Któż z nas nie spotkał się, jeśli nie osobiście to chociaż pośrednio, z kiepską działalnością stróżów prawa? Przypadłość ta nie jest zresztą typowa tylko dla polskiej policji. Na przykład w sławnym filmie Richarda Aldricha „Parszywa dwunastka” sierżant Bowren tłumaczy majorowi Reismanowi, granemu przez Lee Marvina, niemożność sprowadzenia dla oddziału skazańców odpowiedniej liczby kobiet lekkich obyczajów:
„One są jak gliny – nigdy ich nie ma wtedy, kiedy trzeba”.
No właśnie – kiedy naprawdę trzeba to często policji doczekać się nie sposób. Okazuje się jednak, że są takie okoliczności, w których stróże prawa zjawiają się błyskawicznie, absolutnie niezawodnie, w ilościach imponujących a nawet wraz z wyższą kadrą dowódczą. Taką niezawodną okolicznością, w której solidność działań policji jest absolutnie stuprocentowa, jest wyrażenie nerwowej opinii na temat Jerzego Owsiaka. Przekonują się o tym dobitnie kolejne osoby. Zwykle te w starszym wieku i w kiepskim stanie zdrowia. Ostatnio osobą, która zaznała imponującej sprawności funkcjonariuszy Policji Państwowej stała się sześćdziesięciosiedmioletnia rencistka z Gorzowa Wielkopolskiego. Schorowana, permanentnie zagrożona udarem mózgu, lecząca się onkologicznie i z tej przyczyny rzadko wychodząca z domu pozwoliła sobie zamieścić w Internecie swoje oburzenie na działalność Jerzego Owsiaka reagującego furią na każde pytanie o transparentność w kwestii powierzanych mu ogromnych publicznych funduszy. Być może schorowaną gorzowiankę oburzyło to, że miliony otrzymywane z państwowych firm i publicznych zbiórek Owsiak przeznaczył na krańcowo ohydną wyborczą kampanię, polegającą na obwieszeniu Polski bannerami, które przeciwników politycznych piętnowały jajo konieczną do pokonania sepsę i zło. Powód oburzenia wydaje się być tym bardziej zrozumiały, że koszt jednego takiego banneru (powtórzmy – nabywanego nie z funduszy prywatnych, nie z żadnych politycznych czy partyjnych, ale – zbiórkowych, publicznych) stanowi wielokrotność jej miesięcznej renty. Zapewne więc to stąd jej oburzenie i stąd przyczyna głosu wyrażonego na jednej ze stron internetowych. Ktoś cyniczny może by zauważył, że jakiś na swój sposób pokrzepiający efekt owe wyrażenie swej opinii przyniosło. Krótko bowiem po jego wyrażeniu, o wpół do siódmej rano do jej mieszkania wtargnęła policja, która dokonała zatrzymania owej schorowanej kobiety i która w czasie przesłuchania dowiedziała się, że ma zakaz opuszczania miejsca zamieszkania, ponieważ w jej sprawie podejmowane będą kolejne czynności oraz że czeka ją proces w sądzie. Na stare lata rencistka dowiedziała się więc, jak sprawnie w Polsce działa i jaką potęgą jest policja, prokuratura i sądownictwo. Szkoda tylko, że w przypadku bezliku przestępstw stanowiących prawdziwe zagrożenie dla milionów ludzi sprawność organów państwa stanowi odwrotność tej, z jaką interweniuje się w obronie świętego spokoju i psychicznego komfortu Jerzego Owsiaka.
Prześladowania spadające na kolejne osoby nie pałające miłością do jednego z naczelnych pieszczochów obecnej władzy przypomniały mi pewien stary żydowski szmonces. Jego akcja toczy się w Petersburgu, w czasach jeszcze przedrewolucyjnych. W tym mieście pełnym kanałów i mostów do rzeki wpadł Żyd i topiąc się krzyczy: „Ratunku! Ratunku!” Świadkami zdarzenia okazują się być dwaj carsko – rosyjscy policjanci, zwani wówczas stójkowymi. Widząc, że w Newie topi się Żyd zwolnili nieco, spoglądają w kierunku tonącego w rzece i uśmiechają się, ale żaden nie ma ochoty interweniować. Walczący o życie Żyd woła coraz rozpaczliwiej: „Ratunku! Na pomoc!” Okazuje się jednak, że widok tonącego Żyda stójkowym sprawia chyba przyjemność. Przystanęli i z coraz wyraźniejszym zadowoleniem przyglądają się tonącemu. I jakby się zastanawiają, ile jeszcze sekund pozostanie przy życiu ten tonący przedstawiciel nie najbardziej przez nich lubianej narodowości. Stojących policjantów widzi też tonący Żyd, który zdając sobie sprawę z tego, że za moment ostatecznie zniknie pod powierzchnią wody, ostatkiem tchu wykrzykuje w kierunku stójkowych: „Precz z caratem!” Wyrzucając z siebie te słowa niknie pod taflą wody, z której wydobywają się już tylko bulgoczące pęcherze powietrza. Słysząc ten ostatni okrzyk policjanci jak na komendę rzucają się do rzeki. Po chwili półżywego topielca wyciągają z wody i natychmiast wleką na posterunek…
Czyż nie wróciły nam właśnie do Polski standardy typowe dla carskiej Rosji? No ale dostrzegajmy pozytywną tego stronę. Jeśli będąc ofiarą przestępstwa nie mogłeś się doczekać interwencji policji to teraz wiesz, co robić. Chcesz błyskawicznej pomocy w sytuacji, gdy kradną, rabują, biją, gwałcą? Wiesz już, że bezcelowym jest krzyczeć: „Ratunku!” A tym bardziej: „Policja!” Jeśli chcesz być uratowany i na pewno i szybko to wiesz już, że powinieneś wtedy krzyczeć: „Precz z Owsiakiem!”
Artur Adamski