Protestujemy! – Maria Sonia Krokowa

Od kilkunastu lat jesteśmy w III RP świadkami wzrastającej brutalizacji życia politycznego i społecznego i jawnej wrogości wobec politycznych oraz ideowych oponentów, widocznej przede wszystkim w odrażającej wulgaryzacji języka. Używanie grubiańskiego słownictwa obecnego w środowiskach kryminogennych i prostackich staje się plagą ludzi pretendujących do roli elit politycznych, naukowych i kulturalnych.

0
820

Agresja słowna, objawiając się w stosowaniu bezczelnego kłamstwa w żywe oczy, obelg, inwektyw, pomówień, obraźliwych i ośmieszających sformułowań, fałszywych oskarżeń i oszczerstw, stała się instrumentem walki o władzę, spektakularnym „przemysłem pogardy”, wymierzonym w przeciwników politycznych, ale także w podstawy tradycyjnego ładu społecznego i elementy etyki katolickiej. Chodzi bowiem o to, aby wyeliminować bądź wykluczyć osoby czy instytucje działające niezgodnie z linią poprawności politycznej, obowiązującej wśród europejskich i światowych elit, pragnących urządzać świat według jednego lewicowo-marksistowskiego porządku. Takie sformułowania jak „dorzynanie watahy”, „dyplomatołki”, „bydło”, „moherowe berety”, „ciemnogród”, „dinozaury”, „strącić jak szarańczę”, „walić dechą”, „kartrofel”, „kurdupel” i wiele innych – wpisały się dramatycznie w polityczny i społeczny pejzaż kraju, atomizując społeczeństwo, nasycając życie publiczne atmosferą nienawiści, anarchii i pogardy, odzierając z godności i człowieczeństwa wiele osób i środowisk. Ich destrukcyjnej siły, przy milczącej aprobacie tzw. autorytetów, boleśnie doświadczył nikczemnie poniżany śp. prezydent Lech Kaczyński i wielu polityków. Ich ofiarą stał się zamordowany przez politycznego fanatyka pracownik biura poselskiego PiS-u w Łodzi pan Rosiak, a obrońcy krzyża na Krakowskim Przedmieściu, trwający na modlitwie po katastrofie smoleńskiej, razem ze sponiewieranym znakiem Męki Pańskiej, znieść musieli bezmiar upokorzenia i nienawiści.

Nienawiść wobec zwolenników prawej strony sceny politycznej i tradycyjnych wartości płynie z ust prominentnych polityków, wielu mediów, wylewa się strumieniami jadowitego hejtu w internecie i bluzgami ulicznych pseudoobrońców demokracji, którzy bronią wolności słowa, ale wtedy, gdy sami są ich autorami. Ci ostatni nie stronią również od stosowania przemocy fizycznej. Zarówno słownej jak i czynnej przemocy doświadczyło wielu dziennikarzy i polityków. W czasie długiej kampanii prezydenckiej doświadczył jej ostatnio pan prezydent Andrzej Duda. Brutalnym hejtem potraktowano również jego rodzinę. Na wrocławskim Rynku przeciwnicy polityczni ordynarnym wrzaskiem i groźbami usiłowali zagłuszyć jego słowa. Z internetu wylewały się plugawe inwektywy, oszczerstwa i ordynarne przekleństwa. Ku uciesze pseudoelit i polityków o przebrzmiałej sławie przekazywano sobie osiem „wymownych” gwiazdek. Krążyły w internetowym obiegu pogardliwe słowa o „mordach i ryjach” zwolenniczek Prawa i Sprawiedliwości. Sfrustrowane literatki i celebryci różnego autoramentu mocnym słownictwem pieczętowali swoją niechęć do pana prezydenta i formacji, która wystawiła jego kandydaturę, nie napotykając żadnego sprzeciwu a raczej za milczącym przyzwoleniem polityków opozycji.

Ujawniona w tych okolicznościach siła nienawiści niszczącej życie publiczne, musi budzić pytanie o granice destrukcyjnego działania i niegodziwości. Każe też z niepokojem myśleć o tym, czy rozpasane ludzkie namiętności, nie poddane żadnym moralnym hamulcom, znów nie staną się powodem kolejnej ludzkiej tragedii. Nie chcemy, aby do tego doszło. Wydaje się, że już najwyższy czas powiedzieć: DOŚĆ! Wystarczająco długo znosiliśmy nikczemność, kłamstwa i oszczerstwa. Ale też zbyt długo pozostawaliśmy bierni lub zbyt słabo opowiadaliśmy się po stronie prawdy, lekceważąc biblijną przestrogę: „Uderzenie rózgi powoduje sińce, Uderzenie języka łamie kości”.

Zdajemy sobie sprawę z tego, że agresja słowna występuje po obu stronach sporu politycznego, ale wiemy również, jak różne są jej proporcje. Mając pełną świadomość, kiedy jest ona celowo, cynicznie, prowokacyjnie wykorzystanym narzędziem dyskredytacji przeciwnika, a kiedy spontaniczną, ale również nieakceptowalną formą reakcji na zarzuty,

Uczestnicy życia publicznego muszą zaniechać agresywnego języka w ideowych i politycznych sporach, a także używać merytorycznych argumentów w dyskusjach o sprawach ważnych dla kraju.

Obecny deficyt tych wartości odbieramy jako zdziczenie obyczajów obowiązujących ludzi cywilizowanych i temu zjawisku pragniemy się zdecydowanie przeciwstawić.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię