Mówić prawdziwie o tym, co znaczące – Teresa Tomsia

Ślady pisarskiej obecności Ewy Najwer (1933-2019) są różnorodne i warte przypomnienia – była polonistką, doktorem nauk humanistycznych, pisała wiersze oraz dokumentalizowaną prozę o czasach społeczno-politycznych przemian, w latach 1980-81 była członkiem założycielem Niezależnego Komitetu Kultury i Komitetu Porozumiewawczego Środowisk Twórczych w Poznaniu, działała też społecznie jako ekspert komisji sejmowych do spraw reformy spółdzielczości mieszkaniowej oraz w Związku Literatów Polskich (od 1965 r. do stanu wojennego), w PEN-Clubie (od 1988 r.) i w Stowarzyszeniu Pisarzy Polskich (od 1989 r.), którego była współzałożycielką.

0
907

Pożegnaliśmy poetkę na Cmentarzu Junikowskim w Poznaniu w maju ubiegłego roku w grupie zaprzyjaźnionych pisarzy, członków Stowarzyszenia „Katyń” i przedstawicieli dalszej rodziny. Autorka zbiorku poematów o konsekwencjach rewolucji Komnata liczb (Rhytmos, Poznań 2003) miała poczucie obywatelskiego obowiązku dopominania się o ład społeczny, o sprawiedliwość, służyła wiedzą i pomocą spółdzielcom, Sybirakom, ludziom potrzebującym prawnego i historycznego wsparcia, marzyła, aby budować mosty „nad przepaściami w człowieku”. Od dziecka wiedziała, czym jest prawda historii, gdyż jako sześcioletnia dziewczynka została z matką Anielą deportowana do Kazachstanu ze Stanisławowa, gdzie się urodziła; ojciec policjant Adam Najwer podzielił los ofiar zbrodni katyńskiej. Wojenny życiorys rodziców zapisała w wierszach, m. in. w tomiku poświęconym zsyłce Ziemia ukradziona Bogu(SPP, Poznań 1991), natomiast doświadczenia kolejnych etapów życia w czasach PRL-u i w latach demokratycznych przemian zamieściła w literaturze faktu: Komitet 80/81. Pięć kamyków Dawida (SPP, Poznań 2006); Krajobraz po szoku. Wspomnienia (nie)kontrolowane 1981-1982 (Media Rodzina, Poznań 2017).

Ewa Najwer była wnikliwą pisarką, poetką refleksyjną, odważną obywatelką i społecznikiem. W strofy wiersza Scena we wnętrzu z tomiku Pożółkłe fotografie (Wyd. Poznańskie, 1990) wpisała prorocze intencjonalne zdanie: „będziemy mówić prawdziwie i tylko o tym co znaczące / i nie oddalimy nikogo od tajemniczych sensów / jak dziecka od kredensu pełnego łakoci”. Przewidywała, że nadejdzie czas dialogu, czekała cierpliwie na poważną rozmowę środowisk polskiej inteligencji o historii i wplecionych w nią pojedynczych ludzkich losach, aktywnie się jej domagała. W liryku Świadek, który stał się rzewną balladą śpiewaną przez studentów w poznańskim Klubie Piosenki Literackiej „Szary Orfeusz”, autorka mówi o nieodzyskanym życiorysie ludzi pokolenia wojny: „Jestem z Atlantydy / zatopionej pod falą dziejów. // Politycy mówią: / nigdy jej nie było. / Uczeni wzruszają ramionami. (…) Nie mam prawa / mówić o tym do was / ja – z ziemi zapomnianej / świadek daremny, / który widział płaczącego Boga?”. Doświadczona przez totalitarny system, poetyckimi wersami upominała się o wiarygodność mówienia o tym, co było, co jest, co należy przewidzieć. W opowieści ceniła anegdotę, taki też zbiór aforyzmów, filozoficznych i anegdotycznych opowiastek o zabarwieniu satyrycznym Dom malowany w pajace ukazał się jako jej ostatnia autorska publikacja (Wyd. Lit. ATENA, Poznań 2017): „mały Pionkoludek patrzył i patrzył na wielkiego człowieka przez szkło pomniejszające, aż w końcu odkrył, że tamten ma jeden paznokieć krzywy”.

Pożegnania są trudne, szczególnie dla tych, którzy znali bliżej pisarkę z przyjacielskich spotkań i patriotycznych uroczystości pod Pomnikiem Ofiar Katynia i Sybiru, którzy czerpali radość i satysfakcję z intelektualnych kontaktów z nią i wspólnych kulturotwórczych działań. Egzystowałasamodzielnie, ale nie mówiła, że czuje się osamotniona, choć często samotnie musiała pokonywać codzienne trudności. Wiele radości wnosił przez kilkanaście lat w jej domowe życie puszysty kot Pusio, który w obecności zaproszonych gości pierwszy zajmował najlepsze krzesło przy stole, a na powitanie wdzięcznie ocierał grzbiet o nasze nogi. Umawialiśmy się z Ewą przez lata nie tylko na literackie wyjazdy i prezentacje, również do pomocy w jej tradycyjnym ogrodzie na obrzeżu Poznania, gdzie w naturalnym sąsiedztwie przeplatały się krzewy róż, chmielu, margerytek, rododendronów rozrosłych w cieniu starych śliw i jabłoni tworzące jej ulubiony zakątek. Zabieraliśmy ją autem, by pomóc w zerwaniu dojrzałych owoców. Bywało, że niezadowolenie gospodyni wzbudzała nietrafiona pomoc, gdy ktoś z przyjaciół podciął za wysoko gałęzie drzew lub wyrwał zioła zasiane przez wiatr na ścieżce, bo tam przed wygodą i estetyką pierwszeństwo miała natura.

Odchodząc, Ewa Najwer zabiera z sobą tradycję eleganckiego i kulturalnego sposobu bycia z szacunkiem dla cudzej postawy, dla rzetelnego wyrażania obywatelskiego głosu w ważnych sprawach egzystencjalnych, etycznych i estetycznych. Zachowywała czujność wobec wszelkich ideologii i nowatorskich pomysłów naprawy świata, ceniła zdanie odrębne, doradzała dystans i pomijanie niegodnych „zapisków” pewnego działacza kultury wobec koleżanek i kolegów po piórze, bo, jak to określiła: skoro nie może nam dorównać w sprawach artystycznych, próbuje innych sposobów. Lubiliśmy ten styl z aktualną ripostą i trafną pointą. Krytykowała wypowiedzi „znawców” polityki i obyczaju, bo wiedziała, że prawdziwych przewodników duchowych niełatwo spotkać. Dyskretna i subtelna obecność poetki wśród nas przypominała o uszanowaniu cudzych wartości i obecności innego, o kulturze bycia i rozmowy, o dyskutowaniu na argumenty, a nie tylko na emocje czy uprzedzenia, o zasadach, jakich należy się trzymać: wzajemnego poszanowania dobrego imienia i poczucia godności drugiego człowieka. Odważnie zabierała głos podczas publicznych debat i literackich dyskusji, których była często honorowym gościem, dopełniała wystąpienia prelegentów wiedzą o kulturze Kresów i okolicznościach społeczno-politycznych przeobrażeń solidarnościowych.

Zapamiętajmy spojrzenie poetki na rzeczywistość: uważne, czujne, jednak oczekujące wspólnego namysłu nad przeszłością i teraźniejszością. Zalecała nieufność wobec wszelkich raptownych reform bez porozumienia z tymi, których mają one dotyczyć. Utwory literackie oraz opinie ubogacała konkretami i przypisami, aby tekst był wiarygodny. W języku poetyckim dążyła do ukazania klarownej postawy bohaterów, co niektórzy krytycy młodego pokolenia poczytywali za zbyt dydaktyczne czy archaiczne podejście, chodziło jej jednakże tylko o jasną definicję prawdy o świecie, o to, co jest ważne w opisanym losie człowieka, co należy zapamiętać.

Brakuje nam dziś bardzo w Poznaniu obecności Ewy Najwer, od prawie roku na próżno wyczekujemy jej wyważonego głosu na wieczorach w Domu Literatury, na Marszach Pamięci i w przyjacielskim kręgu, a ręka powstrzymuje pióro, by zapisać „była”. W domowym archiwum przechowuję wiele naszych wspólnych fotografii z różnych imprez i wyjazdów, ostatnia z nich pochodzi z uroczystości, jaka odbyła się z okazji 35-lecia Solidarności Walczącej w Poznaniu w połowie września 2018 roku – stoimy na dziedzińcu kościoła ojców dominikanów z Martą Morawiecką uradowane spotkaniem i pogodnym dniem, za nami w tle dyrektor poznańskiego IPN-u dr Rafał Reczek, dzień zapowiada się słonecznie, za chwilę Kornel Morawiecki z przyjaciółmi złoży wieniec pod tablicą pamięci Macieja Frankiewicza, nikt z nas nie spodziewa się złych wiadomości, jakie nieuchronnie nadejdą.

Poetka, którą cechowała pogoda ducha i ciekawość drugiego człowieka, w dedykacji sprzed lat napisała w ofiarowanym mi tomiku: „Jeżeli zawiły splot ludzkich losów rozsnuwa się aż w nieskończoność przestrzeni i czasu, to jesteśmy razem na tym rodzinnym gobelinie, bo Teraz jest zawsze, a życie jest w słowach wierszy”. Starajmy się zatem godnie wypełniać poetycki testament Ewy Najwer, próbujmy zgodnie „mówić prawdziwie i tylko o tym, co znaczące”.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię