Watykan i Everest – Michał Mierzejewski

Przy okazji obchodzonej właśnie rocznicy urodzin Jana Pawła II i powtarzanej po wielekroć sekwencji Jego wyboru na najwyższe w Kościele stanowisko, przypomniała mi się scena, kiedy Wanda Rutkiewicz, wręczając polskiemu Papieżowi kamień z Everestu usłyszała: „To dobry Bóg tak sprawił, że jednego dnia oboje zaszliśmy tak wysoko”. Te dwie postacie łączy więcej, niż mogłoby się wydawać.

0
890

Everest znaczy z angielskiego „zawsze jest”, zaś Watykan, a szerzej Kościół według słów Jezusa – „Bramy piekielne nie zwyciężą Go”, czyli Everest i Watykan są to określenia zbieżne.

W maju wypadły dwie daty: 18 maja – okrągła rocznica urodzin Papieża, a 28 rocznica ostatniego kontaktu z Wandą Błaszkiewicz-Rutkiewicz pod szczytem Kanczendzongi na wysokości około 8 000 m. n.p.m. w Himalajach w 1992 r. Te dwie wybitne postaci, które działały na zupełnie odmiennych polach, miały w swych życiorysach zaskakująco wiele podobnych faktów.

Jan Paweł II urodził się w rodzinie, w której mocno kultywowano tradycyjne wartości katolickie. Ojciec, oficer nauczył Go żyć według planu – czasu nie wolno marnować. Starszy brat młodo umarł.

Starszy brat Wandy zginął w dzieciństwie od niewybuchu wrzuconego do ogniska. Ojciec, wybitny inżynier i autor wielu patentów, doceniał poza umysłem sprawność fizyczną. Został zamordowany siekierą, Władza ludowa dokwaterowała mu bandytę do mieszkania. Matka była zafascynowana hinduizmem, choć w czasie kolędy przyjmowała księdza. W mieszkaniu, we Wrocławiu przy Parku Szczytnickim spotykali się wyznawcy agnis jogi. Środowiska więc, w których wyrastało tych dwoje bohaterów były różne, podobne zaś były w tym, że nie omijały ich cierpienie i śmierć.

Wanda pod wpływem swego ojca bardzo dbała o kondycję fizyczną. Godzinę przed pójściem do szkoły ćwiczyła w Parku Szczytnickim. Później grała w siatkówkę w kadrze Gwardii, a nawet była członkiem zespołu, który pojechał na olimpiadę. Przyszły Papież w czasach szkolnych też grał w piłkę nożną, a później jako ksiądz wędrował po górach z grupami studenckimi, uczestniczył w spływach kajakowych i nawet jako papież jeździł na nartach. Po wyborze na biskupa Rzymu zarządził budowę basenu w ogrodach watykańskich. Utyskujących na wysokie koszty uspakajał z humorem, że wybór nowego papieża będzie droższy.

Po ukończeniu szkoły średniej w Wadowicach młody Wojtyła trafia w Krakowie do Teatru Rapsodycznego. Tam uzyskuje biegłość w retoryce i, jak się okaże później, będzie znakomitym mówcą. W przemówieniach konieczne są frazy akcentowane. Nie pamiętamy Jego późniejszych kazań, ale pamiętamy krótkie wezwania: „nie lękajcie się”, „wymagajcie od siebie, choćby od was nie wymagali”, „otwórzcie drzwi Chrystusowi”, „każdy musi mieć swoje Westerplatte”. Te ważne przesłania zapadały w serca. Teatr Rapsodyczny był też szkołą gestu. To widzieliśmy: początek każdej pielgrzymki rozpoczynał od ucałowania ziemi odwiedzanego kraju. Nie mnie sądzić, jakie to miało znaczenie.

W czasie okupacji niemieckiej pracuje w kamieniołomie w Borku Falęckim. W 1941 r. w czasie rekolekcji na Dębnikach spotyka Jana Tyranowskiego, krawca, który okazał się wielkim zwrotniczym w Jego życiorysie. Ów człowiek zainteresował Go pismami wielkich mistyków, św. Jana od Krzyża, św. Teresy z Avila. O Polsko! Obyś miała więcej rzemieślników o takich zainteresowaniach. Teksty tych mistyków dojrzewały w umyśle młodego Wojtyły i w 1942 r. zrywa z teatrem i wstępuje do tajnego seminarium duchownego. Jako kleryk jest ochraniany przez robotników kamieniołomu, w którym nadal pracuje. W 1946 r. został wyświęcony przez kardynała Sapiehę, a po dwóch latach jedzie na studia do Rzymu, gdzie broni doktoratu na temat: „ Zagadnienie wiary u św. Jana od Krzyża”. Kierunek nadany przez Jana Tyranowskiego okazał się ważny. Po powrocie do Krakowa pracuje z sukcesem nad habilitacją na tematy etyczne. Jako młody biskup zajmuje się duszpasterstwem młodzieży. Łączy prelekcje z turystyką górską i spływami kajakowymi. Kontakty ze studentami i młodymi małżonkami dają asumpt do napisania sławnej książki „Miłość i odpowiedzialność”, czytanej przez wierzących i niewierzących. Zaczyna się mówić o teologii ciała, na skutek świadectw młodych ludzi i ich doświadczeń o wzmacnianiu miłości przez współżycie cielesne. Była to rewolucyjna w kościele zmiana pojęć, która trwa i nie wiadomo, do czego doprowadzi. Czyżby zapomniano o odpowiedzi Chrystusa na pytanie czyją żoną będzie w niebie kobieta, która miała na ziemi siedmiu mężów. Uczonym w Piśmie i doktorom Chrystus odpowiedział, że po zmartwychwstaniu nie będzie żon i mężów. Należy też zauważyć, że osobowość kobieca jest bogatsza od natury mężczyzn. Można się obawiać, że mówienie o „teologii ciała” niesie w sobie rys redukcjonizmu.

Biskup Wojtyła wykłada w Krakowie oraz w Lublinie na KUL. Publikuje wiele cenionych tekstów. Jego tytulatura zmienia się szybko, jest mianowany na coraz wyższe stopnie. Parafraza nazwiska (przestawienie liter w nazwisku) z Wojtyła na „Ty Wołaj” potwierdza się.

Wanda w szkole średniej, we Wrocławiu przy ul. Parkowej jest prymuską zarówno w przedmiotach ścisłych, jak i w zajęciach fizycznych. Udziela się w harcerstwie jako instruktorka. Po maturze studiuje elektronikę na Politechnice Wrocławskiej. Wyrasta na piękną, dobrze wychowaną kobietę. Emanuje z niej energia. Kiedyś dochodzi do zdarzenia podobnego do spotkania Wojtyły z Tyranowskim. Wanda utknęła na autostradzie i nie mogła uruchomić swego pojazdu. Zatrzymał się przy niej dr Bogdan Jankowski, elektronik, alpinista, krótkofalowiec, znakomity fotografik, wybitny, choć skromny człowiek. W stanie wojennym można było posłuchać przez jego krótkofalówkę, jak szefostwo milicji dyryguje oddziałami ZOMO w czasie łapanek we Wrocławiu. Bogdan uruchamia motocykl i odgrywa rolę wielkiego zwrotniczego. Namawia ją do wspinaczki na skałkach koło Janowic Wielkich, w Karkonoszach. Wspinaczka staje się pasją życia, a w klubie wysokogórskim spotyka wielu interesujących ludzi. Prędko wyrasta ponad środowisko weekendowych wspinaczy Gór Sokolich (na wschód od Jeleniej Góry), wspina się w Tatrach, w Norwegii (słynne przejście filaru Trollryggen wraz z Haliną Kruger-Syrokomską, szeroko komentowane w mediach norweskich). Potem wyrusza w Alpy i to od razu w wielkim stylu. Jako pierwsza kobieta przechodzi północną ścianę Matterhornu. Wspina się na Kaukazie. Następnie udaje się w Himalaje. Ona zapoczątkowała wśród kobiet modę na zdobywanie szczytów. Z czasem jej celem staje się zdobycie wszystkich ośmiotysięczników himalajskich. Stale jednak boryka się z brakiem pieniędzy. Z chęcią przyjmuje propozycję dwóch himalaistów z Zachodniej Europy by do nich dołączyła do wyprawy na Everest, ale pod warunkiem, że wniesie dla nich butlę z tlenem pod szczyt. Wanda wniosła butlę, a następnie udała się na szczyt, na którym stanęła 16 października 1978 r. ku zdumieniu i zaskoczeniu owych himalaistów. W ten sposób stała się pierwszą osobą z polskim obywatelstwem i pierwszą Europejką, która zdobyła Everest. To niesłychanie podniosło na duchu Polaków. Media przekazały, że na szczyt weszła Wanda Rutkiewicz. Ze szczytu Everestu Wanda zabrała próbkę skalną i wręczyła Papieżowi. Proszę Czytelnika, by uważnie przyjrzał się twarzy Wandy na fotografii z tego spotkania i odgadł, co ona wyraża.

Z tym znakomitym sukcesem łączy się jeszcze jedno zdarzenie. Władze warszawskie przygotowywały z okazji Roku Kobiet jacht, na którym ich wybranka miała opłynąć świat. Tymczasem wydarzeniem roku stało się zdobycie Everestu przez Wandę Rutkiewicz, która nie miała żadnych powiązań z komuną. O łódce na oceanach nikt już nie wspominał.

Trudno pisać o osobowości Wandy komuś, kto poznał tylko niektóre aspekty jej życia. Jej działalność była wielopłaszczyznowa. Pisała książki, o niej pisano książki i artykuły. Były wywiady w prasie, telewizji w kraju i za granicą. Mówiła precyzyjnie, powściągliwie, znała wagę słów, którymi posługiwała się z wielką kulturą. Czytelnika może zaskoczyć, że miała kontakt telepatyczny ze swą matką, mimo dystansu tysięcy kilometrów. Była odważna, a jednocześnie ostrożna. Widać to było po tym, jak przygotowywała sprzęt przed wspinaczką. Skarciła ostro towarzysza wędrówki, który pozwolił sobie na ślizganie się na butach na stromym płacie śniegu na piargu wysoko w Tatrach. Mogłeś się zabić, gdybyś się potknął. Miała niewątpliwie cechy przywódcze. Organizowała wyprawy kobiet w góry wysokie. Poczucie obowiązku nakazało jej wędrować w górę z wyprawą, którą zorganizowała mimo, że w czasie marszu musiała opierać się na kulach, bo z niewyleczonej do końca nogi po złamaniu wystawał drut, którym noga była zespolona. Niesłychaną sprawą było to, że rok po śmierci swej towarzyszki ze wspinaczki w Himalajach wykopała spod kamieni jej ciało, wzięła je na plecy i pogrzebała pod skalną ścianą, gdzie lodowiec już nie mógł zagrozić. Wanda wymagała od siebie, ale i też od innych, co nie zawsze przysparzało jej przyjaciół. Swe cele realizowała z wielką konsekwencją. Tak też można pojmować jej ostatnią wspinaczkę na Kanczendzongę, gdzie wybrała się z Hiszpanem. Kanczendzonga miała być jej kolejnym dziewiątym ośmiotysięcznikiem. Hiszpan był silniejszy, poszedł do przodu, wszedł na szczyt i gdy wracał, spotkał Wandę która mozolnie szła w górę. Hiszpan zszedł na dół, ale Wanda nie chciała zrezygnować i po nocy w jamie śnieżnej zamierzała dalej iść na szczyt. Nie miała śpiwora ani możliwości stopienia śniegu na herbatę. Nie miała butli z tlenem. Niedotleniony mózg nie może podejmować racjonalnych decyzji. Miała zapewnie folię, która odbija falowanie termiczne. Może więc nie zamarzła w nocy i następnego dnia powędrowała do celu tylko sobie wiadomego. Matka jej mówiła że Wanda wysoko w górach miała dziuplę z zapasami. Istnieje też wersja, że przebywa w jednym z tybetańskich klasztorów. Kto spotkał Wandę w swym życiu, ten może powiedzieć, że spotkał jednego z Gigantów.

Kardynał Wojtyła po wyborze na papieża zaskoczył wszystkich swoją skromnością. Poprosił tłum, który oczekiwał rezultatów konklawe, aby Mu pomógł w razie pojawienia się trudności. Ta skromność, nawet pokora, zjednywały Mu ludzi. Był powszechnie kochany. Ktoś, kto umie się bawić z dziećmi, co widzieliśmy wielokrotnie, z pewnością nie jest wyniosłym celebrytą. Pamiętamy te gromady zgromadzone wieczorem pod oknem papieskim w Krakowie przy ul. Franciszkańskiej. Poprzedni papieże jadali swe posiłki samotnie. Jan Paweł II zapraszał do stołu znajomych. Jnależy wspomnieć jedno zdarzenie wiele mówiące o osobowości Papieża. Rodzice największego geologa polskiego w XX wieku, Wojciecha Jaroszewskiego zostali zaproszeni na obiad do Watykanu. W czasie posiłku, Papież wstał i powiedział: „Teraz muszę popapieżyć”, podszedł do okna, pobłogosławił tłum na placu i wrócił do obiadu. Ten skromny papież, który śpiewał wraz z zgromadzonymi tłumami, był jednocześnie ogromną osobowością. Kiedy spotkał się z z gen. Wojciechem Jaruzelskim, widzowie mogli zobaczyć (dzięki uprzejmości operatora telewizyjnego) jak generałowi trzęsą się portki.

Papież był otwarty na osiągnięcia naukowe. Do Watykanu zapraszał wybitnych naukowców, którzy w Jego milczącej obecności, prowadzili nieskrępowane dyskusje o znaczeniu różnych odkryć, np. o znaczeniu i konsekwencjach Bing Bangu. Polecił otworzyć Tajne Archiwum Watykańskie dla grupy świeckich i kościelnych badaczy, by po pięciuset latach przeglądnęli dokumenty z procesu Galileusza. Dzięki temu cofnięto wszelkie zastrzeżenia Kościoła jakie swego czasu wysunięto przeciw temu wybitnemu odkrywcy. Możemy się domyślać, że w czasach Galileusza ludzie, którzy go osądzali byli pod wpływem doktryny Platona, według której słońce było przykładem ciała idealnego, bo było okrągłe i promieniste. Znalezienie plam na słońcu przez astronoma burzyło ich światopogląd. Na zaproszenie, by zechcieli spojrzeć do lunety by zobaczyć jakie są fakty – odmówili. Stąd się wzięło powiedzenie „Jeśli fakty mówią co innego niż ja uważam, tym gorzej dla faktów”.

Zupełnie nie nagłaśniane jest dzieło Papieża uzupełniające różaniec o czwartą część czyli tajemnicę światła. Rzecz jest ważna, bo w tej części jest rozważanie o „Przemienieniu na Górze Tabor”. Ta tajemnica została też rozbudowana w Encyklice Dominus Jezus. Dzieło to nie spotkało się z zachwytem wśród tak zw. Kościoła Otwartego. Ludzie zapomną o kolejnych pielgrzymkach JPII ale różaniec będzie przez następne wieki odmawiany na całym świecie i dzieło to nie zaginie. Podobne lub większe znaczenie ma beatyfikacja Siostry Faustyny i zatwierdzenie nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego. Obraz Miłosiernego Jezusa jest dziś najbardziej znanym na świecie przedstawieniem Chrystusa ze wszystkich Jego wyobrażeń.

Wreszcie należy wspomnieć o Jego pielgrzymkach do ponad 100 krajów i przypisywaniu Mu, że wraz z prezydentem USA Reganem i panią premier Wielkiej Brytanii przyczynili się do upadku komunizmu. To mniemanie nie jest w pełni prawdziwe, bo mało jest znana perfekcyjna robota Michaiła Gorbaczowa, który skorumpował Biuro Polityczne ZSSR, co bez wystrzału zburzyło komunę. (patrz Igor Bunicz. 1996. Poligon Szatana. Część 3.). Rola Papieża polegała na czymś innym, o czym przekonałem się w czasie spotkania z Papieżem pod Gnieznem. Na ogromne pole pod Gnieznem zjeżdżały się malutkie fiaciki ze wszystkich stron. O Towarzyszu Gierek, gdybyś wiedział do czego przyczyni się twój nakaz zbudowania fabryki Fiata w Tychach, pewno byś się zawahał. W ogromnym tłumie oczekującym na przyjazd Papieża, nastrój był wspaniały. Uświadomiliśmy sobie, że MY jesteśmy ziarnem i solą tej ziemi. Lęk wytwarzany przez komunę jako metoda rządzenia gdzieś zniknął. My jesteśmy realną siłą. Papież w nas wzbudził to przeświadczenie! Gdyśmy się zbierali do odjazdu, przechodziło koło nas dwóch milicjantów, którzy mówili między sobą „jak to się stało, że w milionowym tłumie nie było żadnego wypadku”. Nie wiedzieliście, że nad Papieżem czuwała Wysoka Obecność, o której nie było wam dane wiedzieć. Ta sama Wysoka Obecność czuwała nad Papieżem na placu watykańskim, gdy Ali Agca celował w głowę Papieża i gdy już miał paść strzał, Papież się pochylił by wziąć na ręce dziecko i śmiercionośny strzał stał się niemożliwy.

Papieża spytano, dlaczego naraża się na męczące i niebezpieczne pielgrzymki po całym świecie, zamiast skorzystać z radia? Odpowiedź brzmiała: „Bo moje kazania zostałyby zmanipulowane, a na masowych spotkaniach z ludźmi kontakt był autentyczny”. Wreszcie ostatnia uwaga na temat Papieża i Wandy Rutkiewicz. Obydwoje szli do samego końca. Wanda na szczyt Kanczendzongi. Papież do ludzi, ostatni raz z okna watykańskiego, mimo że głos odmawiał Mu już posłuszeństwa.

Wiele wiadomości o Wandzie Rutkiewicz znajdzie Czytelnik w świetnej książce Anny Kamińskiej „Wanda” – Wydawnictwo Literackie 2017.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię