Kiedyś trenowała boks – Krzysztof Sapała

A dziś jak mówią mieszkańcy wsi, po prostu od lat ich terroryzuje. Oczywiście szczególnie, gdy jest pod wpływem alkoholu. Natomiast policja z Tychowa i z Białogardu według mieszkańców ogranicza się tylko do interwencji, które niestety nie przynoszą rezultatów.

0
987

Borzysław

To niewielka popegeerowska wieś położona w gminie Tychowo, powiecie białogardzkim, województwie zachodniopomorskim. Osobą, o której mówią mieszkańcy Borzysławia, to Pani Marzena Ł. Jest to kobieta po pięćdziesiątce, nadużywająca alkoholu i niestety bardzo agresywna, nie tylko werbalnie. Ale oddajmy głos mieszkańcom, których jedynym pragnieniem, jest po prostu żyć spokojnie.

Sołtysi

Pani Wioletta Wojtyłko do niedawna była sołtysem i Panią Marzenę zna doskonale i to z najgorszej strony.

– To okropna osoba, która powinna być całkowicie odizolowana od reszty społeczeństwa! – rozpoczyna swą wypowiedź. – Dokucza wszystkim, dosłownie wszystkim i to bez jakiegokolwiek powodu. Nie potrafi zachować się w miejscach publicznych, jest chamska, prostacka i, mówiąc kolokwialnie rzuca się z rękami do ludzi – kontynuuje Pani Wojtyłko. – Wszyscy i wszystko jej przeszkadzają, a jak już wypije, to po prostu trzeba jej się bać. Obecnie żyje w konkubinacie z mężczyzną starszym od niej o około trzydzieści lat. I ten mężczyzna, pan Czesław Ręczkowski, przy pani Marzenie zmienił się diametralnie i oczywiście na gorsze. Razem piją, pan Ręczkowski, jeździ samochodem pod wpływem alkoholu – dodaje pani Wioletta, po czym kontynuuje. – Miała kiedyś męża, który pięć lat temu popełnił samobójstwo, ale jeszcze przed tym dramatycznym wydarzeniem pani Marzena go zdradzała, pomieszkiwała u pana Ręczkowskiego, który był już wdowcem. Zresztą małżeństwo pani Marzeny od początku było nieudane. Oboje małżonkowie bili się, wyzywali, choć mieli troje dzieci. A właściwie czworo, bo Pani Marzena jeszcze przed ślubem, miała nieślubną córkę. Kiedyś mieszkała w innej części wsi, w domu rodzinnym. Wtedy tamta część wsi miała przysłowiowe piekło, a teraz, jak zamieszkała z panem Ręczkowskim piekło zrobiła tutaj. Ale najgorsze jest to, że policja nic nie robi, z tego, co pamiętam, interweniowała może cztery razy. Dwa razy zabrali ją do izby wytrzeźwień. Raz zadzwonił na policję do Tychowa mój mąż, gdy zaczęła go całkowicie bez powodu wyzywać. Policja przyjechała, porozmawiała i pojechała. A nam doradza tylko składanie pozwów z powództwa cywilnego, a przecież na takie zachowanie są artykuły, paragrafy, przepisy. Zresztą kierownik posterunku policji w Tychowie Marcin Wesołowski nie zachowuje się jak powinien. Jego ojciec też był policjantem, a ma na sumieniu stratowanie kamiennej barierki przy drodze prowadząc samochód pod wpływem alkoholu. Oczywiście sprawa została „zmieciona pod dywan”.

Obecnie od około miesiąca sołtysem jest pan Kacper Madej.

– Jako sołtys nie mogę się wypowiadać, na temat mieszkańców Borzysławia, bo mało wiem, pewne osoby znam tylko z widzenia. Panią Marzenę oczywiście znam, wiem, że pije, ale piją chyba wszyscy. Pamiętam też, że parę razy w domu u pani Marzeny była policja, ale żadnych szczegółów nie znam. Nie wiem też nic na temat jej zachowania po alkoholu. Ostatni raz, chyba ze dwa tygodnie temu podeszła do mnie i pogratulowała mi, że zostałem wybrany na nowego sołtysa oraz dodała, że będzie miała sprawę w sądzie z sąsiadem panem Radosławem Banachowskim.

Sąsiedzi

– Były zatargi z panią Marzeną Ł. bez udziału policji, sądu. – Rozpoczyna swą opowieść Pan Sławomir Wrzeszcz. – Miałem ciężko chorą, śmiertelnie chorą córkę, która poruszała się tylko na wózku inwalidzkim. Musiałem pod domem zrobić podjazd. To było dwa lata temu, jesienią. Szybko robiło się ciemno. Pracownicy firmy, którą wynająłem, starali się wykonać swoją pracę jak najszybciej i dlatego po zapadnięciu zmroku używali specjalnych reflektorów. W pewnym momencie Marzena Ł. pojawiła się i zaczęła wyzywać tych pracowników i mnie. Powiedziała, że dorabiam się kosztem chorej córki. Brakuje słów na takie zachowanie nawet jeżeli ktoś jest pijany, to powinien mieć jakieś hamulce, ale nie ona. Moja córka niestety już nie żyje, a pani Marzena nadal chodzi po wsi i wszystkich zaczepia, awanturuje się, wyzywa i szuka „guza”. Raz byłem świadkiem, a było to latem, jak całkiem obcy młodzi ludzie po prostu spacerowali przez naszą wieś i wtedy zaczęła ich wyzywać. Kiedyś pewnego klienta w sklepie tak uderzyła w twarz, że ten dosłownie przeleciał przez żywopłot.

Kolejnym naszym rozmówcą jest pan Karol Łączkowski.

– Kiedy się przeprowadziła do tej części wsi mamy ciągłe awantury. Wyzywa mnie od narkomanów, od handlarzy narkotyków i od złodziei. Kiedyś na pewno w zwidzie pijackim podcięła żyły sąsiadowi, a nóż podrzuciła pod moje drzwi. Ten sąsiad też był pijany. Przyjechało pogotowie, udzieliło poszkodowanemu pomocy, a wersja oficjalna była taka, że on sam sobie to zrobił po pijanemu. A o policji szkoda gadać. Nic, dosłownie nic nie robią. Radzą nam zakładać pozwy cywilne, a przecież za zakłócanie miru domowego, porządku publicznego itp., są odpowiednie przepisy i to oni powinni się tym zająć z urzędu.

Pan Radosław Banachowski, mieszka w tej wsi ponad trzy lata i też jest jej sąsiadem.

– Mam zastrzeżenia do jej zachowania po alkoholu. Wtedy wyzywa mnie, zaczepia, próbuje sprowokować. Często słyszałem od niej „chodź na solo”, ale jak tu reagować na takie zaczepki kobiety, zresztą pijanej. Lecz kiedyś komuś innemu puszczą nerwy i co wtedy?! Dojdzie do jakiejś tragedii i kto będzie winny? Zaczepia mnie i wyzywa, oskarża, pomawia, że biorę narkotyki, że handluję narkotykami, że handluję kradzionymi w Niemczech motocyklami. Że mam nieślubne dzieci. Jak jest trzeźwa, to jest spokój. Na początku maja wszczęła awanturę, mnie we wsi nie było. Wtedy mój sąsiad Karol Łączkowski zadzwonił na policję. Przyjechał dzielnicowy z Tychowa. Tylko z nią porozmawiał, ale to na nic się zdało. Na drugi dzień ten sąsiad zadzwonił ponownie na posterunek policji w Tychowie i usłyszał: „Najpierw trzeba zrobić porządek z Banachowskim”. Kiedy się o tym dowiedziałem, zawiadomiłem prokuraturę w Białogardzie. Oczywiście po złożeniu tego zawiadomienia zostałem wezwany do prokuratury w Białogardzie. Rozmawiałem z pewną panią i powiedziałem tylko, że mam nadzieję, że z dzielnicowym Wyrzykowskim zostanie przeprowadzona jakaś rozmowa dyscyplinująca. Ale z tego co wiem, nie było żadnej rozmowy z Panem Wyrzykowskim. I nie mam zamiaru pisać już gdziekolwiek, do jakiejkolwiek prokuratury, bo i tak wszystko trafi do Białogardu, Tychowa. I dlatego wolałem skontaktować się z dziennikarzami, z mediami, prasą, żeby to wszystko co się u nas dzieje, nagłośnić. Dodam jeszcze, że oni nic nie robią w tej sprawie. Kiedyś byłem świadkiem jak pani Marzena Ł. przy policji się odgrażała sąsiadom, że ich zabije, a jednego z nich, też w obecności policji, uderzyła. Wówczas została zakuta w kajdanki. I co z tego? Nasze piekło trwa nadal? A dzielnicowy Wyrzykowski jako policjant, jako dzielnicowy w ogóle się nie sprawdza. Kiedyś ludzie mieli szacunek dla munduru; szczególnie w okresie PRL do munduru milicyjnego, a dziś? Jedni się boją, a inni „plują”, zresztą czy ktoś gdzieś widział patrol policji idący na piechotę? Czy ktoś widział żeby dzielnicowy rozmawiał na przykład z sołtysem, panią ze sklepu czy w ogóle z kimkolwiek? Potem dochodzi do tragedii, takich jak we Włodawie, Gdańsku, Koninie. Naprawdę gdyby dzielnicowy wykonywał należycie swoje obowiązki, to nie byłoby tych wszystkich spraw, skarg, interwencji policji, pism do prokuratury, dziennikarzy. – kończy Radosław Banachowski.

Po wysłuchaniu wypowiedzi mieszkańców skontaktowaliśmy się z panią Marzeną. Oto co nam do powiedzenia:

– Jestem bardzo nerwową osobą, a jak już wypiję, to bardzo często nie wytrzymuję i wówczas wszczynam awantury. Moim głównym problemem był i nadal niestety jest alkohol. W mizbie wytrzeźwień byłam trzy razy. Raz też miałam sprawę w sądzie,. Skazano mnie zaocznie na karę grzywny w wysokości 500 zł. Jeszcze nie zapłaciłam, bo mnie nie stać. Wiem, że ta sprawa była wynikiem interwencji mieszkańców Borzysławia u komendanta policji w Białogardzie. Najgorzej mam z Banachowskim i Łączkowskim, moimi sąsiadami, od kiedy przeprowadziłam się do obecnego partnera Czesława Ręczkowskiego. Moje małżeństwo było naprawdę nieudane, mąż od młodości miał myśli samobójcze i wreszcie się zabił, ale nie była moja wina. Mnie ciągle ktoś zaczepia, ktoś w nocy dzwoni do drzwi, wyzywa od grubych i starych k… Pochodzę z patologicznej rodziny ze Złocieńca. Było nas dziewięcioro, rodzice nadużywali alkoholu, rodzeństwo było w domach dziecka albo w rodzinach zastępczych. Ja byłam najstarsza. W wieku czternastu lat trenowałem boks. Potem, w 1985 roku zamieszkałam w Borzysławiu. Po zamążpójściu, jakoś po trzech latach, zaczęłam pić i rozpiłam się. Rodzina męża nie była dla mnie dobra. Kiedyś chodziłam na spotkania Anonimowych Alkoholików, teraz też jestem zgłoszona na AA. Ze mną od lat były i są problemy, ale one zawsze pojawiają się jak jestem pijana. I dlatego często jestem agresywna, nie tylko w wypowiedziach. A policja? Policja robi, co do niej należy. Raz jeden policjant z Białogardu za mocno mnie szarpnął. Dodam tylko, że jak Banachowski pojawi się na wsi, wróci do Borzysławia, to zaczyna się awanturować, zaczepia mnie i wówczas sama już nie wiem, czy mam się śmiać czy mu przywalić?! Nie żałuję swoich awantur i scysji z mieszkańcami wsi; żałuje tylko, że nadużywam alkoholu, a wówczas przecież, jak już mówiłam, reaguję bardzo nerwowo.

Policja – Tychowo; Białogard

– Pani Marzena Ł. jest bardzo sympatyczną osobą – rozpoczyna rozmowę z nami Marcin Wesołowski, kierownik posterunku policji w Tychowie.

– Oczywiście głównym problemem jest naduzywanie alkoholu, a wówczas jest głośna, wulgarna. Lecz nigdy nie mieliśmy zawiadomienia, że kogoś uderzyła. W myśl obowiązujących przepisów była zawsze karana mandatami, upominana, pouczana. Poza tym skierowaliśmy wniosek do Komisji Leczenia i Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. A pan Radosław Banachowski też jest bardzo konfliktowy i zaczepny. Na przykład wyzywał naszego funkcjonariusza – dzielnicowego z Borzysławia – Pana Marcina Wyrzykowskiego. – kończy kierownik posterunku policji w Tychowie.

O wypowiedź, nie tylko w kontekście zachowywania się Marzeny Ł, ale także w kontekście wypowiedzi dzielnicowego Marcina Wyrzykowskiego, która dotyczyła Radosława Banachowskiego poprosiliśmy komendanta Komendy Powiatowej Policji w Białogardzie Roberta Brzozowskiego.

– Na podstawie informacji Jarosława Zająca z Prokuratury Rejonowej z Białogardu stwierdziliśmy, że funkcjonariusz policji z Tychowa a zarazem dzielnicowy z Borzysławia Pan Marcin Wyrzykowski wypowiadając słowa dotyczące Pana Banachowskiego, nie naruszył dyscypliny służbowej. A wszystkie interwencje dotyczące sytuacji we wsi Borzysław, a szczególnie te dotyczące Pani Marzeny Ł. są realizowane i dokumentowane w naszej komendzie. Oczywiście w momentach kiedy na przykład patrol z Tychowa nie może tam pojechać. Każda interwencja posiada kwalifikacje prawną i są wyciągane konsekwencje. – informuje Robert Brzozowski, komendant KPP w Białogardzie. – Natomiast Pan Radosław Banachowski mógł w ciągu siedmiu dni złożyć zażalenie na decyzję prokuratora, a tego nie zrobił. Zresztą w każdej chwili może złożyć takie pismo, do jakiejkolwiek prokuratury, że czuje się urażony wypowiedzią dzielnicowego Wyrzykowskiego – kończy szef KPP w Białogardzie.

Prokuratura

Pan Radosław Banachowski wspomniał o interwencji policyjnej z początku maja bieżącego roku. Chodziło o telefon jego sąsiada pana Łączkowskiego na posterunek w Tychowie. Karol Łączkowski następnego dnia po interwencji policji z Tychowa ponownie zatelefonował na posterunek w Tychowie i wtedy usłyszał, że: „Najpierw trzeba zrobić porządek z Banachowskim”. Te słowa miał wypowiedzieć dzielnicowy Marcin Wyrzykowski. Pan Banachowski jak się o tym dowiedział, złożył do prokuratury Okręgowej w Białogardzie zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa (odebrał słowa policjanta jako groźby karalne). W czerwcu bieżącego roku prokurator Prokuratury Rejonowej w Białogardzie Jarosław Zając odpowiedział panu Banachowskiemu, że w treści złożonego zawiadomienia nie dopatrzył się znamion przestępstwa, ale te słowa; słowa mogą naruszać przepisy dyscypliny policyjnej. Dlatego przesłał odpowiednie pismo do KPP w Białogardzie.

– Przekazałem odpowiednie pismo do Komendy Powiatowej Policji w Białogardzie w celu przeprowadzenia należytej oceny postępowania tego policjanta, bo ocena taka należy do bezpośredniego przełożonego, czyli komendanta policji w Białogardzie – poinformował nas prokurator Jarosław Zając.

KOMENTARZ

Bardzo dobrze, że w powyższym tekście wymieniono nazwy miejscowości, jak Włodowa, Konin, Gdańsk. Wszystkich zainteresowanych odsyłam do Internetu w celu zapoznania się co, kiedy i z jakiego powodu wydarzyło się w tych miejscowościach. Szczególnie W 2005 we Włodawie doszło do tragedii. Tam też jedna osoba terroryzowała mieszkańców Włodawy i w tamtym tragicznym w skutkach wydarzeniu mieliśmy do czynienia z „bezradnością” policji. Od kilku lat obecna władza reaktywuje, remontuje, buduje nowe posterunki, komisariaty i komendy. W obecności samorządowców i biskupów, którzy skrapiają wodą święconą te miejsca i nowe radiowozy, panowie ministrowie Spraw Wewnętrznych z uśmiechem przecinają wstęgi, składają lub dostają kwiaty, wypowiadają się przed kamerami, klepią po plecach i nagradzają zasłużonych funkcjonariuszy. Zwykli ludzie mogą to wszystko zobaczyć w telewizji, ale tylko to nie wystarczy.

Naprawdę pora na zmiany. Czas na poprawę pracy wszystkich służb.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę wpisać tutaj swoje imię