Z klasycznej literatury, takiej jak choćby „Faraon” Bolesława Prusa czy „Quo Vadis?” Henryka Sienkiewicza każdy czytelnik powinien zapamiętać wygłaszane przez tego czy innego satrapę pragnienie: „Nie uspokoję się, póki nie zobaczę…” I po tych słowach wyrażone jest marzenie o cierpieniach, jakie dany tyran rozkazuje zadać swoim zwykle urojonym wrogom. Staroegipski tyran zażyczył sobie iluś tysięcy rąk odrąbanych Libijczykom, Neron pięciu tysięcy chrześcijan rozszarpanych przez dzikie zwierzęta, Bazyli Bułgarobójca oczu wykłutych wszystkim swoim jeńcom, Timur stosów odciętych głów… Tacy tyrani europejscy, jak Henryk VIII Tudor czy Robespierre także swe sadystyczne instynkty sycili dekapitowaniem, które jednak w XIX wieku wyszło z mody. I wtedy głównym narzędziem zemsty stały się więzienia. Najwięcej nabudowali ich Niemcy, których twierdze niemal zawsze pełne były Polaków nie chcącym się poddać pangermańskiemu uciskowi i szwabskiej żądzy polskiej krwi. Profesor Zygmunt Wożniczka tak pisał o dziedzictwie śląskiej ziemi: „Po czasach piastowskich pozostały nam na niej gotyckie zamki i kościoły, po czeskich i habsburskich opactwa i klasztory. A po pruskich i niemiecki? Koszary i więzienia, więzienia, więzienia…” I tak naprawdę jest. Tym bardziej, że w czasie II wojny światowej sowieci niszczyli wszystko, ale to, co było im potrzebne najbardziej, starali się ocalić. Stąd w każdym większym śląskim mieście i miasteczku największym zespołem budynków często są – poniemieckie więzienia…
Tusk nie odbiega od standardów kultury, która jest mu najbliższa. Uwielbia więzienia a najbardziej chyba widok kogoś z kręgu, który postrzega jako obóz swoich wrogów, koniecznie skutego kajdankami zespolonymi. Może to być urzędnik, przeciw któremu wymyślono jakieś zarzuty albo katolicki ksiądz w sutannie. Ostatnio jest nią kobieta i matka dzieci, z których jedno wymaga stałej matczynej opieki, bo jest dzieckiem specjalnej troski. Jedyną jej winą jest to, że jest ona sekretarką poprzedniego premiera. A to, że jest też wrzuconą do więziennej celi matką ciężko chorego dziecka to komuś takiemu jak Tusk zapewne sprawia satysfakcję jeszcze większą.
Otto von Bismarck o Polakach pisał: „Musimy ich gnębić tak, żeby im chęć do życia odeszła”. I bezlik innych kanalii sprawujących władzę w podłym niemieckim państwie uważało tak samo. To dlatego pruska a potem hitlerowska policja wpadała do przypadkowych mieszkań, by wybranym na chybił – trafił polskim rodzinom w najbardziej niespodziewanym momencie wywrócić życie do góry nogami. To stąd się wziął pomysł łapanek, za sprawą których Polak wychodzący z domu nigdy nie był pewien, czy zdoła do niego wrócić. A złapany też nie wiedział, czy znajdzie się wśród deportowanych na przymusowe roboty czy zostanie rozstrzelany w publicznej egzekucji. „Nękani nie mają czasy ani energii, by w jakikolwiek sposób działać przeciw nam” – tak brzmiała recepta na niemieckie panowanie w Polsce. Recepta, do której następcy najpodlejszych okupantów nadal chętnie się stosują.
Treści, które wydaje z siebie Donald Tusk, to już nawet nie brednie, to jakieś majaki pozbawione jakiegokolwiek związku z rzeczywistością. Najgorzej dla niego, gdy sięga po liczby. Bo te, jako coś konkretnego, wielu ludzi zapamiętuje. Pomimo tego Tusk lubi „palnąć sobie jakąś liczbę”. Raz jest to sześćdziesiąt tysięcy wolne od podatku, innym razem sześćset pięćdziesiąt miliardów na inwestycje. Równie dobrze mogłyby być to biliony albo tryliony. Bo i tak wie, że ani żadnych podwyższonych kwot wolnych nie będzie ani też inwestycji, bo skąd miałby wziąć na nie środki po wygenerowaniu rekordowej dziury budżetowej? Na tej samej zasadzie Tusk miota sobie kwotami, które ktoś rzekomo ukradł. Dowodów zero, ale liczba wtrąconych do więzienia wzrasta. A ta liczba jest tą, która rozkosz sprawia mu największą.
Słuchając majaków Tuska mam czasem wrażenie, że rozumek uformował mu niejaki Tomasz Piątek. Ten właśnie Tomasz Piątek to zapewne jakiś wielki idol Tuska, bo z jakiejś przyczyny Tusk tegoż Piątka zatrudnił w komisji, mającej badać rosyjskie wpływy w partii jego politycznych przeciwników. Każdy, kto miał w rękach którąś książkę Tomasza Piątka (a przeżycie jest to wyjątkowe, bo każda z nich bez wątpienia da się zaliczyć do najgłupszych w historii wszystkich książek) ten poznać musiał ten rodzaj „logiki”, której od Piątka naumiał się i Tusk. W skrócie, ale naprawdę wiernie, logika ta przedstawia się np. tak: „Mateusz Morawiecki urodził się w roku 1968 we Wrocławiu. A kto zdobywał Wrocław w roku 1945? Odpowiedź brzmi: rosyjska Armia Radziecka. Wniosek: Mateusz Morawiecki jest rosyjskim agentem. Kropka”
I taka jest dziś merytoryczna wartość zarzutów miotanych w ludzi, których Tusk postrzega jako swych wrogów. Morawieckiego aresztować ciężko, bo jest teraz prezesem jednej z największych, międzynarodowych partii. Ale zasypywać go wezwaniami do prokuratur i komisji sejmowych – jak najbardziej! Z kolei aresztowanie jego kancelaryjnej „prawej ręki”, czyli Anny Wójcik, to już rzecz, jakiej taki Tusk odmówić sobie po prostu nie potrafi.
Polska nam dzisiaj tonie w coraz bardziej przerażających problemach. Mafie złodziei podatkowych odkuwają się za minione lata posuchy i grabią polski budżet dziesiątkami, o ile nie setkami miliardów. Już tylko to sprawia, że suniemy po równi pochyłej a prawdziwa katastrofa coraz bliżej. W oparach zgnilizny pleśnieją kolejne centralne urzędy, szaleje drożyzna, służba zdrowia w stanie agonalnym… A czym zajmuje się Tusk? Horyzontem jego umysłu okazuje się być niezdarna gra w ping – ponga, odbieranie kolejnych zadań od niemieckich protektorów, obieranie ziemniaków i zamykanie ludzi w więzieniach. Pomyślmy, w jak straszliwe bagno zabrnie Polska pod takim kierownictwem.
Artur Adamski