4,2 C
Warszawa
piątek, 26 kwietnia, 2024

De Facto za parawanem przenicowanych słów – Michał Mońko

26,463FaniLubię

Kiedy łamały się strajki, krzyczałem do strajkujących, żeby wytrzymali, żeby trwali. Zapewniałem, że kiedyś, w wolnej Polsce, ich nazwiska zostaną wyryte w kamieniach i zapisane złotymi zgłoskami. Krzyczałem tak w 1980 roku do stoczniowców w Gdyni, do rolników w Inowrocławiu w budynku ZSL i WRN w Bydgoszczy.

Piotr Bartosze

Ale gdy został obalony PRL i powstała nowa Polska, nazwiska bohaterów nie zostały wyryte w kamieniach, nie zostały zapisane nawet czarnym tuszem na papierze. Po roku 1989 namnożyło się tylu bohaterów strajków, manifestacji, okupacji, podziemnych struktur, że nazwisko Bartoszcze, związane z walką o wolność i godność wsi, przestało być nazwiskiem wyróżnionym w pamięci i w historii.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

W marcu 1981 roku spotkałem w Bydgoszczy Michała Bartoszcze i jego syna Romana. Obydwaj byli organizatorami okupacji budynku ZSL w Bydgoszczy, a Michał Bartoszcze był jednym z trzech, którzy 19 marca 1981roku zostali pobici w gmachu WRN.

Zanim doszło do okupacji gmachu WRN, rozmawiałem z Michałem Bartoszcze w budynku ZSL w Bydgoszczy. Spytałem, na co rolnicy czekają, czego i od kogo chcą? Bartoszcze popatrzał na mnie, popatrzał i spytał:

– A czego chcieli stoczniowcy, u których, jak wiem, pan siedział?

– Swojej reprezentacji chcieli.

– No i my chcemy mieć swój głos w kraju. Komuniści zabrali nam język i teraz chcemy im ten język wyrwać.

Prosto z Bydgoszczy pojechałem do Inowrocławia i tam, w budynku ZSL, rozmawiałem z Piotrem, synem Michała Bartoszcze. Spytałem go, dlaczego rolnicy podnieśli bunt i to w siedzibie organizacji, która rzekomo reprezentuje interesy wsi?

– Chcemy decydować o sobie – powiedział, jakby cytując swego ojca. – Chcemy mieć wpływ na to, co dzieje się na Kujawach i w Polsce. To się nazywa wolność.

Komuniści nie mieli zamiaru oddawać władzy, która umożliwiała im kontrolę wszystkiego, nawet druku nalepek na butelki z wodą sodową. Aby utrzymać władzę, generał Jaruzelski wypowiedział Polakom wojnę. Działania prowadziło wojsko przy wsparciu PZPR, ZSL i SD. Działacze Solidarności Rolniczej byli osadzani w więzieniach i w obozach internowania, zdarzały się zabójstwa.

Wieczorem 7 lutego 1984 roku nie wrócił do domu Piotr Bartoszcze.

– Piotr nie wrócił na noc, no więc zaczęliśmy go szukać – opowiada 6 maja 1990 roku Roman Bartoszcze, brat Piotra. – Jak szukać? Kierowaliśmy się wskazówkami gospodarza ze wsi Radłówek, który na mostku, na kanale Smyrna widział należącą do Piotra syrenkę dostawczą. W poszukiwaniach pomagał mi ojciec Michał i brat Leszek. Trafiłem na ślady na zaoranym polu przylegającym do kanału.

Odciski butów wskazywały, że Piotr Bartoszcze biegł przez zaoraną ziemię. Goniło go dwu albo trzech mężczyzn. Kilkaset metrów od mostku Roman Bartoszcze natrafił na otwór studzienki melioracyjnej. Zajrzał do środka. W połowie głębokości studzienki zobaczył zakleszczone ciało Piotra.

Śmierć Piotra wstrząsnęła rodziną Bartoszczów. Ale nie zaprzestali działalności przeciw reżimowi PRL. Dzieło Piotra kontynuował Roman, który wszedł w skład struktur założycielskich Solidarności Rolników. Kolportował bibułę, drukował podziemne pismo „Żywią i Bronią”, działał w tajnym Ogólnopolskim Komitecie Oporu Rolników.

W roku 1989 działacze tzw. PSL Wilanowskiego zaproponowali Romanowi Bartoszcze objęcie stanowiska prezesa PSL. Niedługo potem Bartoszcze zaprosił mnie na rozmowę do gmachu ZSL przy ulicy Grzybowskiej w Warszawie. Uśmiechając się, spytał, czy już wyryłem w kamieniach i zapisałem złotymi zgłoskami nazwiska bohaterów Solidarności, co obiecywałem rolnikom w Inowrocławiu i w Bydgoszczy.

Nie czekając na moją odpowiedź, zaproponował, żebym zamiast kamieni ze złotymi literami, przygotował gazetę PSL. Spytał, jaki bym dał tytuł? Powiedziałem, że powinna to być „Codzienna Gazeta Polska”. Projekt-makietę gazety zrobiłem w ciągu dwu dni. Pierwszy człon tytuły ułożyłem półkoliście nad dwoma pozostałymi członami tytułu. W tej formie gazeta była drukowana w Domu Słowa.

Gazeta szybko została opanowana przez ludzi PZPR,ZSL,ZMW. Podobnie było ze strukturami PSL, które były kopią struktur ZSL, a nie struktur PSL z lat 1945-1947. Po ucieczce Mikołajczyka z Polski, działacze PSL byli rozstrzeliwani pod ścianami chałup, osadzani w więzieniach. Sztandary, szyldy i ludzkie charaktery były przenicowywane.

Odnowa ruchu ludowego po roku 1989 znowu polegała na zmianie szyldów, symboli, wypruciu na sztandarach literki „Z”. ZSL powróciło do nazwy PSL, pozostając w treści ZSL. Odtąd zieleń PSL miała czerwoną podszewkę.

W sytuacji niedokończonej rewolucji na wsi, w gmachu ZSL w Warszawie przy ulicy Grzybowskiej, rozpoczął się Nadzwyczajny Kongres PSL. Byłem tam, widziałem i słyszałem, co się stało. A stało się coś, co pokazuje, że zmiany polityczne ruchu ludowego w 1989 były fikcją.

Przed południem 29 czerwca 1991 roku na kongresową mównicę wszedł prezes odradzającego się PSL, Roman Bartoszcze. Na sali usłyszałem złowrogi pomruk. To mruczały młode wilczki ZMW, ale także stare wilki, działacze ZSL, także ci, którzy przełożyli nogę przez partyjny płot i dzisiaj są po prawej stronie, choć jeden z nich był sędzią w stanie wojennym.

Bartoszcze, wskazując na działaczy ZSL, siedzących pod szyldem PSL „Odrodzenie” – a były między nimi znane twarze z Inowrocławia i z Bydgoszczy – powiedział, że konieczna jest bezwzględna lustracja ZSL.

– Niemożliwe jest bowiem rzeczywiste odrodzenie PSL, gdy skompromitowani działacze ZSL nie zrezygnowali dotąd ze swych stanowisk w PSL.

Na sali odezwały się głosy:

– Zaczynasz, kurwa?!

– Mało oberwałeś?! Poczekaj na więcej!

– Wywalić go na pysk!!

Kilkunastu działaczy w średnim wieku i starszych poderwało się z miejsc i, potykając się o krzesła, pędziło z krzykiem do mównicy. Wykrzykiwali wyzwiska i groźby, które odnosiły się nie tylko do Romana Bartoszcze.

– Za pysk go, za pysk!!

– A przypomnij sobie braciszka, kurwa!!

– Na ulicę z nim!

Spoceni, czerwoni na twarzy, dopadli mównicy. Kilkanaście rąk chwyciło Bartoszcze za głowę, za ręce, za szyję, za marynarkę. Zobaczyłem, jak wyciągają go zza stołu, niosą, a momentami wloką. Wloką prezesa PSL, wloką, a sala huczy, klaszcze na stojąco, krzyczy:

– Na pysk go, skurwiela!!

– Na pysk!!

Wynieśli prezesa Bartoszcze na schody od strony ulicy Grzybowskiej. W połowie schodów pozwolili mu stanąć. Wówczas jeden, dość pijany, usiłował go kopnąć, drugi zaś gwałtownie go pchnął. Bartoszcze, zgięty w scyzoryk, upadł na jezdnię, raniąc obydwie ręce. Kiedy pomogłem mu wstać i chustką ocierałem poranione ręce, zobaczyłem na schodach delegata, który rzucił na ulicę teczkę prezesa i zawołał szyderczo:

– No i masz, skurwielu, swoją odnowę!!

Nadzwyczajny Kongres przyjął symbolikę spacyfikowanego w 1947 roku PSL, przyjął Statut PSL, przyjął Program. Zdawało się, że znowu będzie nazwa: ZSL. Bo na sali byli już tylko sami swoi. Ale nie – nie powrócili zeteselowcy do szyldu ZSL. W nowej Polsce konieczna była nowa nazwa ruchu chłopskiego: PSL.

ZSL została przenicowana, przerobiona na PSL. Widziałem, jak przenicowuje się sztandary, przenicowuje się nazwy, przenicowuje się hasła, no i przenicowuje się ludzi. Przenicowywali lewicowych fornali na prawicowych posiadaczy. Jak to robili? Najpierw chwytali władzę, tworzyli władcze i finansowe układy.

Zawsze potrafili być na wierzchu, jak spławik wędkarza. Niezmiernie proste było przenicowanie sztandarów. Robili to za pomocą brzytwy, nożyczek i kolorowych nici. Niełatwo było przerobić Matki Boskiej na snopek zboża.

– W gruncie rzeczy to chodziło tylko o zmianę literki „Z” na „P” – tłumaczyli mi działacze ZSL, PSL. – W napisie okólnym też nietrudno zmienić słowo „Zjednoczone” na „Polskie”. Gorzej jest z lewą stroną, gdzie powinna być wyhaftowana Matka Boska.

PSL w nazwie, a ZSL w treści przystąpił do obalenia niepodległościowego rządu Jana Olszewskiego. A potem sojusz ZSL/PSL z PZPR/SLD, sojusz raz – zawsze sojusz. ZSL hej PSL, hej płyta chodnikowa. Ot, byli zielonymi, choć czerwonymi.

Po 1944 parcelowali i zajmowali dwory. Po 1947 rozkułaczali. Po 1949 zakładali pegeery i przenicowywali sztandary. Po 1956 bronili gospodarstw rodzinnych. W 1989 porzucali fornalskie chałupy i czterohektarowe paski ziemi z reformy, żeby stać się obszarnikami na setkach, a nawet tysiącach hektarów. A przecież Witos, którym legitymują się działacze ZSL/PSL, wszedł do polityki z dwudziestoma hektarami ziemi i wyszedł z polityki z dwudziestoma hektarami.

Ale tego wszystkiego nikt nie widzi, bo tę sytuację zakrywa parawan przenicowanych słów.

Michał Mońko

———————————-

Sąd Okręgowy w Bydgoszczy uznał, że śmierć Piotra Bartoszcze była zbrodnią komunistyczna i na posiedzeniu 18 grudnia 2020 przyznał rodzinie Bartoszczów odszkodowanie pieniężne.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content