O podatkach i nie tylko – Michał Mierzejewski

Umiejętność nakładania podatków jest nie prostą sprawą. Na wstępie parę przykładów pokazujących jak nadmierna pazerność urzędów skarbowych prowadzi do nieszczęść i obraca się przeciw temu, kto podatki ustanawia.

0
750

Przykład Rumunii – nałożono tam niegdyś podatek od kominów na domach. Pomysł niby dobry, obciążał płatnością tych, którzy byli zamożni, bo posiadali domy, a omijał biedotę. Skutek był jednak fatalny. Wielu właścicieli rozebrało kominy, a znaczna część domów została zamieniona w kurne chaty, w których dym wychodził spod powały. Kraj cofnął się cywilizacyjnie.

Przykład Ukrainy, słynącej ze wspaniałych sadów, a specjalnie z produkcji jabłek. Nałożono tam podatek od drzew owocowych. Skutek był do przewidzenia. Chłopi wyrąbali sady, co miało ten skutek, że władca dostał mniej pieniędzy, ale poza tym obniżył się stan zdrowia ludności.

Przykład z nowszych czasów, z okresu PRL-u. W czasie przeprowadzania inwentaryzacji miejsc, w których występowały gdzie występują surowce budowlane napotkano wymizerowanego chłopa w połatanych portkach. Posiadał on pole z szeroką doliną, przez jej środek płynął wartki potok. Zaproponowano mu, by strumień przegrodził tamą, a w utworzonym stawie hodował ryby, co pomogłoby mu wyżywić rodzinę. Odpowiedź była natychmiastowa: „Ja to próbowałem zrobić, jeszcze nie skończyłem budować tamy a już pojawili się urzędnicy skarbowi i nałożyli na mnie podatek od przewidywanej powierzchni stawu, od ilości ryb, jakie w tym stawie bym hodował i dodatkowo ukarali mnie za brak pozwolenia wodnego. Tamę więc w nocy rozkopałem i nadal bieduję”.

Wiadomo, że efektywność ściągania podatków odwzorowuje krzywa dzwonowa, z jednym maksimum. Poza punktem przegięcia, mimo podnoszenia wymiaru podatków, wpływy są coraz mniejsze, ponieważ opodatkowani uciekają do szarej strefy.

Prof. Zbigniew Dziewoński, kierownik katedry w Wyższej Szkole Rolniczej we Wrocławiu, jeszcze w czasach PRL, wystąpił do Komitetu Centralnego Partii z pomysłem nakłonienia chłopów, by zimą, kiedy nie ma nawału prac rolniczych odbudowali liczne stawy rybne, zniszczone przez Szwedów w XVII wieku, w czasie nieszczęsnego najazdu na Polskę, podczas sporu o władzę w rodzinie Wazów. Myśl prof. Dziewońskiego była tym bardziej słuszna, że w czasach PRL w diecie Polaków brakowało białka. Projekt prof. Dziewońskiego można było łatwo, bez wielkich kosztów zrealizować. Niestety, zamiast nakazania administracji powiatowej by zrealizowała pomysł odbudowy stawów, projekt skierowano do pionu biur projektowych. Postanowiono, że każde bajoro, zanim się zacznie je tworzyć, musi mieć projekt robót do wykonania. W projektach przewidziano wykonanie wierceń hydrogeologicznych, z określeniem współczynników filtracji gruntów, wyliczeniem stateczności zboczy tam, uzgodnieniami z wymogami prawa wodnego, nadaniem prawa, kto się ma zająć hodowlą ryb itd. Koszty wykonania jednego stawu hodowlanego ryb urósł do takiej kwoty, że cała inwestycja stała się nierentowna i niewykonalna. Zadanie możliwe do wykonania przez jednego czy kilku chłopów używających wozu, taczek i prostych narzędzi, stało się nie do zrealizowania. Mądry projekt prof. Dziewońskiego przepadł.

We Wrocławiu, na Wydziale Historii Uniwersytetu Wrocławskiego, odbyła się obrona pracy doktorskiej pani Kosteckiej. Temat dotyczył polityki gospodarczej Prus. Z treści pracy wynikało, że urzędy skarbowe w państwie pruskim nie dławiły inicjatywy obywateli, ani dobrej działalności gospodarczej (któż z nas pamięta tak zw. „domiary” w PRL?). Wręcz odwrotnie miały nakłaniać ludzi, zwłaszcza mieszkańców wsi, by zimą, gdy nie ma prac agrotechnicznych, zajęli się działalnością rzemieślniczą. Niektórzy z nas pamiętają, że na Dolnym Śląsku było wiele doskonale wyposażonych warsztatów rękodzielniczych. Może to wyjaśnia, dlaczego Niemcy były bogatszym krajem niż polska. Historycy wiedzą, że wojskom zaciężnym Rzeczpospolita często zalegała z żołdem.

Komunistom sen z oczu spędzały nieewidencjonowanych źródła energii. Wiatraki, młyny wodne, wszelkie turbiny były likwidowane. Przyczyna była prosta. Władający własnym źródłem energii mógł produkować nieopodatkowane dobra, a przede wszystkim mógł drukować teksty poza cenzurą.

Minister Finansów musi być nie tylko dobrze wykształcony. Musi przede wszystkim kierować się zdrowym rozsądkiem.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię