Moi synowie do szkół zaczęli chodzić w latach dziewięćdziesiątych. Po podstawówce ukończyli uchodzące za najlepsze we Wrocławiu gimnazjum i licea z czołówki rankingów. Rzecz jasna wśród ludzi ze swoich roczników mają całe mnóstwo znajomych. I obydwaj twierdzą zgodnie: „Wiedza naszego pokolenia o historii PRL – u jest absolutnie ZEROWA!”
Z moimi dziećmi nie jest tak źle, czego dowodem są choćby ich sukcesy w organizowanych przez Ośrodek Pamięć i Przyszłość grach miejskich na temat Solidarności Walczącej, Międzyszkolnego Komitetu Oporu czy organizacji Wolność i Niezawisłość. Kiedy jednak zajęli się lekturą podręczników prof. Wojciecha Roszkowskiego „Historia i Teraźniejszość” to szybko stwierdzili: „Z tymi faktami w naszych szkołach nie spotkaliśmy się nigdy. W żadnej z ukończonych przez nas szkół nie uczył tego nikt. Nie było tego ani na lekcjach ani w podręcznikach. Nasze pokolenie wiedzy o PRL – u ze szkoły nie wyniosło – żadnej!”
Niech ktoś spróbuje zaprzeczyć. Przypadki takie, jak wrocławskie XVII LO, w którym co roku jeden z nauczycieli organizuje tygodniowe Forum Historyczno – Patriotyczne, to wyjątki potwierdzające regułę. A to, że przez tak długi czas tak to właśnie wyglądało to znaczy, że od haniebnych cięć, de facto odbierających oświacie niemal połowę budżetu, do lat ostatnich dwadzieścia kilka roczników polskich obywateli nie było uczonych o historii ostatnich kilkudziesięciu lat. Znaczy to, że od kiedy rząd Jana Krzysztofa Bieleckiego trwale wykoleił edukację historyczną, milionom Polaków przyszło żyć w momencie dziejowym, którego genezy nie znają, bo i nie mają podstaw do jego zrozumienia. Faktyczna likwidacja tego, co w całej edukacji historycznej najważniejsze, wykluczyła zdolność odróżniania dobra od zła. Skutkiem tego tragicznie niedouczeni ludzie w wieku nie tylko młodym, ale też już średnim (nikczemny proceder eliminacji z nauczania treści dla niej fundamentalnych trwał przecież ponad ćwierć wieku) zbrodniarze z krwią na rękach mogli brylować w rolach bohaterów. A przysłani przez Stalina w celu sowietyzacji naszej ojczyzny, zawsze nienawidzący Polski POP – i (Pełniący Obowiązki Polaka), uchodzić mogli za moralne i naukowe autorytety. Jakże prorocze okazały się słowa Karola Modzelewskiego, z racji pełnienia wówczas godności senatora mającego wówczas dostęp do mediów i który dzięki temu na antenie Polskiego Radia mógł wtedy stwierdzić: „To jest akt wykreślania Polski z listy krajów cywilizowanych”. Łajdactwo, jakiego nie udało się przeforsować okupantom czy bolszewickim tyranom, skutecznie zostało przeprowadzone przez jeden z pookrągłostołowych rządów. Przez ludzi powołanych do rządzenia Polską, choć nie mających ani mentalnych ani moralnych kwalifikacji do zarządzania sołectwem w Pierdziszewie.
Po sztafecie rządów postkomuny, PO i innych miernot w zakresie edukacji historycznej dziedziczymy stan totalnej katastrofy. Praktycznie wszyscy ministrowie oświaty z lat 1991 – 2015 powinni trafić na listę hańby. I nawet, ku przestrodze, powinni być spektakularnie piętnowani. Tysiąckroć ważniejsze jest jednak to, by z tych ruin narodową świadomość historyczną – podnosić. Jest to zadanie ogromne, trudne, wymagające długotrwałych wysiłków, ale jego realizacja jest bezwzględnie konieczna. Działań w tym zakresie podjąć trzeba bardzo wiele. Ja w swoim malutkim, rodzinno – domowym zakresie, podjąłem się jednego. Jak to napisałem na wstępie mój syn czyta drugą część podręcznika autora prof. Wojciecha Roszkowskiego pt. „Historia i Teraźniejszość” i zauważając już od pierwszych stron, że spotyka się przy tej lekturze z faktami, o których nigdy nie słyszał, po prostu mnie o nie pyta. Szczęśliwie mam w pamięci wiele wydarzeń lat osiemdziesiątych. Stąd o wielu zbudować mogę cała opowieść, zawierającą w sobie genezę każdego z tych dziejowych procesów, wskazać niezbędne konteksty, dostrzec skutki i znaczenie tego, co przed dziesięcioleciami miało miejsce.
Zdajmy sobie sprawę z tego, że bez tej wiedzy nie istnieje możliwość zrozumienia współczesnego nam świata. Bez niej nie będziemy pojmowali natury zachodzących w nim zjawisk. Nie będziemy w stanie przewidzieć nawet najbardziej oczywistych skutków takich czy innych decyzji, tej czy innej tendencji. Nie mając orientacji w tym, że wiele rozwijających się dziś ideologii czy ruchów społecznych to recydywy tego, czego poprzednie pokolenia już doświadczały, nie unikniemy pułapek, nie powstrzymamy kierunków pchających zbiorowości ku tym samym przepaściom. Jedną ze sztuk do życia niezbędnych, jest przewidywanie najbardziej oczywistych następstw podejmowanych kroków. Nie znając doświadczeń przeszłości sztuka ta będzie nam obca.
Sam, mimo że mam jakąś orientację w historii ostatnich dziesięcioleci, z wielkim zainteresowaniem przeczytałem obydwie części podręcznika autorstwa prof. Wojciecha Roszkowskiego. Niezaprzeczalną bowiem prawdą jest, że człowiek uczyć się powinien do ostatnich chwil życia a nigdy nie dość przypominania, porządkowania, uzupełniania swej wiedzy. „Historia i Teraźniejszość” to lektura warta wspólnego namysłu przez wszystkich członków każdej rodziny. Czytajmy, przypominajmy sobie, wnioskujmy, dyskutujmy. Dzieło prof. Wojciecha Roszkowskiego to znakomita baza do rozmów, do wspólnego pożytkowania doświadczeń, do wyciągania własnych konkluzji, do formowania osobistego światopoglądu. Zaległe, odebrane Polakom lekcje, musimy odrobić. Teraz do realizacji tego obowiązkowego zadania mamy znakomite narzędzia.
Artur Adamski