AMBASADA PATRONA ZAKOCHANYCH I ZNERWICOWANYCH – Aleksandra Polewska-Wianecka

„Gdy Rzymem władał cesarz Klaudiusz Drugi, Walenty słynął z cnoty i mądrości, Gorliwie pełniąc kapłańskie posługi, Wspomagał biednych dla Bożej miłości”.

0
680

Tak zaczynają się Godzinki o św. Walentym kapłanie i męczenniku, odprawiane co roku w lutym, w jednej z parafii diecezji tarnowskiej.

Na dziewięć dni przed odpustem ku czci św. Walentego w kościele pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Lubczy od pokoleń śpiewa się Godzinki do patrona zakochanych. 14 lutego odprawiana jest uroczysta Msza św. odpustowa w intencji młodych małżeństw, narzeczonych i zakochanych. Kult św. Walentego jest tu bardzo żywy, a jego obecność – można by rzec – wręcz namacalna.

Pilnujcie Walentego!

– Dziś św. Walenty postrzegany jest głównie jako patron zakochanych. To efekt mody, jaka przyszła do nas z Zachodu, ale jeszcze niedawno był on głównie patronem ludzi nerwowo chorych – opowiadał mi kilka lat temu ówczesny ks. proboszcz parafii w Lubczy, śp. Józef Gawor.

Jedna z legend o „lubeckim św. Walentym” opowiada o początkach kultu tego świętego i ówczesnym proboszczu ks. Gasparze Lapszow. Ks. Gaspar przybywszy na lubeckie probostwo, postanowił uczynić z niego przysłowiową perełkę. Realizował swe zamierzenie z prawdziwą pasją, założył m.in. szkołę parafialną, stworzył wspaniały ogród plebański, a na dodatek jego parafianie żyli w zgodzie. Ten sielski klimat nie spodobał się jednak arianom, którzy splądrowali i sprofanowali kościół, co dokładnie opisał ks. Krzysztof Kaźmierski z Tarnowa na polecenie kardynała Jerzego Radziwiłła.

Kiedy ks. Krzysztof zawitał do Lubczy i ujrzał, jakie cierpienie ariański najazd sprawił parafianom i proboszczowi Gasparowi, polecił sprowadzić do zdewastowanej parafii obraz św. Walentego. Wiedział, że ten rzymski biskup, patron utrapień i ludzkich nerwów, „gdy mu się słowo rzeknie, z łaską Pana spieszy wszystkim”. I odkąd Walenty zamieszkał w Lubczy wszystko zaczęło wracać do normy.

Proboszcz Gaspar wiele nocy leżał krzyżem przed jego obrazem. Dziękował za ocalenie i wypraszał kolejne błogosławieństwa. Gdy umierał, nakazał strzec obrazu św. Walentego i umieścić go w specjalnej kaplicy. „Pilnujcie Walentego, bo nieraz was z opresji wyprowadzi!” – powtarzał swym parafianom. Jego słowa nie zostały zapomniane nawet po latach. W 1657 roku lubecki kościół został podpalony przez wojska Jerzego II Rakoczego. Jeden z parafian wbiegł do płonącej świątyni, by uratować portret Walentego, był jednak za słaby i nie mógł wysunąć go z ram. Wtedy miał zawołać, że jeśli Walenty ma spłonąć, to on spłonie razem z nim. Wówczas płótno wysunęło się z ram i zostało ocalone. W późniejszych wiekach imię Walenty cieszyło się tak ogromną popularnością wśród mieszkańców Lubczy, że nawet wójt Franciszek Chwał, który w XIX wieku ufundował ołtarz św. Walentemu, miewał problemy z rozróżnianiem Walentych o tych samych nazwiskach.

Godzinki na walentynki

Z apokryfów wynika, że św. Walenty z wykształcenia był lekarzem. Żył za panowania cesarza Klaudiusza II, który za namową swoich doradców zabronił młodym mężczyznom wchodzić w związki małżeńskie. Uznawano bowiem, że najlepszymi żołnierzami są ci, którzy nie mają rodzin. Zakaz ten złamał biskup Walenty i błogosławił śluby młodych legionistów. Tą postawą oczywiście naraził się imperatorowi. Do Lubczy już od lat przyjeżdżają liczni pielgrzymi, by za wstawiennictwem św. Walentego wyprosić sobie dobrego męża czy dobrą żonę. Jedną z form modlitwy są Godzinki o św. Walentym, które jeszcze przed II wojną światową napisała klaryska – s. Immakulata Rogalska, zaś muzykę do nich skomponował ks. Franciszek Walczyński. Najpiękniejsze jest to, że w kulcie Walentego nie ma żadnej sztuczności, ona wynika naprawdę z głębokiej wiary mieszkańców tych okolic – przekonywał mnie ks. Gawor, proboszcz, który prawdziwie zakochany był w swojej parafii. A patron zakochanych najwyraźniej pomagał mu w tej szczególnej miłości. – Polecam pani wstawiennictwo Walentego! – zakończył z uśmiechem naszą rozmowę, mówiąc o świętym jak o sprawdzonym przyjacielu. Dziś, jak sądzę, podobnie mówi o Walentym ksiądz proboszcz Marek Kuzak. Walentynki w Lubczy mają niezwykłą historię i niepowtarzalny charakter, inny niż nierzadko tandetne, pluszowe serduszka i baloniki z parami gołąbków. Św. Walenty niejako dosłownie świętuje tu ze swymi podopiecznymi. W moc jego wstawiennictwa nikt tu nie wątpi.

Odpustowej Mszy Świętej towarzyszy specjalne błogosławieństwo udzielane małżeństwom, parom narzeczonych i zakochanym. Nie można też zapominać, że patron nieprzerwanie wskazuje na Miłość, w której źródło ma każda inna i która nadaje sens każdemu istnieniu.

Św. Walenty a epidemia depresji

Nie zapominajmy jednak, że św. Walenty nim zasłynął w zachodnim świecie jako patron zakochanych, słynął w nim przede wszystkim jako niebiański opiekun epileptyków i osób nerwowo chorych. (Zresztą w dawnej ikonografii przedstawiany był zwykle z chorymi na epilepsję, a nie z serduszkami…). I choć dziś, o tej drugiej grupie jego podopiecznych mówi się dużo rzadziej, Walenty nigdy nie zrzekł się pieczy nad nimi. Już pod koniec lat 90. ubiegłego stulecia uczeni prognozowali, że wiek XXI będzie wiekiem w którym dominować będą choroby nerwowe i psychiczne, a Światowa Organizacja Zdrowia umieściła depresję w czołówce statystyk nękających dzisiejszą ludzkość chorób.

Może więc nadszedł czas, by odkryć św. Walentego na nowo jako patrona tych, którzy walczą z depresją, bezsennością, nerwicami (czy jak dziś już się mówi: zaburzeniami lękowymi), chorobą dwubiegunową, schizofrenią czy choćby nałogami?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię