Kornel – Samarytanin

Przenieśmy się w myślach na bulwar nad Odrą, na ul Grodzką, do której przylega ściana Ossolineum i klasztor Urszulanek. W tej ścianie znajdują się dyskretne drzwi. Za nimi, na pierwszym piętrze jest sala w której w latach sześćdziesiątych odbywały się bale, potańcówki i stołówka dla studentów należących do duszpasterstw akademickich.

0
815

Jest zimny wieczór, pada mokry śnieg, a pod drzwiami, w śniegu i błocie, leży człowiek, który wypił za dużo niewłaściwego płynu. Drzwi się co chwilę otwierają i do środka wchodzą głównie członkowie Klubu Inteligencji Katolickiej, ówczesnej elity, którzy swą duszę chcą wypolerować do olśniewającego blasku, słuchając podniosłej prelekcji. Aby wejść do środka przekraczają z niesmakiem, a może z wahaniem leżacego w mokrym śniegu.

Zbliża się Kornel Morawiecki. Zatrzymuje się nad leżącym, próbuje go ustawić do pionu, ale to trudne. Wreszcie z drugą osobą podnoszą mokrego, biednego człowieka. Ktoś dzwoni po pogotowie, które po jakimś czasie przyjeżdża i zabiera delikwenta. Dokąd? do Izby Wytrzeźwień? W każdym razie pogotowie przejmuje fachową opiekę. Kornel powiedział wtedy zastanawiające słowa, „trzeba być gotowym na śmierć”. Dziwne, bo kto chce zwyciężyć zło, myśli raczej o lepszej przyszłości. Widocznie wtedy Kornel rozważał ryzyko walki z komuną i zdecydował, że żadne wahanie, zagrożenie Go nie powstrzyma, że walka jest konieczna.

Opisane wyżej zdarzenie jest dokładną kopią opowieści ewangelicznej sprzed dwóch tysięcy lat, o Dobrym Samarytaninie. Wtedy też, synowie narodu wybranego, ówczesnej elity przechodzili obojętnie koło , potrzebującego pomocy rannego. Pomocy udzielił mu Samarytanin, ktoś z grupy ludzi którzy byli uważani za gorszych od prawowitych Ludzi Księgi. Ludzie Księgi to tacy którzy żyją według wskazań Starego Testamentu.

Pochwałę z ust Najwyższego Autorytetu uzyskali jednak nie ci, którzy uważali się za elitę, ale Samarytanin. Drogi Kornelu, swym spontanicznym dobrym czynem dołączyłeś do ludzi którzy cieszą się akceptacją Tego Który Jest.

Warto zachować wypowiedzi Kornela Morawieckiego, który nie miał w sobie zacietrzewienia, uprzedzeń, a cechowała Go wielka sprawiedliwość. W tym celu przenieśmy się do innego punktu czasoprzestrzeni. Jesteśmy w Ligocie Pięknej, gdzie dwa razy w roku spotykaliśmy się z grupą przyjaciół. Śpiewaliśmy kolędy, piosenki turystyczne, żeglarskie, narciarskie itp. Nie wszyscy się znaliśmy. Przynosiło się jedzenie, wino, co kto mógł. Śpiewaliśmy od wczesnego popołudnia do północy: „Lato pachnące miętą”, „Rastaman”, „Mikołajki”, „Gdzie ta keja”, „Guligan:, „My Germańca nie boimsia”, przepiękną „Czeremszynę”. Magda szalała na gitarze z taką ekspresją, tak nas podnosiła, że wydawało się, że przebijemy sufit. Wtedy nieoczekiwanie włączył Kornel. Powiedział: – Za parę dni odbędą się uroczystości w Oświęcimiu, gdzie między innymi zamordowano tysiące Rosjan. Na te uroczystości powinien przecież zaproszony być Putin.

Nastrój śpiewaczego uniesienia opadł. Przez zebranych przeleciał jakby zimny powiew. A to Kornel miał rację. Zaproszenie, jakie proponował wynikało z Jego poczucia sprawiedliwości.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię