6,6 C
Warszawa
czwartek, 25 kwietnia, 2024

Niezłomność i erudycja – Wspomnienie o Grzegorzu Eberhardcie

26,463FaniLubię

Nazwisko miał po ojcu – rodowitym Austriaku, Polaku z wyboru. W roku wybijania się naszej ojczyzny na niepodległość dwudziestoletni Marian Eberhardt zaciągnął się do wojska, wziął udział w wojnie polsko – bolszewickiej a następnie trzecim powstaniu śląskim. Potem ukończył studia filozoficzne i, prowadząc działalność gospodarczą, doszedł do dużego majątku. Wszystko zabrała wojna, w czasie której został żołnierzem AK.

Rządzący z sowieckiego nadania komunistyczny reżim ludzi z taką przeszłością spychał w najlepszym razie na społeczny margines. Pomimo wielu talentów i kwalifikacji Marian Eberhardt przez wiele lat musiał utrzymywać rodzinę głównie z udzielania korepetycji.

- Autopromocja - KLIKNIJ NA GRAFIKĘ-

Biednie, ale w zgodzie z sumieniem

Grzegorz urodził się w Warszawie w roku 1950. Pomimo różnych zajęć i ciągłego dorabiania rodzice nie mieli materialnych podstaw stabilizacji. Przyjście na świat dziecka uznali jednak za wielkie szczęście. Od najmłodszych lat dużo troski poświęcali wykształceniu małego Grzesia, który dorastał w ciągłym kontakcie z literaturą, historią, poznawał różne nauki i poglądy na świat. Rodzice nie zdecydowali jednak, w jakim wyznaniu wychować syna. Ojciec był ewangelikiem, a matka (Dioniza z domu Kisiel) katoliczką. Sporów religijnych nie prowadzili, ale swojemu synkowi starali się wytłumaczyć, na czym polegają różnice między chrześcijaństwem Kościoła powszechnego a protestantyzmem. Kiedy Grzegorz miał siedem lat oświadczył rodzicom, że postanowił być rzymskim katolikiem. Tej deklaracji pozostał wierny do końca życia. Gorliwym praktykom religijnym towarzyszyło studiowanie Biblii, lektura prac teologicznych i dzieł ojców Kościoła.

Miał kilkanaście lat, kiedy w prasie katolickiej zaczął publikować artykuły, ujawniające już zalążki tych cech, z których Grzegorz zasłynie w latach dojrzałych. Czyli – gruntowną znajomość tematu, wierność prawdzie i odwagę stawiania oryginalnych a zarazem bardzo trafnych wniosków. W czasie studiów w szkole filmowej niebywałą umiejętność konstruowania fascynujących narracji, złożonych z rzetelnie eksponowanych faktów. Jego studenckie etiudy zwróciły uwagę największych znawców gatunku w kraju i za granicą. Mistrzowie kinowego dokumentu widzieli w nim wielką indywidualność, artystyczny talent największego formatu, zapowiadający otwarcie nowych horyzontów sztuki filmowej. Wszystko wskazywało na to, że Grzegorz ma przed sobą światową karierę.

Odmowa współpracy za cenę przekreślenia własnego życia

Choć rząd Mazowieckiego dopuścił się zniszczenia ogromnej części archiwów SB, znamy dziś przerażającą skalę współpracy środowisk artystycznych, naukowych czy medialnych z aparatem represji. Profesurę wielu uczelni w połowie stanowili agenci SB. Szpiclami bezpieki była większość dziennikarzy mediów elektronicznych, niemal wszyscy redaktorzy naczelni i korespondenci zagraniczni. Dodatkowy etat w charakterze donosiciela bezpieki był głównym czynnikiem sprawczym całego mnóstwa karier naukowych, artystycznych, dziennikarskich. Szpicle służący siepaczom strzegący sowieckich interesów, mogli wykończyć najzdolniejszych konkurentów ze sceny czy z instytutu, zarazem zarabiając dodatkowe pieniądze, otrzymując ekspresowy przydział mieszkania czy samochodu, przywileje posiadania paszportu, dostęp do deficytowych dóbr i intratnych podróży służbowych, udział w prestiżowych konferencjach, produkcjach, wysokonakładowych i dobrze płatnych publikacjach itd. itp. itd… W środowisku filmowym SB chciało mieć wyjątkowo liczną agenturę. Za cel postawiło sobie więc także zwerbowanie Grzegorza Eberhardta, zapowiadającego się na luminarza sztuki filmowej, stojącego przed perspektywą osiągnięcia znaczącej pozycji w kręgach ludzi sztuki, częstej obecności za granicą, licznych kontaktów w artystycznych środowiskach Zachodu. Standardem werbowania było znalezienie jakiegoś „haka” na osobę, którą zamierzano pozyskać do współpracy. Grzegorz związany był w tym czasie z kręgami polskich hipisów, w dużej mierze zajmujących się działalnością artystyczną i podejmujących inicjatywy o charakterze opozycyjnym. SB zatrzymała więc Grzegorza pod pretekstem jego kontaktu z osobami palącymi marihuanę. Ubecy spodziewali się, że groźba wyciągnięcia konsekwencji z takiego tytułu zaowocuje zgodą na współpracę. Na odmowę reagowali wysuwaniem zarzutów coraz większego kalibru i preparowaniem dowodów rzekomego produkowania i dystrybuowania narkotyków. Grzegorz odmawiał współpracy nawet wtedy, gdy uświadomiono mu konsekwencje, jakimi mogło być nawet 10 lat pozbawienia wolności. Nie zmienił zdania w czasie rozmów z prokuratorem ani stając przed sądem. W efekcie zamiast rozsławiać polską kinematografię trafił do więzienia z zapewnieniem, że spędzi w nim dużą część życia, a kamery filmowej nie zobaczy już nigdy.

Z więzienia do podziemia

Lata spędzane w celi przerwała amnestia. Szansa kręcenia filmów pojawiła się jednak dopiero po Sierpniu 1980. Uczestniczył w tworzeniu dokumentów tamtego czasu, odgrywał kluczową rolę w przygotowaniach do uruchomienia Filmowej Kroniki Solidarności. Plany te przerwał stan wojenny. Grzegorz natychmiast włączył się w działalność podziemia jako drukarz i redaktor kilku pism, m.in. „Tygodnika Wojennego”. W podziemnym wydawnictwie „Los” był organizatorem i szefem poligrafii. Obdarowany nadzwyczajnym zmysłem technicznym (wcześniej własnoręcznie wykonał wszystkie meble swojego mieszkania oraz wiele pomysłowych, użytecznych urządzeń) konstruował miniaturową maszynę offsetową o ogromnej wydajności. Udoskonalona posłużyła do uruchomienia druku wyjątkowego periodyku – „Przeglądu Wiadomości Agencyjnych”. Działając w konspiracji warszawskiej, zorientował się, że część stołecznej opozycji utrzymuje kontakt z reżimem, dąży do wyeliminowania niepodporządkowanych jej kręgów podziemia oraz dojścia do władzy drogą ugody z komunistami. Tego rodzaju kierowanie się interesami kastowymi, kosztem narodowych, było Grzegorzowi organicznie obce, dlatego włączył się w działalność Solidarności Walczącej. Po roku 1989 protestował także przeciw grabieży polskiego majątku, bezkarności i uprzywilejowaniu funkcjonariuszy reżimu. Z tego powodu nie miał szans na pracę w mediach czy kinematografii. Wraz z żoną utrzymywał się z dorywczych, prac, publikował w niszowych wydawnictwach. Rozpoczął też żmudną działalność, polegającą na weryfikowaniu naukowych publikacji dotyczących np. rzekomego udziału Polaków w zbrodniach dokonanych na Żydach. Mnóstwo czasu spędził w archiwach, analizując w których analizował źródła, na których opierać się mieli autorzy antypolskich kalumnii. Owocem tej mrówczej pracy były artykuły doszczętnie dementujące całe serie antypolskich oszczerstw. Książki takie, jak „Puenty” czy „Świat jednak jest normalny” to przykłady warsztatowego mistrzostwa, rzetelności polegającej na opieraniu każdego wniosku na gruntownej analizie absolutnie wszystkich źródeł. A wnioski te często są porażające – oznaczają, że wiele przekonań, upowszechnionych w III RP to cynicznie spreparowane kłamstwa a wiele postaci wylansowanych na tzw. autorytety w ogóle nie jest tymi, za kogo się podają.

Przerwane dzieło

12 lat temu jednym tchem pochłonąłem wydaną przez Helenkę i Romka Lazarowiczów genialną biografię Józefa Mackiewicza. Byłem pod tak ogromnym wrażeniem erudycji i świetnego pióra, że o tej pracy natychmiast rozpisałem się na łamach „Opcji”. Dosłownie w tym samym czasie tygodnik „Solidarność” zamieścił entuzjastyczną recenzję wywiadu-rzeki z Kornelem Morawieckim. „W tym samym tygodniu ty napisałeś o mojej książce a ja o twojej. Czy ktokolwiek uwierzy, że się nie umówiliśmy?” – pytał potem Grzegorz z uśmiechem niedowierzania. Uważał za koniecznie spisywanie świadectw ludzi z organizacji. Przekonywał, że zarówno Kornel Morawiecki, jak i Solidarność Walcząca koniecznie muszą się doczekać dzieła ogromnego, w szczegółach opisującego niezwykłą działalność wyjątkowych ludzi, którzy na przekór okolicznościom dla pokonania totalitarnej opresji dokonali niezmiernie wiele. Grzegorz pracował nad książkami o Stefanie Korbońskim i rzeźbiarzu Szukalskim. Przez długi czas mailowo wymienialiśmy informacje, pomysły, opinie. Mail, który odczytałem rankiem 10 września 2014roku raził mnie jak grom z jasnego nieba. Napisała go jego żona a brzmiał: „Grzegorze już nie odpisze. Umarł wczoraj wieczorem”.

Przyczyną nagłej śmierci był atak serca. Parę dni później jechałem z Wrocławia na pogrzeb do podwarszawskiego Legionowa ze sztandarem Solidarności Walczącej. Przyjaciele ze stołecznej SW nadali ceremonii nadzwyczajną oprawę. Zmarłego żegnało duże grono aktywnych patriotów- państwowców, tak jak Grzegorz gorzko doświadczonych w PRL-u ,a w pookrągłostołowej Polsce zepchniętych na margines.

Odszedł przedwcześnie, w trakcie realizacji ważnych twórczych planów. Swoimi życiowymi wyborami pozostawił jednak po sobie wzorzec niezłomnej uczciwości, a dziełami – przykład rzetelnego dochodzenia do prawdy według najwyższych standardów.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię

Powiązane artykuły

Pozostańmy w kontakcie

26,463FaniLubię
274SubskrybującySubskrybuj
- Reklama -spot_img

Najnowsze Artykuły

Skip to content