wieków jest wyjątkowo silne przekonanie o swoim powołaniu do dominowania. Skutkiem tego, jeśli Niemcom dzieje się źle, to przyczyn dopatrują się nie tak, jak Polacy, w swoich „odwiecznych wadach narodowych”, ale w czynnikach obcych, np. Żydach. Bez obietnicy rozprawienia się z nimi Hitler nie doszedłby do władzy. Niemcy wszczynali szykany, grabieże, pogromy, ale aż do roku 1942 nikt nie sprecyzował, na czym generalne rozprawienie się z Żydami miałoby polegać. Przywódcy III Rzeszy planowali usunięcie wszystkich Żydów z terytorium swojego państwa i mogłoby się ono dokonać w sposób analogiczny z tym, jaki przewidywali dla Polaków po pokonaniu Związku Sowieckiego. Czyli drogą rozproszenia w obozach pracy na ogromnych obszarach Syberii. Liczono też na to, że cierpiących ucisk Żydów za grube miliony zechcą wykupić ich zamożni amerykańscy pobratymcy. Adolf Euchmann składał ofertę „życie Żydów za amerykańskie dolary” jeszcze w czasie, gdy niemiecka machina ludobójstwa działała już na pełnych obrotach. Pieniądze na ratowanie Żydów zdołał wtedy wysupłać znajdujący się w krytycznym położeniu Rząd Polski na Uchodźstwie. W kręgach zamożnych i wpływowych Żydów amerykańskich nikt w tej sprawie nawet nie kiwnął palcem w bucie.

Półtora godziny na decyzję o śmierci milionów

W grudniu 1941 nastąpiło pierwsze załamanie w paśmie niemieckich zwycięstw na froncie wojny ze Związkiem Sowieckim. Perspektywa zdobycia Syberii (celu planowanych masowych deportacji Polaków, a być może także Żydów) oddaliła się. Getta były już wówczas otchłaniami piekła – kartkowe normy żywności oznaczały śmierć głodową, swoje żniwo dokładały epidemie. 20 stycznia 1942 pod kierownictwem Reinharda Heydricha, szefa Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeczy, postrzeganego często jako najważniejsza po Hitlerze figura Niemiec, odbyła się konferencja na temat dalszego losu Żydów. W spotkaniu w rządowej willi przy Grosser Wansee w Berlinie wzięło udział 15 dygnitarzy i trwało ono 90 minut. Heydrich stwierdził, że uwięzieni w gettach są w większości tak wycieńczeni, że nie będą już przydatni jako siła robocza. Ponadto wielu zapadło na groźne zakaźne choroby i jakikolwiek kontakt z nimi mógłby stanowić niebezpieczeństwo. Zebrani zgodzili się ze zdaniem Heydricha, że wszyscy Żydzi muszą zostać fizycznie zlikwidowani. Krótką dyskusję wywołały jeszcze tylko dwie kwestie. Pierwsza dotyczyła zdefiniowania, kto jest Żydem a kto nie. Szybko ustalono, że osoby mające tylko jednego z rodziców narodowości żydowskiej zamiast zabicia będą mogły być „jedynie” wysterylizowane. Ci zaś, których tylko jeden z dziadków był Żydem, w uzasadnionych okolicznościach miały mieć prawo do życia i zachowania płodności. Druga kwestia, która wzbudziła niepokój niektórych uczestników konferencji, dotyczyła technicznych możliwości szybkiego unicestwienia milionów ludzi. Heydrich uspokoił zebranych zapewnieniem, że Niemcy dysponują adekwatnymi technologiami. Jak się wkrótce okazało – do przetargów, ogłoszonych przez niemiecki rząd, stanęli liczni chętni do wyprodukowania odpowiednich ilości komór gazowych, krematoriów i środków trujących. Zwycięzcami przetargów na stworzenie najbardziej wydajnych fabryk śmierci były niemieckie firmy powszechnie znane nam również w XXI wieku.

Dalsze losy „Piętnastki z Wansee”

Spośród zbrodniarzy , którzy podpisali się pod wyrokiem śmierci na miliony ludzi, kara spotkała jedynie paru. Heydrich zginął w zamachu, Rudolf Lange w czasie bombardowania Poznania, a Roland Freisler – Berlina. Josef Buhler (zastępca Hansa Franka) został osądzony i stracony w Krakowie w 1948 roku. Losy szefa Gestapo Heinricha Mullera do dziś nie są jasne (według niektórych wersji jeszcze w latach siedemdziesiątych miał żyć w Ameryce Pd). Alfred Meyer w 1945 utopił się w rzece. Eichmann, po uprowadzeniu z Argentyny został w 1962 w Jerozolimie skazany i stracony (w czasie całej konferencji w Wansee nie odezwał jednym nawet słowem – jego rola była tu najmniejsza, a wyolbrzymiono ją zapewne w celu promocji służb, które go ujęły). Większość z podpisanych pod decyzją o Ostatecznym Rozwiązaniu odbyła kary symboliczne lub nie została skazana wcale. Bez zagrożenia wyrokiem, śmiercią naturalną umarli Martin Luther z MSZ i Wilhelm Kitzinger z Kancelarii Rzeszy. Jedynie 3 lata i 10 miesięcy siedział Wilhelm Stuckart z MinisterstwaSpraw Wewnętrznych. Erich Neumann z Urzędu Planowania nie stanął przed żadnym sądem. Georg Leibrandt z Ministerstwa Okupowanych Ziem Wschodnich, niemal nie niepokojony przez sądy, umarł w Bonn w 1982 roku. Szef Głównego Urzędu Rasy Otto Hoffman, w więzieniu spędził 5 lat, zmarł w 1983 roku. Reprezentujący Martina Bormanna Gerhard Klopfer był jedynie krótko internowany, żył w RFN do 1987 roku.

Konferencja w Wansee nie jest tematem wygodnym dla Niemiec – stanowi dobitny dowód niemieckiej winy za Holocaust, a powojenne losy architektów potwornego ludobójstwa o kolosalnej skali to wołające o pomstę do Nieba świadectwo tego, co naprawdę znaczy „niemieckie państwo prawa”. Nie jest to też temat poręczny dla kreatorów nieprawdziwego obrazu historii wojennej Zagłady. Przypomina bowiem, że Holocaust nie rozpoczął się wraz z wybuchem wojny, że w pierwszych jej latach Żydzi owszem, byli mordowani, ale na skalę nie większą, niż np. Polacy. A jak przekonujemy się coraz dobitniej – spreparowany argument rzekomo jedynych, wyjątkowych i nieporównywalnych ofiar służyć ma jako narzędzie realizacji antypolskich grabieżczych planów, obliczonych na skalę kolosalną. Oddawajmy więc cześć należną ofiarom, ale też przeciwstawiajmy się oszczerstwom wymierzonym zarówno w cześć naszych ojców, jak też w przyszłość naszej ojczyzny.

Artur Adamski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content