W opinii parlamentarzystów problemów z przyłączaniem się przysparza przede wszystkim sama definicja przyłącza. Zgodnie z nią przyłącze kończy się na granicy działki lub studzience kanalizacyjnej. Ponadto, zgodnie z definicją dzieli ona obowiązki budowy infrastruktury pomiędzy podmioty publiczne, tj. gminę i przedsiębiorstwo wodociągowo-kanalizacyjne oraz właścicieli nieruchomości. Zgodnie z obowiązującym prawem, za budowę sieci odpowiedzialni są gmina i przedsiębiorstwo wodociągowe, a za zainstalowanie przyłącza właściciele nieruchomości.
Problem w tym, iż ze swoich obowiązków bardzo często nie wywiązują się podmioty publiczne. W takiej sytuacji właściciel domu jednorodzinnego ma problemy z przyłączeniem się do sieci, gdyż jest ona w znacznej odległości od jego posesji. Co w takiej sytuacji się robi w praktyce? Najczęściej stosuje się wtedy protezę prawną. Polega ona na tym, że właściciel buduje brakujący odcinek sieci na swój koszt, a potem żąda zwrotu pieniędzy od gminy lub też przedsiębiorstwa wodno-kanalizacyjnego.
Co w takiej sytuacji planuje zrobić Senat? przede wszystkim uelastycznić definicję przyłącza. Zgodnie z propozycją Senatorów przyłączem kanalizacyjnym będzie odcinek przewodu łączącego wewnętrzną instalację kanalizacyjną nieruchomości z siecią. W praktyce oznacza to, że właściciel, pociągnie brakujący odcinek sieci, przy jednoczesnym zrzeczeniu się roszczenia w stosunku do podmiotów publicznych, by zwróciły mu pieniądze wydane na ten cel oraz przejęły wybudowany odcinek na własność. Ponadto, Senat zamierza ujednolicić zasady naliczania opłat za ścieki. W sytuacji, gdy w nieruchomości nie ma urządzeń pomiarowych dla ścieków, podstawą naliczania tych opłat ma być ilość wody dostarczanej przez przedsiębiorstwa wodno-kanalizacyjne.
A jak nasi czytelnicy zapatrują się na takie plany zmian?
Post powstał przy współpracy z apl. adw. Marcinem Lipińskim
Źródła: