Trójka Conquesta, czyli o „Piątce dla zwierząt” – Krzysztof Brzechczyn

Swego czasu Robert Conquest sformułował trzy prawa polityki: 1. Każdy jest konserwatystą w sprawach, na których zna się najlepiej. 2. Każda organizacja, która wyraźnie nie zadeklaruje się jako prawicowa, wkrótce stanie się lewicową. 3. Najprostszym sposobem wyjaśnienia zachowania biurokratycznej organizacji jest przyjęcie założenia, że jest ona kontrolowana przez swoich wrogów.

0
1008

Te trzy prawa warto zastosować do przygotowywanej „Piątki dla zwierząt”. Mój komentarz opiera się na Poselskim projekcie ustawy o zmianie ustawy o ochronie zwierząt oraz niektórych innych ustaw i opinii Biura Analiz Sejmowych. Oba dokumenty są dostępne na internetowej stronie Sejmu.

Po lekturze dokumentów można dojść do wniosku, że „Piątka dla zwierząt” stanowi zbiór niezbornych przepisów wprowadzających zwiększoną kontrolę nad hodowlą zwierząt w gospodarstwach rolnych, upaństwowienie, a właściwie „usamorządowienie” schronisk dla zwierząt oraz zakaz hodowli zwierząt futerkowych, wykorzystywania zwierząt w cyrku i trzymania psów na łańcuchu. W zasadzie ten ostatni zakaz nie budzi zastrzeżeń, zapewne dlatego, że jest oparty na podobnych przepisach obowiązujących na Węgrzech.

Wprowadzenie proponowanych regulacji stwarza bowiem warunki do całkowitego paraliżu gospodarki rolnej. I nie chodzi tutaj tylko o zamiar likwidacji ferm zwierząt futerkowych. Ale po kolei.

Nie matura, lecz chęć szczera uczyni z Ciebie kontrolera

Projekt przewiduje się, że: „na żądanie upoważnionego przedstawiciela organizacji społecznej, której statutowym celem działania jest ochrona zwierząt, Policja lub straż gminna, zapewnia asystę przy odbiorze zwierzęcia”. Ponadto wymienionym osobom „przysługuje prawo wejścia na teren nieruchomości, na której przebywa zwierzę, bez zgody lub pomimo sprzeciwu jej właściciela”. Koszty tej interwencji ponosić będzie właściciel.

W uzasadnieniu ustawy czytamy, że przedstawiciel organizacji społecznej ma prawo do odebrania zwierzęcia właścicielowi „w sytuacji zagrożenia jego życia lub zdrowia”. Pytanie, na jakiej podstawie ów przedstawiciel organizacji społecznej ma oszacować wpływ warunków hodowli na zdrowie zwierząt. Projekt ustawy nie nakłada bowiem na „przedstawicielach organizacji społecznych” wymogu wykształcenia z zakresu biologii, weterynarii czy ukończenia studiów rolniczych. O wszystkim będzie decydować zapewne wrażliwość serca i „chęć szczera”. Jednakże w skali społecznej jest to za mało, gdyż pojawia się naturalne pytanie, kto będzie kontrolował kontrolujących? Tym bardziej, że owe organizacje społeczne będą wyposażone w potężne uprawnienia, między innymi: prawo wytaczania powództwa w sprawach o ochronę zwierząt, uprawnienia do wszczynania i udziału w postępowaniach administracyjnych oraz prawo złożenia skarg do sądu administracyjnego. Państwo nie będzie sprawować żadnej merytorycznej kontroli ani nad działalnością tego typu organizacji, ani nad sposobem rekrutacji ich członków.

Można sobie wyobrazić zarejestrowanie organizacji, która w celach statutowych wpisze sobie ochronę zwierząt, a upoważnieni przez nią kontrolerzy będą mogli wkraczać – w dowolnym czasie i miejscu – na teren gospodarstw rolnych z asystą służb porządkowych bez nakazu prokuratorskiego czy decyzji sądu. Podstawą interwencji i zaboru cudzej własności, w tym przypadku zwierząt hodowlanych może być donos sąsiada lub po prostu zamiar zniszczenia konkurencji. Trzeba być bardzo naiwnym, aby nie dostrzec stosowania i nadużywania argumentów ekologicznych w konkurencji ekonomicznej i w walce o polityczne wpływy. Bardzo często krajowe stowarzyszenia są ekspozyturą światowych organizacji ekologicznych uzależnionych od nich finansowo i programowo. Przykładem argumentów ekologicznych stosowanej na arenie międzynarodowej może być troska Putina o stan Bałtyku po przekopie Mierzei Wiślanej.

Spór o futra

W uzasadnieniu ustawy jej autorzy powołują się na raport NIK, w którym stwierdza się, że na 20 ferm sprawdzanych w województwie wielkopolskim w 15 zanotowano niedociągnięcia. Jednakże nie wszystkie ze stwierdzonych niedociągnięć odnosiły się do dobrostanu zwierząt. Na przykład w 48 proc. ferm działalność hodowlaną prowadzono w nielegalnie wybudowanych obiektach. Czy brak dopełnienia skomplikowanych i rozbudowanych przepisów prawa budowlanego ma istotny wpływ na dobrostan zwierząt? W 87 proc. sprawdzanych ferm nie przestrzegano wymagań ochrony środowiska, co akurat wpływa na jakość życia, ale… mieszkających w pobliżu ferm ludzi. W 35 proc. ferm – czyli w zdecydowanej mniejszości – hodowla była prowadzona niezgodnie z przepisami weterynaryjnymi, co akurat rzutuje na dobrostan zwierząt.

Cytowany raport NIK stwierdza, że „organy administracji rządowej nie zapewniają właściwego nadzoru nad funkcjonowaniem ferm”. Jednakże likwidacja z tego powodu całej branży hodowlanej jest stosowaniem zasady odpowiedzialności zbiorowej. Większość hodowców spełniająca wymogi aktualnych przepisów, ma ponieść straty z tego li tylko powodu, że „organy administracji państwowej” nie potrafią wyegzekwować ich stosowania od pozostałej części hodowców. W swojej opinii Biuro Analiz Sejmowych Kancelarii Sejmu zauważa: „należy także podkreślić, że zasadniczo względy o charakterze czysto administracyjnym np. problemy z zapewnieniem właściwego nadzoru) nie mogą zostać uznane za wystarczające uzasadnienie odstępstwa od swobód rynku wewnętrznego”. W cytowanej opinii zaleca się wprowadzenie przepisów poprawiających warunki hodowli zwierząt, a nie po prostu jej likwidacji.

Tak jest w zdecydowanej większości krajów Unii Europejskiej, w których hoduje się zwierzęta futerkowe. Pełny zakaz – według uzasadnienia ustawy – obowiązuje jedynie w pięciu krajach: Austrii, Chorwacji, Bośni i Hercegowinie, Słowenii i Holandii, częściowy w Danii i Niemczech, a ograniczenia hodowli – w Szwecji i we Włoszech. Likwidacja hodowli w Polsce nie rozwiąże problemu hodowli, lecz spowoduje jej przeniesienie i płynących stąd zysków do innych krajów.

W uzasadnieniu podano, że w Polsce działa 800 ferm, w których zatrudnia się do 13 tys. osób. W ciągu roku od wprowadzenia ustawy wszystkie fermy zostaną zamknięte, a pracownicy wyrzuceni na bruk. W projekcie ustawy nie przewiduje się odszkodowań ani dla właścicieli zamykanych ferm, a ani dla ich pracowników, z których jakaś część na pewno ma zaciągnięte kredyty w banku. W projekcie pominięto kwestię strat poniesionych przez firmy kooperujące z fermami oraz problem utylizacji odpadów mięsnych pochodzących z uboju. Usługi te zostaną przejęte zapewne przez działające na naszym rynku firmy niemieckie, co przyczyni się do wzrostu cen przetworów mięsnych. Likwidacja, prawie z dnia na dzień – w wyniku kaprysu ustawodawcy – całej branży hodowlanej odstraszy zagranicznych inwestorów. W ustawie deklarującej humanitaryzm wobec zwierząt wyraźnie zabrakło humanitaryzmu wobec ludzi. Trzeba sobie zdawać sprawę, że wbrew humanitarnym złudzeniem nie da się całkowicie wyeliminować okrucieństwa ze świata zwierzęcego opartego na walce o przetrwanie. Koty polują na myszy i ptaki, niezależnie od tego czy są głodny, czy najedzone. I żadna ustawa, a nawet veto prezydenta tego nie zmieni. Dążenie przez człowieka do całkowitego wyeliminowania zła często prowadzi do zła jeszcze gorszego. W projekcie nie określono co się stanie z losem około 5 mln norek, które przebywają obecnie w fermach. Nie można ich wypuścić, ot tak na wolność, gdyż grozi to katastrofą ekologiczną. Grozi im natychmiastowe uśmiercenie. Bardziej racjonalnym rozwiązaniem byłoby obciążenie ferm hodowlanych dodatkowym podatkiem ekologicznym, z którego byłyby budowane nowe schroniska dla zwierząt i inne działania na rzecz środowiska naturalnego.

Niebezpieczne schroniska

Całkowicie niezrozumiała jest część ustawy dotycząca schronisk dla zwierząt. W uzasadnieniu ustawy jest odwołanie się do raportu NIK z 7 czerwca 2013 r. ”Wykonywanie zadań gmin dotyczących ochrony zwierząt,” w którym negatywnie oceniono „wykonywanie przez gminy i schroniska ustawowych zadań dotyczących ochrony zwierząt,” a konkretnie sprawowanie nadzoru na schroniskami. Rozwiązaniem ma być powierzenie organom gminy obowiązku bezpośredniego prowadzenia schronisk lub przekazanie ich prowadzenia organizacjom zajmującym się statutowo ochroną zwierząt. W świetle ustawy prywatne podmioty nie będą mogły odtąd prowadzić schronisk. Co więcej, nadzór nad prowadzeniem schronisk został również powierzony organizacjom tego samego typu. Załóżmy, że w gminie A schronisko prowadzi organizacja A, a w gminie B, schronisko jest prowadzone przez organizację B. Można sobie wyobrazić sytuację, w której schronisko w gminie A prowadzone przez organizację A kontrolowane jest przez organizację B, a w gminie B, schronisko prowadzone przez organizację B, kontrolowane jest przez organizację A z gminy A, czyli ręka rękę (ekologicznie) myje.

Tymczasem, gdy uważnie przeczyta się dostępny na stronie internetowej raport NIK, to okaże się, że główną przyczyną złych warunków panujących w kontrolowanych 19 schroniskach na terenie 18 gmin (miast) jest ich zbyt mała liczba w stosunku do zbyt dużej liczby przebywających w nich zwierząt. Według raportu: „Na koniec 2011 roku funkcjonowało w Polsce 150 schronisk dla zwierząt, dysponujących tylko 34,1 tys. miejscami dla psów i 4,3 tys. miejscami dla kotów. W schroniskach tych przebywało 100,3 tys. psów, to jest prawie trzykrotnie więcej od liczby miejsc oraz 20,4 tys. kotów (o 4,7 razy więcej)”.

W raporcie NIK odróżnia się schroniska prowadzone przez organa samorządowe, w których warunki przebywania zwierząt były na ogół lepsze, niż w schroniskach prowadzonych przez prywatnych przedsiębiorców i stowarzyszenia społeczne, w których na ogół panowały gorsze warunki. Jednak raport NIK w żaden sposób nie wyróżnia schronisk prywatnych, gdyż niedociągnięcia różnego typu występowały w schroniskach należących lub prowadzonych przez różne osoby prawne i fizyczne. Projekt ustawy zakazuje „zatrudniania osób skazanych prawomocnym wyrokiem za umyślne przestępstwa których przedmiotem było zwierzę, a także za umyślne przestępstwo, popełnione z użyciem przemocy oraz wprowadza się obowiązek spełnienia warunku pełnoletności oraz nieposzlakowanej opinii”.

Nie sprecyzowano, w jaki sposób organa samorządowe mają sprawdzać nieposzlakowaną opinię i co się nań składa: świadectwo z parafii, czy oświadczenie lustracyjne. Niezrozumiały i szkodliwy jest zakaz zatrudniania w schroniskach – pracujących najczęściej przecież sezonowo – osób niepełnoletnich, dla których takie zajęcie byłoby elementem edukacji ekologicznej.

Trójka Conquesta, czyli próba wyjaśnienia

Procedowana ustawa jest przykładem obowiązywania pierwszego prawa Conquesta, gdyż jej autorzy nie uwzględniają (bądź nie znają) nawet pełnej treści przywoływanych przez siebie raportów NIK, z których część pochodzi sprzed siedmiu lat. Regulują zatem to, na czym się do końca nie znają. Jest ona również przykładem drugiego prawa Conquesta. Prawo i Sprawiedliwość – wyrosłe z Porozumienia Centrum – ma tendencję do rozwiązywania specyficznych problemów społecznych aktywnością legislacyjną, która tylko naskórkowo rozwiązuje dany problem, a często prowadzi do skutków odwrotnych niż zamierzone. Ta legislacyjna nadaktywność decyduje o przyjęciu przez PiS i całego obozu Zjednoczonej Prawicy na lewo: zarówno w sferze praktyki politycznej (etatyzm), jak i również implementowanych wartości, które ten etatyzm uzasadniają. Ustawa sprzeczna jest z opartym na chrześcijaństwie prawicowym porządkiem aksjologicznym, gdyż świat zwierzęcy stawia wyżej od człowieka: warunkiem pracy w schroniskach jest niekaralność i posiadanie nieposzlakowanej opinii, lecz tych wymogów nie stawia się w przypadku przynależności do organizacji społecznych mających prawo do odebrania zwierząt rolnikom.

W przypadku przyjęcia ustawy w omawianym kształcie Zjednoczona Prawica utraci zaufanie i głosy wiejskiego i małomiasteczkowego elektoratu. Jest to tak oczywiste, że naturalne wydaje się zastosowanie trzeciego prawa Conquesta: „władzę w Zjednoczonej Prawicy przejęli jej wrogowie”, które jest przykładem myślenia spiskowego charakterystycznego dla amerykańskiej kultury politycznej.

Jednakże wydaje się, że w tym przypadku lepsze jest bardziej wyrafinowane wyjaśnienie odwołujące się do rozróżnienia pomiędzy regulacyjną aktywnością władzy podtrzymującą porządek społeczny, a wzrostem regulacji władczej, która jest wynikiem walki o wpływy wewnątrz hierarchii władzy. Ten pierwszy typ regulacji politycznej władzy utrwala porządek społeczny i stąd jest popierany przez większość społeczeństwa. Rzecz w tym, że w sytuacji konsensusu społecznego władza cieszy się poparciem społecznym, lecz dysponuje niewielką sferą regulacji. Tymczasem globalnym następstwem konkurencji politycznej pomiędzy poszczególnymi frakcjami i koteriami politycznymi w hierarchii władzy państwowej, niezależnie od intencji i deklaracji poszczególnych aktorów, jest poszerzanie sfery regulacji politycznej, co prowadzi do etatyzacji porządku społecznego i w konsekwencji, spadku poparcia społecznego. Ten rezultat konkurencji politycznej – niedostrzegalny dla zaangażowanych emocjonalnie i intelektualnie uczestników procesu politycznego – jest dla obserwatora z zewnątrz tak oczywisty, że naturalne wydaje się zastosowanie teorii spiskowej.

Od ostatnich wyborów parlamentarnych w obozie Zjednoczonej Prawicy doszło do rozchwiania wewnętrznej hierarchii władzy. Był to wynik dysproporcji pomiędzy poparciem społecznym dla obu koalicjantów Prawa i Sprawiedliwości, a liczbą otrzymanych przez nich mandatów poselskich i wywierany wpływ polityczny. Przekładało to się na stopniowe wytracanie przez władzę państwową sterowności. Świadczy o tym casus Gowina (przesunięcie wyborów prezydenckich) czy Ziobry (deklaracja o wypowiedzeniu konwencji stambulskiej). Przygotowywana w sierpniu „Piątka dla zwierząt” miała być testem lojalności politycznej wobec przywództwa PiS; im bardziej absurdalne i niezgodne ze zdrowym rozsądkiem są przepisy ustawy, które trzeba poprzeć w głosowaniu, tym lepiej, gdyż test okazał się surowszy. Nie zdało go 15 posłów Porozumienia, którzy się wstrzymali od głosowania oraz 15 posłów Solidarnej Polski i 14 posłów PiS, którzy wybrali lojalność wobec własnych wyborców niż przywództwa partii. Przeprowadzone w Sejmie głosowanie było próbą sił miedzy PiS a Porozumieniem i SP, które eskalowane może wymknąć się spod kontroli i doprowadzić do przedterminowych wyborów.

Jeżeli do nich dojdzie, to wbrew złudnym sondażom, wszystkie strony konfliktu przegrają, gdyż w wyniku wewnętrznego skłócenia i rozbicia oraz „Piątki dla zwierząt” stracą poparcie swojego elektoratu. Będą wtedy miały dużo czasu na wyjaśnienie wewnętrznych nieporozumień.

Poznań, 20 września 2020

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię