Podlasie, ślady krwi – Michał Mońko

Nadbużańskie wsie środkowego Podlasia rozdziela rzeka, a wiąże ze sobą historia. To kraina różnorodności językowej, religijnej, narodowej i politycznej. W tej krainie mieszka człowiek pogranicza. To człowiek pracowity, spokojny, tolerancyjny wobec inności sąsiadów. W rodzinie i we wsi obcuje z różnymi wyznaniami, nierzadko odczuwa przynależność do dwu i więcej narodów. A ziemia, na której się rodzi, świętuje i umiera, to jego święta ziemia. Przypadkiem na tej ziemi wypada środek Europy.

0
744

Człowiek pogranicza, gdy przesuwały się granice raz na zachód, raz na wschód, to znowu na południe i na północ, bronił swojego domu, swojej rodziny, swoich bliskich i dalszych, a jednocześnie chciał przeżyć najazdy, wojny, powstania, zabory. Chciał ocalić, jeśli już nie siebie, to choćby dzieci i wnuków. Nie było łatwo, mówią ludzie. Tu, jak popatrzeć, to wszędzie stróżki krwi. Obeschły, to prawda.

Dawno obeschły, zabliźniły się, ledwo ślady zostały. Ślady w ziemi. No i teraz odkopują te ślady. Na głębokości jednego, dwu szpadli odnajdują kości, rozłupane czaszki. Ostatnio w Kąkolewnicy, gdzie w 1944 stał sztab II Armii Wojska Polskiego. Stu czterdziestu ośmiu rozstrzelanych z wyroku Sądu Polowego. Na całym Podlasiu leżą setki i tysiące rozłupanych czaszek. Bez wyroku i bez sądu. Leżą pod każdą wsią, na leśnych polanach, w zagajnikach i na polach.

Ot, ziemia graniczna, życie graniczne, śmierć graniczna. Między ludźmi spokojnymi, dobrymi, odnajdywali się oprawcy, kolaboranci, pomocnicy i wykonawcy zbrodni. Czy kiedykolwiek było tu inaczej niż w latach ostatniej wojny i po wojnie? Wojna zawsze tworzyła podziały, rodziła nienawiść i prowadziła do zbrodni.

W wiekach średnich Podlasie stanowiło ziemię, która oddzielała Mazowsze od Rusi Grodzieńskiej i Brzeskiej. Najbardziej na północ wysunięty skrawek dawnego Podlasia to Dowspuda opodal Augustowem. Stamtąd granica biegła na południe do Bugu, za Niemirowem przekraczała Bug i biegła dalej po ziemię łukowską i lubelską, po Radzyń Podlaski i po Parczew. Granicę południową Podlasia stanowiły bagna doliny Włodawy, Piwonii i Tyśmienicy.

Gdy w 1520 utworzono województwo podlaskie ze stolicą w Drohiczynie, składało się ono z historycznego Podlasia i niektórych ziem wschodniego Mazowsza, z ziemi goniądzkiej i części ziem na południe od jeziora Necko, kiedyś zamieszkałych przez Jadźwingów. Sejm lubelski z 1569 wcielił Podlasie z powrotem do Polski, jako jedno z województw Korony. Na wysoczyznach podlaskich przetrwały większe obszary leśne, jak Puszcza Białowieska i Knyszyńska, a w puszczach przetrwali ludzie pogranicza.

Na Podlasiu przenikało, a niekiedy ścierało się to, co lechickie, z tym, co ruskie. Świadczą o tym nazwy wsi: Lack, Boratyniec Ruski i Boratyniec Lacki, Kamionka Lacka, Harachwosty, Jabłonna Lacka, Krasna, Stok Lacki, Waśkowólka, Kosów Lacki i tak dalej. Granice administracyjne, polityczne i etniczne Podlasia w pewnych okresach zmieniały się co kilka lat, a nawet co kilka miesięcy. Tak było w 1920, tak było w latach 1939-1944. Podlasie należało w ciągu wieków do Rusi, Litwy, Polski, Prus (Podlasie sięgające od północy do Niemirowa), do Rosji i do Austrii (Podlasie sięgające od południa do Niemirowa), do Polski, Rosji bolszewików, Polski, Niemiec, Rosji sowieckiej i ponownie do Polski. Zmieniająca się przynależność państwowa wiązała się często z istotnymi zmianami politycznymi i kulturowymi, szczególnie w XX wieku. Przynależność kształtowała pewien typ człowieka pogranicza.

W czasach PRL organizacje białoruskie dwukrotnie występowały do Moskwy i Mińska o przyłączenie Podlasia do Związku Sowieckiego. Obecnie można powiedzieć, że Białoruś utrzymała się tylko w Polsce, a nie na Białorusi. No i Polska wspiera tę sytuację, finansując telewizję Biełsat, prowadzoną przez Romaszewską, córkę doradczyni prezydenta Andrzeja Dudy.

Dzisiaj Podlasie należy do najbardziej zróżnicowanych pod względem narodowościowym i wyznaniowym regionów Polski. Narodem zdecydowanie dominującym są Polacy, ale niektóre gminy i wsie zamieszkują głownie Białorusini. W strukturze narodowościowej środkowego Podlasia zaznaczają swą obecność nieliczne grupy Ukraińców, pojedyncze rodziny Tatarów, Rosjan, a dawniej także grupy Żydów, Ormian i Karaimów.

Mapa religijna regionu pokazuje, że w wielu gminach wyznawcy katolicyzmu są mniejszością, a dominują wierni Kościoła prawosławnego. Religijną mniejszością są muzułmanie, protestanci i starowiercy.

Ta różnorodność narodowa i religijna była i jest kulturowym bogactwem Podlasia. Ale tylko w czasie pokoju. Podczas wojen wszelkie podziały nie służyły spokojnemu życiu. Najeźdźcy rozniecali konflikty religijne, narodowościowe, społeczne, podburzając fornali i tzw. biedniaków przeciw ziemianom i właścicielom młynów, stawów, browarów i cukrowni.

Gdy 25 czerwca 1839 roku car Mikołaj zlikwidował Unię Brzeską, kończyły się na Podlasiu czasy wspólnoty unitów, prawosławnych, katolików, muzułmanów i wyznawców religii żydowskiej. Katolicy z dania na dzień stawali się ludźmi drugiej kategorii, zaś unici byli pozbawieni wszelkich praw ludzkich. Władze rosyjskie wyrzucały unitów z domów, pozbawiały ziemi, zsyłały do guberni chersońskiej i na Sybir.

W tamtych czasach wieś Krasna nad Złotą Krzywulą, gdzie mieszkam, należała do unickiej parafii w Sworach. Wieś leży przy starej drodze, biegnącej na Wschód przez Sycynę, Woroniec, Leśną, Konstantynów, Gnojno i dalej promem do Niemirowa. W czasach prześladowań unitów, Swory były wsią, można rzec, bohaterską w swym przywiązaniu do Kościoła Unickiego. Trwały przy swojej wierze, mimo okrutnych szykan.

Podlaskie wsie spłynęły krwią, kiedy wojska rosyjskie siłą przejmowały unickie świątynie. Nad wieczorem 17 stycznia 1874 padli zabici, stratowani przez konie, gdy Kozacy chcieli przejąć kościół w Drelowie. Ludzie otoczyli swoją świątynię pierścieniem i wołali, że jej nie oddadzą. Kozacy związali mężczyzn, rzucili ich na ziemię i stratowali końmi.

Gdy na ratunek mężczyznom pośpieszyły kobiety, Moskale zaczęli strzelać. Padło 18 zabitych i 50 rannych. Mimo mrozu, ludzie pozostali pod kościołem całą noc. Kilka dni po masakrze w Drelowie, 24 stycznia 1874, doszło do mordu w Pratulinie. Wojsko z Brześcia i z Białej Podlaskiej otoczyło unitów pod świątynią i rozpoczęło szturm. W obronie wiary i kościoła życie oddało 13 unitów, a 180 zostało rannych.

Groby zabitych Rosjanie zrównali z ziemią. Podpalali unickie cerkwie i katolickie kościoły. Obrona unickich świątyń w Gnojnie, Niemirowie, Sworach, Kodniu, Pratulinie i w wielu innych wsiach kosztowała kilkuset zabitych i wielu rannych, zesłanych do więzień, do kopalń, do guberni chersońskiej i na Sybir.

Unicka wieś parafialna Swory trwała przy Kościele Unickim, mimo osadzania w więzieniach, bicia, zsyłki za Ural. Najstarsi mieszkańcy Krasnej opowiadają legendę, wedle której na skraju wsi, opodal mego dworu, stała niegdyś cerkiew unicka. Gdy sołdaci, bijąc i aresztując ludzi, zabrali świątynię i zrobili z niej cerkiew prawosławną, stał się cud. Na oczach mieszkańców, wojska i władz gubernialnych, cerkiew zapadła się pod ziemię.

O włościanach z parafii Swory pisał ksiądz Józef Pruszkowski, uczestnik powstania styczniowego, historyk Kościoła na Podlasiu: „Orali, siali, zbierali, kosili pod strażą wojska i dla wojska i często na własnych zagonach ustawali wyczerpani pracą jak w niewoli faraonów”. W roku 1875 rosyjskie wojska zaprowadziły prawosławie na całym Podlasiu.

Rosjanie opuścili Podlasie w 1915 roku, wyparci przez legionistów Józefa Piłsudskiego. Główne siły legionistów szły przez Drelów, Sycynę, Woroniec, Swory, Konstantynów, Gnojno i Niemirów, przywracając wszędzie Kościoły Unickie. Patrole legionistów zapuszczały się do Rogoźnicy, Krasnej, Makarówki, Horoszków i Borsuków.

Z dziennika legionistów wiemy, że 17 sierpnia 1915 roku żołnierze odpoczywali pod Konstantynowem. Niewielki oddział konny z kapelanem 1 pułku legionów, księdzem Henrykiem Ciepiechałło, wszedł do Leśnej Podleśnej. Tam żołnierze uczestniczyli w objęciu przez Polaków dawnego kościoła i klasztoru paulinów, zamienionego przez Rosjan na klasztor i cerkiew prawosławną.

Latem 1920, gdy rozgorzała wojna polsko – bolszewicka, żołnierze polscy czterokrotnie przeprawiali się przez Bug między Gnojnem i Niemirowem. Przeprawiali się, gdy szli na Kijów i kiedy cofali się, i kiedy znowu pędzili bolszewików, i kiedy wracali znad wschodniej granicy do koszar w Siedlcach, w Warszawie i w Skierniewicach.

Na początku sierpnia 1920 między Janowem Podlaskim i Niemirowem walczył polski 18 pułk piechoty i dwa bataliony 56 pułku piechoty. Nad rzeką, na Gnojnej Górze, Polacy bili się z bolszewikami na bagnety. Ósmego sierpnia Polacy wycofali się na Zachód. Wówczas bolszewicy weszli do kościołów i wymordowali rannych.

Gdy skończyła się wojna polsko – bolszewicka, życie w miasteczkach i wsiach nad Bugiem płynęło niebogato, ale spokojnie. Zwolna rozwijał się handel. Utrzymywane były przystanie i porty w Horodle, Dubience, Dorohusku, Uhrusku, Orchówku, Włodawie, Kuzawce, Sławatyczach, Kodniu i Brześciu. Kursowały statki towarowe i pasażerskie.

Katolicy i podlascy unici nie brali odwetu na prawosławnych. Nie przywrócono cerkwi unickiej na Grabarce. Po zachodniej stronie Bugu odzyskana została Leśna Podlaska, Sanktuarium Paulinów, zabrane niegdyś przez Rosjan. Po wschodniej stronie Bugu została prawosławna Grabarka, Góra Tysięcy Krzyży, dawniej unicka, od lat dziewięćdziesiątych XIX wieku prawosławna. Ludzie nad Bugiem ułożyli sobie życie po swojemu.

Ale pokój trwał niespełna dwadzieścia lat. Nagle wybuchła wojna i wszystko nad Bugiem się zmieniło. Niemirów zajęli Niemcy już 11 września, a od 17 do 20 sierpnia wycofywali się na zachodnia stronę Bugu. Tymczasem o świcie 24 września 1939 przeprawiali się przez Bug między Niemirowem a Gnojnem żołnierze 1 Pułku Ułanów Krechowieckich z Augustowa. Po przeprawie ułani nocowali w Bublu.

Wojna rozdzieliła nadbużańskie wsie. Konstantynów i Gnojno na zachodnim brzegu Bugu należały do Generalnego Gubernatorstwa, zaś Niemirów i Grabarka na wschodnim brzegu Bugu należały do Białoruskiej Republiki. Sowieci, zaraz po wejściu na Podlasie, rozstrzelali polskich oficerów, nauczycieli, urzędników. Następnego roku mieszkańcy Niemirowa zostali wysiedleni ze swoich domów, a pozostali przy życiu wojskowi, policjanci i przedsiębiorcy zostali wywiezieni na Sybir.

Po wybuchu wojny niemiecko – sowieckiej, hitlerowcy wymordowali w nadbużańskich wsiach i miasteczkach wielu Polaków, a także polskich Żydów. Z niemiecką okupacją walczył nad Bugiem 34 pułk piechoty AK, dowodzony przez ppłk Stefana Drewnowskiego ps. Roman. Żołnierze tego pułku brali m.in. udział w wydobyciu z Bugu niemieckiej rakiety ‘V’.

Nocą 20 maja 1944 kilku żołnierzy 34 pułku wydobyło z Bugu niewybuch rakiety V2. Miejsce rakiety wskazał i nadzorował jej wydobyciem z bagnistego terenu Franciszek Miłkowski, wykształcony fizyk i chemik bez stopnia w AK.

Gdy w 1944 wojska sowieckie wyparły Niemców z Podlasia. Dywizja NKWD, pod dowództwem gen. Borysa Sieriebriakowa, rzucona do walki z AK, liczyła 9754 funkcjonariuszy. Formacje UB i II Armii WP, działające na Podlasiu, liczyły kilkanaście tysięcy żołnierzy i funkcjonariuszy. Agenci UB/NKWD/LWP byli uszami i oczami reżimu ze Wschodu. Między nimi wyróżniał się XY, agent Smierszy, w czasach PRL filmowiec.

Setki i tysiące i chłopców z AK zostało aresztowanych i rozstrzelanych, wielu trafiło do łagrów w głębi Rosji. W niemieckim obozie na Majdanku, w Nowinach, Krześlinie i Skrobowie przebywało kilka tysięcy żołnierzy AK. W barakach Majdanka przebywało 200 oficerów i 2,5 tysiąca żołnierzy AK.

W trudnej sytuacji rozpoczęły działalność oddziały ROAK (Ruch Oporu AK), NZW (Narodowe Zjednoczenie Wojskowe), Zrzeszenie WiN (Wolność i Niezawisłość). Komendantem Obwodu WiN Biała Podlaska był major Stefan Wyrzykowski ps. Zenon. Działalność podziemna na Podlasiu była zwalczana z niezwykłą zajadłością i okrucieństwem. Sowieci i sowieccy Polacy w walce z podziemiem wykorzystywali podziały religijne, narodowe i polityczne.

Rozstrzelany został szeregowiec Nesler, którego w łapy Smierszy oddał XL. Syn agenta XL, radykalny przeciwnik prawicy, zwalczający i opluwający prawicę, jest dziś człowiekiem nauki i człowiekiem sprawiedliwości w skali Europy. Miałem robić reportaż filmowy o sprawie Neslera, ale jego brat, mieszkający w Krakowie, powiedział: „A, nie rozdrapujmy, trochę ciszy się przyda”.

Żołnierze Zenona likwidowali konfidentów, rozbijali posterunki MO, więzienia i areszty. Szersza działalność podziemia antykomunistycznego została zahamowana wiosna 1947, gdy partyzanci WiN skorzystali z amnestii. Oddziały KBW/UB/LWP nadal dokonywały masowych aresztowań, częstych rozstrzeliwań i wywózki na Sybir.

Nadal ginęli w walce partyzanci, a mieszkańcy wsi, którzy wspomagali partyzantów, trafiali do więzień. Pojmany w 1952 Józef Kozłowski ps. Huzar, następca Łukasiuka ps. Młot, został zamordowany w 1953 w więzieniu w Białymstoku.

Huzara skazał na śmierć sędzia Mieczysław Widaj, absolwent Wydziału Prawa na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie (1934), pułkownik WP, zastępca przewodniczącego Najwyższego Sądu Wojskowego w latach 1945-1953, nagradzany w PRL za skazanie na śmierć 106 żołnierzy podziemia. W uzasadnieniu 12 – krotnej kary śmierci sędzia Widaj napisał:

„Na czele tej bandy stanęli: syn kułacki, płód sanacyjnego faszystowskiego wójta, Kazimierz Kamieński, wyrafinowany zbrodniarz i zdrajca, który w okresie okupacji, występując jako dowódca plutonu AK, faktycznie współdziałał z hitlerowskim najeźdźcą… Cała ta zgraja bandycka składała się z kułackich zapleczników, wyrzutków bez sumienia i skrupułów, których łączyło jedno: nienawiść do pracującego chłopstwa, do tych jego warstw, które pragnęły się wyzwolić z odwiecznej niewoli obszarniczo – kapitalistycznej i zrzucić z siebie wyzysk kułacki”.

Chłopstwo zostało przeciwstawione ziemianom, właścicielom dworów i dworków. Ziemianie zostali wyrzuceni ze swych siedlisk. Ich dwory i dworki najczęściej zostały rozebrane albo spalone. Szlachta zagrodowa musiała zlikwidować wszelkie oznaki szlacheckości. Zniknęły stawy, ganki, altany, okiennice jako oznaki szlachetczyzny. w szkole chłopskie dzieci pokazywały palcami i wyśmiewały dzieci dawniej ziemiańskie.

Po śmierci Stalina sytuacja na Podlasiu zmieniła się o tyle, że nadal były masowe represje, ale już UB/KBW nie rozstrzeliwało pod ścianami stodół. Represje polegały na tym, że młodzież z tzw. reakcyjnych rodzin nie dostawała się na studia, raczej kierowana była do szkol górniczych. Ci, którzy ujawniali się albo wychodzili z więzień i obozów po roku 1956, nie otrzymywali pracy zgodnej ze swoim wykształceniem.

W latach 1976 i 1985 rozmawiałem z Franciszkiem Miłkowskim w jego domu w Siemiatyczach. Miłkowski opowiadał, że raporty o rakietach V1 i V2 oraz o sposobie wydobycia V2 przekazywał profesorowi J.G. Po wojnie, w 1946 i 1947, przez długie tygodnie i miesiące zabiegał o spotkanie z J.G. Kiedy w wyznaczonym dniu, po wielogodzinnym oczekiwaniu, doszło do spotkania, usłyszał: „A interesuje się panem UB?” Miłkowski odparł: „Nie, nie interesuje się”. Na to J.G.: „To niech pan wraca na Podlasie i siedzi cicho, bo zainteresuje się panem UB”.

Miłkowski wrócił na Podlasie i siedział cicho. Pracował w miejscowym liceum. Wielu żołnierzy AK/NSZ/WiN/NZW siedziało cicho i cicho odeszło na tamten świat. Kiedy w 1985 powiedziałem Miłkowskiemu o działalności podziemnej w stanie wojennym, odrzekł: „Nie warto. Nie warto i nie trzeba bezimiennie działać. Pracuje pan na kogoś, kto zdobytej dzięki panu sławy nie odda, a pana kiedyś pogrąży”.

W nowej Polsce nie zaschła legenda walk z komunistyczną władzą, prowadzoną przez oddziały Narodowego Zjednoczenia Wojskowego i przez Zrzeszenie Wolność i Niezawisłość. Najstarsi mieszkańcy Podlasia wspominają nade wszystko Stefana Wyrzykowskiego, ps. Zenon, Władysława Łukasiuka ps. Młot, Zygmunta Szyndzielarza ps. Łupaszka, ppor. Stanisława Grabowskiego, ps. „Wiarus”, kpt. Romualda Rajsa, ps. Bury, Józefa Kozłowskiego, ps. Huzar.

Podlasie zabliźniło rany, ale nie zabliźniło pamięci. Po latach walk, niepokojów, aresztowań, pacyfikacji, rozstrzeliwań, palenia żywcem, wysiedleń – spokój nastał dopiero w końcu lat sześćdziesiątych zeszłego wieku. Ten spokój drażni środowiska lewackie i bolszewickie. Tam, gdzie już przyschła krew rozstrzelanych przez NKWD/UB/KBW, przyjeżdżają z Warszawy w koszulkach z Marksem na piersiach i węszą, i szczują jednych przeciw drugim.

Ale mieszkańcy środkowego Podlasia, samorządowcy, przedstawiciele Kościołów chcą żeby ludzie po obydwu stronach Bugu różnili się w zgodzie, bo różność jest piękna, a niezgoda rujnuje. „Bug niech nie dzieli, Bug niech łączy – ludzi, miasta, regiony i państwa” – mówią na wsiach.

Cicho płyną wody Bugu. Gdyby jednak mogły mówić, wiele by powiedziały, wiele by wykrzyczały. Ale czy warto, czy trzeba mówić o tych, którzy zginęli zakłóci bagnetami, rozstrzelani pod ścianami, zarąbani siekierami tylko dlatego, że różnili się językiem, wyznaniem i poglądami? Doprawdy, niech cicho płynie życie nad Bugiem.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię