Kontynuacja modernizacyjnej zmiany, czy powrót w koleiny gospodarczej zależności – Krzysztof Brzechczyn

0
672

Stawką najbliższych wyborów prezydenckich będzie między innymi kształt dalszego rozwoju gospodarczego Polski.

Idzie mianowicie o to, czy będzie kontynuowana strategia redystrybucji dochodów, stwarzania warunków do rozwoju rodzimego biznesu i podejmowania inwestycji strukturalnych (np. przekop Mierzei Wiślanej czy budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego) zdolnych pobudzić wzrost gospodarczy, czy też nastąpi powrót do modelu rozwoju zależnego, w którym gospodarka polska zostaje sprowadzona do roli montowni wykonującej prace na rzecz wyżej rozwiniętych gospodarek, głównie niemieckiej. Taką możliwość przewidywał Rafał Trzaskowski, który podczas wyborów samorządowych mówił w 2018 r.: „Po co nam Centralny Port Komunikacyjny, skoro będziemy mieć lotnisko w Berlinie”.

Okrągły Stół, czyli początki rozwoju zależnego

Ścieżka rozwoju zależnego była następstwem kompromisu politycznego wynegocjowanego przy Okrągłym Stole w 1989. Beneficjentami transformacji ustrojowej byli przede wszystkim wyżsi funkcjonariusze aparatu PZPR i członkowie aparatu administracyjnego państwa, którzy stali się głównymi udziałowcami spółek nomenklaturowych. Przedsięwzięcia te były formą transferu kapitału z sektora państwowego do prywatnego, który byłby niemożliwy, gdyby dokonujące go osoby nie dysponowały wpływami politycznymi zapewniającymi mu stabilność i bezpieczeństwo. Proces „uwłaszczenia nomenklatury” definiuje się jako „transfer aktualnych politycznych przywilejów wynikających z miejsca w administracyjnej hierarchii aparatu władzy w kapitał ekonomiczny”. (P. Strzałkowski, Polityczne i społeczne uwarunkowania przedsiębiorczości ekonomicznej, [w:] Zmierzch socjalizmu państwowego, red., W. Morawski, Warszawa 1994, s. 394). Wprawdzie ci, co zdobyli w ten sposób fortuny, po jakim czasie często je tracili, uniemożliwiło to jednak w kluczowym momencie historycznym budowy stabilnego państwa, tworzenia jasnego prawa i instytucji wolnych od sieci korupcyjnych uwikłań.

Kapitalizm recesyjnego szoku

Neoliberalny wzorzec rozwoju gospodarczego sprzyjał korupcyjnej prywatyzacji i gospodarki układowo-klientelistycznej. Decydująca w tym była terapia szokowa, która – drastycznie obniżając poziom dochodów pracowniczych – eliminowała znaczną część społeczeństwa z przekształceń własnościowych. W styczniu 1990 roku produkcja przemysłu spadła o ponad 30 proc., zaś dochód narodowy o 11 proc. W latach 1990-1991 dochody realne z pracy w indywidualnych gospodarstwach rolnych obniżyły się do 40,3 proc., zaś płace pracowników spadły do poziomu 65,9 proc.(cyt. za: T. Kowalik, WWW.polskatransformacja.pl, Warszawa 2009, s. 168). Liberalizacja handlu zagranicznego spowodowała zalew tanich produktów zachodnich przyczyniając się do bankructwa krajowych producentów niewytrzymujących konkurencji. W latach 1990-1992 bezrobocie wzrosło do 3 mln osób. Według cytowanego już Tadeusza Kowalika „była to nie tyle recesja transformacyjna, postrzegana jako nieuchronny koszt wielkich przemian, ile transformacja recesyjna, czyli wielka przemiana społeczna, dokonana za pomocą recesji jako narzędzia tworzenia spolaryzowanego społeczeństwa” (Kowalik, www..polskatransformacja.pl, s. 104).

W 1990 r. przyjęto trzy ścieżki przekształceń własnościowych. Tzw. „mała prywatyzacja” obejmowała małe przedsiębiorstwa w dziedzinie handlu i usług. Druga ścieżka – tzw. prywatyzacja kapitałowa – polegała na przekształceniu przedsiębiorstwa w jednoosobową spółkę skarbu państwa i sprzedaży go w ciągu trzech lat. Trzecia ścieżka nazywana była „prywatyzacją przez likwidację”. Warunkiem sprzedaży części czy całości danego przedsiębiorstwa była jego uprzednie bankructwo. Ustawy prywatyzacyjne w zasadzie wyłączały z procesów uwłaszczeniowych załogi przedsiębiorstw – otrzymywały one prawo do zakupu 20 proc. akcji prywatyzowanego przedsiębiorstwa po zaniżonej cenie. Poza tym nie mieli oni innych praw. Przyjęty model prywatyzacji na początku lat 90 sprzyjał korupcji, przyczyniając się do zaniżenia ceny prywatyzowanej własności oraz faworyzował zagraniczny kapitał utrudniając formowanie się rodzimej klasy kapitalistów nie powiązanej z aparatem władzy. Według wyliczeń Kazimierza Poznańskiego majątek państwowy został sprzedany za cenę ok. 9-12 proc. jego rzeczywistej wartości (cyt. za: K. Poznański, Wielki przekręt. Klęska polskich reform, Warszawa 2000, s. 40-41). Ten brak rodzimego przemysłu widoczny jest w strukturze eksportu polskiej gospodarki – wpływy ze sprzedaży zaawansowanych technologii wynoszą tylko 7% polskiego PKB (w Niemczech – 16 proc.). Ponadto kapitalizm pozbawiony rodzimych właścicieli jest również w mniejszym stopniu podatny na presję pracowników i regulacje państwa. Według szacunków Stanisława Gomułki produktywność polskich pracowników równa się 2/3 produktywności pracowników w krajach zachodnich, lecz płace w Polsce sięgają ¼ płac zachodnich (dane przytaczam za A. Szahajem, Inny kapitalizm jest możliwy, Warszawa 2015, ss. 127-133). Stan ten obrazuje udział pensji pracowniczych w PKB polskiej gospodarki wynoszący 35,6 proc. (dla porównania w Niemczech – 51 proc., Danii – 59 proc, dane za: M. Malinowski, Odzyskać państwo, „Nowy Obywatel” 2015, nr 17m s. 17). Coraz bardziej popularną formą zatrudnienia stają się tzw. umowy śmieciowe w ramach których zatrudnionych jest 1,6 mln osób, a na emigracji zarobkowej przebywa 2 mln Polaków.

Obszary zmiany gospodarczej

Prowadzona od 2015 r. polityka gospodarcza Zjednoczonej Prawicy opiera się na zestawie działań prowadzonych równocześnie w trzech obszarach:

– rozwój inwestycji infrastrukturalnych, które mają pobudzić rozwój gospodarczy bardziej zacofanych regionów (eliminacja wykluczenia komunikacyjnego, budowa trasy Via Carpatia łączącej litewska Kłajpedę z greckimi Salonikami, odbudowa dworców i połączeń komunikacyjnych);

– redystrybucja dochodów wspierająca politykę prorodzinną (w postaci 500+, 300+), dodatkowa emerytura dla seniorów i sukcesywnie podwyższanie płacy minimalnej (z 1760 zł w 2015 do 2600 zł w 2020 r.);

– odbiurokratyzowanie działalności gospodarczej w postaci między innymi ustawy o nieewidencjonowanej działalności gospodarczej (miesięcznie do 1300 PLN) zmniejszenie stawki podatku CIT do 15 proc. dla małych firm, czy zwolnienie z PIT dla osób do 26 roku życia.

Z tych trzech obszarów działań zdecydowanie najlepiej rządowi Zjednoczonej Prawicy wychodzi polityka redystrybucyjna, najgorzej – odbiurokratyzowanie gospodarki, gdyż tutaj nadal czekającą na zrealizowanie obietnicą jest podwyższenie kwoty wolnej od podatku. Gdzieś pomiędzy tymi dwoma obszarami należy ocenić realizacje zapowiedzianych inwestycji makrostrukturalnych, których realizacja jest z reguły dłuższa niż jednak kadencja. Coś jednak udało się w tej mierze już osiągnąć. Dywersyfikacja nośników energii przyczyniła się do uzyskania od Gazpromu odszkodowania za zawyżone ceny energii w wysokości 6 mld złotych.

Prezydent w ustroju politycznym

Ustrój polityczny przyjęty w konstytucji z 1997 sprawia, że prezydent wybierany wprawdzie w wyborach powszechnych, nie jest anie liderem większości parlamentarnej, ani nie zajmuje się na co dzień rządzeniem państwem. Jednakże mimo to pełni istotną funkcję w ustroju politycznym nie ograniczoną bynajmniej do „liczenia żyrandolów” Konstytucja stanowi bowiem, że Prezydent „w zakresie polityki zagranicznej współdziała z Prezesem Rady ministrów i właściwym ministrem” (art. 133: par. 3) oraz „jest najwyższym Zwierzchnikiem Sił Zbrojnych (art. 134: par. 1). Ponadto Prezydent ma prawo zwołania Rady Gabinetowej, powoływania Prezesów Sądu Najwyższego, Trybunału Konstytucyjnego i Naczelnego Sądu Administracyjnego, wnioskować do Sejmu o powołanie Prezesa Narodowego Banku Polskiego oraz powoływać członków Rady Polityki Pieniężnej, Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Ponadto Prezydent wyposażony jest w prawo weta, przez co może blokować efektywne rządzenie i paraliżować poczynania rządu. Wybór prezydenta, pochodzącego z tej samej co rząd, opcji politycznej gwarantuje harmonijną współpracę z premierem i parlamentem.

Jeżeli zatem wyborcy opowiedzą się kontynuacją dotychczasowego rozwoju gospodarczego i modernizacji kraju, wybór dotychczasowego prezydenta wydaje się być racjonalną decyzją. Po upływie kadencji parlamentarnej, która minie w 2023 r. obywatele będą mieli kolejną okazję do podsumowania stanu realizacji programu politycznego rządzącej koalicji i w zależności od dokonanej oceny przedłużyć lub nie mandat zaufania większości parlamentarnej na kolejne cztery lata. Wybór kandydata opozycji, który już przed wyborami zapowiada, że: „będę wypalać żelazem to, co zrobił PiS” oznacza, że ani wywodzący się z Platformy Obywatelskiej Prezydent, ani rząd Zjednoczonej Prawicy nie będzie w stanie realizować swojego programu politycznego, a rządzenie sprowadzi się do politycznych przepychanek.

Paraliż władzy politycznej oznaczać może tylko dryfowanie w kierunku ścieżki rozwoju zależnego w czasach, gdy światowa gospodarka wychodzić będzie z kryzysu wywołanego pandemią koronawirusa.

Prof. dr hab. Krzysztof Brzechczyn, historyk i filozof zatrudniony na Wydziale Filozoficznym UAM

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię